Dlaczego nie próbowali przeciąć linii energetycznych z farm solarnych? Bo uznali, że bomba odwali za nich robotę? Nadal jesteśmy zagrożeni, nasz los w dalszym ciągu wisi na włosku.
Mimo woli przyszły mu na myśl zajęcia z literatury: „Idus marcowy nadszedł” — mówi Cezar do wieszczka w drodze do senatu, wyśmiewając się z ostrzeżenia. — „Tak, Cezarze — rzecze starzec — ale nie przeszedł.” Zatrzymaliśmy ich, powiedział sobie Doug. Ale na jak długo?
Wszyscy na niego patrzyli: Jinny, Falcone, nawet Gordette, stojący samotnie pod ścianą. Technicy i specjaliści obecni w centrum kontroli wodzili za nim wzrokiem. Ciekawe, gdzie jest Edith? — zastanowił się. Poszła się zdrzemnąć do naszego pokoju? Idę o zakład, że nie.
Edith drzemała, ale nie w pokoju, który dzieliła z Dougiem.
Podreptała do studia uniwersyteckiego, ledwo trzymając się na nogach, gdy opadł poziom adrenaliny towarzyszący prowadzeniu programu na żywo. Zamierzała zabrać kamerę, żeby zarejestrować aktywność w centrum kontroli.
Zajrzała do kabiny mikserskiej, nadal gorącej i przepełnionej zapachem potu po wielu godzinach, jakie w niej spędziła. Zirytowała się lekko na myśl, że nawet nic wie, jak długo relacjonowała wydarzenia dla Global News i za pośrednictwem sieci na cały świat.
Ruszyła do półki z kamerami, ale wielka pluszowa kanapa Zimmermana wyglądała zbyt kusząco. Nie zdołała się oprzeć. Zmrużę oko na parę minut, powiedziała sobie. Wyciągnęła się i zasnęła w parę sekund.
— Słyszał pan rozkazy sekretarza generalnego — powiedział ochotnik. — My przyniesiemy zwycięstwo.
Giap odwrócił się do przywódcy samozwańczej Świętej Siódemki, siedzącego przy nim na ławce w traktorze.
— Nie zwycięstwo — warknął. — Zagładę.
Odgadł, że młody Japończyk uśmiechnął się pod osłoną wizjera.
— Będzie tak, jak powiedział sekretarz generalny. Pułkownik nie miał nic do powiedzenia, ale pomyślał: Mogę przeciąć linie energetyczne. Jak długo wtedy wytrzymają? Najwyżej parę godzin. Będą musieli się poddać. To będzie znacznie lepsze niż śmierć z rąk tych obłąkanych samobójców.
— Proponuję — zaczął ochotnik — żeby podjął pan negocjacje z dowódcą bazy, podczas gdy pańscy żołnierze pomogą nam włamać się do szybów plazmowych, zgodnie z naszym planem.
Giap zwrócił uwagę na lekki, ale niewątpliwy nacisk na słowo „naszym”.
Dokładnie godzinę po zakończeniu rozmowy z dowódcą sił pokojowych Doug usiadł przy konsoli i ponownie nawiązał łączność.
— Rozmawiał pan ze zwierzchnikami, pułkowniku? — zapytał.
— Tak. Nie są skłonni pogodzić się z sytuacją patową.
Doug żałował, że nie może zobaczyć jego twarzy. Giap mówił zupełnie innym tonem niż w czasie pierwszej rozmowy.
— Co pan usiłuje powiedzieć?
— Podlegam bezpośrednio sekretarzowi generalnemu Organizacji Narodów Zjednoczonych — odparł Giap. — On wydaje mi rozkazy.
Doug niespokojnie pochylił się na krześle. — I jakie są te rozkazy?
— Faure spodziewa się, że przyjmę waszą kapitulację. Doug usłyszał, jak Anson mruczy za jego plecami:
— Kiedy on nauczy się oddychać w próżni, wtedy my się poddamy.
— Pierwsza fala musiała poddać się nam, pułkowniku — powiedział uprzejmie do pustego ekranu.
Giap jakby się zawahał. Po chwili powiedział:
— Nietrudno byłoby przeciąć wasze linie energetyczne. Nareszcie. Doug odczuł nieledwie ulgę.
— Nie tak łatwo, jak pan myśli, pułkowniku. Poza tym, jeśli główne linie zostaną przecięte, mamy zakopany drugi komplet.
— A my mamy czujniki, które je wykryją.
— A my mamy broń waszej pierwszej fali. — W głosie Douga zadźwięczała stal. — Proszę nas nie zmuszać do jej użycia.
— Więc zaczniemy strzelać? Jestem przekonany, że moi żołnierze mają więcej broni — i więcej amunicji.
— A ile mają tlenu?
— Co ma pan na myśli?
— Jak długo możecie przebywać w dolinie krateru, pułkowniku? Proszą pamiętać, że przejęliśmy kilka waszych wyrzutni. Możemy rozbić wasze traktory.
— Dysponujemy zapleczem logistycznym. Poddajcie się, a unikniecie bezsensownego rozlewu krwi.
Nim Doug zdążył odpowiedzieć, Gordette pochylił się nad jego ramieniem i wskazał ekran z widokiem dna krateru.
— Coś się dzieje.
Doug zerknął na monitor.
— Proszą zaczekać, pułkowniku. Odezwę się za parę minut.
Przerwał połączenie i odtworzył nagranie z kamery.
— Patrz — powiedział Gordette. — Tam.
Tuzin postaci w skafandrach maszerował zdecydowanym krokiem w kierunku głównej śluzy. Gdy podeszli bliżej, zniknęli z pola widzenia.
— Co pokazują kamery w garażu?
Doug stwierdził, że żołnierze nie weszli do garażu.
— Zatrzymali się z boku śluzy — powiedział.
— Dlaczego? — zapytał Gordette.
— Spróbuję się dowiedzieć.
Pułkownik Giap został sam w kabinie ciągnika. Przez lornetkę obserwował żołnierzy, którzy pomagali Świętej Siódemce wspiąć się po aluminiowej drabinie opartej o ścianę góry tuż przy głównej śluzie. Wspólnymi siłami otwierali kwadratowy właz prowadzący do starych szybów plazmowych.
Giap znał plany Bazy tak dobrze, jak twarz umiłowanej matki. Szyby plazmowe pochodziły z najwcześniejszych dni Bazy Księżycowej, kiedy budowniczowie ryli tunele, wyparowując skałę za pomocą wysokotemperaturowych palników plazmowych. Szyby wyprowadzały ultragorące opary w próżnię. Biegły w litej skale nad głównymi korytarzami. O ile wiedział, nie używano ich od lat, ale czołgając się nimi można było dotrzeć do wszystkich najważniejszych miejsc w Bazie.
Ochotnicy zinfiltrują wnętrze Bazy, zanim buntownicy się połapią, że coś się święci. Pierwszym ostrzeżeniem będzie wybuch, gdy fanatycy zaczną wysadzać siebie i kluczowe ośrodki Bazy.
— Pułkowniku Giap? — W słuchawkach rozbrzmiał głos Stavengera.
— Jestem.
— Tuzin żołnierzy przeszedł pod zbocze góry z boku śluzy. Są poza zasięgiem naszych kamer. Co robią?
— Giap był przygotowany na takie pytanie.
— Zakładają stanowisko techniczne, żeby naprawiać uszkodzone skafandry. Próbują usunąć pył z wizjerów i przegubów.
Stavenger milczał. Uwierzy w moje kłamstwo? — zastanawiał się Giap.
— Wróćmy do głównej kwestii — powiedział wreszcie dowódca Bazy. — Wycofacie się i zostawicie nas w spokoju?
— Nie wolno mi tego zrobić. — Giap starał się przeciągnąć rozmowę. — Rozkazy nie pozwalają.
— Jeśli spróbuje pan odciąć nam prąd, będziemy zmuszeni otworzyć ogień.
Giap uznał, że rozmówca powiedział to z wielką niechęcią.
— W takim razie proponuję się poddać, natychmiast. Póki jeszcze macie okazję.
— … Póki jeszcze macie okazję — naglący ton Giapa włączył dzwonki alarmowe w głowie Douga.
— Co ma pan na myśli? — zapytał. — Nie przyjmie pan kapitulacji, gdy kable zostaną przecięte?
Pułkownik odpowiedział po długiej chwili.
— Jeśli zaczniecie strzelać do moich żołnierzy, jeśli zacznie się wymiana ognia, kto wie, czym to się skończy? Przebiegu bitwy nie da się przewidzieć. Może polec wielu ludzi.
Doug miał wrażenie, że słowa pułkownika zawierają ukryty podtekst. Chce, żebym czytał między wierszami, pomyślał. Co próbuje mi powiedzieć?
— Pułkowniku, zastanawiam się, co…
Centrum kontroli zatrzęsło się tak gwałtownie, że Doug nieomal spadł z krzesła. Niskie dudnienie odbiło się echem w skalnej komorze. Światła zamrugały.