Выбрать главу

Jaxom strzelił palcami.

— Szeryfowie patrolują wszystkie drogi. Widzieli, kto stąd wyruszył, i w jakim kierunku.

— Każde z nas zajmie się inną drogą — zarządził F’lar dając znak jeźdźcom, żeby dosiedli smoków i porozmawiali z szeryfami. — Zostańcie tutaj, jakby nic się nie stało — powiedział Lytolowi, Piemurowi i Sharrze.

Wszyscy jeźdźcy wkrótce powrócili. Szeryfowie zapewnili ich, że nikt nie opuścił Zgromadzenia. Nie widzieli ani jeźdźców na biegusach, ani wozów.

Każ jaszczurkom, żeby szukały, powiedział Jaxom Ruthowi.

— Ruth mówi, że wszystkie jaszczurki szukają Robintona — powiedział zaraz na głos, wysłuchawszy odpowiedzi smoka.

— To samo powiedziała też Ramoth — dodała Lessa. Przez żywą, taneczną muzykę, zachęcającą tancerzy do jeszcze większego wysiłku, przebił się gwałtowny trzepot skrzydeł jaszczurek, które hurmem opuszczały dziedziniec.

— Jeśli to ogłosimy — zaproponował Lytol — będzie dość ludzi do przeszukania całej Warowni.

— Nie — sprzeciwił się Jaxom. — Zapanuje panika! Wiecie, jak bardzo wszyscy kochają Robintona. To się stało nie dawniej niż godzinę temu. Porywacze mieli za mało czasu, by dotrzeć do wybrzeża…

— Może uciekli na wzgórza? — poddał Lytol. — Jest tam tyle jaskiń, że nigdy nie będziemy mogli ich przeszukać.

— Ale jaszczurki mogą to zrobić — powiedział Piemur.

— Jest tylko parę szlaków prowadzących na wzgórza — zastanawiał się Jaxom na głos. — Ruth i ja lecimy na poszukiwania. Lytolu… — Jaxom zawahał się.

Lytol chwycił go za ramię.

— D’ram i Tiroth mnie zabiorą. Znam Ruathę tak dobrze jak ty, chłopcze.

— Ja też — powiedziała Lessa ostro.

— Ja polecę na północny wschód, na Przełęcz Nabol — oznajmił F’lar.

— Potrzebujemy pomocy jeźdźców z Fortu — rzekła Lessa.

— I kogoś, kto uda się wzdłuż rzeki aż do morza — dodał Lytol.

— My z Sharrą zostaniemy tu i zaczekamy na jaszczurki — zgłosił się Piemur. Po jego policzkach płynęły łzy. — Tylko go znajdźcie! — Potem nagle usiadł, a jego cień padł na zmarłego mężczyznę, ubranego w harfiarski błękit.

Nadchodził świt, kiedy jeźdźcy, wzmocnieni posiłkami z Weyru Fort, musieli uznać się za pokonanych i powrócili do Ruathy. O tej porze tylko niewielu gości Zgromadzenia już nie spało przygotowując się do powrotu do domu. Większość odsypiała harce ostatniej nocy.

— Ani jeden wóz nie wyjechał bez przeszukania — powiedziała Sharra Jaxomowi, kiedy wrócił. — To był pomysł Piemura.

— Bardzo dobrze — przyznał Jaxom, z wdzięcznością biorąc z jej rąk kubek klahu. — Na drogach nic nie zauważyliśmy, chociaż udałem się aż do Lodowego Jeziora, a Ruth obserwował uważnie lasy.

Zobaczył, że ktoś narzucił koc na ramiona zmarłego. Piemur i Jancis siedzieli obok, jak gdyby strzegąc snu swojego mistrza.

— Naszym zdaniem lepiej udawać, że to Mistrz Robinton — mruknęła Sharra. — Sebell i Menolly wiedzą, oczywiście, i jej dziesięć jaszczurek szukało przez całą noc. Sebell wrócił do Cechu Harfiarzy, żeby zaalarmować wszystkich. Słyszałeś bębny?

— Trudno ich nie słyszeć — skrzywiła się. — Asgenar i Larad znają kody harfiarzy i już rozmawiali o ataku na Bitrę.

— Porywacze nie są aż tak głupi, żeby właśnie tam przetrzymywać Robintona. Sigomal ma swój rozum. Wie, że to będzie pierwsze miejsce, o którym pomyślimy.

— To samo powiedział im Lytol, ale oni czują się parszywie, gdyż pierwsi usłyszeli pogłoski o zamiarze porwania Robintona. Larad mówi, że powinien był od razu skonfrontować się z Sigomalem i zażądać, żeby zarzucił tak wstrętny plan.

— To by nic nie dało — powiedział Jaxom ze zmęczeniem.

— A mieliśmy takie piękne Zgromadzenie — westchnęła Sharra. Położyła mu głowę na ramieniu i cicho się rozpłakała.

Jaxom objął żonę, odgarnął jej z czoła potargane włosy. Sam pragnął dać ulgę oczom, palącym od powstrzymywanych łez.

— Co z Zairem? — spytał, przypominając sobie o małym stworzonku.

— Och! — Sharra wyswobodziła się z objęć Jaxoma ocierając oczy i pociągając nosem. — Wyzdrowieje, tak mówi Campila. Dała mu na przeczyszczenie i — udało jej się uśmiechnąć — był straszliwie zawstydzony. Nigdy nie widziałam takiego odcienia w oczach jaszczurki.

— Kiedy będzie mógł nam pomóc w szukaniu Mistrza Robintona?

Sharra przygryzła dolną wargę.

— Jest bardzo osłabiony i oszołomiony. Pomyślałam, że nie warto pytać o to Campili, gdyż jeśli porywacze uśpili Mistrza, nawet Zair go nie znajdzie.

Nagle powietrze wypełniło się podnieconymi jaszczurkami wrzeszczącymi wniebogłosy.

Znalazły go! wykrzyknął Ruth. Trzema wielkimi susami wylądował obok Jaxoma.

Jaxom dosiadł go zanim zorientował się, co robi, a Ruth uniósł się tak szybko, że jeździec ledwie zdążył się przytrzymać. Inne smoki też natychmiast wystartowały. Jak strzała złożona z wielu ciał lecących tak blisko siebie, że wiele musiało zaczepiać się skrzydłami, jaszczurki wskazały południowo-wschodni kierunek.

Rozumiesz, co pokazują? spytał Jaxom Rutha.

To niedaleko. Przekazują obraz wozu. Widać ślady.

I Jaxom też je dojrzał, wyraźnie się odznaczały na świeżo zaoranych polach. Porywacze okazali spryt jadąc polami zamiast drogą, a wóz musiał być mały, bo inaczej nie mogliby poprowadzić go przez błotniste pola i skalny teren poza uprawami. Chwilę później jeźdźcy zobaczyli z grzbietów smoków pierwszego biegusa. Stał w błocie z rozstawionymi nogami i ciężko dyszał. Kopyta miał owinięte szmatami, żeby wyciszyć jego chód. O dziesięć minut lotu dalej, następne wyczerpane zwierzę, z bokami całymi w skaleczeniach wskazujących, jak je popędzano, leżało na ziemi wydając ostatnie tchnienie.

Ruth, powiedz innym, żeby kierowali się na wybrzeże. Niech kilku jeźdźców szybko leci do przodu.

Ale smocze skrzydła są szybsze niż najbardziej rączy biegus, nawet taki, który ma przewagę sześciu godzin.

Wkrótce Jaxom zobaczył wóz podskakujący na ostatnim zboczu prowadzącym do morza, a przy brzegu mały statek, czekający na swój sekretny ładunek. Smoki otoczyły statek i ze swego punktu obserwacyjnego Jaxom widział mężczyzn nurkujących do wody w próżnej próbie ucieczki.

Potem Ruth i smoki Bendenu opadły w dół, żeby zatrzymać wóz.

Przez chwilę trzej woźnice starali się wyglądać jak niewiniątka. Dwóch siedziało na koźle, a trzeci leżał w wozie na grubym materacu i udawał chorego.

Jednak jaszczurki były o wiele bardziej zainteresowane jego posłaniem. Otoczyły je popiskując i ćwierkając triumfalnie. „Chory” człowiek został bezceremonialnie wywleczony z wozu, materac zerwany, a deski podwójnego dna usunięte. I tam odkryto Mistrza Harfiarza, poszarzałego na twarzy i niemal uduszonego.

Ostrożnie go podnieśli i położyli na grubym materacu.

— Może potrzebuje tylko powietrza — powiedział F’lar. — W tym dusznym pudle, potrząsany jak paczka… — Rzucił wściekłe spojrzenie trójce porywaczy usiłujących wyrwać się z twardego chwytu rozgniewanych jeźdźców. Jaszczurki krążyły nad ich głowami, wysuwały szpony i dzioby, gotowe do ataku.

— Potrzebujemy Sharry — oświadczyła Lessa Jaxomowi. — Chyba że Oldive jest nadal na Zgromadzeniu…

Jaxom wskoczył na grzbiet Rutha.

— Uważaj, by nie spotkać siebie samego w Ruathcie — krzyknęła Lessa za nim.

Pomimo niepokoju i wściekłości, Jaxom uznał słuszność ostrzeżenia. Jednak i tak wrócił w mgnieniu oka z Sharra i jej podręczną apteczką.