– Wtedy po raz pierwszy się dowiedzieliście, że poszukiwania są prowadzone na terenie Brazylii?
– Tak. Patrick przebywał tam już ponad dwa lata. Kiedy wprowadzał mnie w swoją tajemnicę, nie miał jeszcze pojęcia, że prześladowcy tak bardzo zawęzili obszar poszukiwań. Dlatego wiadomość o zainteresowaniu Stephano Brazylią była dla nas prawdziwym szokiem.
– Dlaczego natychmiast nie przeniósł się gdzie indziej?
– Z różnych powodów. Wielokrotnie się nad tym zastanawiał, rozmawialiśmy na ten temat godzinami. Byłam gotowa wyjechać razem z nim. Ostatecznie jednak podjął decyzję, że przeniesie się tylko do jakiegoś małego miasteczka na prowincji. Miał pewność, że da sobie radę, dobrze znał język, umiał się dogadać z ludźmi, wiedział, gdzie szukać odpowiedniej kryjówki. Poza tym nie chciał, abym rzucała dom i pracę. Teraz żałuję, że nie wyjechaliśmy razem do Chin czy gdziekolwiek indziej.
– Może ty nie wytrzymałabyś takiego życia.
– Niewykluczone. W każdym razie pozostałam w kontakcie z Pluto Group. Zleciłam firmie możliwie najdokładniejsze śledzenie poczynań Stephano i jego ludzi. Ci porozumieli się też z klientem Stephano, Bennym Aricią, przedstawiając mu tę samą bajeczkę o informacjach dotyczących Patricka, jak również z przedstawicielami obydwu zaangażowanych w poszukiwania towarzystw ubezpieczeniowych. Wówczas wyszło na jaw, że całą akcją kieruje właśnie Stephano. Latałam do Stanów co trzy lub cztery miesiące, zawsze przez Europę, po czym przywoziłam najświeższe wiadomości o postępach śledztwa.
– Jak ostatecznie Stephano go znalazł?
– Tego nie mogę ci teraz ujawnić. Zapytaj Patricka.
Jak zwykle najważniejsze elementy wyjaśnień kwitowane były milczeniem. Sandy w zamyśleniu odstawił kubeczek po kawie na podłogę obok krzesła. Byłoby mu znacznie łatwiej prowadzić sprawę, gdyby został wprowadzony we wszystkie szczegóły, gdyby tych dwoje zechciało opowiedzieć mu całą historię, od początku do końca, by w ten sposób mógł łatwiej ocenić, co ich czeka w najbliższej przyszłości. Miał coraz silniejsze przeczucie, że Patrick i Leah wcale nie potrzebują jego pomocy.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że Lanigan wiedział, jakim sposobem Stephano wpadł na jego trop.
Sandy sięgnął po leżącą na stoliku teczkę z dokumentami.
– To materiały dotyczące ludzi, którzy porwali mojego ojca.
– Czyli agentów Stephano?
– Tak. Jestem jedyną osobą mającą dostęp do pieniędzy Lanigana. Porwanie to pułapka zastawiona na mnie.
– Skąd Stephano dowiedział się o twoim istnieniu?
– Patrick musiał mu powiedzieć.
– Patrick?
– Oczywiście. Nie widziałeś, jak go poparzyli?
Sandy wstał i zaczął chodzić po pokoju, pragnąc uporządkować myśli.
– W takim razie dlaczego Patrick nie zdradził również, gdzie są pieniądze?
– Ponieważ tego nie wiedział.
– Zostawił je całkowicie w twoich rękach?
– Mniej więcej. Przekazał mi kontrolę nad inwestycjami. To z ich powodu jestem teraz poszukiwana, a mój ojciec został uprowadzony.
– I co ja miałbym do zrobienia w tej kwestii?
Leah otworzyła szufladę nocnego stolika i wyjęła drugą teczkę, znacznie cieńszą.
– Oto dokumenty na temat prowadzonego przez FBI śledztwa w sprawie Patricka. Co zrozumiałe, niewiele zdołaliśmy się dowiedzieć. Dochodzeniem kieruje agent o nazwisku Cutter, rezydujący w Biloxi. Kiedy tylko zyskałam pewność, że Patricka schwytano, zadzwoniłam właśnie do Cuttera. Zapewne ocaliłam mu w ten sposób życie.
– Zaraz, chwileczkę. Zaczynam się gubić.
– Poinformowałam Cuttera, że Lanigan został schwytany i jest przetrzymywany w nieznanym miejscu przez ludzi Jacka Stephano. Wcześniej doszliśmy do wniosku, że po uzyskaniu takiej wiadomości FBI natychmiast przyciśnie detektywa do muru i zażąda wydania poszukiwanego zbiega. Tymczasem te zbiry działające w Brazylii torturowały Patricka w celu uzyskania informacji. Ostatecznie jednak Stephano musiał go wydać FBI.
Sandy słuchał tego z zamkniętymi oczyma i rozdziawionymi ustami.
– I co było dalej? – zapytał.
– Dwa dni potem Stephano aresztowano w Waszyngtonie, FBI opieczętowało jego biuro.
– Skąd o tym wiesz?
– Wciąż opłacam agentów z Pluto Group. To doskonali fachowcy. Podejrzewamy, że Stephano jakoś się dogadał z FBI, ale jego ludzie potajemnie nadal mnie poszukują. Teraz zaś uprowadzili mojego ojca.
– Sądzisz, że powinienem się skontaktować z Cutterem?
– Tak. Najpierw opowiedz mu o mnie. Przedstaw mnie jako prawnika reprezentującego interesy Lanigana w Brazylii. Możesz zdradzić, że wiem o wszystkim i obecnie podejmuję za klienta decyzje. Później wprowadź go w sprawę porwania mojego ojca.
– Myślisz, że FBI znowu przyciśnie Stephano?
– Nie jestem pewna. W każdym razie nie mamy nic do stracenia.
Dochodziła pierwsza w nocy, Leah już ledwie patrzyła na oczy. Sandy pospiesznie zgarnął obie teczki i ruszył do wyjścia.
– Wkrótce będziemy musieli jeszcze porozmawiać – mruknęła na pożegnanie.
– A, owszem. Z przyjemnością dowiedziałbym się całej reszty.
– Daj nam trochę czasu.
– Nie jestem pewien, czy inni wam go dadzą.
ROZDZIAŁ 26
Doktor Hayani zawsze rozpoczynał poranny obchód punktualnie o siódmej. Pamiętając, że Patrick cierpi na bezsenność, ostrożnie zaglądał do izolatki, lecz jego pacjent o tej porze zazwyczaj spał, dopiero później relacjonował mu swoje nocne przeżycia. Ale tego ranka zastał go siedzącego na krześle przy oknie. Lanigan był w samych spodenkach. Tkwił nieruchomo z nosem przytkniętym do listewek żaluzji. Na pewno nie wyglądał na zewnątrz, bo przez zamknięte żaluzje nie mógł niczego zobaczyć. Na stoliku przy łóżku paliła się nocna lampka.
– Wszystko w porządku, Patricku? – zapytał Hayani, wchodząc dalej.
Nie było odpowiedzi. Doktor zerknął na drugi stolik w kącie izolatki, gdzie Lanigan ślęczał nad papierami. Nic nie leżało na wierzchu, ani jedna książka, ani jeden dokument.
– Tak, nic mi nie jest, doktorze – odezwał się tamten w końcu.
– Spałeś choć trochę?
– Nie. Nawet nie zmrużyłem oka.
– Naprawdę nic ci nie grozi, Patricku. Słońce już wstało.
Nie odpowiedział. Wciąż siedział nieruchomo. Po chwili Hayani wyszedł na korytarz, zostawiając Lanigana w dziwnym letargu, zaciskającego kurczowo palce na poręczy krzesła.
Patrick zwrócił uwagę na dobiegające z korytarza głosy: to Hayani zamienił kilka słów ze znudzonymi strażnikami. Później rozległy się odgłosy krzątaniny pielęgniarek i salowych. Roznoszono śniadanie. Jemu prawie wcale nie dokuczał głód, po czterech latach ścisłej diety rzadko odczuwał łaknienie. Gdy zgłodniał, najczęściej zadowalał się jabłkiem bądź kawałkiem surowej marchewki. Na początku pielęgniarki wzięły sobie do serca konieczność odżywienia wychudzonego pacjenta, ale Hayani stanowczo zaordynował dietę niskotłuszczową i bezcukrową, złożoną głównie z pieczywa i gotowanych jarzyn.