Выбрать главу

W tym momencie przez wybitą dziurę przeleciały rakiety czwartej salwy wyposażone w standardowe głowice laserowe i podstawowe systemy samonaprowadzania. Podstawowe okazały się wystarczające, bo cele praktycznie ich nie widziały, więc nie były w stanie ani skutecznie użyć systemów antyrakietowych, ani manewrować. Nieporadne próby robienia tego na oślep nie na wiele się zdały, zwłaszcza że zapalniki zbliżeniowe głowic ustawiono I na pięć tysięcy kilometrów. Gdy zaczęły detonować, czerwone symbole przedstawiające superkutry, które masakrowały jedną flotę Ludowej Republiki po drugiej, znikały z holoprojekcji w zastraszającym tempie.

— Osiemdziesiąt dwa procent trafień! — oznajmił donośnie komandor Lampert. — Osiemdziesiąt dwa procent!

— Osiemdziesiąt dwa jak dotąd — poprawiła go cicho Foraker.

Lampert skinął głową, gdyż Cimeterry nadal zbliżały się z maksymalnym przyspieszeniem do zmasakrowanego przeciwnika. I teraz przyszła jego kolej — systemy pokładowe odzyskały pełną sprawność i uzbrojone w grasery kutry klasy Shrike zaczęły zbierać śmiertelne żniwo. Z holoprojekcji kolejno znikały zielone symbole, ale znacznie wolniej i w mniejszej liczbie, bo Shrike’ów pozostało niewiele, a każdy błyskawicznie stał się celem prymitywnych co prawda i łatwych do zniszczenia rakiet, ale rakiet tych na każdy kuter przypadało po kilkanaście. Pierwszych pięć-sześć czy nawet dziesięć zostało wymanewrowanych lub zniszczonych, ale kolejna docierała do celu, i to był koniec kolejnego Shrike’a.

Starcie było tyle krótkie, co brutalne — Cimeterrów stracono ponad dziesięć procent, ale z kutrów Royal Manticoran Navy nie ocalał żaden. Komandor Clapp nie zdążył się odezwać, gdy potężne klepnięcie w plecy zafundowane mu przez kapitana Andersa omal nie posłało go na pokład. — Koniec symulacji! — oznajmił ktoś, ale było to ledwie słyszalne w gwarze, jaki nagle zapanował na pomoście flagowym Sovereign of Space. — To tylko symulacja! — zaprotestował Clapp, uchylając się przed kolejnym objawem radości Andersa.

— Ale najlepsza, jaką zdołaliśmy opracować przy najbardziej pesymistycznych założeniach dotyczących możliwości naszych kutrów — dodała Shannon z uśmiechem prawie tak szerokim jak Andersa. — Jeśli coś jest w niej niezgodne z rzeczywistością, to wysokość naszych strat.

— Ale jedynie w czasie kilku pierwszych starć — przypomniał Clapp. — Jak słusznie podkreśla kapitan Anders, po parokrotnym użyciu tej taktyki muszą zacząć stosować środki zaradcze. Najprostsze to rozproszenie szyku i programowanie sekwencyjne sond. Wtedy nasza taktyka okaże się znacznie mniej skuteczna.

— Oczywiście że zareagują i nieuniknione jest, że nasze straty będą rosły ze starcia na starcie, i to dość gwałtownie. Ale cały pomysł, twój zresztą, sprowadza się do tego, że skoro nie możemy użyć kutrów do niszczenia okrętów liniowych, bo nasze nie potrafią tego zrobić, jedynym sensownym rozwiązaniem jest pozbawić przeciwnika jego kutrów, niszcząc je masowo. W ten sposób wyeliminujemy to zagrożenie — i to właśnie udało ci się osiągnąć. Może nie jest to eleganckie, ale skuteczne, a to znacznie ważniejsze. Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy zmuszeni użyć tego sposobu, ale teraz wiemy, że jeśli zostaniemy zmuszeni, będzie on tak skuteczny w praktyce, jak był w teorii.

ROZDZIAŁ XXI

— Nie obchodzi mnie, co mówią eksperci z wywiadu — prychnął Arnold Giancola. — Jestem pewien, że cholerne Królestwo nie ma najmniejszego zamiaru oddać nam naszych systemów planetarnych!

Wbił się głębiej w fotel i spojrzał groźnie na siedzących przy stole zajmującym środek bogato umeblowanej prywatnej sali konferencyjnej. Znajdowała się ona w budynku jeszcze niedawno zwanym Wieżą Ludową, a teraz budynkiem Senatu, tak jak w czasach przedrewolucyjnych. Przybył na spotkanie z komisją spraw zagranicznych, ale miało się ono zacząć za półtorej godziny, zdecydował się więc zabić czas pogawędką z przyjaciółmi. Tak przynajmniej głosiła wersja oficjalna, gdyby ktoś pytał.

Teraz jeden z tych przyjaciół — senator Samson McGwire, przypadkiem przewodniczący tejże komisji spraw zagranicznych i stary pomagier Giancoli, omal nie westchnął z rezygnacją, nim się odezwał.

— Już to mówiłeś. Nie twierdzę, że się mylisz, ale nie widzę żadnego powodu, dla którego Królestwo chciałoby zatrzymać większość tych systemów. Ledwie kilka nie było obciążeniem gospodarczym, dlaczego więc groszoroby nastawione na zysk miałyby chcieć zatrzymać coś, co przynosi straty?!

— To dlaczego nam ich nie oddaje? — zirytował się Giancola. — Wszyscy wiecie, jak długo z nimi negocjujemy. Poza tym według ostatnich ocen, jakie otrzymałem, gospodarki części z tych systemów zaczynają wychodzić na plus. Naturalnie znacznie lepiej wyglądałyby, gdyby mogły uczestniczyć w naszym wzroście gospodarczym i ludzie tam mieszkający chcieliby na pewno, by tak było, bo teraz są pracownikami w obcych firmach będących własnością obywateli Królestwa. Ale gospodarki jako takie zaczynają przynosić zyski i te trafiają naturalnie do Królestwa. Jeśli większość systemów okupowanych zacznie przynosić dochody, twój argument przestanie być zgodny z prawdą.

— I nie należy zapominać o kwestiach militarnych — dodał senator Jason Giancola. — Zajęli te systemy, by mieć odskocznię do działań w głębszych rejonach Republiki, więc ten wzgląd nie ma nic wspólnego z ekonomią, a pozostaje aktualnym powodem, by chcieli je zatrzymać.

— Wiem — westchnął ciężko McGwire.

W przeciwieństwie do przytłaczającej większości obecnych senatorów pochodził z legislatorskiej rodziny. Dobrej i na tyle mało ważnej, że nie stała się obiektem czystki, dzięki czemu stracił tylko kuzyna i dwóch siostrzeńców zabitych w czasie działań wojennych. Między innymi dlatego jego niechęć i podejrzliwość wobec Królestwa Manticore były prawie przysłowiowe.

— Dlatego właśnie jestem skłonny poprzeć Arnolda, mimo że nie zawsze jestem przekonany o słuszności jego ekonomicznych pomysłów.

— Miło się dyskutuje, ale prezydent Pritchart i tak się z nami nie zgadza — wtrącił się parlamentarzysta Gerald Younger, teoretycznie także znajdujący się w budynku prawem kaduka.

Nikt nie zwracał na to uwagi, bo takich jak on bywało tu wielu, i to regularnie. Był też o kilkadziesiąt lat młodszy od reszty obecnych i być może dlatego w jego głosie przeważnie słychać było zniecierpliwienie. Tak jak teraz.

— Bez obrazy, Arnold, ale wydaje mi się, że to ona narzuca rządowi politykę zagraniczną, a nie na odwrót.

— Narzuca… jeszcze — przyznał Giancola. — Ale wcale nie przychodzi jej to tak łatwo, jak może się wydawać komuś z zewnątrz. Theisman, Hanriot, LePic, Gregory i Sanderson są oczywiście zawsze po jej stronie. Sanderson jest jednak bardziej niż w połowie przekonany do naszych racji, a Nesbitt, Staunton i Barloi zapewnili mnie prywatnie, że się ze mną zgadzają.

Rachel Hanriot była sekretarzem skarbu, Dennis LePic prokuratorem generalnym, Stan Gregory zaś sekretarzem budownictwa. Walter Sanderson był sekretarzem spraw wewnętrznych, Toby Nesbitt sekretarzem handlu, Sandra Staunton sekretarzem bionauk, a Henrietta Barloi sekretarzem nauk technicznych.

— Jeśli więc Sanderson zdecyduje się otwarcie nas poprzeć, siły w rządzie zostaną równo podzielone.

— Naprawdę? — spytał Younger, nie kryjąc zaskoczenia.

— A pewnie, że naprawdę!

— A Trajan i Usher? — Younger miał wątpliwości.

Trajan był szefem wywiadu, Usher zaś policji. Obie agencje podlegały departamentowi sprawiedliwości, czyli LePicowi, co niepomiernie irytowało Giancolę — uważał, że wywiad powinien podlegać departamentowi stanu. Pritchart miała jednak na ten temat odmienne zdanie i chwilowo Giancola był bezsilny. Naturalnie nie znaczyło to, że się z tą sytuacją pogodził.