Выбрать главу

Oczywiste było, że to właśnie robi zauważona jednostka, a potwierdziło to rozwinięcie przez nią maksymalnego przyspieszenia i gwałtowna zmiana kursu, ledwie krążownik zidentyfikował się i polecił jej wyłączyć napęd. Pechowo dla jej załogi te same zasady uniemożliiające frachtowcom ucieczkę przed piratami obowiązywały wolno lecących piratów próbujących umknąć ciężkiemu krążownikowi. Zjedna różnicą: rakiety krążownika miały znacznie większy zasięg, a nikt z jego załogi nie musiał stawiać stopy na pokładzie okrętu pirata, by go zniszczyć.

Ferrero nie miała w planach polowania na piratów, bo nic nie wskazywało na ich obecność w systemie, ale czasami los niespodziewanie uśmiechał się do człowieka. Tak właśnie było tym razem, gdyż w chwili zauważenia podejrzanej jednostki jej okręt leciał w głąb systemu z prędkością sześćdziesięciu trzech tysięcy kilometrów na sekundę, co dawało mu przewagę prędkości około czterdziestu tysięcy kilometrów na sekundę przy odległości początkowej trzy i pół minuty świetlnej. A to oznaczało, że pirat nie był w stanie uciec, a przy tym przyspieszeniu co rozwijane obecnie przez obie jednostki krążownik minie go za dwadzieścia pięć minut. A w zasięgu rakiet będzie miał go znacznie wcześniej.

Ferrero zastanawiała się jedynie, kiedy zacząć zmniejszać przyspieszenie, by zyskać dość czasu i bez potrzeby wykonywania skomplikowanych manewrów zmienić ściganego w chmurę plazmy i szczątków. Jedynym zaś sensownym wyjściem dla piratów było wyłączenie napędu i grzeczne czekanie na Marines. Instynkt samozachowawczy zaś nakazywał zrobić to szybko, zanim najwyraźniej nie grzeszący nadmiarem cierpliwości kapitan ciężkiego krążownika zdecyduje, że nie chce mu się tracić czasu na zabawę w policjanta i proces.

Wyglądało jednak na to, że instynkt samozachowawczy nie był silnie rozwinięty u kapitana uciekającej jednostki albo też on lub większość załogi znajdowali się na liście skazanych piratów, którym nie groził już żaden proces, a natychmiastowa egzekucja po ustaleniu tożsamości. Byli w Konfederacji, a w związku ze zwyczajem gubienia przez lokalne władze piratów złapanych i dostarczonych przez Królewską Marynarkę Admiralicja lata temu dała kapitanom królewskich okrętów prawo do natychmiastowego wykonywania kary na ponownie złapanych piratach. Ponieważ prawo międzyplanetarne za piractwo przewidywało Kare śmierci, ci, którzy już raz znaleźli się w rękach Royal Manticoran Navy, nie mieli nic do stracenia. Ucieczka dawała szansę przeżycia, czekanie na abordaż nie. Najprawdopodobniej tak właśnie myśleli próbujący rozpaczliwie wymknąć się okrętowi Ferrero. Która nie miała nic przeciwko temu, bo piratów lubiła jeszcze mniej niż większość oficerów Królewskiej Marynarki, a ci szans na udaną ucieczkę po prostu nie mieli.

— Brak odpowiedzi, ma’am — zameldowała bez potrzeby McKee.

Ferrero skinęła głową.

— Rozumiem, Mecia — powiedziała i dodała: — Shawn, nie widzę powodu, by dłużej się bawić z tym idiotą.

Komandor porucznik Shawn Harris, oficer taktyczny krążownika, uniósł głowę znad ekranu i uśmiechnął się lekko.

— Jeden sygnał ostrzegawczy — poleciła Ferrero. — Zgodnie z zasadami walki. W końcu istnieje teoretyczna możliwość, że szlag trafił mu całą łączność, a na pokładzie są sami durnie nie potrafiący tego naprawić. Natomiast jeśli się po tym ostrzeżeniu nie zatrzyma, pełna salwa prosto w rufę. I żadnych głowic nuklearnych; laserowe i po zabawie.

— Aye, aye, ma’am — potwierdził Harris bez śladu zaskoczenia.

Mający 191 centymetrów wzrostu wąsaty szatyn dosłownie górował nad niską i drobną Ferrero, ale dotychczasowe osiągnięcia pani kapitan dobitnie świadczyły o tym, że zasada „jak małe, to wredne” się sprawdza. Kapitan Ferrero uważała na przykład, że zabawa w procesy złapanych piratów to marnotrawstwo czasu i pieniędzy. Co prawda nie zakładała z góry, że wszyscy podejrzani są winni, i zawsze dawała podejrzanym o piractwo szansę, by się poddali. Ale tylko jedną. Jeśli z niej nie skorzystali, było to dla niej wystarczającym dowodem, że są winni, i załatwiała sprawę rakietami. Skutecznie, szybko i jak najbardziej zgodnie z międzyplanetarnym prawem.

Przeciwko czemu komandor porucznik Harris nie miał nic. Wystarczyło obejrzenie skutków jednego, góra dwóch pirackich ataków, by każdy normalny oficer dowolnej floty przyznał słuszność metodzie kapitan Ferrero.

Odwrócił się ku klawiaturze swego komputera i zabrał do obliczeń koniecznych do przeprowadzenia ataku. Nie miał zbyt wiele roboty, bo ścigana jednostka nie była większa niż pięćdziesiąt tysięcy ton, co stanowiło niewiele więcej niż 12% masy ciężkiego krążownika klasy Edward Saganami, do której należał Jessica Epps, a przy tak małych gabarytach żadna jednostka wyposażona w hiper-napęd nie miała miejsca na poważne uzbrojenie, obojętne czy zaczepne, czy obrony antyrakietowej. Naturalnie statek piracki nie potrzebował silnego uzbrojenia, by pokonać całkowicie bezbronny frachtowiec, ale tym razem role uległy odwróceniu. Co sprawiało komandorowi porucznikowi Harrisowi ponurą satysfakcję.

Właśnie skończył, potwierdził namiary i kolejność ładowania rakiet, gdy usłyszał w słuchawce sygnał alarmowy. Zaskoczony wysłuchał meldunku, spojrzał na ekran i odwrócił się w stronę fotela kapitańskiego.

— Właśnie wykryliśmy nową sygnaturę napędu, ma’am — zameldował.

— Co? — Ferrero obróciła się wraz z fotelem. — Gdzie?!

— W odległości siedemdziesięciu milionów kilometrów w namiarze 1-0-7 na 0-2-9 na kursie przechwytującym pirata, ma’am — wyrecytował.

Ferrero zmarszczyła brwi.

— Dlaczego nie zauważyliśmy go wcześniej? — spytała.

Było to najprawdopodobniej pytanie retoryczne, ale biorąc pod uwagę jej zirytowany ton, Harris uznał, że lepiej będzie odpowiedzieć.

— Nie jestem pewien, ma’am, ale sądząc po przyspieszeniu, to okręt lub inny pirat. Wyjątkowo duży, bo w ocenie komputera trzysta pięćdziesiąt tysięcy ton.

— A z jakim przyspieszeniem leci? — spytała Ferrero.

Zakładając, że ocena wielkości była zbliżona do właściwej, nowa jednostka odpowiadała wielkością ciężkiemu krążownikowi, co nie pasowało do piratów. Piraci bowiem używali mniejszych i ekonomiczniejszych jednostek. Mógł to być natomiast korsarz z listem kaperskim któregoś z rządów rewolucyjnych, od których w Konfederacji wręcz się roiło.

— Pięćset dziesięć g przy prędkości początkowej sześciu i pół tysiąca kilometrów na sekundę — odparł Harris, a widząc zdziwienie dowódcy, dodał: — Tak jak powiedziałem: albo okręt wojenny, albo leci na granicy bezpieczeństwa kompensatora. Nasza prędkość zbliżeniowa to około siedemdziesięciu tysięcy kilometrów na sekundę, a nie zauważyliśmy go, mimo że kieruje się prosto na nas, tylko dlatego że miał uaktywnione systemy maskowania elektronicznego.

— Nadał jakieś wiadomości, Mecia? — spytała Ferrero.

— Ani słowa, ma’am.

— Cóż, w takim razie spróbujmy go wywołać… przy tej wielkości to prawie na pewno okręt wojenny, a nie odsiecz dla naszego pirata-idioty, ale wolę mieć pewność. Bądź uprzejma i przekaż pozdrowienia ode mnie, ale pirat jest nasz i nie zamierzam się z nikim dzielić.

— Aye, aye, ma’am — potwierdziła McKee i dodała głośniej: — Niezidentyfikowana jednostka w namiarze 0-3-7 na 0-2-9, tu okręt Jej Królewskiej Mości Jessica Epps pod dowództwem kapitan Eriki Ferrero. Ścigamy podejrzaną o piractwo jednostkę lecącą kursem 0-0-6 na 0-0-5. Kapitan Ferrero przesyła pozdrowienia i prosi o identyfikację i podanie zamiarów. Koniec transmisji.