Coraz częściej wkładał luźne, obszerne ubrania, żeby zamaskować swoją tuszę. Był jednak zbyt młody na to, żeby całkowicie zrezygnować z prób schudnięcia.
Trzy miesiące przed wypadkiem Lanigan zdołał skutecznie wmówić wspólnikom, że kancelarii przydałby się folder reklamowy. Energicznie przystąpił do realizacji własnego pomysłu, gdyż wówczas chyba jeszcze nie wiedział o potajemnej umowie między kolegami a Bennym Aricią, która miała im przynieść prawdziwą fortunę. Tamci zaś, coraz bardziej pęczniejący dumą, jako że ich wielce wpływowa firma powinna niespodziewanie stać się również bardzo bogata, bez większych sprzeciwów zaakceptowali projekt Patricka – choćby tylko po to, by mu zrobić przyjemność. I każdy z nich musiał się udać do fotografa, a później jeszcze poświęcić godzinę na pozowanie do zdjęcia grupowego. Tak oto doszło do wydrukowania pięciu tysięcy broszur, przedstawiających osiągnięcia poszczególnych współwłaścicieli kancelarii. Na drugiej stronie folderu znalazła się fotografia brodatego, długowłosego i otyłego Lanigana, jakże różniącego się wyglądem od człowieka, którego aresztowano w Brazylii.
Ta sama fotografia została zamieszczona w prasie po jego upozorowanej śmierci. Nie tylko było to najświeższe zdjęcie adwokata, ale on sam wcześniej porozsyłał foldery do redakcji, niby to w celach reklamowych. Owo posunięcie stało się później przedmiotem licznych żartów w barze Mary Mahoney. Powszechnie wykpiwano Bogana, Vitrano, Rapleya i Havaraca, którzy z całą powagą, w swoich najlepszych garniturach, pozowali do fotografii reklamowych, podczas gdy Lanigan jedynie wykorzystywał sposobność do zamaskowania swojego późniejszego zniknięcia.
Przez kilka miesięcy po kradzieży pieniędzy wznoszono w barze toasty za pomyślność przebiegłego złodzieja, nieodmiennie przystępując do zabawy w zgadywankę pod hasłem: „Gdzie on teraz może przebywać?” Wszyscy życzyli mu jak najlepiej, ale i zazdrościli fortuny. W miarę upływu czasu zaskoczenie jęło słabnąć. Po szczegółowym przeanalizowaniu chytrych działań Patricka wygasło też zainteresowanie jego osobą. Życie potoczyło się utartymi szlakami. Wszyscy doszli do wniosku, że już nigdy nie usłyszą o Laniganie.
Karl nadal nie mógł uwierzyć, że w końcu Patricka aresztowano. Pogrążony we wspomnieniach, wsiadł do windy i wcisnął guzik drugiego piętra.
Zachodził w głowę, czy i on do niedawna tkwił w takim przeświadczeniu. Ostatecznie wokół Lanigana nagromadziło się bardzo wiele tajemnic. Wystarczył jeden zły dzień na sali sądowej, by w wyobraźni automatycznie pojawił się obraz Patricka wylegującego się na plaży, pochłoniętego lekturą książki, popijającego drinki bądź podrywającego młode dziewczęta. Jeśli w którymś roku nie podnoszono mu gaży, myśli natychmiast biegły ku zaginionym dziewięćdziesięciu milionom dolarów. Kiedy pojawiały się takie czy inne plotki na temat powolnego upadku kancelarii Bogana, podświadomie obarczał za to winą Lanigana. Na dobrą sprawę dopiero teraz Huskey uświadomił sobie, że przez te cztery i pół roku z takich czy innych powodów myślał o Patricku niemal codziennie.
W korytarzu na piętrze nie natknął się ani na pielęgniarki, ani na innych pacjentów. Ruszył w kierunku strzeżonych drzwi izolatki. Jeden ze strażników powitał go uprzejmie:
– Dobry wieczór, panie sędzio.
Huskey odwzajemnił powitanie, zapukał i wszedł do tonącego w półmroku pokoju.
ROZDZIAŁ 23
Patrick siedział w łóżku w samych spodenkach i oglądał teleturniej Jeopardy. Jak zwykle żaluzje były opuszczone, paliła się tylko nocna lampka.
– Siadaj – rzekł ochoczo na widok Karla, wskazując mu miejsce na brzegu łóżka, obok siebie.
Odczekał wystarczająco długo, żeby przyjaciel mógł się przyjrzeć rozległej oparzelinie na jego piersiach, po czym włożył bawełnianą koszulkę i zakrył się do pasa prześcieradłem.
– Dziękuję, że przyjechałeś – dodał, wyłączając telewizor.
W izolatce zrobiło się jeszcze ciemniej.
– Paskudnie wygląda ta rana, Patricku – odezwał się Huskey, siadając ukosem na skraju łóżka, jak najdalej od Lanigana.
Ten wyprostował się i podciągnął kolana pod brodę. Mimo okrywającego go prześcieradła dało się zauważyć, że jest wręcz chorobliwie wychudzony.
– Sporo przeszedłem – mruknął, obejmując kolana ramionami. – Lekarz twierdzi, że rany ładnie się goją, lecz będę musiał zostać w szpitalu jeszcze przez jakiś czas.
– Z tym nie będzie żadnego problemu, Patricku. Jak dotąd nikt nie wystąpił z wnioskiem, aby już teraz przenieść cię do aresztu.
– Na razie. Przeczuwam jednak, że wkrótce pojawią się różnorodne naciski.
– Uspokój się, ostateczna decyzja należy przecież do mnie.
Lanigan uśmiechnął się lekko.
– Dzięki, Karl. Nie wytrzymałbym w areszcie. Dobrze wiesz, jak tam jest.
– A w więzieniu Parchman? Sto razy gorzej.
Zapadło milczenie. Huskey natychmiast pożałował, że nie ugryzł się w język. Perspektywa osadzenia w więzieniu musiała spędzać Patrickowi sen z powiek.
– Przepraszam – bąknął. – Niepotrzebnie to powiedziałem.
– Zabiję się, jeśli będę musiał iść do Parchman.
– Nie dziwię ci się. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
– Nie będziesz mógł przewodniczyć rozprawie, prawda, Karl?
– Oczywiście, że nie. Wycofam się podczas wstępnych przygotowań.
– To znaczy kiedy?
– Niedługo.
– Kto przejmie sprawę?
– Albo Trussel, albo Lanks. Zapewne Trussel.
Karl popatrzył na przyjaciela, lecz Lanigan szybko odwrócił wzrok. Oczekiwał, że dostrzeże w jego oczach znane błyski ożywienia, że znów usłyszy radosny śmiech, pozna jakieś szczegóły brawurowej ucieczki. Bardzo chciał powiedzieć: „Nie myśl o tym, Patricku. Rozchmurz się. Opowiedz mi o wszystkim”.
Ale tamten bał się nawet spojrzeć mu w oczy. Nie był to już ten sam Patrick.
Niemniej Huskey postanowił spróbować.
– Jak sobie załatwiłeś operację plastyczną brody?
– Przekupiłem lekarza z Rio.
– Nos też ci przerobił?
– Owszem. Podoba ci się?
– Tak, rysy ci wy szlachetniały.
– W Rio niemal na każdym kroku można spotkać gabinet chirurgii plastycznej.
– A ja sądziłem, że miasto słynie tylko z plaży.
– To fakt, plaża jest wprost niewiarygodna.
– Poznałeś tam jakieś dziewczyny?
– Kilka.
Seks nie należał jednak do tych rzeczy, którymi Patrick specjalnie by się przejmował. Jak każdy mężczyzna lubił czuć na sobie spojrzenie atrakcyjnej kobiety, lecz przez cały okres trwania małżeństwa był wierny Trudy i Karl dobrze o tym wiedział. Któregoś wieczoru w domku myśliwskim zaczęli porównywać wymagania seksualne swoich żon i Patrick musiał przyznać otwarcie, że zaspokojenie Trudy jest dla niego nie lada wyzwaniem.
Znowu zapadło milczenie, minęła minuta, potem druga. Huskey pojął, iż Lanigan wcale nie zamierza mu niczego wyznać. Cieszył się z przyjazdu do szpitala, widok przyjaciela sprawiał mu radość, ale nie przybył tu z wizytą po to, żeby teraz siedzieć po ciemku i gapić się na ścianę.
– Posłuchaj, Patricku. Skoro nie będę mógł przewodniczyć rozprawie, więc nie przyjechałem tu jako twój sędzia. Nie jestem również twoim adwokatem. Potraktuj mnie zatem jak starego przyjaciela. Możesz chyba ze mną szczerze porozmawiać.
Tamten sięgnął po puszkę soku pomarańczowego stojącą na nocnym stoliku.