Выбрать главу

— Wszystko to jest niezwykle interesujące, Mac, ale nie stanowi pełnej odpowiedzi na moje pytanie. Ten tajemniczy kapitan ma może jakieś nazwisko?

— Oczywiście, że ma, ma’am. A co, zapomniałem je podać?

— Nie, nie zapomniałeś. Zrobiłeś to celowo, kierowany czymś, co u ciebie robi za poczucie humoru — poinformowała go uprzejmie.

Mac uśmiechnął się niewinnie.

— Ma pani zbyt podejrzliwą naturę, ma’am — oznajmił z naganą. — A oficer, o którym mowa, nazywa się, jeśli dobrze pamiętam, Bachfish… Thomas Bachfish.

— Kapitan Bachfish?! — Honor wręcz podskoczyła, siadając zupełnie prosto, a Nimitz zastrzygł z zaciekawieniem uszami. — Tutaj?

— Tak, ma’am — Mac uśmiechnął się szeroko. — Porucznik Meares nie rozpoznał nazwiska. Ja tak.

— Kapitan Bachfish — powtórzyła cicho Honor i potrząsnęła głową. — Nie mogę w to uwierzyć… po tak długim czasie.

— Słyszałem, jak pani o nim opowiadała — MacGuiness spoważniał. — Porucznik Meares twierdzi, że kapitan nieco się wahał, ale uznałem, że chciałaby pani dowiedzieć się o tym.

— I miałeś całkowitą rację! — oznajmiła. — Co to znaczy, że nieco się wahał?

— Tak to opisał porucznik Meares. Jestem pewien, że rozmowa została nagrana, ale ja tego nagrania nie widziałem, więc trudno mi to ocenić, ma’am.

— Też coś! — prychnęła Honor. — Może on i się wahał, ale ja nie mam zamiaru. Powiedz Timowi, że kapitan Bachfish jest zaproszony na pokład najszybciej, jak tylko będzie mu to odpowiadało. I że ma to zaproszenie natychmiast przekazać.

— Oczywiście, ma’am. — MacGuiness skłonił się i zniknął równie cicho, jak się pojawił.

A Honor została sama ze wspomnieniami.

* * *

Pierwsze wrażenie Honor na widok lekko przygarbionego mężczyzny w niebieskim uniformie, który po zgrabnym obrocie stanął na pokładzie już w granicach działania okrętowej grawitacji, było takie, że Bachfish się postarzał. Sprawdziła w okrętowej bazie danych wykaz oficerów w Royal Manticoran Navy i ze zdziwieniem stwierdziła, że Bachfish jest pełnym admirałem. Co prawda jedynie dlatego, że awanse wynikające z wysługi lat należne były także oficerom pozostającym na połowie pensji, gdyż znalazł się tam w randze kapitana i od prawie czterdziestu lat standardowych nie otrzymał żadnego przydziału do służby liniowej, niemniej był admirałem. Ciemne włosy, które dobrze pamiętała, gęsto przetykała siwizna, pomimo iż należał do pierwszego pokolenia objętego prolongiem.

Nimitz poruszył się lekko, czując ból i poczucie straty gościa, który po tak długim czasie znalazł się ponownie na królewskim okręcie.

— Kapitan Pirate’s Banel — oznajmił pokładowy głośnik.

Pełna warta okrętowa wyprężyła się w postawie zasadniczej, Marines sprezentowali broń, a powietrze rozdarł świst trapowy.

Bachfish drgnął zaskoczony i natychmiast odruchowo wyprostował się. Przez moment ból i poczucie straty nasiliły się, a potem ustąpiły czemuś znacznie milszemu. Zrozumiał, dlaczego Honor z pełną pompą przyjęła na pokładzie zwykłego kapitana floty handlowej. Zasalutował młodziutkiej podporucznik dowodzącej wachtą i wygłosił standardową formułkę:

— Proszę o pozwolenie wejścia na pokład, ma’am.

— Pozwolenia udzielam, sir! — odparła równie formalnie i oddała mu honory niczym na paradzie.

Nim Bachfish zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, wystąpił Rafę Cardones.

— Witamy na pokładzie Werewolfa, admirale Bachfish — oznajmił, wyciągając prawicę.

— Kapitanie Bachfish — poprawił go cicho Bachfish. — Ale dziękuję panu, kapitanie. To piękny okręt.

Uścisnął dłoń Cardonesa, ale patrzył ponad jego ramieniem.

Kłębiło się w nim tak wiele różnych uczuć, że Honor nawet przy pomocy Nimitza nie była w stanie ich zidentyfikować.

— Dziękuję, sir. Też jestem z niego dumny, więc jeśli znajdzie pan czas, z przyjemnością posłużę za przewodnika wycieczki.

— To bardzo miło z pańskiej strony i jeśli tylko okaże się możliwe, będę trzymał pana za słowo. Sporo słyszałem o lotniskowcach, ale to pierwszy, który widzę na własne oczy.

— W takim razie zobaczę, czy dowódca naszego skrzydła, kapitan Tremaine, będzie mógł nam towarzyszyć — uśmiechnął się Rafę. — Wtedy miałby pan też okazję poznać punkt widzenia pilota, sir.

— Byłoby to bardzo miłe — zapewnił Bachfish, nadal patrząc na Honor.

Cardones uśmiechnął się nieco szerzej i ustąpił jej miejsca.

— Kapitanie Bachfish — powiedziała miękko, wyciągając dłoń. — Dobrze znów pana zobaczyć.

— Panią także… księżno — odpowiedział i uśmiechnął się z żalem i satysfakcją równocześnie. — Dobrze się pani stara, a przynajmniej tak słyszałem.

— Miałam dobrego nauczyciela — odparła, ściskając jego dłoń.

— O nauczycielu stanowią jego uczniowie — odparł z szerszym i bardziej radosnym uśmiechem.

— Nazwijmy to więc połączonym wysiłkiem — zaproponowała, puszczając jego dłoń. — Tak jak powiedział kapitan Cardones: witamy na pokładzie, admirale Bachfish. Mam nadzieję, że zostanie pan na kolacji, dzięki czemu miałabym okazję przedstawić pana reszcie moich starszych oficerów.

— To bardzo miło z pani strony, ale nie chciałbym sprawić kłopotu…

— Jedynym kłopotem byłoby odrzucenie zaproszenia — przerwała mu Honor. — Nie widziałam pana od prawie czterdziestu lat standardowych i tak łatwo się pan nie wywinie.

— To rozkaz, księżno?

— Z całą pewnością.

— Cóż, w takim razie przyjmuję.

— Doskonale. Widzę, że nadal ma pan dobry instynkt taktyczny, sir.

— Staram się, księżno.

— W takim razie zapraszam do mojej kabiny. Mamy sporo do powspominania.

— W rzeczy samej, księżno — przytaknął cicho.

I ruszył w ślad za nią, mając za plecami LaFolleta.

ROZDZIAŁ XXVII

— Naprawdę cudownie jest znów pana zobaczyć, sir — powiedziała Honor, zapraszając go gestem do zajęcia miejsca w jednym z foteli otaczających miedziany stolik ozdobiony herbem domeny Harrington.

Zauważyła, że na jego widok oczy mu się roześmiały, więc dodała:

— To prezent od Protektora Benjamina.

Bachfish potrząsnął głową.

— Podziwiałem jedynie wykonanie, księżno. I to, jak wiele pani osiągnęła… i nie mierzę tego monogramem na meblu.

— Całe szczęście!

— Tak zupełnie szczerze, sądzę, że wszechświat dałby pani trochę więcej spokoju, gdyby osiągnęła pani mniej, ale przyznaję, że byłbym zaskoczony, gdyby midszypmen, którą pamiętam, odpuściła sobie.

— Robię, co mogę. I staram się pamiętać, że jestem zwykłą śmiertelniczką — ledwie to powiedziała, uświadomiła sobie, że zabrzmiało to śmiesznie, i zaczerwieniła się.

Bachfish przyjrzał jej się spod oka i niespodziewanie powiedział:

— A ja spróbuję więcej nie wprawiać pani w zakłopotanie, milady. Ostatnia uwaga: jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję, jest to, że Raoul nie może pani teraz zobaczyć. Napisał do mnie po Basilisku, żebym znał prawdę, wiem więc, że otrzymał dowód słuszności pokładanej w pani wiary. I wiem, jaką satysfakcję sprawiła mu świadomość, że inni także to dostrzegli i nagrodzili panią za to.

— Brak mi go — przyznała miękko Honor. — Bardzo mi go brak. I wiele dla mnie znaczy świadomość, że pozostaliście w kontakcie.