Выбрать главу

— Przekazem? — zapytałem.

— Przekazem albo transferem — powiedział doktor Russell.

— Pozwoli pan, że spytam: o czym pan do diabła mówi? — powiedziałem ostrzej. Doktor Russell tylko się uśmiechnął.

— Panie Perry — powiedział. — Kiedy zaciągał się pan do armii, myślał pan, że znów uczynimy pana młodym, prawda?

— To prawda — odpowiedziałem. — Wszyscy tak myślą. Nie można prowadzić wojny z wojskiem złożonym ze starych ludzi, a jednak wy pozwalacie im się zaciągać. Musicie więc mieć jakiś sposób, żeby przywrócić im młodość.

— W jaki sposób pana zdaniem to robimy? — zapytał doktor Russell.

— Nie wiem — odpowiedziałem. — Terapia genowa. Klonowane części zamienne. Wyrzucacie w jakiś sposób stare części i wsadzacie nowe.

— Ma pan w połowie rację — powiedział doktor Russell. — Rzeczywiście stosujemy terapię genową i klonowane wymienniki. Z tym, że nie wyrzucamy nic, oprócz pana.

— Nie rozumiem — powiedziałem. Zrobiło mi się bardzo zimno. Poczułem, że rzeczywistość wymyka mi się spod stóp.

— Pańskie ciało jest bardzo stare, panie Perry. Jest stare i nie będzie działać już zbyt długo. Nie ma sensu próba ocalenia go lub usprawnienia. To się po prostu nie opłaca, ciało i tak się starzeje, nawet części zamienne nie spowodują, że zacznie działać jak nowe. Nie da się powstrzymać procesu starzenia się ludzkiego ciała. Więc pozbywamy się go. Pozbywamy się całego ciała. Zostawiamy tylko tę jedyną część pana, która nie zaczęła się rozpadać — pański umysł, pańską świadomość, pańskie poczucie samego siebie.

Doktor Russell podszedł do drzwi, za którymi wcześniej zniknęli Kolonialni, i mocno w nie zastukał. Potem znów odwrócił się do mnie.

— Proszę się dobrze przyjrzeć swojemu ciału, panie Perry — powiedział. — Ponieważ zaraz się pan z nim pożegna. Przenosi się pan w inne miejsce.

— Dokąd się przenoszę, doktorze Russell? — zapytałem, z trudem wymawiając słowa z powodu suchości w ustach.

— Przenosi się pan tutaj — powiedział, i otworzył drzwi.

Do gabinetu znowu weszli tamci dwaj Kolonialni. Jeden z nich prowadził przed sobą wózek inwalidzki, na którym ktoś siedział. Obróciłem głowę, żeby lepiej widzieć. I zacząłem się trząść.

To byłem ja.

Pięćdziesiąt lat temu.

Piąty

— A teraz niech się pan rozluźni i uspokoi — powiedział doktor Russell.

Kolonialni dowieźli młodszego mnie do drugiego z urządzeń i zaczęli umieszczać jego ciało w środku. To ciało, on, ja — czymkolwiek to było — nie stawiało oporu; równie dobrze mogliby umieszczać we wnętrzu posągu człowieka pogrążonego w śpiączce. Albo trupa. Byłem zafascynowany tym widokiem. I przerażony. Cichy głosik w mojej głowie powiedział, że gdybym przed wejściem tutaj nie poszedł do toalety, to teraz na pewno miałbym już mokre spodnie.

— Jak… — zacząłem, i zamilkłem. Miałem zbyt sucho w ustach, żeby mówić. Doktor Russell powiedział coś do jednego z Kolonialnych, który wyszedł i po chwili wrócił z małym kubkiem wody. Doktor Russell trzymał kubek, kiedy piłem; to dobrze, bo chyba nie byłbym w stanie go utrzymać. Kiedy piłem, mówił do mnie:

— Słowo „jak” zwykle rozpoczyna dwa oczywiste w tym momencie pytania. Po pierwsze: Jak stworzyliście młodszą wersję mnie? Otóż dziesięć lat temu pobraliśmy od pana materiał genetyczny i za jego pomocą stworzyliśmy dla pana nowe ciało. — Odsunął kubek od moich ust.

— Klona — powiedziałem.

— Nie — odpowiedział doktor Russell. — Nie do końca. Pańskie DNA zostało mocno zmodyfikowane. Najbardziej rzucającą się w oczy różnicę może pan zobaczyć na własne oczy; proszę spojrzeć na skórę pańskiego nowego ciała.

Spojrzałem znów na tamtego i zdałem sobie sprawę z tego, że zszokowany ujrzeniem młodszej wersji mnie samego nie dostrzegłem oczywistej, widocznej na pierwszy rzut oka różnicy.

— On jest zielony — powiedziałem.

— Chciał pan chyba powiedzieć, że to pan jest zielony — powiedział doktor Russell. — To znaczy będzie pan za jakieś pięć minut. To była odpowiedź na pierwsze z zaczynających się od słówka „jak” pytań. Drugie pytanie brzmi: Jak zamierzacie mnie tam przenieść? — Wskazał na mojego zielonoskórego doppelgangera. — A odpowiedź na to pytanie już panu po części podałem: dokonamy transferu pańskiej świadomości.

— W jaki sposób? — zapytałem.

— Przechwycimy przedstawienie aktywności pańskiego mózgu, które jest monitorowane przez szereg czujników i prześlemy je — a zarazem pana — tam. Przez ostatnie dwa dni zebraliśmy zespół wzorcowych informacji na temat działania pańskiego mózgu i dzięki temu mogliśmy przygotować dla pańskiej świadomości nowy mózg; więc kiedy pana tam prześlemy, wszystko będzie wyglądać podobnie. Przedstawiam panu uproszczoną wersję tego procesu, w rzeczywistości jest daleko bardziej skomplikowany. Ale w tym momencie nie mamy więcej czasu. Teraz musimy pana podłączyć.

Doktor Russell zaczął manewrować ramieniem, na końcu którego znajdowała się „filiżanka”. Odruchowo zacząłem odsuwać głowę w drugą stronę, więc przestał i powiedział:

— Tym razem nie będziemy w pana nic wkładać, panie Perry. Czasza iniekcyjna została zastąpiona wzmacniaczem sygnału. Nie ma się czego obawiać.

— Przepraszam — powiedziałem, i ustawiłem głowę we właściwej pozycji.

— Nie ma pan za co przepraszać — powiedział doktor Russell i założył czaszę wzmacniacza na moją głowę. — Znosi pan to lepiej, niż większość rekrutów. Facet przed panem kwiczał jak zarzynana świnia, a potem zemdlał. Musieliśmy dokonać transferu w czasie, kiedy był nieprzytomny. Obudzi się młody, zielony i bardzo, bardzo zdezorientowany. Proszę mi wierzyć, jest pan bardzo dzielny.

Uśmiechnąłem się i spojrzałem na ciało, które wkrótce miało być mną.

— A gdzie jego czasza? — zapytałem.

— On tego nie potrzebuje — powiedział doktor Russell i zaczął stukać w swój OKR — Tak jak powiedziałem, to ciało zostało znacznie zmodyfikowane.

— To brzmi złowrogo — powiedziałem.

— Poczuje pan tę różnicę, kiedy będzie pan w środku. — Doktor Russell skończył pisać na swoim OKP i znów odwrócił się do mnie. — Okay, jesteśmy gotowi. Teraz powiem panu, co stanie się dalej, jeśli pan pozwoli.

— Proszę — powiedziałem.

Odwrócił ekran OKP w moją stronę.

— Kiedy nacisnę ten przycisk — wskazał jeden z widocznych na ekranie przycisków. — Szereg czujników zacznie transmitować aktywność pańskiego mózgu do wzmacniacza. Kiedy zostanie stworzona wystarczająco dokładna mapa aktywności pańskiego mózgu, podłączę to urządzenie do wyspecjalizowanego komputerowego banku danych. W tym samym czasie zostanie utworzone takie samo połączenie z pańskim nowym mózgiem. Kiedy połączenia okażą się kompatybilne, prześlemy pańską świadomość tam, do nowego mózgu. Potem zamkniemy połączenie i już — będzie pan w nowym mózgu i nowym ciele. Jakieś pytania?

— Czy ta procedura czasem zawodzi? — zapytałem.

— To jest pytanie, które musiał pan zadać — stwierdził doktor Russell. — A odpowiedź na nie brzmi: tak. Czasem, bardzo, bardzo rzadko, coś może pójść nie tak. Ale zdarza się to naprawdę rzadko. Robię to już od dwudziestu lat, dokonałem tysięcy zabiegów przekazu, i straciłem tylko jedną pacjentkę. Ta kobieta miała rozległy udar mózgu w czasie dokonywania transferu. Jej wzorce mózgowe stały się chaotyczne i świadomość nie została przesłana. Wszyscy inni przeszli przez to z powodzeniem.