Выбрать главу

Wbrew swoim poglądom Aricia zaparkował samochód niedaleko przystani, zapalił długie cygaro, zdjął buty i skarpetki, po czym ruszył boso po piasku. Na szczęście, także dzięki rozwojowi kasyn, plaża była ostatnio regularnie sprzątana. Ale o tej porze roku świeciła pustkami. Na wodach zatoki kołysało się tylko parę kutrów rybackich.

Telefoniczna wiadomość od Stephano całkowicie zepsuła mu nastrój. Jeszcze gorsze było to, że miała stać się przyczyną gruntownych zmian w jego życiu. Skoro dziewczyna została ujęta przez FBI, on tracił wszelkie szanse na odzyskanie skradzionych pieniędzy. Ani nie była już w stanie doprowadzić do nich wywiadowców, ani też nie mogła być wykorzystana do szantażowania Lanigana.

Biuro federalne postawiło Patricka w stan oskarżenia, ten jednak dysponował pieniędzmi oraz dowodami przestępstwa. Według wszelkiego prawdopodobieństwa powinno dojść do ugody, a wówczas on znalazłby się w bardzo trudnej sytuacji. Gdyby jeszcze Bogan i jego żałosni konspiracyjni wspólnicy zostali poddani presji, z pewnością cała prawda wyszłaby na jaw. Tak czy inaczej wszystko musiało się skupić na nim, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W gruncie rzeczy od dawna to podejrzewał, jedynie łudził się jeszcze, że jakimś cudem zdoła odzyskać pieniądze i zniknąć bez śladu, tak jak Lanigan.

Teraz mógł już o tym zapomnieć. Został mu tylko milion dolarów, ale miał jeszcze wielu przyjaciół i dobrych znajomych na całym świecie. Trzeba było iść w ślady Patricka.

Sandy umówił się na dziesiątą w gabinecie prokuratora okręgowego, Parrisha, miał jednak wielką ochotę odwołać to spotkanie i poświęcić całe przedpołudnie na porządkowanie papierów. Kiedy wychodził z biura o wpół do dziewiątej, wszyscy pracownicy jego kancelarii, nie wyłączając obu wspólników, pochłonięci byli kopiowaniem dokumentów i sporządzaniem notatek.

To Parrish domagał się tego spotkania, Sandy był jednak prawie pewien, że zna jego powód. Śledztwo w sprawie zabójstwa utknęło w martwym punkcie, pierwsze emocje przygasły, toteż prokurator postanowił przystąpić do rozmów. Zawsze działo się tak samo, kiedy dowody były niewystarczające do uzyskania pewnego wyroku i zanosiło się na proces poszlakowy.

Przede wszystkim Parrish chciał go wysondować, ale wpierw musiał oczywiście postraszyć, pohuczeć i odegrać swą rolę. To jasne, iż żaden skład ławy przysięgłych nie mógł patrzeć przychylnie na prawnika, który dopuszcza się zbrodni w celu zdobycia pieniędzy. Ale McDermott nie zabierał głosu, tylko słuchał. A prokurator, co zrozumiałe, zaczął się chełpić swoimi osiągnięciami: zdumiewająco wysokim procentem uzyskanych wyroków skazujących, zwłaszcza w sprawach o morderstwa z premedytacją, z których żadnej nie przegrał, a miał ich na koncie aż osiem.

Na pewnym etapie Sandy doszedł do wniosku, że traci jedynie czas. Miał do omówienia z Parrishem kilka ważnych spraw, lecz musiały one jeszcze zaczekać. Zapytał więc, jak tamten zamierza udowodnić, że do tego morderstwa doszło w okręgu Harrison. Później się zainteresował, czy istnieją jakiekolwiek przesłanki pozwalające określić przyczynę śmierci. Patrick nie miał najmniejszej ochoty udzielać szczegółowych wyjaśnień, zatem te sprawy nadal pozostawały zagadką. A dochodziło przecież najważniejsze pytanie: kim była ofiara? Według przeprowadzonej przez niego wstępnej analizy w całej historii sądownictwa stanu Missisipi nie zdarzył się jeszcze wypadek oskarżenia kogoś o morderstwo, jeśli nie zdołano wcześniej zidentyfikować ofiary.

Parrish ze spokojem wysłuchał tychże pytań, po czym poświęcił sporo energii na sprytne uniknięcie jakichkolwiek konkretnych odpowiedzi.

– Czy pański klient rozważał możliwość przyznania się do winy, aby uzyskać łagodniejszy wyrok? – zapytał.

– Nie.

– A weźmie to pod uwagę?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo to pan wystąpił z wnioskiem do komisji przysięgłych, pan wywalczył oskarżenie o morderstwo z premedytacją i także pan podał sprawę do wiadomości publicznej, więc teraz proszę udowodnić swoje zarzuty. Bardzo się panu spieszyło, nie pomyślał pan o skonfrontowaniu dowodów z zeznaniami podejrzanego. Nie może być mowy o przyznaniu się do winy.

– Bez trudu uzyskam wyrok skazujący, jeśli zmienię oskarżenie na nieumyślne zabójstwo – rzucił ze złością Parrish. – A to i tak będzie oznaczało dwadzieścia lat więzienia.

– Niewykluczone – mruknął Sandy znudzonym głosem. – Lecz na razie mój klient jest oskarżony o morderstwo z premedytacją.

– Już jutro mogę złożyć odpowiedni wniosek.

– Doskonale. Proszę to zrobić. Będziemy inaczej rozmawiać, kiedy zmieni pan treść oskarżenia.

ROZDZIAŁ 32

Apartament nosił nazwę „Camille Suit” i zajmował trzecią część ostatniego piętra „Biloxi Nugget”, najnowszego, największego i najwytworniejszego kasyna w stylu Las Vegas na południowym wybrzeżu. Z niewiadomych powodów właściciele kasyna postanowili ochrzcić apartamenty i sale bankietowe imionami słynnych huraganów, jakie pustoszyły rejon Zatoki Meksykańskiej. Dla zwykłego śmiertelnika, któremu zależało na wynajęciu przestronnych pomieszczeń, apartament kosztował siedemset pięćdziesiąt dolarów za dobę. Sandy przystał na tę cenę, a jego klient, przebywający w odległym o pięć kilometrów szpitalu, zaaprobował taki wydatek. McDermott doszedł do wniosku, że będzie to odpowiednie lokum dla przyjezdnego, świetnie opłacanego adwokata. Nie zamierzał jednak korzystać z pozostałych atrakcji kasyna. Apartament składał się z dwóch sypialni, kuchni, salonu oraz dwóch pokoi gościnnych, oferował wystarczająco wiele przestrzeni na zorganizowanie wszelkiego typu spotkań. Oprócz czterech niezależnych linii telefonicznych był ponadto wyposażony w telefaks oraz telewizor i magnetowid. Aplikant z jego kancelarii szybko przywiózł z Nowego Orleanu komputer i sporą część materiałów dotyczących oszustwa Aricii.

Pierwszym klientem, jakiego Sandy przyjął w tymczasowym biurze, był J. Murray Riddleton, adwokat prowadzący sprawę rozwodową Trudy. Przedstawił pisemną propozycję ugody, której warunki podyktował wcześniej Patrick. Niektóre szczegóły przedyskutowali podczas lunchu, a McDermott, będąc obecnie stroną narzucającą swą wolę, poczuł się zobligowany do wytknięcia pewnych niedociągnięć. Nanosząc poprawki czerwonym długopisem, kilkakrotnie mruknął od niechcenia:

– To całkiem niezła wstępna wersja umowy.

Riddleton znosił upokorzenie z godnością profesjonalisty. Próbował się spierać w kwestii niektórych postanowień i otwarcie narzekał na rygorystyczne warunki ugody, niemniej obaj zdawali sobie sprawę, że ostateczna wersja dokumentu będzie miała taką postać, jakiej zażyczy sobie Lanigan. Wyniki analizy kodu DNA dziecka oraz zdjęcia nagich kochanków zadecydowały o wszystkim.

Jako drugi zjawił się w apartamencie Talbot Mims, lokalny radca prawny towarzystwa Northern Case Mutual – nad podziw energiczny i ruchliwy mężczyzna podróżujący po całym stanie wielką furgonetką prowadzoną przez zawodowego szofera, wyposażoną w toaletę i obite skórą meble, stanowisko do pracy z dwoma telefonami, faksem, komputerem, telewizorem i odtwarzaczem wideo, służącym do przeglądania zarejestrowanych uprzednio zeznań świadków, a także sofę, chociaż prawnik rzadko z niej korzystał, ucinając sobie drzemkę jedynie po męczących posiedzeniach w sądzie. Przybył do kasyna w asyście sekretarki i aplikanta, którzy mieli obowiązek zawsze nosić przy sobie telefon komórkowy, oraz pewnego zatrudnianego dorywczo pomocnika, zajmującego się wyszukiwaniem różnych materiałów.

Cała czwórka przedstawiła się uprzejmie przed wejściem do „Camille Suit”. Sandy powitał ich w dżinsach oraz bawełnianej koszulce i zaproponował napoje gazowane z baru na dole, lecz goście odmówili. Sekretarka i aplikant przeszli do sąsiedniego pokoju i zaczęli natychmiast dokądś wydzwaniać. McDermott poprowadził Mimsa z asystentem do salonu i wskazał im miejsca przy panoramicznym oknie, za którym rozciągał się widok na gigantyczny parking kasyna oraz konstrukcję ze stalowych szyn, zapowiadającą bliskie narodziny kolejnego przybytku hazardu.