Выбрать главу

— Nie obraź się, ale dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na Konfederację? — spytała Honor zaintrygowana. — W Królestwie miałeś przecież lepsze kontakty, a Konfederacja nigdy nie była spokojnym miejscem. Takim, z którym chciałoby się wiązać poważne plany na przyszłość.

— Na pewno wpływ na to miał wstyd — przyznał. — Uzasadnienie wyroku było całkiem łagodne, ale dla każdego choć trochę obeznanego z realiami doskonale czytelne. A ja życzyłem sobie współczucia dokładnie tak samo jak potępienia. Tu nie byłem nikim znanym i mogłem zacząć z czystym kontem, a z drugiej strony dobrze znałem układy. Podobnie jak ty, kilkakrotnie trafiałem tu na patrole, z zasady dłuższe, i byli tu ludzie znający mnie tak osobiście, jak i z opowieści. Nieczęsto oficer RMN z takim doświadczeniem decyduje się na prywatną działalność w tym obszarze, pod pewnymi względami było mi więc łatwiej zacząć tu niż w Królestwie — umilkł, najwyraźniej zastanawiając się, czy na tym poprzestać, ale po chwili dodał: — A prawdę mówiąc, było jeszcze coś: chęć dokonania czegoś. Udowodnienia galaktyce, że pomimo wyroku sądu jestem coś wart i jestem kimś, z kim należy się liczyć. Musiałem samemu sobie udowodnić, że potrafię tu odnieść sukces, a równocześnie załatwić każdego pirata, którego spotkam.

— A może masz w sobie coś z błędnego rycerza? — podpowiedziała cicho Honor. — Nie wątpię w te powody, ale wyczuwam w twoim postępowaniu echo zasady: „Kto raz zostaje królewskim oficerem, pozostanie nim zawsze”.

— Jeśli chodzi ci o przekonanie, że wszechświat byłby lepszy bez piratów, to masz rację. Ale nie przypisuj mi zbyt czystych i bezinteresownych motywów, bo się zawiedziesz.

— Nic nie mówiłam o bezinteresowności, tylko jakoś nie bardzo mogłam sobie wyobrazić ciebie wiodącego gdzieś cichy i spokojny żywot kupca. Jako kapitan statku pułapki w mojej ocenie nadal aktywnie zwalczasz piractwo, przy okazji przewożąc ładunki, a nie na odwrót. A kontakty z byłą szefową wywiadu floty sugerują, że współpracujesz z Królewską Marynarką bardziej ściśle, niż ktoś niewtajemniczony mógłby podejrzewać.

— Co się tyczy tego pierwszego, to niezupełnie tak, bo nie szukam piratów. Przyjmuję zlecenia na transport towarów i nie wybieram tras szczególnie niebezpiecznych, ale też nie unikam okazji do zniszczenia każdego, który się trafi. Jeśli chodzi o współpracę z RMN, to masz rację, choć o nią nie zabiegałem. Może nie chciałem ryzykować odmowy, a może po prostu nie przyszło mi to do głowy.

Natomiast wywiad floty ma dobry zwyczaj śledzenia losów oficerów czy to emerytowanych, czy wysłanych na połowę pensji. W pewnym momencie zgłosili się do mnie ludzie Pat. To oni załatwili wciągnięcie Ambuscade na listę jednostek pomocniczych i umożliwili mi zakup odpowiedniego uzbrojenia. A potem doprowadzili do tego, że kupiłem Pirate’s Bane. Nikt tego głośno nie powiedział, ale w całej historii tej transakcji było o parę zbiegów okoliczności za dużo, by mogło to być dzieło szczęścia i przypadku. I od tej pory pozostawaliśmy w regularnym kontakcie aż do zawarcia rozejmu. Sądzę, że oficjalnie należę do „źródeł osobowych”, o których czasami czyta się w raportach wywiadu, choć mogli mnie też zakwalifikować jako „agenta”. To ostatnie byłoby nie całkiem zgodne z prawdą, bo owszem, informacje zbierałem świadomie i często na konkretne zlecenia, ale nigdy nie robiłem nic ponadto.

— Używasz czasu przeszłego — zauważyła Honor z namysłem. — Coś się zmieniło?

— Radykalnie. Odkąd Jurgensen stanął na czele wywiadu, tu w Konfederacji praktycznie odcięto kontakt z przeważającą większością takich jak ja źródeł informacji. Nie wiem, jak to wygląda gdzie indziej, ale tu nikt nie szuka kontaktu ze starymi siatkami czy pojedynczymi źródłami, a jeśli przekazuję coś z własnej inicjatywy, mam nieodparte wrażenie, że nie zwracają na to większej uwagi. Uważam, że to olbrzymi błąd, i nie przemawia przeze mnie urażona duma czy ambicja.

— Chciałabym się z tobą nie zgodzić, ale niestety nie mogę — przyznała. — Na dodatek to, co mówisz, potwierdza moje podejrzenia. Im dłużej tu jestem i im dokładniej mogę porównać to, co uzyskałam od wywiadu, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że te analizy mają coraz to mniej wspólnego z rzeczywistością.

— Tego się obawiałem — westchnął Bachfish. — Naturalnie nie mogłem sprawdzić, o czym wywiad powiadamia wysyłanych tu dowódców okrętów, ale już sam fakt, że nikt nie szukał ze mną kontaktu, świadczył, że posiadają niekompletne informacje. A jeśli bardzo poważnie nie mylę się co do intencji Imperium, jest to naprawdę groźne niedopatrzenie z czyjejś strony. By nie określić tego dosadniej…

* * *

— Myśli pani, że on ma rację, milady? — spytała cicho Mercedes Brigham.

W windzie opróci niej i Honor byli tylko Meares i LaFollet. Z resztą mieli spotkać się w admiralskiej sali odpraw, do której właśnie zdążali.

— Obawiam się, że tak — odparła równie cicho Honor.

— Wiem, że znacie się od dawna…

Honor uśmiechnęła się, wiedząc, do czego tamta zmierza.

— Tak, był moim pierwszym kapitanem. I w moich oczach przydaje mu to aurę autorytetu. Ale wiem, jak ludzie potrafią zmienić się przez trzydzieści czy czterdzieści lat standardowyh, i nie jestem ślepa. Biorę też pod uwagę, że jak dobrych by Bachfish nie miał intencji, jego informacje lub ich interpretacja mogą być błędne. Starałam się ocenić to, co usłyszałam, tak bezstronnie i sceptycznie, jak potrafię. I niestety zbyt wiele komponuje się z tym, co już wcześniej wiedzieliśmy.

— Nie sugeruję, że on próbuje wprowadzić panią w błąd — zastrzegła Brigham. — I przyznaję, że jego ocena zamiarów Imperium aż za dobże pasuje do tego, czego się najbardziej obawiamy. Najbardziej niepokoi mnie to, że ma więcej informacji o nowych okrętach i wyposażeniu Imperialnej Marynarki, niż my dostaliśmy od całego wywiadu floty. A nawet od wywiadu graysońskiego.

— Zgadza się, ale on ma znacznie lepsze możliwości przyjrzeć się im z bliska niż wywiad, nasz czy graysoński. A nasz wywiad tego nie wie tylko dlatego, że Jurgensen i jego durnie z sobie tylko znanych powodów zdecydowali się przestać korzystać z dostępnych źródeł informacji, bo zdaje się, że Bachfisl nie jest jedynym, którego ignorują od lat. W przypadku Graysona to kwestia odległości i czasu istnienia graysońskiego wywiadu. Nie wspominając o tym, że o istnieniu Bachfisha nie mieli pojęcia, więc nie mogli wykorzystać tego, co wie. Dotyczy to także innych jemu podobnych. A on doszedł do niepokojąco podobnego obrazu nowych systemów uzbrojenia Imperium co Greg Paxton, że nie wspomnę o raportach kapitan Ferrero, do których żaden z nich nie miał dostępu. Czy też wnioskach tego analityka z Sidemore… jak mu tam… Zahna.