Выбрать главу

I odszedł.

Akwila nagle zapragnęła wrócić do domu. Może tak na nią podziałał smutek Williama, ale teraz poczuła się w kopcu zamknięta.

— Chcę stąd wyjść — szepnęła.

— Świetny pomysł — przytaknął ropuch. — Musisz teraz znaleźć miejsce, gdzie czas płynie inaczej.

— Ale jak mam to zrobić? — jęknęła. — Czasu przecież nie widać.

Złapała dłońmi za krawędzie wejścia do pieczary i wydostała się na świeże powietrze.

Na farmie mieli wielki stary zegar, który raz na tydzień był ustawiany na właściwą godzinę. Kiedy jej ojciec był na jarmarku w Creel Springs, zapisywał sobie położenie wskazówek wielkiego zegara na wieży, a gdy przyjeżdżał do domu, ustawiał wskazówki zegara w takich samych pozycjach. Ale i tak było to tylko na pokaz, bo każdy kierował się słońcem, słońce nie mogło pokazywać złego czasu.

Akwila leżała pomiędzy korzeniami, nad nią jednostajnie szumiały liście. Kopiec był niczym wyspa na nieskończoności murawy. W zaciszu stwarzanym przez korzenie rosły tu późne pierwiosnki i nawet trochę naparstnicy. Fartuszek leżał tam, gdzie go zostawiła.

— Mogła mi po prostu powiedzieć, gdzie mam szukać — oświadczyła Akwila.

— Ależ ona sama nie miała pojęcia — odparł ropuch. — Wiedziała tylko, jakimi znakami należy się kierować.

Akwila przetoczyła się na plecy i spojrzała na niebo przeświecające pomiędzy gałęziami. Wodza powiedziała, że będzie świecić…

— Powinnam porozmawiać z Hamiszem — zdecydowała.

— Oczywiście, panienko — rozległ się głos tuż przy jej uchu.

Odwróciła głowę.

— Od jak dawna jesteś tutaj? — zapytała.

— Przez cały czas, panienko — oświadczył praludek. Inne również wystawiły głowy zza drzewa i spomiędzy liści. Było ich tu co najmniej dwudziestu.

— Cały czas mnie pilnowaliście?

— Oczywiście, panienko. Naszym zadaniem jest pilnowanie wodzy. Poza tym ja i tak większość czasu spędzam na zewnątrz, ponieważ uczę się na barda. — Młody Figiel pochwalił się swymi mysimi dudami. — A oni nie pozwalają mi grać tam na dole, bo twierdzą, że wydaję dźwięki niczym pająk starający się pierdzieć uszami, panienko.

— Ale co by się stało, gdybym chciała spędzić… mieć… pójść do… Co by się stało, gdybym powiedziała wam, że nie chcę być pilnowana?

— Jeśli mówisz o wołaniu natury, panienko, odpowiednie miejsce znajduje się tam w dziurze. Musisz tylko powiedzieć nam, gdzie idziesz, i nikt nie będzie podglądał, masz na to nasze słowo — powiedział towarzyszący jej Figiel.

— Jak ci na imię? — zapytała.

— Nie-tak-duży-jak-Sredniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock, panienko. Bo widzisz, Figle nie mają aż tylu imion i musimy się nimi dzielić.

— No dobrze, Nie-tak-duży-jak-mały-Jock… — zaczęła Akwila.

— To byłby Średniej-Wielkości-Jock, panienko — powiedział Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock.

— No dobrze. Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock, chciałabym…

— Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock, panienko — powiedział Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock. — Umknął ci jeden Jock — dodał pomocnie.

— Nie byłbyś szczęśliwszy, nazywając się na przykład Henry? — zapytała bezradnie Akwila.

— O nie, panienko. — Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock się skrzywił. — Takie imię nie ma wcale historii. Ale żyło wielu dzielnych wojowników o imieniu Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock. To jest prawie tak słynne imię jak sam Ciut-Jock. No i kiedy Ciut-Jock zostanie zabrany do Ostatniego Świata, wtedy ja otrzymam imię Ciut-Jock, co oczywiście nie znaczy, że nie podoba mi się imię Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock. Istnieje wiele wspaniałych opowieści o wojownikach o imieniu Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock — dodał z zapałem i Akwila nie miała serca, by mu powiedzieć, że to musiały być naprawdę bardzo długie opowieści.

Zamiast tego poprosiła tylko:

— No więc… chciałabym porozmawiać z lotnikiem Hamiszem.

— Nie ma problemu — oświadczył Nie-tak-duży-jak-Średniej-Wielkości-Jock-ale-większy-niż-Ciut-Jock-Jock. — Jest tuż nad nami.

I zniknął. Chwilę później Akwila usłyszała, a raczej poczuła w uszach gwizd Figla.

Wyciągnęła z kieszeni fartuszka dość zmaltretowane już „Choroby owiec”. Ostatnia strona książki była pusta. Wyrwała ją, czując się jak kryminalistka, i znalazła ołówek.

* * *

Czytała swój liścik z uwagą, kiedy usłyszała nad głową łopot skrzydeł. Potem doszedł ją warkoczący odgłos, a wreszcie cichy, zmęczony i nieco stłumiony głosik powiedział:

— Na litość…

Podniosła wzrok na murawę. Hamisz tkwił do góry nogami o kilka stóp od niej. Jego ręce z deszczułkami były szeroko rozpostarte.

Wyciągnięcie go z ziemi zabrało trochę czasu. Ponieważ wylądował na głowie, a był wprowadzony w ruch obrotowy, teraz trzeba go było wykręcić w drugą stronę, aby nie stracił w tej przygodzie uszu.

Kiedy był już ustawiony jak należy, choć jeszcze nieco się chybotał, zapytała:

— Czy mógłbyś owinąć tym listem kamień i zrzucić go przed farmą mojej rodziny, tak by ludzie go znaleźli?

— Oczywiście, panienko.

— I… czy… to boli cię, kiedy lądujesz w taki sposób?

— Nie, panienko, ale to bardzo krępujące.

— W takim razie może ci pomóc pewna zabawka, którą posługują się ludzie — powiedziała Akwila. — Robisz coś w rodzaju… torby na powietrze…

— Torby na powietrze — powtórzył zdziwiony awiator.

— No cóż, wiesz przecież, jak wiszące na sznurach pranie wydyma wiatr. Musisz więc zrobić torbę z materiału, przywiązać do niej kilka sznurków, a do tych sznurków kamień. Kiedy wyrzucisz to, będąc w górze, torba napełni się powietrzem, a kamień spowoduje, że będzie spadać w dół.

Hamisz wpatrywał się w nią bez słowa.

— Rozumiesz to, co do ciebie mówię? — zapytała.

— O tak, ja tylko czekam, czy chcesz mi powiedzieć coś jeszcze — odparł grzecznie Hamisz.

— Czy myślisz, że mógłbyś, hm, pożyczyć gdzieś odpowiedni kawałek materiału?

— Nie, panienko, ale wiem dobrze, skąd go mogę ukraść — odparł Hamisz.

Postanowiła nie komentować tej odpowiedzi. Zamiast tego zapytała:

— Gdzie była Królowa, kiedy pokazała się mgła?

— Tam, jakieś pół mili stąd. — Hamisz wskazał ręką.

Akwila zobaczyła kilka kopców i parę kamieni z dawnych czasów.

Nazywano je trzymieniami, co oznaczało „trzy kamienie”. Jedynymi kamieniami znajdowanymi na wzgórzach były krzemienie, zawsze niewielkie. Ale trzymienie zostały przyniesione z daleka, co najmniej z odległości dziesięciu mil, i zostały ustawione tak, jakby dziecko poukładało klocki. Tu i ówdzie potężne bryły tworzyły okrąg, a czasami jakiś kamień sterczał pojedynczo. Aby to wszystko zrobić, potrzeba było wielu ludzi i wiele czasu.

Niektórzy twierdzili, że składano tam ofiary z ludzi. Inni, że odprawiano obrzędy starej religii. A jeszcze inni, że to oznaczenia starych grobów.