Выбрать главу

Chcąc wypaść jak najlepiej, Trudy spędziła dwie godziny przed lustrem i gdy zjawiła się w salonie, wyglądała wprost cudownie – Nancy oznajmiła, że zdecydowanie za dobrze, powinna bowiem sprawiać wrażenie załamanej, zranionej, smutnej, przytłoczonej decyzją sądu oraz wściekłej na męża za to, co zrobił jej oraz córce. Trudy zalała się łzami i reporterka musiała ją uspokajać przez pół godziny. W końcu przebrała się w dżinsy i bawełnianą bluzkę, dostosowując się do wymagań.

Ashley Nicole także miała do odegrania ważną rolę. Posadzono ją obok matki na kanapie.

– Musisz wyglądać na zasmuconą – poleciła jej Nancy, kiedy technicy kończyli ustawiać oświetlenie. – Przydałoby się też trochę łez – zwróciła się do Trudy – szczerych i autentycznych.

Rozmawiały przez godzinę na temat różnych okropnych rzeczy, których dopuścił się Patrick. Trudy naprawdę zaszlochała, przypomniawszy sobie pogrzeb. Pokazała do kamery zdjęcie zniszczonego buta znalezionego na miejscu wypadku i szczegółowo opisała swoje cierpienia w pierwszych miesiącach wdowieństwa. Nie, nie wyszła po raz drugi za mąż. Nie miała też żadnej wiadomości od Patricka po jego schwytaniu. Nie, nawet nie próbował się zobaczyć z córką.

Po raz kolejny łzy napłynęły jej do oczu.

Z trudem podjęła decyzję o rozwodzie, ale uznała, że nie ma innego wyjścia. I ze zgrozą myślała o wystosowanym przeciwko niej pozwie. Wszak towarzystwo ubezpieczeniowe potraktowało ją jak oszustkę, przestępcę.

Postępowanie jej męża było nie do przyjęcia. Czy spodziewała się cokolwiek zyskać w wypadku odnalezienia skradzionych pieniędzy? Ależ skąd! Niemal poczuła się obrażona tym pytaniem.

Z pierwotnego nagrania przygotowano dwudziestominutowy reportaż. Patrick obejrzał go w swojej izolatce. Nie zdołał powstrzymać szerokiego uśmiechu.

ROZDZIAŁ 19

Sekretarka McDermotta wycinała właśnie z gazet zdjęcia i relacje z wystąpienia szefa w nowoorleańskim sądzie, kiedy zadzwonił telefon. Szybko pobiegła do sali konferencyjnej, wyciągnęła Sandy’ego z narady i przełączyła rozmowę do jego gabinetu.

Dzwoniła Leah Pires. Przywitała się pospiesznie i spytała, czy dokładnie sprawdził swój pokój urządzeniem antypodsłuchowym. Tak, robił to poprzedniego dnia. Była w pokoju hotelu przy ulicy Canal, kilkaset metrów od jego kancelarii. Zaproponowała, żeby się tam spotkali. Sandy potraktował tę propozycję niczym stanowcze polecenie sędziego federalnego. Serce zaczęło mu walić jak młotem, zaledwie usłyszał w słuchawce jej głos.

Nie kazała mu się śpieszyć, toteż poszedł spacerowym krokiem ulicą Poydras, skręcił w Magazine, wreszcie dotarł do ulicy Canal. Ani razu nawet nie zerknął za siebie. Doskonale rozumiał obawy Patricka, który ukrywał się przez wiele lat, wypatrując wrogów na każdym kroku. Ale jego nikt nie zdołałby przekonać, że jakieś płatne zbiry mogą go śledzić. Odgrywał teraz ważną rolę w niezwykle głośnej sprawie, zatem ewentualni prześladowcy musieliby stracić rozum, żeby zakładać podsłuch w jego biurze czy łazić za nim po ulicach. Przecież gdyby cokolwiek zauważył i złożył skargę w sądzie, działałoby to jedynie na korzyść Lanigana.

Musiał jednak wynająć agentów firmy ochroniarskiej i zdobyć urządzenie antypodsłuchowe, gdyż bardzo wyraźnie zażądał tego klient.

Leah powitała go delikatnym uściskiem dłoni i przelotnym uśmiechem, lecz dało się zauważyć, że trapi ją wiele spraw. Była boso, w dżinsach i lekkiej bawełnianej bluzce. Brazylijczycy pewnie tak się ubierają na co dzień – pomyślał. Zaciekawiony, rozejrzał się po pokoju. W otwartej szafie wisiało zaledwie parę ubrań. Biedna dziewczyna musiała ciągle podróżować, wręcz żyć na walizkach, podobnie jak Patrick przez ostatnie cztery lata. Nalała kawy do dwóch filiżanek i poprosiła, by usiadł przy stole.

– Jak on się czuje? – zapytała.

– Coraz lepiej. Doktor mówi, że wyjdzie z tego bez szwanku.

– Bardzo cierpiał? – rzekła cicho.

Sandy stwierdził, że nadzwyczaj mu się podoba jej delikatny latynoski akcent.

– Raczej tak. – Sięgnął do aktówki, wyjął albumik ze zdjęciami i położył przed nią. – Proszę.

Zmarszczyła brwi na widok pierwszej kolorowej odbitki. Po chwili mruknęła coś po portugalsku. Kiedy zerknęła na drugą fotografię, łzy napłynęły jej do oczu.

– Biedny Patrick – szepnęła. – Biedactwo.

Powoli przeglądała albumik do końca, odruchowo ocierając łzy wierzchem dłoni, dopóki McDermott się nie zreflektował i nie podał jej chusteczki. Ani trochę się nie wstydziła okazywać przed nim swoje uczucia. Wreszcie doszła do końca, zamknęła album i oddała go adwokatowi.

– Przykro mi – mruknął nieco zakłopotany Sandy. – A tu jest list od Patricka.

Leah osuszyła oczy i dolała sobie kawy.

– Czy zostaną mu po tych ranach jakieś blizny? – spytała.

– Doktor twierdzi, że nie powinny. Początkowo będą widoczne, ale z upływem czasu mają zniknąć.

– A w jakim jest nastroju?

– Trzyma się dzielnie. Narzeka na bezsenność, dokuczają mu koszmary senne, i to zarówno w dzień, jak i w nocy. Ale środki uspokajające przynoszą skutek. Naprawdę nawet nie umiem sobie wyobrazić, przez co on musiał przejść. – Upił łyk kawy i dodał: – Prawdopodobnie tylko o włos uniknął śmierci.

– Zawsze powtarzał, że go nie zabiją.

Do głowy cisnęły mu się setki pytań, miał wielką ochotę wyrzucić je z siebie jednym tchem: Czy Patrick wiedział, że tamci są na jego tropie? Zdawał sobie sprawę, iż lada dzień mogą go zidentyfikować? Gdzie ona była w tym czasie, kiedy go porwano? Czy mieszkali razem? W jaki sposób zabezpieczyła pieniądze? Gdzie je ulokowała? Czy fortunie nic nie grozi? Gotów był błagać, aby uchyliła mu rąbka tajemnicy. W końcu był adwokatem Lanigana, mogła mu zaufać.

– Porozmawiajmy o sprawie rozwodowej – odezwała się, szybko zmieniając temat.

Zapewne wyczuwała rozpierającą go ciekawość. Wstała od stołu, podeszła do komody, wyjęła z szuflady grubą kartonową teczkę na dokumenty i położyła ją przed nim.

– Widziałeś wczoraj w telewizji wywiad z Trudy?

– Owszem. Usiłowała być bardzo patetyczna, prawda?

– Nie sądziłam, że jest taka ładna.

– Zbyt ładna. Moim zdaniem Patrick popełnił wielki błąd, żeniąc się z nią dla jej wyglądu.

– Nie on pierwszy dał się nabrać.

– Nie. To prawda.

– Patrick nią gardził. To fałszywa kobieta, była niewierna przez cały okres ich małżeństwa.

– Niewierna?

– Tak. Dowody są w tej teczce. W ostatnim roku małżeństwa Patrick zatrudnił prywatnego detektywa, aby ją śledził. Jej kochanek to niejaki Lance Maxa. Spotykała się z nim przy każdej okazji. Detektyw zrobił szereg zdjęć Lance’a wchodzącego i wychodzącego z ich domu, kiedy tylko Patrick wyjeżdżał. Udało mu się nawet sfotografować Trudy z Lance’em opalających się przy basenie na tyłach domu, oczywiście nago.

Sandy pospiesznie otworzył teczkę, przerzucił kilka papierów i trafił na fotografie. Rzeczywiście ukazywały Trudy i Lance’a nagich, jak ich Pan Bóg stworzył. Uśmiechnął się ironicznie.

– To bardzo ciekawe dowody do sprawy rozwodowej.

– Patrick chyba ci już mówił, że chce rozwodu. Nie zamierza prowadzić żadnych kłótni na sali sądowej. Ale na razie trzeba Trudy zamknąć usta. Nieźle się bawi, rozpowiadając na lewo i prawo najgorsze rzeczy o swoim mężu.

– Te zdjęcia powinny odnieść pożądany skutek. A co z córką?