Szósty
Zdążyłem też zapomnieć ile razy z rzędu młody człowiek może mieć erekcję.
— Nie zrozum tego źle — powiedziała Jesse, leżąc na mnie po tym, jak skończyliśmy trzeci (!) raz. — Ale nie pociągasz mnie aż tak bardzo.
— Dzięki bogu — powiedziałem. — Gdyby było inaczej, starłabyś mnie do małego, czerwonego węgielka.
— Nie bierz tego do siebie — powiedziała Jesse. — Bardzo cię lubię. Nawet przed… — Poruszyła ręką, próbując znaleźć właściwe określenie odmładzającej transplantacji całego ciała. — … przemianą, byłeś inteligentny, miły i zabawny. Jak dobry przyjaciel.
— Aha — odparłem. — Zwykle mówi się „zostańmy przyjaciółmi” tylko po to, żeby zapobiec seksowi.
— Po prostu nie chciałabym, żebyś miał na temat naszej relacji jakieś złudzenia.
— Mam wrażenie, że chodzi ci o to, jak to jest zostać w magiczny sposób przeniesionym do dwudziestoletniego ciała, i być tym tak podekscytowanym, że uprawianie dzikiego seksu z pierwszą napotkaną osobą staje się czymś w rodzaju imperatywu.
Jesse wpatrywała się we mnie przez chwilę, a potem wybuchła śmiechem.
— Tak! Dokładnie o to mi chodzi. Chociaż w moim wypadku zrobiłam to z drugą napotkaną osobą. No wiesz, mam przecież współlokatorkę.
— No właśnie, jak Maggie po przemianie? — Mój boże! — zakrzyknęła Jesse. — Przy niej wyglądam jak wyrzucony na plażę wieloryb.
Przesunąłem dłońmi po jej bokach i powiedziałem:
— Bardzo urodziwy wyrzucony na plażę wieloryb.
— Wiem o tym! — powiedziała Jesse, nagle poderwała się i usiadła na mnie okrakiem. Podniosła ręce i skrzyżowała je za głową, jeszcze bardziej uwypuklając i tak zadziwiająco duże i jędrne piersi. Poczułem na sobie promieniujące gorąco jej krocza. Poczułem, że chociaż jeszcze nie mam erekcji, to zaraz będę ją mieć.
— No spójrz tylko na mnie — powiedziała, chociaż patrzyłem na nią bez przerwy odkąd usiadła. — Wyglądam fantastycznie. Nie mówię tego z próżności. Po prostu nigdy w życiu nie wyglądałam tak dobrze. Nawet po części.
— Jakoś trudno mi w to uwierzyć — powiedziałem.
Chwyciła swoje piersi i skierowała ich sutki w stronę mojej twarzy.
— Widzisz je? — zapytała, i poruszyła lewą z nich. — W prawdziwym życiu ta była o miseczkę mniejsza od tej, a i tak była za duża. Całe życie bolały mnie plecy, od momentu dojrzewania płciowego do końca. A one były tak jędrne być może przez jeden tydzień mojego życia, kiedy miałam trzynaście lat. Może.
Sięgnęła ręką w dół, chwyciła moje dłonie i położyła je na swoim doskonale płaskim brzuchu.
— Nigdy nie miałam takiego brzucha — powiedziała. — Zawsze miałam tutaj trochę tłuszczyku, nawet przed urodzeniem dzieci. Po urodzeniu drugiego… no cóż, powiedzmy, że gdybym zachciała mieć trzecie, to miałoby tutaj — poklepała się po brzuchu — dwupokojowe mieszkanie.
Przesunąłem dłonie do tyłu, chwyciłem ją za pośladki i spytałem:
— A co z nimi?
— Waga ciężka — powiedziała Jesse i roześmiała się. — Byłam dużą dziewczynką mój przyjacielu.
— Bycie dużą dziewczynką to nie żadna zbrodnia — stwierdziłem. — Kathy też była z tych większych. I zawsze mi się to podobało.
— Wtedy nie stanowiło to dla mnie większego problemu — powiedziała. — Zbytnie przejmowanie się sprawami ciała jest głupie. Ale z drugiej strony, nie oddałabym tego ciała za tamto. — Prowokacyjnie przesunęła dłońmi po całym ciele — Teraz cała jestem sexy! — powiedziała chichocząc i odrzuciła głowę do tyłu. Zaśmiałem się.
Jesse pochyliła się nade mną i zaczęła uważnie mi się przyglądać.
— Te kocie oczy strasznie mnie fascynują — powiedziała. — Ciekawa jestem czy rzeczywiście tworząc je użyli prawdziwego kociego DNA. No wiesz, czy zmieszali nasze DNA z kocim. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby być po części kotem.
— Myślę, że nie użyli prawdziwego kociego DNA — powiedziałem. — Bo nie wykazujemy innych kocich cech.
Jesse z powrotem usiadła wyprostowana.
— Na przykład jakich? — zapytała.
— No cóż — zacząłem, pozwalając swoim dłoniom błądzić po jej piersiach. — Po pierwsze, samce kotów mają kolce na penisach.
— Spadaj — powiedziała Jesse.
— To święta prawda — powiedziałem. — Te kolce stymulują samice i pobudzają je do owulacji. Sprawdź to sobie, jeśli nie wierzysz. W każdym razie tutaj nie ma żadnych kolców. Myślę, że zauważyłabyś, gdyby były.
— To jeszcze niczego nie dowodzi — powiedziała Jesse, i nagle przesunęła tylną część swojego ciała do tyłu, a przednią do przodu; teraz znowu leżała na mnie. — Może po prostu nie robiliśmy tego na tyle mocno, żeby te kolce mogły się wysunąć — powiedziała szczerząc się złowieszczo.
— Wyczuwam w tym nutkę wyzwania — powiedziałem.
— Ja też coś poczułam — powiedziała, i zaczęła się na mnie wiercić.
— O czym myślisz? — spytała mnie Jesse, później.
— Myślę o Kathy — powiedziałem. — I o tym, jak często leżałem z nią tak, jak teraz leżę z tobą.
— To znaczy… na dywanie — powiedziała Jesse, uśmiechając się.
Klepnąłem ją lekko w czoło.
— Nie o to mi chodziło. Myślałem o wspólnym leżeniu po seksie, o rozmawianiu ze sobą i cieszeniu się swoim towarzystwem. Robiliśmy to także wtedy, kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy o zaciągnięciu się.
— Dlaczego wtedy zacząłeś o tym rozmawiać? — zapytała Jesse.
— Nie ja zacząłem — powiedziałem. — Kathy zaczęła. To były moje sześćdziesiąte urodziny. Byłem zdołowany tym, że się starzeję. Więc zaproponowała, żebyśmy się oboje zaciągnęli, kiedy nadejdzie nasz czas. Trochę mnie to zaskoczyło. Zawsze byliśmy raczej antymilitarystycznie nastawieni. Protestowaliśmy nawet przeciwko Wojnie Subkontynentalnej, kiedy było to niezbyt dobrze widziane.
— Wielu ludzi protestowało przeciw tej wojnie — stwierdziła Jesse.
— No tak, ale my protestowaliśmy naprawdę. Potem w mieście stało się to prawdę mówiąc tematem wielu żartów.
— Więc w jaki sposób uzasadniła wasze zaciągnięcie się do Kolonialnej Armii?
— Powiedziała, że nie była przeciwna wojsku i wojnie jako takim; była przeciw temu wojsku i tej wojnie. Powiedziała, że ludzie mają prawo się bronić, i że wszechświat jest prawdopodobnie pełen różnych przerażających zagrożeń. A poza tymi szlachetnie brzmiącymi powodami, wymieniła jeszcze jeden, bardziej osobistej natury — powiedziała, że do tego wszystkiego znowu będziemy młodzi.
— Ale i tak nie moglibyście razem się zaciągnąć — powiedziała Jesse. — Chyba, że bylibyście dokładnie w tym samym wieku.
— Była o rok młodsza ode mnie — powiedziałem. — Wspomniałem wtedy o tym; powiedziałem, że jeśli wstąpię do armii, zostanę oficjalnie uznany za zmarłego, nie będziemy już małżeństwem i nie wiadomo, czy kiedykolwiek jeszcze się zobaczymy.
— Co odpowiedziała?
— Powiedziała, że to tylko techniczne szczegóły. Że znowu mnie odnajdzie i zaciągnie do ołtarza, jak już raz to zrobiła. I zrobiłaby to, jestem pewien. W tych sprawach była jak niedźwiedzica.
Jesse oparła głowę na łokciu, spojrzała mi w oczy i powiedziała:
— Przykro mi, że to nie ona jest tutaj z tobą, John.
— W porządku — odpowiedziałem z uśmiechem. — Po prostu od czasu do czasu tęsknię za swoją żoną, to wszystko.