*
Po powrocie do domu pan José natychmiast położył się do łóżka. Chciał odespać poprzednią noc, lecz już po dwóch godzinach obudził się. Miał dziwny, zagadkowy sen. Śniło mu się, że jest na cmentarzu, otoczony zewsząd przez nieprzebrane mnóstwo owiec, zza których prawie nie było widać mogił. Każda z nich miała na głowie numer, który bez przerwy się zmieniał, a że owce były identyczne, trudno było się zorientować, czy to one zamieniały się numerami, czy też numery przechodziły z jednej na drugą. Słychać też było głos, który bezustannie wykrzykiwał, Jestem tu, Jestem tu, który nie mógł pochodzić od owiec, gdyż, jak wiadomo, zwierzęta dawno temu przestały mówić, nie mógł też wydobywać się z grobów, gdyż jak dotąd nie zdarzyło się, żeby grób przemówił, a jednak uporczywe wołanie rozlegało się bezustannie, coraz to z innej strony, Jestem tu, Jestem tu, i nim zdążył spojrzeć w kierunku, skąd dochodziło, już je słyszał, a to za plecami, a to z prawej, a to z lewej, Jestem tu, Jestem tu, i choć szybko się obracał, nie udało mu się stwierdzić, skąd pochodził głos, wokół siebie widział tylko uniesione pyszczki owiec. Pan José denerwował się, chciał się obudzić, ale nie mógł, sen trwał nadal, teraz z kolei pojawił się pasterz z psem i pan José pomyślał, Ten pasterz wie absolutnie wszystko, on mi powie, czyj to głos, ale pasterz nie odezwał się, machnął kijem nad głową i pies zaczął poganiać owce w stronę mostu, po którym bezszelestnie sunęły samochody z migającymi świetlnymi napisami, Idź za mną, Idź za mną, Idź za mną, potem w mgnieniu oka zniknęły owce, zniknął pasterz, zniknął pies, została tylko cmentarna ziemia zasłana numerami, tymi samymi, które przedtem owce miały na głowach, ale teraz nie można było odróżnić, gdzie kończy się jeden, a zaczyna drugi, gdyż łączyły się ze sobą, tworząc wielką spiralę, której środek stanowił on sam. Obudziwszy się, roztrzęsiony, półprzytomny i mokry od potu, pan José powiedział głośno, Jestem tu. Zanim otworzył oczy, jeszcze dwa razy powtórzył mocnym głosem, Jestem tu, jestem tu. Gdy je otworzył, rozejrzał się po nędznym mieszkaniu, w którym spędził już tyle lat, przesunął wzrokiem po niskim, popękanym suficie, po wypaczonych deskach podłogi, po stole i dwóch krzesłach stojących na środku czegoś, co umownie można by nazwać jadalnią, po szafie, w której trzymał wycinki prasowe dotyczące sławnych ludzi, po kącie kuchennym i wnęce służącej za łazienkę i powiedział, Muszę za wszelką cenę uwolnić się od tego koszmaru, oczywiście nie miał na myśli swojego biednego, smutnego, Bogu ducha winnego domu, ale kobietę, która dla niego już na zawsze pozostanie nieznajoma. Nie próbował powtórnie zasnąć, bał się, że sen może się powtórzyć. Leżał na plecach i patrzył w sufit, jakby miał nadzieję, że usłyszy pytanie, Co tak na mnie patrzysz, ale tym razem sufit pozostał niewzruszony. Widząc, że z tej strony nie może liczyć na żadną pomoc, pan José postanowił samodzielnie rozwiązać problem, choćby wmawiając sobie, że po prostu już go nie ma, i wtedy właśnie wymsknęło mu się z ust przysłowie, Martwy gad, martwy jad, zdecydowanie niestosowne w tej sytuacji, gdyż po pierwsze nazwał nieznajomą gadem, a po wtóre zapomniał o tym, że istnieją jady o tak powolnym działaniu, że skutki objawiają się dopiero wówczas, gdy już wcale nie pamiętamy o przyczynie. Pomyślawszy o tym, pan José szepnął, Uważaj bracie, śmierć często bywa takim powolnym jadem, po czym zadał sobie pytanie, Kiedy i dlaczego zaczęła umierać. W tej właśnie chwili sufit porzucił postawę biernego obserwatora i rzucił od niechcenia, jakby to była luźna uwaga na całkiem inny temat, Pozostały jeszcze przynajmniej trzy osoby, z którymi powinieneś porozmawiać, To znaczy kto, spytał pan José, Rodzice i były mąż, Istotnie, to niezła myśl, żeby porozmawiać z rodzicami, też o tym myślałem, ale odłożyłem to na inną okazję, Albo zrobisz to teraz, albo nigdy, na razie jeszcze trochę możesz się tym pobawić, nim definitywnie uderzysz głową w mur, Gdybyś nie tkwił tu cały czas, wiedziałbyś, że to nie była zabawa, No to powiedzmy rozrywka, Co to za różnica, Sprawdź w słowniku, od tego są, Tak mi się tylko powiedziało, przecież każdy wie, że zdarzają się mało zabawne rozrywki, A co sądzisz o tym drugim, To znaczy o kim, O byłym mężu, on chyba mógłby ci najwięcej powiedzieć o tej twojej nieznajomej, wydaje mi się, że pożycie małżeńskie i w ogóle wspólne życie jest jakby szkłem powiększającym lub mikroskopem, który wydobywa na jaw wszystkie sekrety i tajniki duszy, Niektórzy mówią coś wręcz przeciwnego, że im dłużej się patrzy, tym mniej się widzi, tak czy inaczej nie sądzę, żeby warto było z nim rozmawiać, Boisz się, że zacznie mówić o przyczynach rozwodu, nie chcesz usłyszeć o niej nic złego, Na ogół ludzie nie są obiektywni wobec siebie samych, ani wobec innych, najprawdopodobniej więc przedstawiłby wszystko tak, żeby wykazać, że racja jest po jego stronie, Inteligentnie rozumujesz, Nie jestem głupi, Głupi istotnie nie jesteś, ale zbyt wolno wszystko do ciebie dociera, szczególnie rzeczy najprostsze, Na przykład co, Że miałeś tylko jeden powód, żeby jej szukać, Jaki, Miłość, Trzeba być sufitem, żeby coś tak głupiego wymyślić, Chyba już ci kiedyś powiedziałem, że sufity są zwielokrotnionym okiem Boga, Nie przypominam sobie, Jeśli nie powiedziałem ci tego dosłownie w tej formie, czynię to niniejszym, Wobec tego może mi wyjaśnisz, jak mógłbym zakochać się w kobiecie, której nie znałem, której nigdy nie widziałem, Dobre pytanie, ale tylko ty sam możesz na nie odpowiedzieć, Ta koncepcja nie ma rąk ani nóg, Nieważne, czy ma ręce i nogi, tu chodzi o inną część ciała, mianowicie o serce, które według was jest motorem wszelkich uczuć, Powtarzam, że nie mogłem zakochać się w kobiecie, której nie znałem, widziałem ją tylko na zdjęciach z dzieciństwa, Ale chciałeś ją poznać, Chciałeś ją zobaczyć, a to znaczy, że coś do niej czułeś, Fantazje wzięte z sufitu, Nieprawda, to są wyłącznie twoje, nie moje, fantazje, Jesteś zarozumiały, uważasz, że wszystko o mnie wiesz, Może nie wszystko, ale trochę cię poznałem przez tyle lat wspólnego życia. Założę się, że nigdy nie pomyślałeś o tym, że mieszkamy razem, gdyż ty przypominasz sobie o mnie tylko wówczas, gdy potrzebujesz jakiejś rady, Wtedy właśnie patrzysz w górę, natomiast ja patrzę na ciebie cały czas, Oko Boga, Możesz nie traktować moich metafor na serio, ale bądź łaskaw nie powtarzać ich takim tonem, jakbyś sam je wymyślił. Po tych słowach sufit zamilkł, zauważył bowiem, że myśli pana José były już zaprzątnięte wizytą u rodziców nieznajomej, czyli ostatnim krokiem, jaki mógł zrobić, nim uderzy głową w mur, co jest również metaforą, która w sensie dosłownym znaczy, Wszystko skończone.