Sebell chciał ruszyć za starym wychowawcą, ale Robinton uniósł dłoń i młody harfiarz z powrotem usiadł.
— Ma prawo być rozgoryczony — powiedział D‘ram powoli, smutnym głosem. — To okropne myśleć, że są ludzie, którzy występują przeciw całemu temu dobru, które Siwsp dla nas uczynił i robią wszystko, żeby zniszczyć zarówno jego jak i tych z nas, którzy doceniają korzyści, jakie płyną dla nas z jego wiedzy.
— Słuchajcie, nie ma realnej szansy, żeby ktokolwiek dotarł do Mistrza Robintona — powiedział T’gellan, opierając łokcie na stole. — Nie przemyśleli tego do końca. Nic nie wiedzą o Warowni Cove, ani jak wielu ludzi przyjeżdża tu każdego dnia — uśmiechnął się ponuro do Sebella.
— Zapomniałeś o najeździe na Lądowisko? — spytał Sebell. — Konie, ekwipunek, doświadczeni najemnicy. Gdyby Siwsp nie miał własnych sposobów obrony, mogłoby się im udać. Nie możemy sobie pozwolić na lekkomyślność.
— Dobrze powiedziane, Sebellu — poparł go D’ram. — Jednak to, co Robinton tak radośnie zasugerował, ma swoje zalety. Jeśli chcemy odnaleźć tych, którzy stoją za tymi atakami, postąpilibyśmy sprytnie gdybyśmy nie wystawiali widocznej warty.
— Masz rację.
— I cały czas będzie mnie pilnować, żebym ani na chwilę nie został sam — wtrącił Robinton udając gniew.
— Z góry przepraszam — powiedział Sebell — że to proponuję. Ale, skoro nawet G’lanar spiskował…
D’ram uniósł dłoń na znak, że zrozumiał, ale T’gellan rozżalił się.
— Ramoth osobiście rozmawiała z pozostałymi smokami jeźdźców z przeszłości, którzy jako jedyni mogą jeszcze żywić pretensje i stwarzać kłopoty. Ale każdy z nich był przerażony czynem G’lanara.
Sebell odczuł ogromną ulgę.
— A więc możemy wykluczyć tę możliwość.
— Jakoś nie jestem co do tego przekonany — oświadczył D’ram ponuro. — Nie mamy do czynienia z głupcami.
— Z głupcami nie, ale na pewno z przerażonymi mężczyznami, a oni są bardziej niebezpieczni.
Smar silikonowy, starannie wtarty w złącza manipulatorów, przywrócił je do stanu funkcjonowania, z wyjątkiem trzeciego palca lewej ręki, ale bez niego można sobie było poradzić.
— Co zrobilibyśmy, gdyby smar silikonowy nie zadziałał? — zapytał Manotti, mrugając do kolegów na znak, że tylko się przekomarza z ich mentorem.
— Zawsze jest jakiś alternatywny sposób postępowania, chociaż może on być mniej skuteczny — odparł Siwsp. — A teraz Sharro, bądź tak dobra i umieść Nić w komorze. Używając ostrza pokrój próbkę na ukośne plastry ukazujące wszystkie warstwy. No i co widzisz?
— Pierścienie, spirale i kształty, które nazywasz torusami — odparła Sharra. — Dziwna maź, żółtawa ciecz, jakieś dziwne pasty w dziwnych odcieniach żółci, szarości i bieli, oraz inne substancje, które chyba zmieniają kolor.
Tumara wydała taki dźwięk, jakby zaraz miała zwymiotować, i odwróciła się.
— Musisz zdać sobie sprawę — zaczął Siwsp surowo — że najważniejszym narzędziem w laboratorium jest twój umysł. Tak samo, jak sporządziłaś mikronarzędzia, żeby móc dokonać sekcji Nici, musisz naostrzyć swój umysł, żeby ich używać. Nawet twoja reakcja, Tumaro, ma jakąś wartość. Teraz zapomnij o obrzydzeniu i obserwuj. Co jeszcze widzisz, Sharro?
Sharra zastukała maleńkim ostrzem w jeden z pierścieni.
— Jest twardy jak metal.
— Wyjmij pierścienie i prześlij je Mistrzowi Fandarelowi do analizy. Co jeszcze?
— Dużo cząstek zanurzonych w tej mazi i… to jest puste w środku. Czy to żółte może być płynnym helem? — ciągnęła Sharra. — Wygląda tak, jak to, co nam pokazałeś podczas eksperymentów z ciekłym gazem, a wrze w temperaturze minus 150 stopni. Nie badaliśmy tego przy trzech stopniach Kelvina.
— Najprawdopodobniej masz rację. W temperaturze, w jakiej istnieje Nić, hel utrzymuje się w stanie płynnym. Odizoluj próbkę, żeby można było wykonać analizę.
— To wszystko przypomina mikrorysunki, które nam pokazywałeś, Siwspie — powiedziała Mirrim.
— Masz rację, Mirrim. Chociaż tu wykonujecie prawdziwe doświadczenie, a nie tylko oglądacie slajdy. Kontynuuj, Sharro.
— Jak?
— Zajmij się następnym pierścieniem. Rozetnij go tak, żebyś otworzyła torus przynajmniej do połowy. W ten sposób lepiej poznamy jego budowę.
— To dziwne — powiedziała Brekke. — Porównaj ten pierścień z poprzednim. Pierwszy ma jakieś sprężynowate warstwy, a drugi jest cały powykręcany… Och, na Skorupy!
Sharra popchnęła jeden z pierścieni, a on niespodziewanie odpadł od narzędzia i przylepił się do ściany komory.
— To może być ich metoda reprodukcji — powiedział Siwsp — lub jest to pasożyt opuszczający umierający organizm. Interesujące. Zrób to samo z następnym, żeby zobaczyć, czy reakcja będzie taka sama.
Choć drugie szturchnięcie Sharry było bardziej ostrożne, nastąpiła podobna reakcja.
— A teraz przyłóż ostrze do zwojów w pierwszym torusie — polecił Siwsp. — Nic się nie dzieje. Widzieliście dwie bardzo odmienne właściwości tego organizmu. Badacie absolutnie nieznany nam twór, więc musimy dowiedzieć się o nim wszystkiego.
— Po co? — spytała Mirrim.
— Dlatego, że musicie wiedzieć jak postępować z tym organizmem, by uniemożliwić mu rozmnażanie się gdzieś w waszym układzie.
— Jeśli nie spadnie na Pern, to wystarczy, prawda? — zauważyła Brekke.
— Dla was być może tak, ale lepiej zniszczyć to u źródła.
Caselon opanował się jako pierwszy.
— Ale jeśli Czerwona Gwiazda zostanie przesunięta…
— To nie zniszczy Nici, zmieni tylko kierunek ich opadania. Waszym zadaniem jest odkryć, jak zniszczyć samą Nić!
— Czy nie jest to dla nas zbyt ambitne zadanie? — zmartwiła się Sharra.
— Macie ku temu wszelkie środki. Dziś dopiero zaczęliście badania, a już wiele się dowiedzieliście o tym organizmie. Z każdym dniem dowiecie się więcej. Możliwe, że niektóre z tych cząstek to pasożyty, mniejsze organizmy zbudowane według tego samego wzoru. Pasożyty lub potomstwo. Albo drapieżcy.
— Jak te pijawki na wężach tunelowych? — spytał Oldive. — Te, które przyczepiają się do węży i jedzą ich tkankę mięśniową, a potem zostawiają je, gdy już się nasycą?
— Dobry przykład. W końcu okazało się, że to drapieżniki czy pasożyty?
— Nie udało nam się tego ustalić — odparł Oldive. — Zgodnie z twoją definicją, pasożyt nie zawsze powoduje śmierć swojego gospodarza i zazwyczaj jest niezdolny do przeżycia bez niego, podczas gdy drapieżca zabija swoją ofiarę i idzie dalej. Ponieważ pijawka zostawia swojego gospodarza/ofiarę żywą i pozwala zagoić się jej ranom, jest raczej pasożytem niż drapieżnikiem.
— Musicie odkryć pasożyty i zmienić je w drapieżniki, które zabiją swojego gospodarza. Tak postępowaliście, gdy izolowaliście bakterie i tworzyliście z nich bakteriofagi, które zwalczają infekcje.
— Nadal nie rozumiem celu tego wszystkiego — mruknęła Mirrim.
— Cel istnieje — powiedział Siwsp tak stanowczo, że Mirrim skrzywiła się w zmieszaniu i dla niepoznaki udawała, że się przestraszyła.
— Sharro, czy odizolowałaś te cząstki, które mają być poddane innym testom?
— Mam pełno różnych kawałków, zwojów, i różne inne, jeśli o to ci właśnie chodzi.
— Dobrze. Przenieś je na szkiełka podstawowe i możemy przejść do dalszej części badań. Musisz teraz przyjrzeć się im pod wysokim ciśnieniem, w obecności obojętnego gazu, ksenonu, który jest w tym cylindrze, żeby odkryć, czy te rurki są wypełnione helem. Teraz, kiedy otworzyłaś te rurkowate naczynia, tracisz bardzo szybko hel, jeżeli rzeczywiście on tam był.