Выбрать главу

Honor stwierdziła, że to, czy pani admirał czuje się upokorzona, zupełnie jej nie wzrusza. Jak to kiedyś wyraził się sir Horace Harkness, „zwisa jej to i powiewa”. Draskovic dobrowolnie i świadomie skurwiła się zawodowo, decydując się na aktywne służenie High Ridge’owi i Janacekowi, toteż wszelkie nieprzyjemności i wstyd, jakie ją z tego powodu spotkały, nie dość że były zasłużone, to w dodatku spotkały ją na jej własną prośbę.

Draskovic naturalnie tak tego nie traktowała, ale to także był jej problem, bo Honor nie miała najmniejszego zamiaru dać jej satysfakcji wynikającej z zemsty. Podjęcie decyzji o przyjęciu dowództwa było wystarczająco ciężkie, a teraz na dodatek miała do czynienia ze sługusem rządu, który zmieszał ją z błotem i który aż się prosił o to, by doświadczyć furii, która nią trzęsła od paru miesięcy. Fakt, że sługus ten był na dodatek polityczną kurwą i hańbił mundur, który nosił, powodował, że ujście złości byłoby jak najbardziej uzasadnione.

Nic z tych przemyśleń nie odbiło się na jej twarzy, tyle że wyraz oczu jeszcze bardziej stwardniał. Za to ton stał się lodowaty.

— Sugeruję, by pani dopilnowała, aby stało się to możliwe. Dałam pani listę oficerów, którzy są mi niezbędni do wypełnienia obowiązków dowódcy stacji Sidemore. Biorąc pod uwagę znaczne redukcje w liczebności naszych okrętów liniowych oraz zaprzestanie działań wojennych na froncie z Republiką Haven, nie wierzę, że oficerowie ci są niezbędni i nie mogą być odwołani z obecnych przydziałów.

— Wiem, że uważa się pani za eksperta w dziedzinie zarządzania kadrami floty — odpaliła Draskovic. — Tym niemniej tak się składa, że jestem na nieco lepszej pozycji, by ocenić dostępność oficerów służących w Królewskiej Marynarce.

— Nie wątpię, że jest pani na lepszej pozycji, by to ocenić… gdyby zadała pani sobie ten trud — oceniła rzeczowo Honor.

— A co dokładnie ma znaczyć ta wypowiedź, admirał Harrington? — warknęła Draskovic.

— Sądziłam, że wyraziłam się wystarczająco jasno, admirał Draskovic, ale cóż… Znaczy to, że jest dla mnie oczywiste i nie ulegające żadnej wątpliwości, że nie zamierzała i nie zamierza pani rozważyć, czy oficerowie, o których prosiłam, są dostępni. Prawdę mówiąc, wątpię, by w ogóle sprawdziła pani nazwiska z tej listy.

— Jak pani śmie?! — Draskovic usiadła prosto, a w jej oczach błysnęła furia. — Wiem, że według pani zasady dotyczące nas, zwykłych śmiertelników, nie obowiązują także wielkiej Salamandry, ale zapewniam panią, że obowiązują!

— Jestem pewna, że tak jest, ale to akurat nie ma nic wspólnego z tematem naszej rozmowy — zauważyła lodowato Honor. — I zdaje sobie pani z tego sprawę równie dobrze jak ja.

— Jak bardzo by pani nie przeceniała swojej ważności, admirał Harrington, przypominam, że jestem nie tylko Lordem Przestrzeni, ale posiadam także o dobre piętnaście lat standardowych dłuższe starszeństwo od pani! — zgrzytnęła Draskovic. — Ani stopień admiralski, ani parostwo ani nawet Parlamentarny Medal za Dzielność nie chronią przed oskarżeniem o niesubordynację!

— Naturalnie — zgodziła się Honor, zaskoczona własnym spokojem.

— Co to niby ma znaczyć? — Draskovic aż się pochyliła nad biurkiem.

— Znaczy to, że doskonale zdaję sobie sprawę, podobnie zresztą jak sir Edward Janacek i podobnie jak pani, że ten przydział nie został mi zaproponowany z powodu nadzwyczajnego szacunku, jakim się cieszę w obecnej Admiralicji. Zaproponowano mi go jako średnio subtelny sposób usunięcia mnie z areny politycznej Gwiezdnego Królestwa.

Draskovic aż cofnęła się w fotelu z wrażenia. Zaskoczenie potwierdzał dobitnie głupi i zszokowany wyraz twarzy, nad którą straciła zupełnie kontrolę. Nie spodziewała się tak bolesnej szczerości i Honor omal się nie uśmiechnęła, czując szok tamtej. O takich rzeczach po prostu się nie mówiło nigdy, nawet gdy wszyscy o nich wiedzieli — takie były zasady i stąd brał się szok Draskovic. Jak też i stąd, że Honor, choć nigdy w podobne gierki się nie bawiła, zasady znała i świadomie je zignorowała. I tak nie miała nic do stracenia, a stosując je, dodatkowo stawiałaby się na z góry przegranej pozycji. A Draskovic do końca swoich dni i tak pozostanie jej wrogiem, toteż mogła dać jej choć uczciwy powód.

I dlatego grała według własnych reguł.

— Dostałam je także, ponieważ sytuacja w Konfederacji prawdopodobnie zakończy się poważną katastrofą — dodała równie lodowato co przedtem. — Być może sądziła pani, iż jestem nieświadoma, że zostałam wybrana na kozła ofiarnego przez Admiralicję na wypadek, gdyby nasze stosunki z Imperium się pogorszyły. Jeśli tak, to była pani w błędzie. W tych okolicznościach pani uczucia z powodu naruszenia przeze mnie pani poczucia władzy są mi całkowicie i dokładnie obojętne. Obie wiemy, że jedynym powodem, dla którego odmówiła pani mojej prośbie, zgodnej zresztą z tradycją Królewskiej Marynarki, jest mściwość. Tak na marginesie, zemsta za coś, o co się pani sama prosiła, łżąc na zamówienie. Zdecydowała pani wówczas i zdecydowała pani teraz. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie mogłam zapobiec nadużyciu przez panią władzy. Natomiast jeśli teraz nadal będzie pani odmawiać spełnienia mojej prośby, obawiam się, że zostanie pani zmuszona do poinformowania Pierwszego Lorda Admiralicji, że mimo wszystko niemożliwe jest przyjęcie przez mnie tego dowództwa.

Draskovic już otwierała usta do ostrej riposty, gdy dotarł do niej sens ostatniego zdania. Zamknęła je z trzaskiem, a jej uczucia uległy nagłej zmianie — oprócz wściekłości pojawił się strach. I to silniejszy od dotychczasowego niedowierzania, że Honor ważyła się otwarcie wyciągnąć całą cyniczną zagrywkę stojącą za teoretycznie czysto polityczną decyzją wojskową. Nikt nigdy tego nie zrobił, toteż zaskoczenie i strach sparaliżowały chwilowo ośrodek mowy Piątego Lorda Przestrzeni.

Honor była świadoma każdego niuansu emocji rozmówczyni, gdyż Nimitz przekazywał jej je, nie kryjąc zadowolenia. I z zaskoczeniem stwierdziła, że czerpie z tego sporą satysfakcję. Naturalnie nie okazała tego — siedziała spokojnie i obserwowała Draskovic próbującą pogodzić się z niewyobrażalnym.

— Ja… — pisnęła, odchrząknęła i oświadczyła znacznie słabiej: — Nie podoba mi się pani ton i nie zgadzam się z pani oceną sytuacji. I nie mam zamiaru nikomu puszczać płazem niesubordynacji czy bezczelności. Obojętne kto by to nie był i jakich by nie miał zasług.

— Doskonale. — Honor wstała, biorąc Nimitza na ręce. — W takim razie zejdę pani z oczu, nim się pani bardziej obrazi. Proszę poinformować sir Edwarda, że z żalem muszę odmówić objęcia dowództwa stacji Sidemore z powodu braków kadrowych. Mam nadzieję, że zdoła pani znaleźć innego oficera spełniającego wszystkie rządowe wymagania. Żegnam.

I odwróciła się ku drzwiom, czując za plecami wściekłość, konsternację i panikę w pełnym rozkwicie.

— Moment!

Słowo to Draskovic wypowiedziała prawie jak rozkaz i słychać było, że wyszło zza zaciśniętych zębów. Niemniej jednak wyszło, toteż Honor obróciła się i uniosła brwi w uprzejmym pytaniu.

Draskovic zacisnęła zęby tak, że z odległości prawie pięciu metrów Honor słyszała, jak zgrzytnęły. Nic jednak nie powiedziała, tylko spokojnie czekała.

— Ja… żałuję… nieporozumienia… jakie mogło między nami wyniknąć… księżno — wykrztusiła w końcu Draskovic. — Najwyraźniej poniosły… mnie nerwy. Tego także… żałuję… To, że nie zgadzamy się w kwestiach politycznych… i prezentowałyśmy publicznie odmienne poglądy, nie powinno wpłynąć na kwestie zawodowe. W końcu jesteśmy królewskimi oficerami.