— Sugerujesz, że nie brakuje ci tlenu kiedy patrzysz na mnie? — Susan zwróciła się do Thomasa.
— To nie miało nikogo obrazić — powiedział Thomas.
— Przypomnę to sobie, kiedy będę cię dusić — powiedziała Susan. — Skoro już mówimy o braku tlenu.
— Hej, wy dwoje, przestańcie ze sobą flirtować — powiedział Alan i zwrócił się do Maggie. — Myślę, że masz rację co do tej atrakcyjności. Ale zapomniałaś o osobie, która dla każdego z nas jest najbardziej atrakcyjna, do której jesteśmy najbardziej przywiązani: o nas samych. Na dobre czy na złe, ciała, w których teraz jesteśmy, dla nas samych pozostają obce. Poza tym, że jestem zielony, i mam w głowie komputer o imieniu „Ciemniak”… — Zamilkł i spojrzał na nas wszystkich. — Chwileczkę, a wy jakie nadaliście imiona swoim MózGościom?
— Dupek — powiedziałem.
— Suka — powiedziała Jesse.
— Chujownia — powiedział Thomas.
— Półmózg — powiedział Harry.
— Szatan — powiedziała Maggie.
— Złotko — powiedziała Susan. — Najwyraźniej tylko ja polubiłam swojego MózGościa.
— Bo prawdopodobnie tylko tobie nie przeszkadzał głos nagle odzywający się w twojej głowie — powiedział Alan. — Ale mówiłem o czym innym. Nagłe odmłodzenie i poważne zmiany fizyczne i mechaniczne, w sposób oczywisty odbijają się na psychice człowieka. Nawet, jeśli jesteśmy zadowoleni z tego, że znowu jesteśmy młodzi — a ja na przykład jestem — wciąż pozostajemy wyobcowani wobec naszych nowych wcieleń. Uczynienie nas atrakcyjnymi dla nas samych jest jednym ze sposobów osadzenia nas w tej nowej sytuacji.
— Mamy do czynienia z naprawdę podstępnymi i perfidnymi ludźmi — stwierdził Harry ze złowrogą nieodwołalnością w głosie.
— Oj, rozchmurz się Harry — powiedziała Jesse i dała mu lekkiego kuksańca. — Jesteś jedyną osobą jaką znam, która chciałaby przemienić bycie młodym i seksownym w jakąś ciemną konspirację.
— A więc uważasz, że jestem seksowny? — zapytał Harry.
— Kochanie, jesteś jak marzenie… — powiedziała Jesse i posłała mu powłóczyste spojrzenie.
— Po raz pierwszy w tym stuleciu ktoś powiedział do mnie coś takiego. Okay, pani mnie kupiła.
Mężczyzna, który stał pod sceną pełnego rekrutów kinoteatru był sprawdzonym w boju weteranem. Nasze MózGoście poinformowały nas, że służył w Kolonialnych Siłach Obrony przez czternaście lat i brał udział w paru bitwach, których nazwy nic nam teraz nie mówiły, ale bez wątpienia w przyszłości miały się stać nam znajome. Ten człowiek bywał w wielu odległych zakątkach wszechświata, spotykał istoty innych rozumnych ras i natychmiast je zabijał. Wyglądał najwyżej na dwadzieścia trzy lata.
— Dobry wieczór, rekruci — zaczął, kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca. — Jestem podpułkownik Bryan Higgee. Do końca tej podróży będę waszym oficerem przełożonym. Praktycznie rzecz biorąc, nie będzie to miało większego znaczenia; ponieważ przez najbliższy tydzień, aż do chwili naszego przybycia na Beta Pyxis III, zostanie wam wydany tylko jeden prawdziwy rozkaz. Jednak pozwoli to wam przypomnieć, że od tej pory podlegacie regulaminom i zasadom stosowanym w Kolonialnych Siłach Obrony. Macie teraz nowe ciała, a wraz z tymi nowymi ciałami idzie w parze nowa odpowiedzialność.
— Pewnie jesteście ciekawi waszych nowych ciał. Tego, jakie mają możliwości, jaki poziom stresu mogą wytrzymać i tego, jak możecie je wykorzystać służąc w Kolonialnych Siłach Obrony. Odpowiedzi na wszystkie z tych pytań poznacie wkrótce, kiedy tylko zaczniecie swoje szkolenie na Beta Pyxis III. W tym momencie jednak, naszą główną troską jest to, żebyście poczuli się komfortowo w waszych nowych ciałach.
— Dlatego też wydaję wam tylko jeden rozkaz, obowiązujący aż do końca podróży: Bawcie się dobrze.
Rozkaz wywołał na widowni szmer prowadzonych półgłosem rozmów i parę urywanych wybuchów śmiechu. Pomysł nakazywania dobrej zabawy był w zabawny sposób sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Podpułkownik Higgee odpowiedział na to smutnym uśmiechem.
— Rozumiem, że jest to dość niecodzienny rozkaz. Ale różne formy zabawy przy użyciu nowych ciał mogą wam pomóc lepiej poznać wasze nowe zdolności i przyzwyczaić się do nich. Kiedy zaczniecie szkolenie od początku będzie się od was wymagać maksymalnej sprawności. Nie ma mowy o metodzie stopniowego rozwoju — nie ma na to czasu. Wszechświat jest wymagającym i niebezpiecznym miejscem. Wasze szkolenie będzie krótkie i trudne. Nie możemy sobie pozwolić na to, żebyście nie czuli się komfortowo we własnych ciałach.
— Rekruci, najbliższy tydzień możecie uważać za rodzaj mostu łączącego wasze dawne życie z nowym. W tym czasie, który bez wątpienia uznacie za zbyt krótki, możecie używać waszych nowych ciał, przeznaczonych do użytku wojskowego, do rozkoszowania się przyjemnościami, których zażywaliście jako cywile. Przekonacie się, że „Henry Hudson” jest pełen możliwości rekreacji i aktywności, które uwielbialiście na Ziemi. Korzystajcie z nich. Przyzwyczajajcie się do pracy z waszymi nowymi ciałami. Poznajcie ich potencjał i sprawdźcie, czy potraficie poznać granice ich możliwości.
— Panie i panowie, spotkamy się jeszcze na ostatecznej odprawie przed rozpoczęciem przez was szkolenia. Do tej pory — bawcie się jak najlepiej. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że chociaż życie w szeregach Kolonialnych Sił Obrony może wam wynagrodzić wiele trudów, to teraz być może po raz ostatni będziecie mogli zupełnie beztrosko używać waszych nowych ciał. Radzę wam wykorzystać ten czas w mądry sposób. Radzę wam się zabawić. To wszystko; możecie się rozejść.
Wszyscy zupełnie poszaleliśmy.
Zacznijmy, oczywiście, od seksu. Niezbyt rygorystycznie dbano o dobór partnerów, każdy robił to z każdym, w tak wielu zakamarkach statku, że nie starczyłoby miejsca, żeby je wszystkie wymienić. Po pierwszym dniu, kiedy okazało się, że każde choć trochę osłonięte miejsce może zostać wykorzystane do odbycia entuzjastycznego stosunku seksualnego, w dobrym tonie stało się robienie jak największego hałasu w czasie poruszania się po statku, co miało ostrzec zajętych sobą rekrutów i powiadomić ich o twoim nadejściu. Drugiego dnia rozeszła się po całym statku wieść o tym, że mam kabinę tylko dla siebie; zaczęto mnie zasypywać prośbami o możliwość skorzystania z niej. Wszystkim prośbom odmawiałem. Nigdy nie prowadziłem domu o wątpliwej reputacji, i w żadnym razie nie zamierzałem robić tego teraz. W mojej kabinie mogłem się pieprzyć tylko ja i wybrani przeze mnie goście.
To nie wszystko. Nie robiłem tego z Jesse; robiłem to z Maggie. Okazało się, że miała na mnie chrapkę nawet wtedy, kiedy byłem jeszcze stary i pomarszczony. Po spotkaniu z Higgeem dopadła mnie przy drzwiach mojej kabiny; przyszło mi potem do głowy, że jest to być może standardowa procedura operacyjna używana przez poddane transferowi kobiety. Mimo tego bardzo dobrze się z nią bawiłem, prywatnie okazała się dużo mniej zamknięta w sobie niż w sytuacjach towarzyskich. Na Ziemi była profesorem w College’u Oberlin. Nauczała tam filozofii religii azjatyckich. Napisała na ten temat sześć książek. Czego to człowiek nie dowiaduje się o innych ludziach…
Reszta Starych Pierdzieli też dusiła się uściskami rąk i nóg we własnym, pieprznym sosie. Po naszym krótkotrwałym „romansie” Jesse dobrała się z Harrym, podczas gdy Alan, Tom i Susan stworzyli układ trójkowy z Tomem pośrodku. Dobrze, że Tom lubił dużo jeść — potrzebował dużych ilości energii.