Выбрать главу

— Naprawdę urodzonego? — zapytał.

— W ten sposób nazywamy całą resztę żołnierzy KSO — powiedziała.

— Jeśli nie mieszacie się z nami, to co robiliście tam w kantynie? — spytałem.

— Miałam ochotę na hamburgera — powiedziała. — Nie chodzi o to, że nie możemy tego robić. Po prostu tego nie robimy.

— Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, z kogo zostałaś zrobiona? — spytałem.

— Czasami — powiedziała Jane. — Ale nie możemy tego wiedzieć. Nie mówią nam nic na temat naszych programów — ludzi, z których nas zrobiono. Niektórzy z nas zrobieni są z materiału pochodzącego od dwóch lub więcej osób. W każdym razie wszystkie te osoby nie żyją. Musi tak być — w innym wypadku, nie użyto by ich do stworzenia nas. A my nawet nie wiemy, kto ich znał, a nawet jeśli ludzie, którzy ich znali, wstępują na służbę, to zwykle nas nie odnajdują. Na dodatek wy, naprawdę urodzeni, cholernie szybko tutaj wymieracie. Nie znam nikogo innego, kto kiedykolwiek spotkałby krewnego swojego programu. Albo męża.

— Pokazałaś swojemu porucznikowi to zdjęcie? — spytałem.

— Nie — odparła. — Spytał mnie o nie. Powiedziałam, że przesłałeś mi swoje zdjęcie i że je usunęłam. Rzeczywiście tak zrobiłam, na wypadek, gdyby chciał to sprawdzić. Nikomu nie mówiłam, o czym rozmawialiśmy. Mogę dostać je znowu? To zdjęcie?

— Oczywiście — powiedziałem. — Jeśli chcesz, mam też inne. Mogę ci też opowiedzieć o Kathy, jeśli masz na to ochotę.

W przyciemnionym pokoju Jane wpatrywała się we mnie; w słabym świetle bardziej niż przedtem przypominała Kathy. Patrzenie na nią sprawiało mi lekki ból.

— Sama nie wiem — odezwała się w końcu. — Nie wiem, co chcę wiedzieć. Pozwól, że się zastanowię. A teraz daj mi tamto zdjęcie. Proszę.

— Już ci je przesyłam — powiedziałem.

— Muszę już iść — powiedziała. — Posłuchaj, w ogóle mnie tutaj nie było. A jeśli zobaczysz mnie gdziekolwiek indziej, nie daj po sobie poznać, że się już spotkaliśmy.

— Dlaczego? — zapytałem.

— To teraz bardzo ważne — odpowiedziała wymijająco.

— Dobrze — powiedziałem.

— Pokaż mi swoją obrączkę — poprosiła Jane.

— Proszę — powiedziałem, zsunąłem ją z palca i dałem jej do obejrzenia. Trzymała ją ostrożnie w palcach, uważnie się przyglądając.

— Tu jest coś napisane — powiedziała po chwili.

— „Moja Miłość jest Wieczna — Kathy” — powiedziałem. — Kazała to wygrawerować, zanim mi ją dała.

— Jak długo byliście małżeństwem? — zapytała.

— Czterdzieści dwa lata — odpowiedziałem.

— Jak bardzo ją kochałeś? — spytała Jane. — Twoją żonę, Kathy. Kiedy ludzie są małżeństwem przez długi czas, mogą być ze sobą z przyzwyczajenia.

— Czasem tak jest — przyznałem. — Ale ja ją bardzo kochałem. Przez cały czas, kiedy byliśmy małżeństwem. Kocham ją teraz.

Jane wstała, spojrzała na mnie jeszcze raz, oddała mi obrączkę i wyszła bez pożegnania.

* * *

— Tachyony — powiedział Harry, podchodząc do stołu, przy którym jadłem z Jesse śniadanie.

— Bądź błogosławiony — powiedziała Jesse.

— Bardzo zabawne — powiedział, siadając. — Być może to dzięki tachyonom Rraeyowie wiedzieli, że się pojawimy.

— Świetnie — powiedziałem. — Gdybyśmy tylko wiedzieli, czym są tachyony, bylibyśmy tym bardziej poruszeni.

— Są niezwykłymi, subatomowymi cząstkami — powiedział Harry. — Podróżują wstecz czasu z prędkością większą od prędkości światła. Jak dotąd istniały tylko w teorii, ponieważ trudno jest namierzyć coś, co jest zarówno szybsze od światła i jednocześnie porusza się wstecz strumienia czasu. Jednak teorie fizyczne napędu skokowego dopuszczają obecność tachyonów w czasie dokonywania każdego przeskoku — kiedy twoja materia i energia są przekładane na inny wszechświat, tachyony z docelowego wszechświata przemieszczają się z powrotem do wszechświata początkowego. W czasie dokonywania przekładu, napęd skokowy tworzy określony wzór tachyonów. Jeśli możesz namierzyć tachyony formujące ten wzór, wtedy możesz się dowiedzieć, że pojawi się okręt z napędem skokowym — możesz też przewidzieć kiedy to się stanie.

— Gdzie o tym usłyszałeś? — spytałem.

— W przeciwieństwie do was, nie obijam się tu całymi dniami — powiedział Harry. — W interesujących miejscach poznaję nowych przyjaciół.

— Jeśli wiedzieliśmy o tym wzorze tachyonów, to dlaczego wcześniej z tym nic nie zrobiliśmy? — spytała Jesse. — Z tego, co mówisz, wynika, że przez cały czas byliśmy zagrożeni atakiem, tylko do tej pory mieliśmy szczęście.

— No cóż, przypomnijcie sobie, co powiedziałem o tachyonach do tej pory istniejących tylko w teorii — powiedział Harry. — To taki rodzaj niedomówienia. One są mniej niż prawdziwe — są co najwyżej matematyczną abstrakcją. Nie mają związku z prawdziwymi wszechświatami, w których żyjemy i przemieszczamy się. Żadna znana nam inteligentna rasa nigdy się nimi w żaden sposób nie posługiwała. Nie mają praktycznego zastosowania.

— Albo tylko tak dotąd myśleliśmy — powiedziałem.

Harry zrobił ręką potwierdzający gest:

— Jeśli to prawda, to Rraeyowie mają technologię znacznie doskonalszą od naszej. W rozwoju technologicznym jesteśmy daleko za nimi.

— Więc jak możemy ich dogonić? — zapytała Jesse.

Harry uśmiechnął się:

— A kto tu mówi o doganianiu? Pamiętacie, co mówiłem o rozwiniętej technologii kolonii, kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na pędzie fasoli? Pamiętacie, jak mówiłem skąd ją mają?

— W wyniku spotkań z obcymi — odparła Jesse.

— Właśnie — powiedział Harry. — Zdobywamy je w walce lub na drodze wymiany. Jeśli naprawdę jest sposób, żeby namierzyć przemieszczające się z jednego wszechświata do drugiego tachyony, to prawdopodobnie udałoby się nam samym opracować umożliwiającą to technologię. Ale w tym celu musielibyśmy poświęcić czas i zasoby, których nie mamy. O wiele bardziej praktycznie będzie wziąć ją po prostu od Rraeyów.

— Mówisz, że KSO planuje wrócić na Koral? — spytałem.

— Oczywiście — odparł Harry. — Ale teraz celem nie będzie samo odzyskanie planety. To nawet nie będzie głównym powodem ataku. Teraz naszym głównym celem jest przechwycić ich technologię wykrywania tachyonów i w jakiś sposób ją unicestwić, lub obrócić przeciwko Rraeyom.

— Za ostatnim razem na Koralu nieźle dostaliśmy po dupie — powiedziała Jesse.

— Chyba nie mamy wyboru, Jesse — łagodnie powiedział Harry.

— Musimy zdobyć tę technologię. Jeśli ona się rozprzestrzeni, wszystkie obce rasy będą w stanie nas namierzyć. Będą wiedzieć, że przybywamy, zanim się tam pojawimy.

— To znowu skończy się masakrą — powiedziała Jesse.

— Podejrzewam, że tym razem zaatakujemy przy pomocy większej ilości Sił Specjalnych — powiedział Harry.