ROZDZIAŁ 33
Dwie protokolantki sądowe zjawiły się punktualnie o ósmej. Obie nosiły to samo imię, Linda, tyle że jedna pisała je przez „i”, a druga przez „y”. Wręczyły Sandy’emu swoje wizytówki i ten poprowadził je do salonu, gdzie meble zostały porozstawiane pod ścianami, przyniesiono też dodatkowe krzesła. Lyndę posadził w jednym końcu pokoju, tyłem do okna zaciągniętego ciężkimi kotarami, Lindę zaś obok przejścia do sąsiedniego pomieszczenia, tuż przy barku, skąd także roztaczał się widok na wszystkie przygotowane stanowiska. Obie wyraziły jeszcze chęć wypalenia ostatniego papierosa, toteż zaprowadził je do ostatniej, nie używanej sypialni.
Następnie przybył Jaynes ze swoją świtą: osobistym kierowcą, starszym agentem federalnym pełniącym jednocześnie funkcje ochroniarza i chłopca na posyłki, oraz radcą prawnym FBI. Przyprowadził też ze sobą Cuttera i jego bezpośredniego przełożonego. Biuro prokuratora generalnego reprezentował Sprawling, czarnooki weteran sal sądowych, znany z tego, że jak magnetofon potrafił rejestrować wypowiedzi. Każdy z tej szóstki był w eleganckim garniturze, czarnym bądź granatowym, i każdy wręczył gospodarzowi wizytówkę, ten zaś przekazał je aplikantowi ze swojej kancelarii. Kiedy sekretarka zebrała zamówienia na kawę, cała grupa bez pośpiechu przeszła do salonu.
Jako następny przyszedł Maurice Mast, prokurator federalny zachodniego dystryktu Missisipi, któremu towarzyszył tylko jeden asystent. Tuż za nim zjawił się Parrish, wyjątkowo sam, dopełniając listę uczestników spotkania.
Mniej ważni goście, zapewne wypełniając ścisłe polecenia, zajęli wybrane przez siebie stanowiska. Kierowca Jaynesa oraz asystent Masta zostali w korytarzyku, gdzie czekała już taca z pączkami oraz świeże gazety.
Sandy zamknął drzwi saloniku, rzucił ogólnie: „dzień dobry”, po czym uprzejmie podziękował wszystkim za przybycie. Szybko przystąpił do rozsadzania gości, którzy zachowywali niezwykłą powagę, jakby unieszczęśliwieni koniecznością udziału w tym zebraniu. Wyczuwało się też spore podniecenie.
Następnie Sandy przedstawił obie protokolantki, wyjaśniając jednocześnie, że zapis prowadzonych rozmów pozostanie ścisłą tajemnicą i posłuży wyłącznie do celów archiwalnych. To oświadczenie wyraźnie rozluźniło atmosferę. Nie było jednak ani pytań, ani komentarzy w tej kwestii. Wszyscy byli widać dogłębnie przeświadczeni, że znają temat dyskusji.
Na biurku leżał notatnik, czekało kilkanaście stron rozpisanego szczegółowo planu. Sandy przygotował się tak, jakby miał wystąpić przed ławą przysięgłych. Przekazał zgromadzonym pozdrowienia od swego klienta, informując zarazem, że jego rany stopniowo się goją. Wyliczył następnie wszystkie formalne zarzuty stawiane Laniganowi: ze strony władz stanowych oskarżenie o morderstwo z premedytacją, ze strony władz federalnych o kradzież, defraudację majątku firmy oraz nielegalne opuszczenie kraju. Za pierwsze przestępstwo groziła kara śmierci, za pozostałe można było dostać łącznie trzydzieści lat więzienia.
– Oskarżenia władz federalnych są bardzo poważne – rzekł posępnym tonem – ale wydają się bez znaczenia w porównaniu z zarzutem popełnienia morderstwa. Dlatego też, przy zachowaniu pełnego szacunku dla poszczególnych instytucji, wolałbym najpierw oczyścić mego klienta z zarzutów władz federalnych, by później skoncentrować się na najcięższym oskarżeniu.
– Czyżby miał pan jakiś plan uwolnienia Lanigana od zarzutów stawianych przez instytucje federalne? – zapytał Jaynes.
– Chcę przedstawić pewną propozycję.
– Czy obejmuje ona także kwestię skradzionych pieniędzy?
– Tak, obejmuje.
– Zatem nas to nie zainteresuje. Pieniądze zostały skradzione osobie prywatnej, a nie instytucjom państwowym.
– I tu się pan myli.
– Naprawdę sądzi pan, że Lanigan zdoła się wykupić od odpowiedzialności? – wtrącił szybko Sprawling.
Miało to być ewidentne wyzwanie, rzucone stanowczo, lekko chrapliwym głosem, przez człowieka mającego olbrzymią władzę.
Ale Sandy nie przejął się tym, że ów substytut składu sędziowskiego okazuje mu niechęć. Postanowił ściśle trzymać się planu.
– Jeśli panowie pozwolą, przedstawię swoją propozycję, a później będziemy mogli omówić jej szczegóły. Zakładam, że jest panom znane wystąpienie Benjamina Aricii z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego pierwszego roku, w którym, na podstawie przepisów ustawy antymalwersacyjnej, oskarżył on kierownictwo macierzystej firmy. Od strony formalnej wystąpienie przygotował Bogan, tutejszy prawnik z Biloxi, właściciel kancelarii adwokackiej i ówczesny pracodawca Patricka Lanigana. Otóż to wystąpienie zostało oparte na sfałszowanych dokumentach. Mój klient przypadkiem zwietrzył tę aferę, a nieco później, po zatwierdzeniu przez Departament Sprawiedliwości nagrody dla Aricii, ale przed wypłaceniem pieniędzy, dowiedział się również, że wspólnicy chcą się go pozbyć z firmy. W ciągu paru następnych miesięcy skrzętnie gromadził materiały, na podstawie których można dowieść niezbicie, iż Aricia i jego adwokaci uknuli spisek zmierzający do wyłudzenia ze skarbu państwa dziewięćdziesięciu milionów dolarów. Tenże materiał dowodowy jest dostępny w formie kopii różnych dokumentów oraz magnetofonowych zapisów rozmów.
– Gdzie on się znajduje? – zapytał Jaynes.
– Pozostaje pod pieczą mojego klienta.
– Chyba wie pan, że i tak możemy go przejąć. Wystarczy nakaz rewizji, na jego podstawie zdobędziemy materiały w dowolnym momencie.
– A jeśli mój klient zlekceważy nakaz? Równie dobrze może zniszczyć dowody bądź ukryć je gdziekolwiek. Co mu zrobicie? Aresztujecie go? Wystąpicie z kolejnym oskarżeniem? Przecież to jasne, że on się nie boi żadnych oficjalnych nakazów.
– Pana to nie dotyczy – odparł Jaynes. – Jeśli natomiast to pan ma te dowody, możemy zaskarżyć również pana.
– To nic nie da. Dobrze wiecie, panowie, że wszystko, czego się dowiaduję od klienta, jest objęte tajemnicą zawodową. A ja wiele rzeczy mogę zaliczyć do kategorii materiałów związanych z prowadzoną sprawą. Proszę też nie zapominać, że Aricia zaskarżył mojego klienta, więc dokumenty mogą być również powiązane z drugą sprawą. Zatem w żadnych okolicznościach nie mógłbym nikomu udostępnić poufnych materiałów mojego klienta bez jego zgody.
– Nawet na mocy wyroku sądowego? – wtrącił Sprawling.
– Gdyby takowy zapadł, natychmiast bym się od niego odwołał. Zresztą nie sądzę, aby zdołali panowie wygrać tego typu sprawę przed sądem.
Zapadło milczenie. Nikt nawet nie okazał zdziwienia wobec takiego ultimatum, wszyscy zgromadzeni byli prawnikami i doskonale znali stosowne przepisy.
– Ile osób jest wplątanych w tę aferę? – zapytał w końcu Jaynes.
– Czterej wspólnicy z kancelarii adwokackiej i Aricia.
Znów nastała cisza. Wszyscy widocznie się spodziewali, że zostanie ujawnione nazwisko senatora, lecz z jakichś powodów McDermott pominął je milczeniem. Zajrzał do swoich notatek i po chwili mówił dalej:
– Proponowana ugoda jest trywialnie prosta. Przekażemy wam obciążające dokumenty i nagrania, a Patrick zwróci pieniądze, całą kwotę. W zamian panowie wycofają wszystkie oskarżenia instytucji federalnych, żebyśmy mogli się skupić na sprawie kryminalnej. Wnosimy ponadto o zaniechanie postępowania skarbowego wobec Patricka Lanigana oraz natychmiastowe uwolnienie z aresztu Evy Mirandy.
Sandy wyrecytował te warunki niemal jednym tchem, chcąc wykorzystać chwilę skupienia swoich gości. Sprawling pospiesznie sporządzał notatki. Jaynes siedział z kamienną twarzą i wzrokiem utkwionym w podłodze. Pozostali udawali obojętność, ale z pewnością chcieli usłyszeć odpowiedzi na dziesiątki pytań.