Zapowiadał się dzień niezwykle bogaty w wystąpienia prawników, jako że adwokat Trudy już wcześniej rozgłosił, że dokładnie o dziesiątej złoży w kancelarii sądu okręgowego w Mobile pozew rozwodowy. On również miał wiele do powiedzenia reporterom. Co prawda, dotychczas setki razy występował o rozwód w imieniu swoich klientów, ale jeszcze nigdy nie czynił tego przed obiektywami kamer telewizyjnych. Z udawanym ociąganiem zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Pani Lanigan występowała o rozwód wobec porzucenia jej przez męża, przy czym pozew obejmował długą listę odrażających występków Patricka. Zdecydowanie bardziej ochoczo Riddleton zgodził się pozować do zdjęć w korytarzu gmachu sądu.
Wkrótce też rozeszła się wieść o kolejnym pozwie złożonym dnia poprzedniego, w którym towarzystwo Northern Case Mutual występowało przeciwko Trudy Lanigan o zwrot niesłusznie pobranego odszkodowania w wysokości dwóch i pół miliona dolarów. Zaczęto nagabywać pracowników kancelarii sądu oraz wszystkich zaangażowanych w sprawę adwokatów. I niewiele było trzeba, żeby z wyrywkowych informacji dojść prawdy, iż Trudy Lanigan nie będzie mogła nawet zrobić podstawowych zakupów bez pisemnej zgody sędziego.
Również towarzystwo Monarch-Sierra upomniało się o zwrot czteromilionowego odszkodowania, rzecz jasna powiększonego o należne odsetki oraz honoraria adwokatów, którzy pospiesznie zebrali się w Biloxi, aby sformułować dwa pozwy: przeciwko kancelarii oraz biednemu Patrickowi. I jak należało oczekiwać, przedstawiciele prasy zainteresowali się także tą sprawą. Już parę minut po złożeniu dokumentów w sądzie kserokopie obu pozwów zostały udostępnione dziennikarzom.
Oczywiście w pierwszej kolejności Benny Aricia zażądał zwrotu swoich dziewięćdziesięciu milionów dolarów. Jego nowy adwokat, gogusiowaty krzykacz, zdecydowanie inaczej potraktował jednak reporterów. Po prostu zwołał konferencję prasową o dziesiątej rano w swoim biurze, żeby przedstawić wszystkim chętnym wszelkie aspekty sprawy jeszcze przed formalnym wystąpieniem na drogę sądową. A po jej zakończeniu wyruszył wraz z tłumem dziennikarzy do kancelarii, aby złożyć pozew. Przez całą drogę gadał jak najęty.
Można było odnieść wrażenie, że ujęcie Patricka Lanigana wywołało znacznie większe poruszenie w środowisku prawników na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, niż jakiekolwiek inne wcześniejsze wypadki.
Podczas gdy w gmachu sądu okręgu Harrison huczało jak w ulu, siedemnastu członków komisji przysięgłych niepostrzeżenie zebrało się w nie oznakowanej sali narad na pierwszym piętrze. Wszyscy późnym wieczorem zostali zaalarmowani telefonicznie przez prokuratora okręgowego, Parrisha. Wiedzieli zatem, co będzie przedmiotem dyskusji. Poczęstowali się kawą i zajęli swe miejsca wokół stołu konferencyjnego. Fakt, że znaleźli się w samym centrum bulwersujących wydarzeń, wprawiał ich w stan podniecenia.
Parrish powitał wszystkich uprzejmie, przeprosił za ten nagły tryb zwołania posiedzenia, po czym przedstawił gości, szeryfa Sweeneya, jego zastępcę i zarazem szefa grupy dochodzeniowej, Teda Grimshawa, oraz agenta specjalnego Joshuę Cuttera.
– Wygląda na to, że będziemy rozpatrywać sprawę morderstwa – rzekł, rozkładając przed sobą poranną gazetę. – Na pewno wszyscy państwo czytali ten artykuł.
Zebrani pokiwali głowami.
Przechadzając się z wolna wzdłuż ściany, z notatnikiem w rękach, prokurator przedstawił główne fakty: pozycję Patricka w kancelarii, która prowadziła sprawy finansowe Benny’ego Aricii, jego sfingowaną śmierć i pogrzeb. O większości z tych rzeczy można się było dowiedzieć z rozpostartej na stole gazety.
Następnie rozdał zebranym fotografie wraka ze zwęglonymi zwłokami oraz zdjęcia miejsca wypadku po zabraniu auta, ukazujące w zbliżeniach okaleczone pnie młodych drzewek, stratowane krzewy i zrytą ziemię. Wreszcie, po krótkim ostrzeżeniu, rozdał powiększone kolorowe odbitki, przedstawiające z bliska spalone szczątki człowieka wewnątrz samochodu.
– Co zrozumiałe, sądziliśmy dotąd, iż są to zwłoki Patricka Lanigana – rzekł. – Ale teraz już wiemy, że byliśmy w błędzie.
Na podstawie tego zdjęcia trudno było nawet ocenić, czy zwęglona kupka prochów jest szczątkami człowieka. Nie dało się wyróżnić żadnych części ciała. Jedynym odcinającym się elementem był fragment bielejącej kości, biodrowej, jak pośpiesznie wyjaśnił Parrish.
– Z pewnością to miednica szkieletu ludzkiego – rzekł prokurator, jak gdyby przeczuwając, że wśród członków komisji mogą się zrodzić podejrzenia, iż Patrick zamarkował swą śmierć, podpalając zabitą świnię czy jakieś inne zwierzę.
Przysięgli dzielnie znieśli tę prezentację, ale też na zdjęciu nie było niczego szczególnie przykrego dla oka, żadnej krwi, wnętrzności czy zmiażdżonych tkanek. Taki widok nie przyprawiał jeszcze o mdłości. Była to po prostu sterta zwęglonych szczątków wewnątrz auta wypalonego do samych metalowych ram.
– Pożar spowodowało zapalenie się rozlanej benzyny – tłumaczył prokurator. – Wiemy, że Lanigan tankował wóz piętnaście kilometrów wcześniej, zatem w chwili zderzenia eksplodowało sześćdziesiąt litrów paliwa. Niemniej w sprawozdaniu ekipy dochodzeniowej znalazł się zapis, iż zdaniem fachowców pożar był zbyt gwałtowny, a temperatura nazbyt wysoka, jak na takie okoliczności zdarzenia.
– Czy we wraku znaleziono jakiekolwiek pozostałości kanistra bądź dużej butelki? – zapytał jeden z sędziów.
– Nie. Zresztą zazwyczaj w podobnych wypadkach używa się pojemników z tworzyw sztucznych. Podpalacze najchętniej korzystają z plastikowych butli po mleku bądź po płynach do chłodnic. Tak przynajmniej wykazują statystyki, chociaż bardzo rzadko dotyczą one podpaleń aut.
– Zwłoki zawsze są w tak kiepskim stanie? – spytał drugi.
– Nie – odparł szybko Parrish. – Mówiąc szczerze, nigdy dotąd nie zetknąłem się z tak doszczętnie zwęglonym ciałem. Oczywiście już dawno zarządzilibyśmy ekshumację, ale jak się państwo domyślają, zwłoki zostały poddane kremacji.
– Czy są jakieś wskazania, kto to mógł być? – odezwał się Ronny Burkes, pracownik portowy.
– Owszem, mamy pewne podejrzenia, ale to jedynie spekulacje.
Padło jeszcze kilka mniej ważnych pytań, w zasadzie jedynie nieśmiałych prób poznania jakichkolwiek szczegółów, o których nie pisała dotąd prasa. Wkrótce zarządzono głosowanie i komisja przysięgłych jednogłośnie zdecydowała, aby oskarżyć Patricka Lanigana o morderstwo z premedytacją, popełnione w ramach przygotowań do innej zbrodni, gigantycznego oszustwa finansowego. Na podstawie tej decyzji można było wystąpić o karę śmierci dla oskarżonego, a jeszcze wcześniej postraszyć go wizją zastrzyku trucizny, gdyż tą właśnie metodą wykonywano najwyższe kary w więzieniu Parchman.
Tak oto, w ciągu zaledwie dwudziestu czterech godzin, Patrickowi wytoczono zarzut popełnienia morderstwa z premedytacją, żona wystąpiła o rozwód, Aricia zaskarżył go o zwrot dziewięćdziesięciu milionów dolarów, pomijając odszkodowanie za straty moralne, dawni przyjaciele z kancelarii adwokackiej wystąpili o oddanie trzydziestu milionów, także powiększonych o stosowne odszkodowanie, a towarzystwo ubezpieczeniowe Monarch-Sierra wystosowało pozew o zwrot czterech milionów, domagając się jednocześnie dziesięciomilionowej rekompensaty, której głównym celem byłoby przykładne ukaranie oszusta.
O tym wszystkim Lanigan dowiedział się za pośrednictwem sieci telewizyjnej CNN.