Выбрать главу

Leah szybko zareagowała na pukanie, otworzyła drzwi i uśmiechnęła się lekko – widocznie miała nadzwyczaj pogodne usposobienie, gdyż okoliczności ich spotkania w żadnej mierze nie dawały powodów do radości.

– Wejdź, proszę – rzekła, wpuszczając go do środka.

Starannie zamknęła za nim drzwi i poprowadziła do salonu, który przypominał hangar. Trzy ściany stanowiły panoramiczne okna, pośrodku czwartej stał olbrzymi kominek.

– Ładnie tu – mruknął, łowiąc w nozdrza aromatyczne zapachy dolatujące z kuchni. Przez Patricka musiał tego dnia zrezygnować z lunchu.

– Chcesz coś zjeść? – zapytała Pires.

– Umieram z głodu.

– Szykuję właśnie kolację.

– Cudownie.

Podłoga z desek w przejściu do jadalni zaskrzypiała pod jego ciężarem. Na stole stało duże kartonowe pudło, obok leżały poukładane w stosiki dokumenty. Leah pracowała. Przechodząc obok, rzuciła:

– To materiały dotyczące Aricii.

– Kto je zgromadził?

– Oczywiście Patrick.

– Były gdzieś ukryte przez ostatnie cztery lata?

– Owszem, w wynajętym pomieszczeniu w Mobile.

Jak zwykle Pires odpowiadała krótkimi zdaniami, z których każde rodziło dalsze pytania. Sandy miał wielką ochotę wyrzucić je z siebie jednym tchem.

– Zajmiemy się tym później – uprzedziła go, lekceważąco machnąwszy ręką.

Obok zlewu w kuchni, na desce do krojenia leżał cały pieczony kurczak. W półmisku czekała parująca mieszanina brunatnego ryżu z duszonymi jarzynami.

– Jedzenie będzie dosyć proste – uprzedziła. – Po prostu nie umiem się poruszać w nie swojej kuchni.

– Pachnie wspaniale. Czyj to dom?

– Nie wiem. Wynajęłam go w biurze pośrednictwa, na miesiąc z góry.

Zajęła się porcjowaniem kurczaka, Sandy’ego zaś poprosiła, żeby nalał wina, wyśmienitego kalifornijskiego „Pinot Noir”. Usiedli przy niewielkim stole w jadalni, skąd roztaczał się malowniczy widok na słońce zachodzące nad zatoką.

– Na zdrowie – powiedziała, unosząc kieliszek.

– Za Patricka – odparł Sandy.

– Właśnie, za Patricka.

W przeciwieństwie do Brazylijki, która chyba nie była głodna, McDermott szybko nałożył sobie porcję pieczeni i z przyjemnością począł zajadać.

– Jak on się czuje? – zapytała po chwili.

Pospiesznie przełknął kęs kurczaka, żeby nie narażać jej na przykre widoki, popił odrobiną wina i otarł usta serwetką.

– Bardzo dobrze. Rany goją się prawidłowo. Wczoraj badał go chirurg plastyczny i orzekł, że nie będą potrzebne żadne przeszczepy skóry. Blizny pozostaną jeszcze przez parę lat, lecz ostatecznie powinny zniknąć. Pielęgniarki przynoszą mu wypieki, sędzia dokarmia go pizzą. Co najmniej sześciu uzbrojonych ludzi strzeże więźnia w dzień i w nocy. Rzekłbym, że powodzi mu się wyjątkowo dobrze, jak na człowieka oskarżonego o morderstwo z premedytacją.

– Wciąż odwiedza go sędzia Huskey?

– Tak, Karl Huskey. Znasz go?

– Nie, ale dużo o nim słyszałam. Byli dobrymi przyjaciółmi. Patrick powiedział kiedyś, że gdyby został schwytany i postawiony przed sądem, to bardzo by chciał, żeby rozprawie przewodniczył właśnie Huskey.

– Zamierza zrezygnować ze stanowiska – odparł Sandy, dodając w myślach, że to niezbyt fortunna sytuacja dla Lanigana.

– Nie będzie mógł poprowadzić sprawy Patricka, prawda?

– Nie. Wkrótce powinien się wycofać.

Włożył do ust znacznie mniejszy kęs mięsa, zwróciwszy uwagę, że Leah nawet nie tknęła do tej pory sztućców. Trzymała wysoko przy policzku kieliszek z winem i spoglądała w zamyśleniu na rozświetlone wszystkimi odcieniami czerwieni niebo za oknem.

– Przepraszam. Zapomniałem spytać o twego ojca.

– Nie ma żadnych nowych wiadomości. Trzy godziny temu rozmawiałam z bratem. Porywacze wciąż nie dali znaku życia.

– Bardzo mi przykro, Leah. Żałuję, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc.

– Ja też nie mogę mu pomóc i to mnie przeraża. Nie mogę ani wrócić do domu, ani też zostać tutaj.

– Przykro mi – powtórzył, nie znajdując innych słów pocieszenia.

Zapadło milczenie. Sandy zdobył się na odwagę i nałożył sobie porcję ryżu z jarzynami.

– Mhm, to jest wspaniałe – mruknął. – Naprawdę wyśmienite.

– Dzięki – odparła z lekkim uśmiechem.

– Czym się zajmuje twój ojciec?

– Wykłada na uczelni.

– Której?

– Na uniwersytecie katolickim w Rio.

– A gdzie mieszka?

– W Ipanema, wciąż w tym samym mieszkaniu, w którym się wychowywałam.

Trochę się obawiał drążyć drażliwy temat, lecz uzyskawszy odpowiedzi na kilka prostych pytań, zyskał nadzieję, że łatwiej jej będzie mówić o ojcu. Zaczął obmyślać kolejne pytania, wolał jednak na razie na poruszać tematu porwania.

Leah nawet nie tknęła jedzenia.

Kiedy skończył się posilać, zapytała:

– Masz ochotę na kawę?

– Zdaje się, że będzie nam niezbędna, prawda?

– Raczej tak.

Razem zebrali plastikową turystyczną zastawę i włożyli ją do zlewu. Zanim Leah przygotowała kawę, zdążył obejrzeć resztę domu. W końcu spotkali się znowu w jadalni i tym razem luźna rozmowa wygasła po paru zdaniach. Przez chwilę w milczeniu spoglądali na siebie ponad szklanym blatem stolika.

– Ile wiesz na temat sprawy Aricii? – zapytała Pires.

– Tyle, ile wyczytałem w gazetach. To właśnie jemu Patrick zwędził owe dziewięćdziesiąt milionów dolarów. Aricia był dyrektorem wydziału w spółce Platt & Rockland i oskarżył macierzystą firmę wobec władz federalnych o oszustwa finansowe, powołując się na przepisy ustawy antymalwersacyjnej. Kontrola rzeczywiście wykazała zawyżenie kosztów produkcji o sześćset milionów. Zatem zgodnie z ustawą Aricia wystąpił o nagrodę w wysokości piętnastu procent ujawnionej kwoty oszustwa i ta została mu przyznana. Bogan oraz jego wspólnicy z kancelarii, w której pracował również Patrick, reprezentowali wówczas Aricię. To wszystko.

– Całkiem nieźle. Na to, co ci teraz powiem, znajdziesz dowody w zgromadzonych tu dokumentach bądź na kasetach magnetofonowych. Będziemy musieli się przez nie dokładnie przekopać, żebyś naprawdę dobrze poznał ten materiał.

– Chyba wiesz, że tego typu zabawa nie jest mi obca – rzekł, uśmiechając się szeroko, ale Pires zachowała powagę.

– Otóż podstawą wystąpienia Aricii stały się spreparowane rachunki. – Urwała na krótko, pragnąc zapewne, aby to twierdzenie dobrze mu zapadło w pamięć. Mówiła powoli, nie było się dokąd śpieszyć. – Benny Aricia wykombinował bardzo sprytną metodę na oszukanie zarówno swoich zwierzchników, jak i rządu. Ochoczo pomagało mu w tym kilku biegłych adwokatów z dawnej firmy Patricka oraz wpływowych polityków z Waszyngtonu.

– Zapewne senator Nye, bliski kuzyn Bogana.

– Tak, przede wszystkim on. Domyślasz się jednak, że Nye ma wielu popleczników w Kongresie.

– Obiło mi się o uszy.

– Zatem Aricia ułożył wstępny plan, po czym przedstawił go Boganowi. Patrick był wówczas najmłodszym ze wspólników i nie został wciągnięty w tę aferę, lecz pozostali ochoczo przystąpili do działania. Zmieniła się atmosfera w kancelarii i na tej podstawie Patrick nabrał podejrzeń, że coś się święci. Zaczął grzebać w śmieciach i podsłuchiwać rozmowy, aż w końcu odkrył istnienie ważnego klienta o nazwisku Aricia i poznał przyczynę owej konspiracji. Uzbroił się w cierpliwość. Udawał, że o niczym nie wie, tymczasem po kryjomu gromadził dowody przestępstwa. Większość z nich masz teraz przed sobą.