Po krótkiej dyskusji z szeryfem Tatumem uzgodnił, że warto zbadać odciski palców na broni. Nie sądzili, żeby wyniki analizy cokolwiek im dały, lecz jako doświadczeni stróże prawa woleli trzymać się ustalonych procedur.
Dopiero znacznie później, po uzyskaniu pisemnej obietnicy nieścigania go za złamanie przepisów, właściciel sklepu ze starzyzną w Lucedale przyznał się, że sprzedał ten karabin Pepperowi.
Sweeney i Ted Grimshaw, główny oficer dochodzeniowy okręgu Harrison, delikatnie zapukali do drzwi szpitalnej izolatki i otworzyli je dopiero wówczas, kiedy zostali zaproszeni do wejścia. W dodatku szeryf wcześniej zapowiedział telefonicznie swą wizytę, uprzedzając zarazem więźnia o jej celu. Chodziło ponoć o sprawy proceduralne, uzupełnienie danych w kartotece.
Sfotografowali go na krześle, w białej koszulce z krótkimi rękawami i spodenkach gimnastycznych. Siedział sztywno, z potarganymi włosami i posępną miną. Trzymał na piersiach tabliczkę z numerem identyfikacyjnym, którą przynieśli ze sobą. Następnie zdjęli jego odciski palców, przy czym Sweeney próbował wciągnąć oskarżonego do rozmowy. Patrick nie chciał nawet usiąść, kazał Grimshawowi zdejmować odciski na stojąco.
Kiedy zaś szeryf jął zadawać pytania dotyczące Peppera Scarboro, Lanigan natychmiast sobie przypomniał, że ma adwokata, który powinien być obecny podczas przesłuchania. Poza tym i tak nie miał nic do powiedzenia w sprawie zaginionego chłopaka.
Podziękowali mu i wyszli pospiesznie. W pokoju Lanigana czekał już na te odciski palców Cutter wraz z daktyloskopistą FBI ściągniętym z Jackson. Przed laty Grimshaw znalazł na kolbie karabinu kilkanaście doskonale zachowanych, czytelnych odcisków, toteż zdjął je starannie i dołączył do protokołu. Obecnie stare fiszki zostały rozłożone na stole. Karabin znalazł się na półce obok namiotu i zniszczonego śpiwora, samotnego buta marki Nike i kilku drobiazgów, które miały być użyte podczas rozprawy przeciwko Patrickowi.
Popijając kawę z plastikowych kubeczków, zaczęli cicho rozmawiać na temat wędkarstwa, podczas gdy daktyloskopista przystąpił do porównywania odcisków palców przez dużą lupę. Nie trwało to długo.
– Niektóre odciski zgadzają się idealnie – oznajmił, nie podnosząc głowy. – Na kolbie broni z całą pewnością znajdowały się odciski palców Lanigana.
To była świetna wiadomość. Teraz trzeba było obmyślić plan dalszego dochodzenia.
Patrick poprosił o udostępnienie mu innego pokoju do narad z adwokatem i doktor Hayani szybko wydał odpowiednie dyspozycje. Zażądał również fotela na kółkach, żeby móc się łatwiej poruszać między piętrami szpitalnego budynku. Pielęgniarka powiozła go korytarzem do windy. Zostawili dwóch strażników siedzących przed drzwiami izolatki, jak również agenta specjalnego Brenta Myersa. Na parter zjechał z nimi tylko jeden funkcjonariusz z biura szeryfa.
Udostępniony mu pokój miał służyć pierwotnie jako sala zebrań personelu, ale w tak maleńkim szpitaliku wojskowym był wykorzystywany niezmiernie rzadko. Sandy złożył zamówienie na opisane przez Patricka urządzenie antypodsłuchowe, ale miał je dostać dopiero za kilka dni.
– Pogoń dostawcę – skwitował tę wiadomość Lanigan.
– Nie przesadzaj, Patricku. Chyba naprawdę nie podejrzewasz, że ktoś mógł założyć podsłuch w tym pokoju. Przecież decyzja o tym, że będziemy się tu spotykać, zapadła najwyżej godzinę temu.
– Ostrożności nigdy za wiele.
Lanigan szybko wstał z fotela i energicznym krokiem obszedł dookoła stół konferencyjny. McDermott spostrzegł z pewnym zdumieniem, że jego klient wcale nie utyka.
– Moim zdaniem powinieneś odpoczywać i przede wszystkim zachować spokój. Zdaję sobie sprawę, że przez cztery lata wiodłeś żywot zbiega, kierował tobą ustawiczny strach, wciąż panicznie oglądałeś się za siebie. Ale te dni już minęły. Teraz jesteś bezpieczny. Uspokój się.
– Nie rozumiesz, że te zbiry ciągle krążą gdzieś w pobliżu? To prawda, złapali mnie, ale nie odzyskali jeszcze pieniędzy. Forsa jest dla nich najważniejsza. Nie zapominaj o tym, Sandy. Możesz być pewien, że nie spoczną, dopóki jej nie odnajdą.
– Kto jednak miałby tu zakładać podsłuch? Najemne zbiry czy gliniarze?
– Ci, którzy stracili forsę, wydali do tej pory niezłą fortunę na jej odszukanie.
– Skąd o tym wiesz?
Patrick wzruszył ramionami, jakby się obawiał, że powie za dużo.
– O kim mówisz? – zapytał ponownie Sandy, ale odpowiedziało mu milczenie. Dokładnie tak samo reagowała Leah, kiedy usiłował się czegoś od niej dowiedzieć.
– Usiądź – rzucił Lanigan.
Zajęli miejsca przy stole, naprzeciwko siebie. McDermott wyjął z aktówki kartonową teczkę, którą Brazylijka przekazała mu cztery godziny wcześniej.
Patrick musiał ją natychmiast rozpoznać, gdyż zapytał szybko:
– Kiedy się z nią widziałeś?
– Dzisiaj rano. Czuje się dobrze i przesyła ci ucałowania. Do tej pory nikt jej nie śledził. Prosiła, abym ci to doręczył.
Przesunął po stole kopertę. Patrick chwycił ją łapczywie, rozerwał i wyciągnął ze środka trzy zapisane arkusze papieru. Czytał jednak powoli, jakby na śmierć zapomniał o obecności adwokata.
Sandy zaczął po raz kolejny przeglądać materiały zebrane w teczce. Popatrzył z ironicznym uśmiechem na zdjęcia przedstawiające Trudy i jej żigolaka, opalających się nago nad basenem kąpielowym na tyłach domu. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł je pokazać adwokatowi tej pary. Byli umówieni na spotkanie za trzy godziny.
Patrick skończył wreszcie czytać, starannie poskładał z powrotem kartki i wsunął je do koperty.
– Mam dla niej następny list – powiedział. W tej samej chwili jego wzrok padł na zdjęcia. – Dobra robota, prawda?
– Przyznam, że byłem zaszokowany. Jeszcze nigdy się nie spotkałem z tak profesjonalnie przygotowanym materiałem dowodowym w sprawie o rozwód.
– Kosztowało mnie to sporo pracy. Mniej więcej dwa lata po ślubie natknąłem się przypadkiem na jej pierwszego męża. Spotkaliśmy się na jakimś przyjęciu przed meczem drużyny Saints w Nowym Orleanie. Wypiliśmy parę kolejek i wtedy się dowiedziałem o starym romansie Trudy i Lance’a. To właśnie ten kocur na zdjęciu.
– Leah już mi to wyjaśniła.
– Trudy była wówczas w ciąży, więc zachowałem wiadomość dla siebie. Między nami nie najlepiej się układało, miałem jednak nadzieję, że przyjście na świat dziecka odmieni wiele spraw. Trudy nadal bezczelnie wykorzystywała swoje wyjątkowe zdolności do kłamstw, a ja udawałem naiwniaka, potulnie grałem rolę dobrego, troskliwego tatuśka. Ale już po roku przystąpiłem do gromadzenia tych materiałów. Nie wiedziałem jeszcze, kiedy mogą mi się przydać, byłem jednak przekonany, że wcześniej czy później nasze małżeństwo musi się rozlecieć. Zacząłem wyjeżdżać z miasta przy każdej nadarzającej się okazji, to w sprawach zawodowych, to znów na polowania czy na ryby albo na spotkania ze starymi kumplami. A jej było to bardzo na rękę.
– Spotkam się z adwokatem Trudy o piątej po południu.
– Świetnie, będziesz mógł zasmakować chwili wielkiego triumfu. Wszak to marzenie każdego prawnika. Zażądaj wycofania wszelkich roszczeń, zgódź się tylko na rozwód za obopólnym porozumieniem. I nie popuszczaj, Sandy. Ona musi podpisać wszystkie papiery. Nie dostanie ode mnie ani centa.
– Kiedy będziemy mogli porozmawiać o tym, co masz do stracenia?
– Już niedługo, obiecuję. Na razie trzeba załatwić najpilniejsze rzeczy.
McDermott wyjął z aktówki notatnik.
– Zatem słucham.