Выбрать главу

Toteż stał w takich sytuacjach spokojnie, w ogóle się nie bojąc, a wtedy otaczający go gangsterzy zaczynali się czuć nieswojo. Dzięki temu dorobił się w ich środowisku reputacji twardziela. A jednak teraz był w kropce. Nie miał pojęcia, co należy zrobić. O co tu właściwie chodzi? Dżdżownica?!

– Kim jest Dżdżownica? – zapytał niepewnie.

– Dżdżownica mieszka w głębi ziemi. Jest ogromny. Kiedy się rozgniewa, wywołuje trzęsienia ziemi – wyjaśnił Żaba. – A teraz jest strasznie rozgniewany.

– A o co jest rozgniewany?

– Nie wiem. Nikt nie wie, jakie ciemne myśli kłębią mu się głowie. Prawie nikt go nie widział. Zwykle pogrążony jest we śnie. W ciemności i cieple panującym w głębi ziemi śpi przez wiele, wiele lat. Naturalnie zanikły mu oczy. Podczas snu jego szare komórki zmieniły się w lepką maź i przerodziły w coś innego. Prawdę mówiąc, przypuszczam, że on o niczym nie myśli. Sądzę, że tylko czuje napływające z daleka drgania i dudnienia, pochłania je i gromadzi w sobie. I wiele z nich wskutek jakiegoś procesu chemicznego zmienia się w nienawiść. Nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Nie potrafię tego wytłumaczyć.

Żaba przez chwilę w milczeniu przyglądał się Katagiriemu. Czekał, aż dotrą do niego jego słowa. Potem mówił dalej.

– Chciałbym tu uniknąć nieporozumienia, ja osobiście nie czuję do Dżdżownicy niechęci ani wrogości. Nie uważam go też za uosobienie zła. Nie pragnę się z nim zaprzyjaźnić, lecz sądzę, że być może w pewnym sensie na świecie jest miejsce również dla takich stworzeń. Świat jest jak wielki płaszcz i potrzebuje kieszeni o różnych kształtach. Jednakże w tej chwili Dżdżownica jest tak niebezpieczny, że nie trzeba się nim zająć. Nigdy jeszcze jego ciało i serce nie były tak przepełnione różnymi rodzajami nienawiści, które w siebie wchłonął i zmagazynował. Do tego w zeszłym miesiącu trzęsienie ziemi w Kobe wyrwało go niespodziewanie ze smacznego głębokiego snu. Doznał czegoś w rodzaju objawienia wywołanego gniewem. Postanowił, że skoro tak, to on też wywoła trzęsienie ziemi w Tokio. Wiarygodne informacje o terminie i skali trzęsienia otrzymałem od kilku zaprzyjaźnionych owadów. Nie ma żadnych wątpliwości. – Żaba zamknął usta i przymknął oczy, jakby zmęczyło go mówienie.

– I my dwaj zejdziemy razem pod ziemię, stoczymy walkę z Dżdżownicą i zapobiegniemy trzęsieniu ziemi?

– Tak, o to chodzi.

Katagiri podniósł czarkę, potem znów odstawił na stół.

– Nadal nie bardzo rozumiem, dlaczego właśnie mnie wybrał pan na sojusznika.

– Proszę pana – powiedział Żaba, patrząc Katagiriemu prosto w oczy. – Od dawna pana podziwiam. Od szesnastu lat podejmuje się pan niewdzięcznej, niebezpiecznej pracy, której nikt inny nie chciał się podjąć, i wykonuje ją pan bez zarzutu i bez słowa protestu. Wiem, że nie jest to łatwe. Niestety, nie można powiedzieć, że przełożeni i koledzy doceniają pana wysiłki. Gdzie oni mają oczy? Lecz choć nikt pana nie docenia, choć nie awansuje pan, nigdy pan nie narzeka.

Chodzi nie tylko o pracę. Po śmierci rodziców sam zajął się pan wychowaniem kilkunastoletnich brata i siostry, posłał ich pan na studia, dopilnował pan nawet, żeby pozakładali rodziny. Musiał pan na to poświęcić większość wolnego czasu oraz dochodów i przez to sam nie mógł się pan ożenić. Mimo to rodzeństwo nie jest panu wdzięczne za tę pomoc. Wcale nie są wdzięczni. Wręcz przeciwnie, nie szanują pana i ciągle karmią niewdzięcznością. Moim zdaniem to nie do pomyślenia. Mam ochotę im w pana imieniu porządnie przyłożyć. A pana to szczególnie nie gniewa.

Szczerze mówiąc, nie jest pan zbyt przystojny. Ani wymowny. Dlatego zdarza się, że otoczenie pana lekceważy. Ale ja wiem, że jest pan rozsądnym, odważnym człowiekiem. W całym wielkim Tokio nie znalazłbym lepszego sojusznika. Nie ma nikogo równie godnego zaufania.

– Panie Żaba – zaczął Katagiri.

– Żabo – Żaba znów go poprawił, podnosząc palec.

– Żabo, skąd tak dużo pan o mnie wie?

– Nie na darmo od tak dawna jestem żabą. Wiem co nieco o świecie.

– Ale przecież ja nie jestem siłaczem i nie mam pojęcia, co jest w głębi ziemi. Sądzę, że nie starczy mi sił na walkę z Dżdżownicą w zupełnej ciemności. Są ludzie silniejsi ode mnie. Ci na przykład, którzy uprawiają karate, albo komandosi.

Żaba przewrócił oczami.

– Panie Katagiri, to ja się podejmę bezpośredniej walki. Ale sam sobie nie poradzę. W tym tkwi sedno sprawy. Potrzebna mi jest pańska odwaga i uczciwość. Musi pan za mną stać i dopingować: „Nie daj się, Żabo! Dobrze idzie! Wygrasz! Racja jest po twojej stronie!”.

Żaba rozłożył ręce, a potem znów klepnął się po kolanach.

– Szczerze mówiąc, ja też się boję walczyć w ciemności z Dżdżownicą. Od dawna jestem pacyfistą kochającym sztukę i żyjącym w zgodzie z naturą. Wcale nie lubię walki. Ale podejmę ją, bo muszę. Na pewno będzie przerażająca. Mogę jej nie przeżyć. Mogę w niej stracić jakąś kończynę. Lecz nie ucieknę. Jak mówi Nietzsche, najwyższą mądrością jest przezwyciężenie strachu. Chcę, żeby się pan ze mną podzielił odwagą. Żeby mnie pan wspierał jak przyjaciela. Rozumie pan?

Katagiri nadal bardzo niewiele z tego rozumiał, lecz z jakiegoś powodu wydawało mu się, że może zaufać słowom Żaby, mimo że brzmiały nieprawdopodobnie. Z jego oczu, z jego słów biła uczciwość chwytająca za serce. Natychmiastowe wyczuwanie takich rzeczy stało się drugą naturą dla Katagiriego wykonującego najniebezpieczniejszą pracę w banku.

– Każdy na pana miejscu by się wahał, gdyby nagle pojawiła się przed nim wielka żaba i bezczelnie wystąpiła z taką sprawą, prosząc, żeby jej zaufać. Uważam, że to naturalna reakcja. Dlatego postanowiłem dać panu dowód, że naprawdę istnieję. Ostatnio ma pan kłopoty z odzyskaniem pieniędzy od firmy handlowej Higashi Ōkuma, prawda?

– Faktycznie.

– Stoją za nimi jacyś naciągacze mający związki z mafią. Chcą doprowadzić do bankructwa firmy i zlikwidować dług. Tak zwane wykręcanie się od spłaty. Ktoś udzielił pożyczki bez starannego zbadania sytuacji finansowej firmy. Jak zawsze konsekwencje ponosi pan Katagiri. Lecz tym razem przeciwnik jest silny i nie można sobie z nim poradzić. Ukrywa się za nim jakiś wpływowy polityk. Dług wynosi około siedmiuset milionów jenów. Czy tak się przedstawia sytuacja?

– Wszystko się zgadza.

Żaba wyciągnął przed siebie ramiona. Duże zielone błony rozpostarły się jak cienkie skrzydełka.

– Proszę pana. Niech się pan nie martwi. Żaba to załatwi. Jutro rano problem będzie rozwiązany. Może pan spać spokojnie.

Żaba wstał, uśmiechnął się i spłaszczywszy się jak bibułka, wyślizgnął się przez szczelinę między framugą a zamkniętymi drzwiami. Katagiri został sam. O niedawnej obecności Żaby świadczyły jedynie dwie czarki na stole.

Kiedy następnego dnia Katagiri przyszedł o dziewiątej do pracy, od razu na biurku odezwał się telefon.

– Panie Katagiri – powiedział męski głos. Brzmiał chłodno i urzędowo. – Nazywam się Shiraoka i jestem prawnikiem reprezentującym firmę handlową Higashi Ōkuma. Dziś rano otrzymałem od klienta wiadomość dotyczącą spornej kwestii spłaty pożyczki. Podobno zamierzają zgodnie z waszymi żądaniami zobowiązać się do spłacenia całej sumy w uzgodnionym terminie. Złożą stosowne oświadczenie. I w związku z tym proszą, żeby pan nie wysyłał już do nich Żaby. Powtarzam: ma pan poprosić Żabę, żeby ich więcej nie nachodził. Ja nie jestem zorientowany we wszystkich szczegółach, ale może pan rozumie, o co chodzi?

– Rozumiem.

– I przekaże pan Żabie to, co powiedziałem?