— No i pani Glebowa...
— Odczep się wreszcie od pani Glebowej. Kajtek spędził bardzo dużo czasu, stojąc jej nad głową w komórce i patrząc w garnek, bo gotował sobie serdelki. Gotowanie serdelków dzwonienia nie wyklucza.
— To znaczy, że musiał to być ktoś z nich, jeżeli odpadają czynniki nadprzyrodzone. Co nam z tego?
—Jeszcze nie wiem. Czekaj, zapomniałam ci powiedzieć o jednej nadzwyczajnie ważnej rzeczy. Tadeusza nie uduszono od razu...
— Tylko stopniowo? Jakiś sadysta?
— Nie, nie to. Przed uduszeniem został zaprawiony w globus naszym dziurkaczem.
— Ach, to dlatego był zepsuty? — ucieszyła się nie wiadomo czemu Alicja.
— Opamiętaj się. Nie dziurkacz był zepsuty, tylko zszywacz, i to na długo przed tym niestosownym użyciem.
— Tak? Możliwe. To mi się widocznie pomyliło. Ale to odwraca moje pojęcia, do tej pory myślałam, że mordercą musiał być silny facet, natomiast w świetle dziurkacza dopuszczam nawet subtelną kobietę,
— No to teraz sprawdzajmy alibi. Masz spisane godziny?
Alicja wyciągnęła z kieszeni kilka drobno zapisanych kartek.
— Tak, tutaj. Nie, czekaj, tu jest spis bielizny, którą oddałam do prania. To też nie, tu mam zestawienie dłużników i wierzycieli... Może to? Zaraz... Oddać pończochy do łapania, wymienić żarówki... Nie, nie to. Gdzie ja to mam?
— Może po drugiej stronie? — spytałam zrezygnowana.
— A rzeczywiście, masz rację. Jest!
Przystąpiłyśmy do sporządzania harmonogramu niewinności. Na kawałku papieru w kratkę zaczęłyśmy wykreślać rozmaite skomplikowane znaki. Po długich wysiłkach i obliczeniach uzyskałyśmy rewelacyjne rezultaty. Wypadło nam, że w żaden sposób nie mogło popełnić tego morderstwa mnóstwo osób. Jako podejrzani ostali się tylko Witek, Zbyszek, Anka, Kajtek, Jadwiga, Ryszard, Kacper i Monika.
— Właściwie Ankę też należy wyrzucić — powiedziała Alicja. — Popatrz, tu mam zeznanie Moniki. Widziała ją, jak szła od nich do naszego pokoju, weszła i już nie wychodziła. Kacper to poświadcza i Kazio. Jak tylko weszła, przełączyła radio, godziny się zgadzają.
— Popatrz, kto by to pomyślał, że te radioodbiorniki tak się nam przydadzą! Gdyby nie to, chyba żadna ludzka siła nie zdołałaby niczego konkretnego stwierdzić, nikt przecież nie siedzi ze wzrokiem bez przerwy utkwionym w zegarek.
— Więc co? Anka jednak nie miała szans.
— To zależy, gdzie ją Monika widziała. Czy nie mogła akurat wchodzić albo wychodzić z sali konferencyjnej?
— Nic z tego. Anka szła od drzwi ich pokoju i Monika widziała w lustrze, jak weszła do naszego. Nie ma wątpliwości.
Wpisałam Ankę w odpowiednią rubrykę.
— A Zbyszek? — powiedziałam z nadzieją. — Czy on mógł zdążyć? Opuścił ten ich przybytek uczuć wcześniej niż Anka, a dał się widzieć później. Czekaj, sprawdźmy. Nie, tu go uniewinnia Matylda, potem wyszedł tu... A w tym miejscu był już u was. Mnie tu wychodzą dla niego cztery minuty.
— Nie starczy?
— Musiałby wziąć dobre tempo. Obliczmy, wyobraź to sobie. Zaprawienie dziurkaczem to jest sekunda, łagodne ułożenie nieboszczyka na podłodze to ile? Pięć sekund?
— Przyjmijmy, że dziesięć. Był zdenerwowany i mógł sobie otrzeć pot z czoła, to też trwa.
— No to otrzyj sobie, zobaczymy, jak długo. Nie rób masażu całej twarzy, tylko otrzyj pot! Do licha, masz przecież wyobraźnię?
Wytężywszy wyobraźnię Alicja starannie wytarła wyimaginowany pot. Powtórzyła tę czynność kilka razy, a ja patrzyłam na zegarek. Jakiś pan siedzący przy sąsiednim stoliku zaczął się nam przyglądać bardzo podejrzliwie. Uznałyśmy, że na pot wystarczą cztery sekundy.
— No to na wszystko razem mamy dziesięć sekund. Nieboszczyk leży na podłodze i teraz go trzeba dodusić. Zakładam, że pasek to bydlę miało przygotowany, ile czasu mógł go dusić?
— Co najmniej dwie minuty, jeżeli chciał mieć pewność, że mu nie zmartwychwstanie.
— Dorzućmy dwadzieścia sekund na szarpanie się z nieboszczykiem, żeby mu ten pasek dobrze założyć. Ile już mamy? Dwie i pół minuty.
— A teraz jeszcze musi wytrzeć dziurkacz, skoro mówiłaś, że był wytarty. Wyjmuje z kieszeni chustkę do nosa...
— Wielki Boże! — przerwałam i spojrzałam na Alicję w olśnieniu. Chustkę do nosa! Stąd ta mania zbierania gałganów! Oczywiście, że szukali tej szmaty, którą dziurkacz został wytarty, jak można było nie domyślić się od razu?!
— Jednakże należy nas uznać za bandę tępych matołów — oświadczyłam stanowczo.
— Nas jak nas — odparła Alicja krytycznie, —Tak mówiąc między nami, to o tym dziurkaczu wiedziałaś tylko ty...
— Zaraz się zrehabilituję. Wyciera dziurkacz... Jak długo?
— To zależy, czy jest z natury porządny. Może nawet na niego pluć i czyścić go do połysku.
— Razem z połyskiem nie zajmie mu to więcej niż pół minuty. Przy dużej sprawności zbrodniarza można przyjąć na całe morderstwo minut trzy. Zbyszek, niestety, zdąży.
— To ilu nam tych bandytów zostało? — zaciekawiła się Alicja, zajrzawszy przedtem do filiżanki i stwierdziwszy, że nie ma już kawy.
— Niedużo, siedem sztuk. Teraz zobaczmy, jak nam się to kojarzy z telefonami. Kto z nich miał szansę dzwonić?
— Pokaż. Tylko troje? Jadwiga, Zbyszek i Kajtek?!...
Popatrzyłyśmy na siebie w milczeniu. Dopóki osoba mordercy pozostawała w sferze mglistych przypuszczeń, całe śledztwo mogłyśmy uważać wręcz za rozrywkę. Teraz się nam nagle dziwnie blisko skrystalizowała i zrobiło się nam głupio.
— Daj spokój — powiedziała niepewnie Alicja. — Sądzisz, że to istotnie ktoś z nich?
Czułam się bardzo niewyraźnie. Wiedziałam, że Tadeusz szantażował Zbyszka. Jego romans z Anką zaczął się kilka miesięcy przed jej ślubem. Wychodząc za mąż Anka nie przejawiała szaleńczej radości, przeciwnie, wyglądała jak zmora. Wszystko wskazywało na to, że owe uczucia do tej pory jeszcze nie wygasły, chociaż romans ze Zbyszkiem nie miał przyszłości. Zbyszek nie rozwiódłby się w żadnym wypadku ze względu na dziecko, a z narzeczonym Anka musiała się na coś zdecydować, bo właśnie dostawał przydział na spółdzielcze mieszkanie. Tadeusz o tym wszystkim niewątpliwie wiedział...
Alicja była dostatecznie bystra, żeby sobie również coś niecoś skojarzyć, ponadto Stefan zdążył ją poinformować, że Zbyszkowi Stolarek też był winien.
— No nie — zaprotestowała okropnie zdegustowana. — To mi się absolutnie nie podoba. Ja nie chcę, żeby to był Zbyszek!
— Żebyś ty wiedziała, jak ja nie chcę...
— Ale jeszcze mamy tamtych dwoje. Ja już naprawdę wolę, żeby to był Kajtek!
— Ale Tadeusz mu rzeczywiście żyrował weksle! Zastanów się...
— A czy ty wiesz, ile Kajtek mu był winien?!
— Komu? Kto? Kajtek Tadeuszowi? A nie odwrotnie? Przecież Kajtek spłacił Tadeusza dzięki tym kantom z ORS-em i jeszcze mu pożyczył!
— Guzik — oświadczyła Alicja stanowczo. — Spłacił mu część. Kajtek rozwalił cudzy motor i remontował go za pieniądze Tadeusza. Musiał się bardzo śpieszyć, żeby się właściciel nie dowiedział, Kacper też o tym nie wie. A do tego ta dziewczyna, z którą głupi smarkacz koniecznie chce się żenić! Kacper mu zapowiedział, że go wyrzuci z domu na zbity pysk!...
— To są wszystko niepoważne powody...
— A Kajtek jest poważny? Nieodpowiedzialny szczeniak, ja nawet nie wiem, czy on sobie zdawał sprawę z tego, co robi!
— Przecież nie jest niedorozwinięty! Nie, no, nie przesadzaj. Nie twierdzę, że to nie on, ale jeżeli on, to zupełnie nie mogę zrozumieć dlaczego. Tadeusz był dla niego znacznie bardziej cenny za życia niż po śmierci. Ustawicznie coś razem kombinowali.