– Wcale nie zamierzałem dyktować, jak powinien pan wykonywać swoje obowiązki, szeryfie.
– Naprawdę?
– Oczywiście. Proszę jednak zrozumieć, że mój klient jest bezgranicznie przerażony. Tylko dlatego zgodziłem się z panem rozmawiać w jego imieniu. Ukrywał się przez cztery i pół roku, aż w końcu został schwytany. Teraz dręczą go głosy prześladowców, widzi ich niemal na każdym kroku. Jest przekonany, że nastąpi próba zamachu na jego życie, toteż zwrócił się do mnie z prośbą o zapewnienie mu bezpieczeństwa.
– Nic mu nie grozi.
– Na razie. Mógłby pan jednak porozmawiać z Lance’em, powiedzieć mu o krążących plotkach i trochę go nastraszyć. Gdyby zyskał podejrzenia, że jest obserwowany, może zrezygnowałby ze swych idiotycznych planów.
– Lekkomyślność to jego przyrodzona cecha.
– Być może, ale Trudy jest chyba rozsądniejsza. Gdyby poczuła, że może zostać pociągnięta do odpowiedzialności, zapewne szybko przywołałaby Lance’a do porządku.
– To fakt, dość skutecznie trzyma go na smyczy.
– Właśnie to miałem na myśli. Przecież ona nie jest aż tak lekkomyślna.
Sweeney przypalił następnego papierosa i spojrzał na zegarek.
– To wszystko? – zapytał, chcąc najwidoczniej pozbyć się gościa. Dawał do zrozumienia, że obowiązków szeryfa nie można porównywać ze zwykłą pracą biurową.
– Jeszcze jedna sprawa. Znów proszę nie zrozumieć, że próbuję pana pouczać. Patrick żywi wobec pana głęboki respekt. Ma jednak tę świadomość, że byłby znacznie bezpieczniejszy tam, gdzie się obecnie znajduje.
– Też mi nowina.
– W więzieniu nie da się uniknąć licznych zagrożeń.
– No cóż, mógł o tym pomyśleć, zanim dopuścił się zbrodni.
Sandy puścił tę uwagę mimo uszu.
– Poza tym w szpitalu łatwiej jest mieć go na oku.
– Czy był pan kiedykolwiek w moim więzieniu?
– Nie.
– Więc proszę mi nie wmawiać, że jest tam niebezpiecznie. Zajmuję to stanowisko od dość dawna, jasne?
– Niczego nie chcę panu wmawiać.
– Właśnie słyszę. Zostało panu pięć minut. Coś jeszcze?
– Nie.
– Doskonale.
Sweeney poderwał się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
Sędzia Karl Huskey wjechał na teren bazy lotniczej Keeslera późnym popołudniem i bez większego pośpiechu zaczął załatwiać formalności ze służbami ochrony szpitala. Był w trakcie nużącej rozprawy o przemyt narkotyków i odczuwał silne zmęczenie. Mimo to, kiedy Patrick zadzwonił, zgodził się odwiedzić go po zakończeniu posiedzenia w sądzie.
Przed czterema laty Huskey niósł trumnę Lanigana, w czasie pogrzebu siedział obok Sandy’ego McDermotta. Wcześniej bardzo się zaprzyjaźnił z Patrickiem. Poznali się już podczas pierwszej sprawy cywilnej, w której tamten występował po przeniesieniu się do Biloxi. Szybko nawiązali bliższą znajomość, do czego w znacznym stopniu przyczyniły się częste spotkania na gruncie zawodowym. Zazwyczaj ucinali sobie długie pogawędki podczas comiesięcznych zebrań członków miejscowej palestry, a raz spili się na umór na którejś zabawie świątecznej. Dwa razy do roku grywali wspólnie w golfa.
Przez trzy lata pobytu Lanigana w Biloxi obaj kultywowali tę bliską i zażyłą znajomość. Ale dopiero w ostatnich miesiącach przed zniknięciem Patricka wywiązała się prawdziwa przyjaźń. Teraz zaś, z perspektywy czasu, można było ocenić powody, dla których tamten postanowił zacieśnić stosunki z sędzią okręgowym.
W pierwszych miesiącach po wypadku przedstawiciele lokalnego światka prawniczego – a zwłaszcza ci, którzy bliżej znali Lanigana, w tym także Karl – lubili w piątkowe popołudnia spotykać się przy piwie w sali barowej restauracji Mary Mahoney i podejmować nieskończone próby wyjaśnienia zagadki Patricka.
Sporą część winy zrzucano na jego żonę, chociaż zdaniem Huskeya głównym powodem było to, że Trudy stanowiła najłatwiejszy cel. W końcu, przynajmniej z pozoru, w małżeństwie Laniganów nie działo się aż tak źle. Na pewno Patrick nie zwierzał się ze swych kłopotów, w każdym razie nie mówił o nich nikomu spośród osób, które zaglądały do baru Mary Mahoney. W dodatku poczynania Trudy, a więc zakup wyzywająco czerwonego rollsa, sprowadzenie do domu dawnego kochanka, a przede wszystkim głęboka pogarda, z jaką zaczęła się do wszystkich odnosić, budziły powszechny niesmak, uniemożliwiając jednocześnie obiektywną ocenę zdarzeń. Nikt nie miał pewności co do tego, z iloma mężczyznami sypiała w czasie trwania małżeństwa. Ale trafiały się i przeciwne opinie. Buster Gillespie, kierownik kancelarii sądu, jawnie wyrażał swój podziw dla Trudy. Jego żona przed laty zaprzyjaźniła się z nią podczas jakiegoś balu na cele dobroczynne i od tamtej pory Gillespie nie przepuścił okazji, aby nie zmącić atmosfery zgorszenia głośnym wychwalaniem Trudy. Był jednak w mniejszości. A ponieważ Trudy stanowiła temat licznych plotek, łatwo było ją publicznie krytykować.
Z pewnością drugim ważnym motywem działań Patricka stał się olbrzymi stres związany z jego zawodem. Kancelaria adwokacka przeżywała okres świetności i jemu nadzwyczaj zależało na wejściu do grona wspólników. Pracował po nocach i podejmował się prowadzenia najtrudniejszych spraw, których żaden ze starszych kolegów nie chciał. Nawet przyjście na świat Ashley Nicole nie odmieniło trybu jego życia. I po trzech latach starań został w końcu wspólnikiem firmy, chociaż mało osób spoza kancelarii o tym wiedziało. Niemniej któregoś dnia w sądzie z dumą przedstawił ów fakt Huskeyowi. Nie oznaczało to jednak wcale, że zamierza spocząć na laurach.
Był więc stale przemęczony i zestresowany, chociaż to samo dało się powiedzieć o większości prawników, których Karl spotykał na sali sądowej. Najbardziej rzucały się w oczy zmiany w wyglądzie Patricka. Miał sto osiemdziesiąt trzy centymetry wzrostu i podobno nigdy nie zaliczał się do szczupłych, mimo że utrzymywał, iż podczas studiów sporo biegał, robiąc po sześćdziesiąt kilometrów tygodniowo. Ale po rozpoczęciu kariery adwokackiej przestał dbać o siebie. Stąd też stopniowo tył, a proces ten nabrał szczególnego tempa w ostatnim roku jego pobytu w Biloxi. Patrick nic sobie jednak nie robił z kpin kolegów. Karl także parokrotnie zwrócił mu uwagę na tuszę, lecz Lanigan dalej obżerał się bez umiaru. Jakiś miesiąc przed wypadkiem wyznał Huskeyowi, iż waży sto pięć kilogramów, a jego wygląd coraz częściej staje się powodem kłótni z żoną. Trudy bowiem z zapałem po dwie godziny dziennie ćwiczyła aerobik, najczęściej podczas programów telewizyjnych prowadzonych przez Jane Fondę, zachowywała więc figurę modelki.
Patrick przyznał także, iż niepokojąco wzrosło mu ciśnienie krwi, musi zatem poważnie rozpatrzyć konieczność przejścia na ścisłą dietę. Karl gorąco go do tego zachęcał. Dopiero po wypadku się dowiedział, że Lanigan wcale nie cierpiał na żadne dolegliwości krążenia.
Teraz zaś całkiem oczywisty wydawał się powód, dla którego Patrick wcześniej nie dbał o tuszę, skoro tak szybko pozbył się nadwagi.
Z tej samej przyczyny zapuścił brodę. Przestał się golić w listopadzie 1990 roku, powtarzając w żartach, iż chce tym sposobem ściągnąć na siebie myśliwskie szczęście. Zresztą gęste brody nie były rzadkim widokiem wśród prawników w Missisipi. Stres zawodowy sprawiał, że wielu przedstawicieli tej profesji pragnęło się pozornie odmłodzić. A zarost Lanigana stał się kolejną przyczyną kłótni małżeńskich. W dodatku jego szpakowata broda zaczęła się szybko robić siwa, nic więc dziwnego, że Trudy nie mogła znieść widoku, do którego wszyscy zdążyli już przywyknąć.
Patrick zmienił też uczesanie, zaczął nosić dłuższe włosy na czubku głowy i po bokach, spadające do połowy uszu. Tłumaczył, że utracił stałego fryzjera i chwilowo nie może sobie znaleźć innego, zaufanego fachowca. Karl w żartach nazywał to uczesanie fryzurą Jimmy’ego Cartera z okresu kampanii wyborczej 1976 roku.