Выбрать главу

— George właśnie skończył ostatni i streścił mi go zeszłej nocy wraz ze swą opinią.

Brigham kiwnęła głową — komandor George Reynolds był oficerem wywiadu w sztabie Honor, a wybrany został po części dlatego, że sama go rekomendowała. Mercedes zrobiła to, gdyż pracowała z nim już wcześniej i była pod wrażeniem jego umiejętności niesztampowego myślenia.

— George co prawda nie potwierdził w pełni wniosków Zahna, ale przyznał, że są logiczne, jeśli tylko fakty, na których je oparto, są zgodne z prawdą — dodała Honor. — A teraz Bachfish potwierdza te fakty niezależnie od informacji Zahna.

— Jeśli się nie mylę, mamy znacznie krótszy kij, niż sądziliśmy. — Mercedes była nieszczęśliwa i nie próbowała tego ukryć.

— Obyś się myliła, ale nie sądzę, by tak było.

— To co robimy?

— Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Najpierw odprawa, żeby wszyscy byli na bieżąco, a potem zaczniemy myśleć nad sposobami reakcji na różne możliwe zagrożenia. I naturalnie chcę, by Alistair i Alice także zaczęli nad tym pracować. Miejmy nadzieję, że komuś coś sensownego przyjdzie do głowy. Aha, lista gości na dzisiejszą kolację ulega rozszerzeniu, zapraszam ciebie, George’a, Alistaira, Alice, Roslee, Wraitha, Rafe’a i Scotty’ego, no i Bachfisha naturalnie.

— Będzie mu to odpowiadało, milady? — wyraziła wątpliwość Mercedes.

Honor spojrzała na nią pytająco, więc dodała: — Jest oczywiste, że włożył sporo czasu i wysiłku w to, by stać się niezależnym kupcem. Jeśli rozejdzie się, że jest agentem naszego wywiadu, może sporo stracić, może nawet kosztować go to życie, dlatego zastanawiam się, czy będzie mu odpowiadało, że tylu ludzi dowie się prawdy. Ja wiem, że nikt z nich nie będzie o tym rozpowiadał, ale on nie zna ich tak dobrze jak my.

— Spytałam go o to, choć nie w kontekście kolacji. Rozważył to, nim skontaktował się z nami, i uznał, że ma kilka wystarczająco przekonujących wyjaśnień, gdyby ktoś pytał. A jeśli chodzi o ludzi, których spotka: może ich nie znać, ale zna mnie i sądzę, że ufa mojej ocenie, kto może stanowić zagrożenie dla jego bezpieczeństwa, a kto nie.

— W takim razie musimy tylko dopilnować, by nikt z nas nie stał się takim zagrożeniem — oceniła Mercedes, akurat gdy winda stanęła.

ROZDZIAŁ XXVIII

— Więc zrobiłem dokładnie to, co mi kazał pan pirat — wyjaśnił Thomas Bachfish z mściwym uśmiechem. — Wyłączyliśmy napęd, otwarliśmy śluzy osobowe, słowem: przygotowaliśmy się do przyjęcia abordażu. A kiedy goście w promach byli jakieś pięćset kilometrów od nas, otworzyliśmy ambrazury i daliśmy ognia. Wiązka osiemdziesięciocentymetrowego grasera trafiła idealnie w ich statek. Obecni bez trudu wyobrazili sobie, co musiało dziać się na pokładzie pirackiej jednostki w momencie, gdy załoga uświadomiła sobie, co ich czeka. Jakoś tak jednak nie pojawiły się żadne oznaki współczucia dla tejże załogi. Obecni byli doświadczonymi oficerami i wiedzieli, do czego zdolni są piraci.

— Pańskie jednostki muszą stanowić niemiłą niespodziankę dla tutejszych piratów, sir — zauważyła Roslee Orndorff.

— Nie całkiem, bo ci, którzy nas spotkali, nie bardzo mogli się podzielić informacjami z innymi. Naturalnie celowo rozpuściliśmy wieści o krążących po Konfederacji statkach pułapkach, jako że połowa ich skuteczności polega na odstraszaniu, ale były to informacje sprzeczne. Tak więc piraci wiedzą, że zagrożenie istnieje, ale nic więcej: każdy frachtowiec może okazać się Q-shipem. A na wszelki wypadek zmieniamy w razie potrzeby malowanie. Inteligentna farba sporo kosztuje, ale jest warta swej ceny.

— Zawsze uważałem, że jest bardziej przydatna dla statków pułapek niż dla normalnych okrętów wojennych — ocenił McKeon.

Kilkoro obecnych przytaknęło z przekonaniem.

Inteligentna farba używana przez Royal Manticoran Navy, podobnie jak i przez większość innych flot, roiła się od nanotechów i pigmentów reakcyjnych, co pozwalało programować i zmieniać tak całe malowanie, jak i jego części praktycznie bez żadnych ograniczeń. W przypadku okrętów wojennych było to znacznie mniej użyteczne, gdyż charakterystyczny kształt dziobu i rufy popularnie zwany młotowatym zdradzał, że jest to okręt wojenny, niezależnie od tego, jak byłby pomalowany. Dlatego też większość flot miała skłonność do wybierania jednego schematu malowania, gdzie podstawę, jak na przykład w Królewskiej Marynarce, stanowił biały, i nie zmieniano go.

Statki handlowe malowane były rozmaicie. Co prawda podstawę identyfikacji stanowiły kody transponderów, ale identyfikacja wizualna także była istotna, bo aby przejąć ładunek zatrzymanego frachtowca, piraci musieli się doń zbliżyć i wejść na jego pokład. Dlatego wygląd stanowił istotny element zmiany tożsamości, zwłaszcza jeśli zgadzał się z kodem identyfikacyjnym transpondera.

— Jeżeli używa pan inteligentnej farby, to używa pan też… kreatywnych kodów identyfikacyjnych, sir — bardziej stwierdził, niż zapytał komandor porucznik Reynolds.

— Jestem pewien, że dałbym sobie radę z każdym piratem w uczciwej walce; problem w tym, że trudno byłoby go do takowej nakłonić, gdyby wiedział, z kim ma do czynienia. A w najlepszym wypadku kosztowałoby to dużo czasu, a podstawowym zajęciem moich jednostek jest przewóz towarów, a nie polowanie na piratów. Poza tym choć obie jednostki zbudowano jako okręty pomocnicze i mają kompensatory i generatory osłon burtowych wojskowego typu, podobnie jak napędy, nie posiadają opancerzonych kadłubów i innych rozwiązań technicznych zwiększających odporność na uszkodzenia. Admirał Truman, była pani z księżną, gdy kilka lat temu dowodziła tu eskadrą krążowników pomocniczych, wie więc pani, co dzieje się z kadłubem frachtowca trafionego przez rakietę czy promień działa laserowego. Dlatego właśnie ani ja, ani moje załogi nie jesteśmy zainteresowani uczciwą walką z piratami. I dlatego dopóki nie docieramy do celu, prawie nigdy nie używamy prawdziwych kodów identyfikacyjnych.

— A co na to Marynarka Konfederacji, sir? — spytał Rafę Cardones.

Pytanie było sensowne, jako że fałszowanie kodów uznawano za przestępstwo w większości państw, także w Konfederacji Silesiańskiej.

— Oficjalnie nic o tym nie wiedzą — Bachfish lekko wzruszył ramionami — a skoro nie wiedzą, nie mogą mieć obiekcji. W praktyce większość dowódców okrętów patrolujących trasy, po których latamy, zna prawdę, ale się nie odzywa, jak długo od czasu do czasu załatwiamy za nich jakiegoś pirata.

— To ma sens — przyznała Truman, sięgając po wino.

Obok niej zmaterializował się James MacGuiness i napełnił jej kielich, nim zdołała go dotknąć. Podziękowała mu uśmiechem, upiła łyk rubinowego płynu i ponownie spojrzała na Bachfisha.

— Muszę przyznać, że mamy naprawdę dużo szczęścia, że pan na nas wpadł, admirale Bachfish — powiedziała poważnie.

— Nie „wpadłem na was”, admirał Truman — Bachfish uśmiechnął się nieco złośliwie. — Szukałem was i znalazłem.

— Tak podejrzewałam — Truman przyjrzała mu się z namysłem. — I jestem panu za to wdzięczna. Mam nadzieję, że rozumie pan, dlaczego z pewną ostrożnością przyjmujemy informacje pochodzące od jednej osoby, nieważne na ile by nie była wiarygodna, stojące w całkowitej sprzeczności z częścią danych otrzymanych przez nas od wywiadu floty.

— Cóż, wiem, dlaczego ja bym tak postąpił — Bachfish uśmiechnął się jeszcze bardziej złośliwie. — Ale kiedy ja byłem w czynnej służbie, ludzie pracujący w naszym wywiadzie floty, a zwłaszcza nim kierujący, nie potrzebowali obu rąk i pisemnej instrukcji, by znaleźć własne tyłki w jasno oświetlonym pomieszczeniu.