Выбрать главу

– Jak trafiliście do tego chirurga?

– Równolegle ze sprawdzaniem ośrodków nauki języka pukaliśmy również do prywatnych gabinetów chirurgii plastycznej. Poza tym interesowali nas fałszerze dokumentów oraz importerzy.

– Importerzy?

– To dość niefortunne, dosłowne tłumaczenie portugalskiego określenia. Chodzi o specjalistów od zacierania tropów, ludzi zajmujących się ustalaniem nowej tożsamości i wynajdowaniem najlepszych kryjówek dla zbiegów. Ci jednak w ogóle nie chcieli z nami rozmawiać, podobnie jak fałszerze dokumentów. Zasłaniali się tajemnicą zawodową, której ujawnienie mogłoby ich na zawsze wyeliminować z interesu.

– A chirurdzy chętnie udzielali informacji?

– Niezupełnie. W gruncie rzeczy też nie chcieli rozmawiać. Wynajęliśmy jednak pewnego specjalistę z tej branży, który dostarczył nam spis lekarzy przeprowadzających potajemnie zabiegi. Właśnie w ten sposób trafiliśmy do tego chirurga z Rio.

– Było to już dwa lata po zniknięciu Lanigana?

– Zgadza się.

– Te zdjęcia stały się pierwszym konkretnym dowodem pobytu Lanigana w Brazylii?

– Tak, pierwszym.

– W takim razie czym się zajmowaliście przez te dwa lata?

– Wydawaliśmy mnóstwo pieniędzy. Pukaliśmy do różnych drzwi, sprawdzaliśmy liczne mylne tropy. Jak już mówiłem, to ogromny kraj.

– Ilu ludzi pracowało nad twoim zleceniem w Brazylii?

– Okresowo zespół poszukiwawczy liczył nawet sześćdziesiąt osób. Na szczęście tamtejsi wywiadowcy nie są tak drodzy jak amerykańscy.

* * *

Skoro sędzia poprosił o dostarczenie pizzy, jego życzenie potraktowano wręcz jak rozkaz. A ponieważ z bazy było za daleko do centrum pełnego lokali gastronomicznych, sanitariusz przywiózł pizzę z cieszącej się wieloletnią tradycją restauracji „Hugo” przy ulicy Division. Patrick łakomie wciągnął nosem powietrze, gdy w korytarzu stuknęły drzwi windy i pojawił się wysłannik z pizzą. Kiedy zaś Huskey otworzył pudełko przy łóżku, najpierw popatrzył na jego zawartość rozszerzonymi oczyma, po czym zacisnął powieki i z wyrazem lubości na twarzy przez chwilę delektował się intensywnym aromatem czarnych oliwek, duszonych grzybków portobello, włoskiego sosu pomidorowego, zielonego pieprzu oraz sześciu różnych gatunków sera. Wielokrotnie raczył się wyśmienitą pizzą z restauracji „Hugo”, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat pobytu w Biloxi, nic więc dziwnego, iż marzył o niej już od tygodnia. Powrót do ojczyzny miał też swoje dobre strony.

– Wyglądasz jak śmierć na chorągwi. Zjadaj – rzucił Karl.

Pierwszy kawałek pizzy Patrick spałaszował w milczeniu. Szybko sięgnął po drugi.

– Jak ci się udało aż tyle schudnąć? – zagadnął sędzia, przełknąwszy ostatni kęs swojej porcji.

– Warto by to zakropić dobrym piwem – mruknął rozmarzony Lanigan.

– Przykro mi, ale nic z tego. Nie zapominaj, że przebywasz w areszcie.

– Utrata nadwagi to tylko kwestia silnej woli. Wystarczy trwać przy mocnym postanowieniu, a ja miałem ku temu wyjątkową motywację.

– Jak szybko schudłeś?

– W piątek przed wypadkiem ważyłem sto siedem kilogramów. W ciągu pierwszych sześciu tygodni zrzuciłem dwadzieścia jeden kilo. Dziś rano waga pokazała siedemdziesiąt trzy kilo.

– Naprawdę została z ciebie skóra i kości. Zjadaj.

– Dzięki.

– Zatem wróciłeś do domku myśliwskiego.

Patrick sięgał właśnie po trzeci kawałek pizzy, ale po namyśle odłożył go z powrotem do pudełka i otarł usta serwetką. Pociągnął łyk coca-coli z puszki.

– Tak, wróciłem do domku. Było około wpół do dwunastej w nocy. Zakradłem się do środka, nie zapalałem światła. Jakieś dwa kilometry dalej, na stoku sąsiedniego wzgórza, stoi podobny domek pewnego małżeństwa z Hattiesburga. Widać go z moich okien. Byłem przekonany, że o tej porze nikogo tam nie ma, wolałem jednak zachować ostrożność. Zasłoniłem okienko w łazience grubym ręcznikiem, dopiero wtedy włączyłem światło i pospiesznie zgoliłem brodę. Potem skróciłem włosy i ufarbowałem je na ciemno, prawie na czarno.

– Żałuję, że cię wtedy nie widziałem.

– Czułem się bardzo dziwnie. Kiedy spojrzałem w lustro, miałem wrażenie, że stoję twarzą w twarz z obcym człowiekiem. Później dokładnie sprzątnąłem po sobie, spakowałem farbę do włosów, nożyczki i golarkę, starannie zamiotłem podłogę, domyślałem się bowiem, że policja może szczegółowo przeszukiwać domek. Ubrałem się grubo. Zaparzyłem dzbanek bardzo mocnej kawy i połowę wypiłem na miejscu, a resztę przelałem do termosu. Wyszedłem z domku około pierwszej. Nie podejrzewałem, żeby gliniarze zjawili się tam w nocy, mimo to wolałem uniknąć zbędnego ryzyka. Zdawałem sobie sprawę, że minie trochę czasu, zanim zidentyfikują blazera i skontaktują się z Trudy, poza tym decyzja skontrolowania domku też nie mogła zapaść od razu. Nie obawiałem się więc specjalnie, że ktoś mnie tam zauważy, niemniej o pierwszej w nocy wolałem się już stamtąd wynieść.

– Czy wówczas pomyślałeś choć przez chwilę o żonie?

– Raczej nie. Wiedziałem, że powinna dobrze znieść wiadomość o mojej śmierci, nie miałem też żadnych wątpliwości, iż zostaną ściśle wykonane zapisy testamentu dotyczące mojego pochówku. Podejrzewałem, że przez jakiś miesiąc Trudy będzie odgrywała rolę pogrążonej w żałobie wdowy, potem zaś rozpocznie szczęśliwie nowe życie, ciesząc się odszkodowaniem z polisy ubezpieczeniowej. Zapewne przeżywała swoje chwile triumfu. Miała kupę forsy, mogła więc zwrócić na siebie uwagę. Nie, Karl, już wtedy nie żywiłem absolutnie żadnych uczuć względem tej kobiety. Nie musiałem się również martwić jej losem.

– Czy kiedykolwiek jeszcze wróciłeś do domku myśliwskiego?

– Nie.

Huskey nie mógł się opanować, żeby nie zapytać:

– Pod twoim łóżkiem znaleziono karabin, śpiwór i namiot Peppera. Skąd one się tam wzięły?

Patrick zerknął na niego ze zdziwioną miną, po czym szybko odwrócił głowę. Sędzia natychmiast odnotował w myślach tę reakcję, od lat bowiem wyczekiwał szczególnie na taką właśnie chwilę. Doskonale rozpoznawał ów błysk zdumienia w oczach, będący efektem nagłego zderzenia z brutalną rzeczywistością, a później wstydliwe odwrócenie wzroku.

W którymś ze starych, klasycznych filmów kryminalnych znalazło się takie oto zdanie: „Osoba dopuszczająca się morderstwa popełnia dwadzieścia pięć różnych błędów. Ktoś, kto wcześniej pomyśli o piętnastu z nich, jest prawdziwym geniuszem zbrodni”. Być może Patrick, mimo szczegółowego zaplanowania swojej akcji, po prostu zapomniał o rzeczach Peppera zostawionych w domku myśliwskim. Może zanadto się śpieszył.

– Nie wiem – mruknął gniewnie Lanigan, usilnie wpatrując się w przeciwległą ścianę.

Karl zyskał już to, czego oczekiwał, postanowił więc nie naciskać dalej.

– Dokąd pojechałeś?

– Przeistoczyłem się w widmowego motocyklistę rodem z piekieł – odparł z wyraźnym ożywieniem. – Temperatura wynosiła wówczas zaledwie osiem stopni, ale mimo grubego ubrania podczas jazdy wydawało mi się, że spadła do dwudziestu poniżej zera. Trzymałem się bocznych dróg, z dala od ludzkich siedzib, i jechałem bardzo wolno, gdyż lodowaty wiatr chłostał jak nożem. Wyjechałem na szosę tylko na krótko, przekraczając granicę Alabamy, po czym znów skręciłem w boczne drogi. Samotny motocyklista o trzeciej nad ranem z pewnością przyciągnąłby uwagę znudzonych policjantów z patrolu, omijałem więc łukiem wszystkie miasta. Wreszcie około czwartej dotarłem na przedmieścia Mobile. Miesiąc wcześniej znalazłem tam podrzędny motelik, gdzie pobierano opłaty w gotówce i nie zadawano żadnych pytań. Prześliznąłem się przez parking, ukryłem motocykl na tyłach budynku i wkroczyłem do motelu frontowymi drzwiami, jakbym przed chwilą zajechał taksówką. Zapłaciłem trzydzieści dolarów za pokój. Nikt nie żądał wpisu do księgi meldunkowej. Przez godzinę nie mogłem się rozgrzać. Potem przespałem dwie godziny i ocknąłem się o wschodzie słońca. A kiedy ty się dowiedziałeś o wypadku na autostradzie?