– Chciałbym przesłuchać tę taśmę.
– To nie będzie przyjemne, Benny. Facet miał już rozległe oparzenia i prawdopodobnie błagał głównie o litość.
Benny nie mógł sobie odmówić szerokiego uśmiechu.
– Tak się domyślałem. I dlatego chciałbym przesłuchać nagranie.
Patricka umieszczono w niewielkiej salce na samym końcu bocznego skrzydła szpitala. Pojedyncze okno nie dało się otworzyć, drzwi były zamykane od zewnątrz. Spuszczono żaluzje. W korytarzu przy wejściu na wszelki wypadek stanęło na straży dwóch wartowników.
Lanigan donikąd się nie wybierał. Długotrwałe wstrząsy elektryczne spowodowały przejściowy paraliż wielu mięśni, głównie nóg i klatki piersiowej. Ucierpiały nawet jego stawy i kości. W czterech miejscach silne oparzenia doprowadziły do powstania otwartych ran – dwóch na piersi, na udzie oraz łydce. Cztery inne lekarze zaliczyli do poparzeń drugiego stopnia.
Patrick cierpiał straszliwie, toteż opiekujący się nim doktorzy postanowili jednomyślnie utrzymać go przez pewien czas na silnych dawkach leków przeciwbólowych. Nic ich nie skłaniało do pośpiechu. Nawet jedyna rzecz sporna – kwestia nagrody za ujęcie przestępcy poszukiwanego listem gończym – mogła jeszcze przez parę dni pozostać nie rozstrzygnięta.
Tak więc w zaciemnionym pokoju wypełnionym cichą muzyką, w błogim stanie upojenia środkami narkotycznymi, Lanigan przesypiał kolejne godziny, całkiem nieświadom burzy, jaką zapoczątkowała wiadomość o jego ujęciu.
W sierpniu 1992 roku, pięć miesięcy po zniknięciu pieniędzy, federalna komisja przysięgłych w Biloxi formalnie oskarżyła Patricka o dokonanie kradzieży. Uznano, że istnieją wystarczające dowody jego winy, a nie ma innych podejrzanych. Skoro zaś przestępca ukrywał się prawdopodobnie za granicą, sprawę przekazano służbom federalnym.
Biuro szeryfa okręgu Harrison na polecenie prokuratora okręgowego podjęło śledztwo w sprawie domniemanego morderstwa, szybko utknęło ono jednak w martwym punkcie, a policja z Biloxi musiała się zająć pilniejszymi sprawami. Ale teraz pospiesznie wyciągnięto z archiwum stare akta.
Konferencja prasowa zwołana na dwunastą opóźniła się nieco, gdyż przedstawiciele władz długo dyskutowali w biurze Cuttera na temat sposobu przedstawienia opinii publicznej niektórych szczegółów. Dyskusja była dość burzliwa, ponieważ wyszły na jaw różne sprzeczne interesy. Z jednej strony stołu zasiadł Cutter wraz z kolegami z biura, a więc ludzie bezpośrednio wykonujący polecenia Maurice’a Masta, prokuratora generalnego zachodniego dystryktu stanu Missisipi, który specjalnie w tym celu przyjechał z Jackson, z drugiej natomiast dogłębnie gardzący FBI szeryf okręgu Harrison, Raymond Sweeney, i jego zastępca, Grimshaw. W ich imieniu głos zabierał prokurator okręgowy T. L. Parrish.
Spory wynikły na gruncie zderzenia interesów stanowych i krajowych, niskobudżetowej policji i wszechwładnego biura federalnego, ale przede wszystkim były efektem niezaspokojonych ambicji przedstawicieli władzy, z których każdy pragnął dla siebie uszczknąć jak najwięcej z zapowiadającego się wielkiego przedstawienia z Laniganem w roli gwiazdy.
– Chyba najważniejszą kwestią jest wystąpienie o karę śmierci – zakomunikował Parrish.
– Możemy o nią wystąpić na podstawie przepisów federalnych – odparł Mast, usilnie próbując zachować swobodny ton.
Parrish uśmiechnął się pobłażliwie i pochylił nisko głowę. Dopiero od niedawna przepisy federalnego kodeksu karnego dopuszczały karę śmierci, ale komisja senacka nie ustaliła jeszcze zakresu przewinień, za które można by ją było stosować. Wszystko wyglądało pięknie w wiadomościach telewizyjnych, komentujących podpisanie przez prezydenta uchwalonych poprawek, lecz w praktyce sprawy okazywały się znacznie bardziej skomplikowane.
Natomiast stanowe prawo karne, obowiązujące już od wielu lat, było dobrze sprawdzone i ugruntowane.
– Nie ulega wątpliwości, że łatwiej będzie sformułować oskarżenie na podstawie naszego kodeksu – oznajmił Parrish, który w swej dotychczasowej karierze wysłał już ośmiu ludzi do celi śmierci, podczas gdy Mast dopiero szykował swój pierwszy akt oskarżenia o zabójstwo z premedytacją.
– Należy także rozpatrzyć kwestię ewentualnej kary więzienia – ciągnął prokurator okręgowy. – My będziemy mogli go umieścić w Parchman, gdzie przez dwadzieścia trzy godziny na dobę pozostanie w ciasnej, dusznej i parnej celi, dostanie dwa razy dziennie nędzny posiłek, wykąpie się tylko dwa razy w tygodniu i będzie musiał się opędzać od karaluchów oraz gwałcicieli. Jeśli wpadnie pod waszą kuratelę, wyląduje do końca życia w luksusowym klubie, a federalni strażnicy będą mu zmieniać pieluszki i wynajdować setki sposobów na utrzymanie go w należytej formie.
– Z pewnością nie będzie to jednak piknik – sparował Mast, ledwie trzymając się w ryzach.
– Ale zawsze przyjemny wypoczynek. Nie upieraj się, Maurice. Wszak chodzi przede wszystkim o wywarcie nacisku. Mamy do czynienia z dwoma tajemniczymi zagadkami, które należy rozwiązać przed postawieniem Lanigana w stan oskarżenia. Po pierwsze: pieniądze. Gdzie są? Co z nimi zrobił? Czy uda się je odzyskać i zwrócić prawowitym właścicielom? A po drugie: kto spoczywa w jego grobie? Mam przeczucie, że tylko Lanigan może to wyjaśnić, a na pewno tego nie zrobi, jeśli go odpowiednio nie postraszymy. Należy obudzić w nim lęk, Maurice. Tylko wizja osadzenia w Parchman odniesie pożądany skutek. Mogę cię zapewnić, że on modli się przez cały czas, byśmy go oskarżyli na podstawie prawa federalnego.
Mast był o tym przeświadczony, lecz nie mógł tak łatwo ustąpić. Dla niego była to zbyt ważna sprawa, aby ją przekazać w ręce władz lokalnych. Liczył na to, iż przyciągnie uwagę opinii publicznej.
– Wiesz jednak, że możemy wystąpić z innymi oskarżeniami – rzekł. – Ostatecznie złodzieja schwytano za granicą, bardzo daleko od rejonu twojej jurysdykcji.
– Owszem, lecz poszkodowani są nadal obywatelami tego okręgu – zripostował Parrish.
– Sprawa wcale nie jest taka prosta.
– Co zatem proponujesz?
– Abyśmy zajęli się nią wspólnie – rzekł Mast takim tonem, jakby zrzucał z barków olbrzymi ciężar.
Takie rozwiązanie dopuszczało możliwość ingerencji władz federalnych w dowolnym momencie, a zarazem złożenie tego rodzaju propozycji przez prokuratora generalnego wyczerpywało chyba limit oczekiwań Parrisha.
Klucz do rozwiązania zagadki stanowiło więzienie Parchman i wszyscy obecni doskonale o tym wiedzieli. Lanigan był w końcu adwokatem i musiał zdawać sobie sprawę z panujących tam warunków. Toteż wizja spędzenia dziesięciu lat na pograniczu życia i śmierci powinna mu rozwiązać język.
Pospiesznie rozplanowano podział tego kawałka tortu, przy którym główne role miały przypaść pospołu Parrishowi i Mastowi. FBI powinno kontynuować śledztwo w sprawie zaginionych pieniędzy, podczas gdy czynniki lokalne musiały się skoncentrować na kwestii domniemanego morderstwa. Parrish obiecał błyskawicznie postawić na nogi całe swoje biuro. Ale wobec opinii publicznej obie strony miały występować wspólnie. Sporne problemy, takie jak szczegóły oskarżenia oraz późniejszy proces, postanowiono na razie odłożyć. Uznano, że w tej chwili najważniejsze jest, aby każda ze stron jak najsumienniej zajęła się przypadającym jej dochodzeniem.
W gmachu służb federalnych trwał właśnie inny proces, toteż dziennikarzy zaproszono do budynku po drugiej stronie ulicy, gdzie na pierwszym piętrze była wolna główna sala obrad sądu okręgowego w Biloxi. Konferencja wzbudziła olbrzymie zainteresowanie. Większość zgromadzonego tłumu stanowili żądni sensacji miejscowi pismacy, lecz przybyli także reporterzy z Jackson, Nowego Orleanu oraz Mobile. Stłoczyli się wszyscy przy barierce niczym dzieci pragnące zobaczyć każdy szczegół interesującego przedstawienia.