Выбрать главу

— Pamiętam, jak Sara Dokuczliwa opowiadała o tobie — powiedziała wodza. — Mówiła, że jesteś dziwnym dzieckiem, potrafisz patrzeć i słuchać. Że masz głowę pełną słów, których nigdy nie wypowiadasz głośno. Zastanawiała się, co z ciebie wyrośnie. Czas się tego dowiedzieć, prawda?

Świadoma, że Fiona patrzy na nią z gniewem, i może głównie z powodu tego spojrzenia, Akwila polizała swój kciuk i przytknęła go delikatnie do kciuka wodzy.

— Postanowione — oświadczyła wodza i w tej samej chwili osunęła się na poduszki.

Nagle wyglądała na dużo mniejszą. Twarz miała jeszcze bardziej pomarszczoną niż wcześniej. — Niech nikt nie powie, że pozostawiłam swoich synów bez wodzy, która się nimi za opiekuje — wyszeptała. — Teraz mogę wrócić do Ostatniego Świata. Od tej chwili Akwila jest wodzą, Fiono. W jej domu będziesz robiła to, co ona ci każe.

Fiona spuściła wzrok na swoje stopy. Akwila widziała jej gniew. Wodza zapadała się w sobie. Przywołała bliżej Akwilę i wyszeptała:

— Dokonane. A teraz moja część układu. Posłuchaj. Znajdź… miejsce, gdzie nie pasuje czas. To będzie droga, ona ci zaświeci. Przyprowadź brata z powrotem, by ukoić biedne serce twojej matki, a może i twoją głowę…

Jej głos cichł. Fiona pochyliła się szybko nad łóżkiem. Wodza pociągnęła nosem. I otworzyła jedno oko.

— Nie tak szybko — mruknęła do Fiony. — Czy ja czasami nie czuję Specjalnego Płynu dla Owiec, wodzo?

Akwila przez chwilę nie rozumiała pytania, po czym ocknęła się.

— Och, tak. Mam go. Jest… tutaj…

Stara wodza podźwignęła się na łóżku.

— Najlepsze co ludzie kiedykolwiek stworzyli — oznajmiła. — Poproszę o solidną kropelkę, Fiono.

— Od tego rosną włosy na piersiach — lojalnie uprzedziła Akwila.

— No cóż, dla kropli Specjalnego Płynu dla Owiec zrobionego przez Sarę Dokuczliwą jestem w stanie zaryzykować nawet spory loczek — odparła staruszka.

Wzięła z rąk Fiony kubeczek wielkości naparstka i wyciągnęła go do nalania.

— Nie sądzę, by to ci posłużyło, matko — odezwała się Fiona.

— Pozwolisz, że tym razem ja to osądzę — powiedziała wodza. — Kropelkę przed podróżą, wodzo Akwilo.

Akwila przechyliła leciutko butelkę. Wodza potrząsnęła głową z irytacją.

— Chodziło mi o większą kroplę — oświadczyła. — Wodza powinna mieć szczodre serce.

Wypiła więcej niż łyczek, choć mniej niż łyk.

— Och, wiele czasu upłynęło od ostatniego razu, kiedy to piłam — powiedziała. — Gdy siedziałyśmy z twoją babcią zimną nocą przy ogniu, zdarzało nam się pociągnąć z tej buteleczki…

Akwila widziała to wyraźnie w swojej wyobraźni, babcia Dokuczliwa i ta mała gruba kobieta siedzące przy pękatym piecyku w chacie na kołach, a wokół wzgórza i śpiące na trawie owce pod rozgwieżdżonym niebem…

— Widzisz to, prawda? — zapytała wodza. — Czuję twój wzrok. To jest właśnie pierwszorzędne patrzenie. Fiono, idź przyprowadź Rozbója i barda Williama.

— Wielkie dzieło blokuje przejście — odpowiedziała Fiona posępnie.

— Widzę, że jest dość miejsca, byś tam przeszła — stwierdziła stara wodza bardzo spokojnie, ale w jej głosie czaiła się nadchodząca burza, na wypadek gdyby łagodna prośba nie została spełniona.

Fiona, rzuciwszy Akwili spojrzenie pełne gniewu, przeszła przez otwór.

— Czy znasz kogoś, kto hoduje pszczoły? — zapytała wodza. Kiedy Akwila potaknęła głową, stara kobieta mówiła dalej: — W takim razie zrozumiesz, dlaczego nie mamy więcej córek. Nie można mieć w ulu dwóch królowych, skończyłoby się to wojną. Fiona musi wybrać kilku braci, którzy zdecydują się jej towarzyszyć, i iść w poszukiwaniu klanu potrzebującego wodzy. Tak to się u nas dzieje. Ona sądzi, że mogłoby być inaczej, dziewczęta często chcą zmieniać stare zwyczaje. Musisz na nią bardzo uważać.

Akwila poczuła, że ktoś się koło niej przeciska i w pokoju pojawił się Rozbój wraz z bardem. Za sobą usłyszała hałasy i szepty. Gromadziła się tam reszta klanu.

Kiedy zapanował jako taki spokój, stara wodza się odezwała:

— Nie jest dobrze, kiedy klan zostaje bez wodzy nawet na godzinę. Tak więc Akwila zostanie nią, zanim nadejdzie inna. — Popatrzyła na barda Williama. — Czy nie mylę się, że bywało już tak wcześniej?

— Tak. Pieśni opowiadają o dwóch takich przypadkach — odparł William. Zmarszczył brwi i dodał: — A właściwie można powiedzieć, że o trzech, jeśli weźmiemy pod uwagę czas, gdy Królowa była…

Przerwał mu krzyk dochodzący zza Akwili.

— Nie mamy króla! Nie mamy królowej! Nie mamy pana! Nie damy się znowu oszukać!

Stara wodza podniosła dłoń:

— Akwila jest potomkinią babci Dokuczliwej. Wszyscy ją znaliśmy.

— Tak, matko. Widzieliśmy też, jak ciutwiedźma patrzyła w oczy jeźdźcowi bez głowy — powiedział Rozbój. — Niewielu ludzi to potrafi.

— A ja byłam waszą wodzą przez siedemdziesiąt lat i nie możecie sprzeciwiać się moim słowom — oświadczyła stara wodza. — Tak więc wybór został dokonany. Każę wam również pomóc wykraść małego braciszka z powrotem. To macie zrobić ze względu na pamięć o mnie i Sarze Dokuczliwej.

Opadła znowu na łóżko i dodała ciszej:

— A teraz chcę, by bard zagrał „Moje piękne kwiaty”, i żegnam was z nadzieją, że zobaczymy się wszyscy w Ostatnim Świecie. Do Akwili mówię: Bądź ostrożna. — Wodza westchnęła głęboko. — Czasami opowieści są prawdziwe, a w pieśniach opiewa się to, co się wydarzyło naprawdę.

Stara wodza zamilkła. Bard William nadął worek swoich mysich dud i dmuchnął w piszczałkę. Akwila poczuła świerzbienie w uszach od dźwięków zbyt wysokich dla człowieka.

Po chwili Fiona pochyliła się nad łóżkiem matki i wybuchnęła płaczem.

Rozbój odwrócił się do Akwili. Jego oczy także były pełne łez.

— Czy mogę cię prosić, wodza, byś przeszła do głównej komnaty? — zapytał cicho. — Mamy tu teraz coś do zrobienia, wiesz, jak to jest…

Skinęła głową i z wielką ostrożnością, czując, jak praludki usuwają jej się z drogi, wycofała się do głównego pomieszczenia groty. Znalazła kąt, gdzie nikomu nie przeszkadzała, i usiadła tam, opierając się plecami o ścianę.

Spodziewała się wielu „ojejku, ojejku, ojejku!”, ale najwyraźniej śmierć wodzy była czymś zbyt poważnym na takie zawodzenia. Niektóre Figle płakały, inne wpatrywały się gdzieś niewidzącym wzrokiem, a kiedy wieść się rozchodziła, w pomieszczeniu zapanowała pełna rozpaczy cisza…

… w dniu, kiedy umarła babcia Dokuczliwa, na wzgórzach panowała cisza.

Każdego poranka ktoś zanosił babci świeży chleb, mleko i jedzenie dla psów. Nie chciała, by przychodzili codziennie, lecz Akwila podsłuchała rozmowę rodziców, gdy jej tata mówił, że muszą mieć teraz oko na mamę.

Tego dnia przypadła kolej na Akwilę, która nigdy nie traktowała wyprawy na wzgórza jak przykrego obowiązku. Lubiła to.

Zauważyła ciszę. Nie była to normalna cisza, którą wypełnia tysiące małych odgłosów, ale posępne milczenie całej przyrody.

I wtedy już wiedziała, zanim jeszcze weszła przez otwarte drzwi i znalazła, babcię leżącą w wąskim łóżku.

Otulał ją chłód. Można go było wręcz usłyszeć — był jak wysoka, ostra nuta. Miał też głos. Jej własny glos, który mówił: Już za późno, na nic łzy, już nic nie można powiedzieć, teraz trzeba zrobić to, co należy…

Nakarmiła psy, które cierpliwie czekały na śniadanie. Pomogłoby, gdyby zrobiły coś psiego, gdyby skomlały albo lizały babcię po twarzy, ale one nic takiego nie robiły. A Akwila wciąż słyszała ten głos w swojej głowie: Żadnych łez, nie płacz. Nie płacz po babci Dokuczliwej.