Pan José wstał wreszcie z łóżka, włożył kapcie i szlafrok, który w chłodne noce służył mu za dodatkowe przykrycie. Mimo dokuczliwego głodu najpierw otworzył drzwi, żeby zajrzeć do Archiwum. Czuł się zagubiony, wyobcowany, jakby nie był tam od wielu dni. Ale wszystko było po staremu, wysłużona barierka, przy której załatwia się interesantów i petentów, pod nią szufladki z kartoteką żywych, dalej osiem biurek kancelistów, cztery biurka referentów, dwa kierowników, masywne biurko szefa oświetlone żółtą lampką, sięgające sufitu regały i wreszcie zastygłe w mroku archiwum zmarłych. Mimo że nikogo tam nie było, pan José zamknął drzwi na klucz. Dzięki nowym opatrunkom łatwiej mu było chodzić i rany przestały doskwierać. Usiadł przy stole i otworzył torbę, w której były dwa rondelki ustawione jeden na drugim, na wierzchu zupa, a pod spodem ziemniaki i mięso, wszystko jeszcze ciepłe. Łapczywie rzucił się na zupę, a potem już powoli, bez pośpiechu zajął się ziemniakami i mięsem. Co za szczęście, że mam takiego szefa, szepnął, wspominając słowa pielęgniarza, gdyby nie on, umarłbym tu z głodu i braku opieki, jak bezpański pies. Tak, mam szczęście, powtórzył, jakby chcąc utwierdzić się w tym przekonaniu. Pokrzepiwszy się, pan José wszedł na chwilę do klitki, która mu służyła za łazienkę, po czym wrócił do łóżka. Kiedy już prawie zasypiał, przypomniał sobie o notatniku, w którym opisał początek poszukiwań. Jutro napiszę, powiedział, lecz ta nowa potrzeba była prawie tak nagląca jak potrzeba jedzenia, dlatego poszedł po zeszyt. Włożył szlafrok, zapiął pidżamę pod samą szyję, usiadł na łóżku, owinął się w koce i zaczął opisywać wszystko, poczynając od miejsca, w którym skończył. Szef powiedział, Jeśli nie jest pan chory, to dlaczego w ostatnich dniach zaniedbuje się pan w pracy, Nie wiem, może dlatego, że źle sypiam. Pisał gorączkowo do późnej nocy.
*
Gorączka i kaszel ustąpiły panu José nie po trzech, lecz dopiero po siedmiu dniach. Pielęgniarz codziennie robił mu zastrzyk i przynosił jedzenie, natomiast lekarz przychodził co drugi dzień, lecz ta niezwykła gorliwość, mówimy o lekarzu, bynajmniej nie powinna prowadzić do pochopnych wniosków, że publiczna służba zdrowia oraz opieka domowa z zasady tak dobrze funkcjonują, gdyż był to wynik wyraźnego polecenia kustosza, Panie doktorze, proszę zająć się nim tak, jakby chodziło o mnie samego, to bardzo ważne. Lekarz nie mógł pojąć przyczyny tych szczególnych względów, a tym bardziej braku obiektywizmu w słowach kustosza, gdyż z racji obowiązków zawodowych znał jego komfortowy, wyposażony we wszelkie zdobycze cywilizacji dom, krańcowo różny od prymitywnej nory pana José, który chyba nigdy się nie golił i nie miał nawet prześcieradła na zmianę. Pan José nie był aż tak biedny, żeby nie mieć zapasowego prześcieradła, jednak z sobie tylko wiadomych powodów stanowczo odrzucił propozycję pielęgniarza, który skłonny był przewietrzyć materac i zmienić cuchnące potem i gorączką prześcieradła, W parę minut będzie pan miał świeżutkie łóżko, Tak mi dobrze, proszę sobie nie robić kłopotu, Cóż znowu, to należy do moich obowiązków, Już panu powiedziałem, że tak mi dobrze. Pan José nie mógł przecież nikomu pokazać, że między materacem a siennikiem ma schowane karty szkolne i notatnik z opisem włamania do szkoły, gdzie nieznajoma pobierała nauki jako dziecko i dorastająca panienka. Wprawdzie mógł schować je w innym miejscu, choćby w teczkach z wycinkami, lecz uczucie, że własnym ciałem chroni swoje tajemnice było tak krzepiące, a nawet ekscytujące, że nie był w stanie z tego zrezygnować. Chcąc uniknąć dalszych dyskusji z pielęgniarzem lub lekarzem, który wprawdzie nie robił żadnych uwag, lecz spoglądał z dezaprobatą na nieświeże prześcieradła i ostentacyjnie kręcił nosem na odór, jaki wydzielały, pan José którejś nocy zebrał wszystkie siły i sam zmienił prześcieradła. Mało tego, żeby nie dawać już pretekstu do poruszania tego tematu lub, co gorsza, do powiadomienia szefa o niepoprawnym niechlujstwie kancelisty, zamknął się na jakiś czas w łazience, ogolił się i umył najlepiej, jak mógł, potem z dna szuflady wyciągnął starą, lecz czystą pidżamę i wrócił do łóżka. Poczuł się tak dobrze i świeżo, że postanowił, wyłącznie gwoli rozrywki, szczegółowo opisać w notatniku wszystkie zabiegi toaletowe i higieniczne, którym poddał swoje ciało. Najwyraźniej wracał do zdrowia, co też lekarz niebawem oznajmił kustoszowi, Pacjent wyzdrowiał, za jakieś dwa dni może wrócić do pracy bez obawy nawrotu choroby, na co kustosz odparł z roztargnioną miną, Doskonale.