Выбрать главу

— Dali mu za dużą dawkę — stwierdziła z twarzą bledszą nawet niż twarz Robintona. — Musimy wrócić z nim do Ruathy, gdzie będę mogła go odpowiednio leczyć.

Podano bezwładną postać Jaxomowi na Rutha, Sharra trzymała go podczas lotu. Kiedy powrócili do Ruathy, N’ton czekał już na podwórcu z Oldivem, więc Jaxom wiedział, że Przywódca Weyru Fort zaryzykował lot pomiędzy w czasie.

— Trzymaj się, Sharro — powiedział jej. — Ruth zabierze nas od razu do naszego apartamentu.

— Czy się zmieś… — Sharra urwała, bo już byli w salonie. Ruth zwinął skrzydła i skulił się tak, że zawadził tylko o parę mebli.

Zanim przybyli N’ton i Oldive, Jaxom i Sharra ułożyli Robintona w łóżku i rozebrali go. Sharra podtrzymywała głowę chorego, a Mistrz Oldive szybko wlał mu do gardła zawartość jakiejś fiolki, a potem zbadał mu oczy i posłuchał serca.

— Musimy go ogrzać — powiedział Mistrz Uzdrowiciel, ale Sharra już otulała ciało Robintona futrami. — Doznał szoku. Kto to zrobił?

— Dowiemy się. Porywacze dotarli prawie do morza — powiedział Jaxom. — Statek oczekiwał, żeby ich zabrać, ale nie wiadomo dokąd.

— Tego też się dowiemy — oświadczył N’ton chrapliwym głosem. — Mistrz Robinton wyzdrowieje, prawda, Oldive?

— Musi — krzyknęła Sharra gorąco, klękając przy łóżku. — Musi!

Rozdział XVIII

Konspiratorzy mieli szczęście, że Mistrz Robinton wyzdrowiał po tak wielkiej dawce fellisowego soku i obrażeniach odniesionych podczas jazdy na dnie wozu. Dopóki nie upewnił się, że Zair także wyzdrowieje, nie był nastawiony zbyt miłosiernie, ale potem zaczął pomrukiwać, że nic złego się nie stało.

— Po prostu… sprowadzono ich na złą drogę — mówił.

— Na złą drogę! — Lytol, D’ram, F’lar, Jaxom, Piemur, Menolly i Sebell chórem wyrazili swoje oburzenie.

— Na samą myśl, że chcieli cię porwać… — na twarzy Lessy malowała się taka wściekłość, że Robinton spojrzał na nią oczami rozszerzonymi ze zdziwienia i aż otworzył usta — … żeby zmusić nas do zniszczenia Siwspa… Niemal cię zabili. I Zaira! A ty mówisz, że sprowadzono ich na złą drogę!

— Ja nazywam to zupełnie inaczej — powiedział Lord Groghe, a policzki pałały mu z gniewu. — Jestem pewien, że większość Lordów Warowni pomyśli to samo po usłyszeniu zeznań, które i my słyszeliśmy. Norist nigdy nie ukrywał swojej niechęci, ale żeby Sigomal mu pomógł! Norist nazywa Siwspa obrzydliwością, ale to on i Sigomal działali w obrzydliwy sposób! Co za hańba!

— Mistrzowie sami policzą się z Noristem — powiedział Sebell nieubłaganie. — Mistrz Oldive też się na to zgadza.

Na następny wieczór zwołano specjalne zebranie Lordów Warowni i Mistrzów Cechów. Obie grupy miały jednocześnie zapoznać się z dowodami zbrodni, chociaż nad wyrokiem będą obradować osobno, wymierzając sprawiedliwość zgodnie z własnymi zasadami.

— Kroniki Pernu rzadko wspominając takich sądach — powiedział Lytol próbując znaleźć precedensy w czytelnych teraz Kronikach Ruathy.

— Rzadko były potrzebne — zauważył Groghe parskając. — Na ogół Warownie, Cechy i Weyry same radziły sobie z trzymaniem w ryzach swoich ludzi. Wszyscy wiedzą, czego się po nich oczekuje, i znają swoje prawa, przywileje i obowiązki.

— Jaka szkoda — odezwał się Robinton głosem, w którym wyczuwało się wyczerpanie — że obrali tak haniebny sposób postępowania.

— Zwłaszcza że nie mieli skrupułów, gdy posługiwali się przedmiotami ułatwiającymi życie, które Siwsp pomagał wytworzyć — dodał rozgniewany Lytol.

— Może jest coś, co ich usprawiedliwia — zaczął znowu Robinton.

— Nie da się z nim rozmawiać — orzekła zdegustowana Menolly. — Musi być nadal bardzo zmęczony skoro wygaduje takie bzdury! — I skinęła na gości Robintona, żeby wyszli.

— To nie bzdury, Menolly — powiedział Robinton z rozdrażnieniem. Niespokojnie przewracał się w łóżku, gdzie Oldive kazał mu pozostać. Zair, zwinięty wygodnie w futrach u stóp harfiarza, ćwierknął w proteście. Wyglądał już znacznie lepiej, z powrotem zaczął przybierać spiżowy kolor, zamiast brązowego, który świadczył o chorobie.

— My, harfiarze, popełniliśmy gdzieś błąd…

— Nic podobnego! — krzyknęła ze złością Menolly. — Ci pomyleni idioci prawie zabili ciebie… i Zaira… — Robinton odpowiedział spojrzeniem spode łba. — Ha! Przynajmniej on cię obchodzi, nawet jeśli o siebie wcale nie dbasz. Idźcie stąd wszyscy. Robinton musi odpocząć, jeśli ma się jako tako czuć podczas procesu.

W Ruathcie panowało takie podniecenie, że niewielu ludzi wyjechało po Zgromadzeniu gdy jeźdźcy powrócili z Robintonem i jego porywaczami, których złapano dziewięciu. Porywaczy trzeba było chronić, gdyż rozwścieczony tłum rozszarpałby ich na strzępy. Jaxom uwięził ich w jednym z małych, ciemnych wewnętrznych pokoi Warowni, zaopatrując tylko w wodę i prawie zużyte kosze żarów. Mała służka, która karmiła Robintona zatrutym jedzeniem, została odnaleziona i, chociaż było jasne, że nie jest zdrowa na umyśle, została także zatrzymana.

Okazało się, że kapitan statku jest synem Sigomala, co potwierdzało udział Lorda Bitry w spisku. Dziwne, zauważył N’ton, jak chętnie zaczął mówić, gdy powieszono go na chwilę na łapie smoka.

Kiedy eskadra Bendenu zjawiła się w Warowni Bitry, Sigomal głośno i z urazą zaprzeczył podejrzeniom, że mógłby być wmieszany w tak okropny, godny pogardy spisek. Gorzko oskarżał swojego syna, który sprowadził hańbę na niego i jego Warownię.

F’lar przyznał później, że niewiele brakowało, a uderzyłby Sigomala w kłamliwe usta, ale Mnementh w ostatniej chwili uratował Lorda od pobicia. Wielki spiżowy smok był tak pobudzony przez gniew swojego jeźdźca, że z jego pyska wydostał się ogień, co natychmiast uciszyło Sigomala.

G’narish z Weyru Igen i jego spiżowi jeźdźcy uwięzili Mistrza Norista, pięciu jego mistrzów i dziewięciu czeladników, wszystkich, którzy byli podejrzani. Sprowadzono do Ruathy wóz i biegusy. Dwa trzeba było uśpić. Jakby dla przepełnienia miary, zostały one skradzione z pastwisk Ruathy. Kiedy Mistrz Hodowca Ruathy zajmował się nieszczęsnymi zwierzętami, cieśla i Mistrz Fandarel obejrzeli pojazd, którym przewożono Robintona. Bendarek odnalazł imię wytwórcy: Tosikin, czeladnik ciesielski w Bitrze.

— Zrobiony na zamówienie — mruknął Fandarel.

— To jasne — odrzekł Bendarek. — Łóżko schowane w podwójnym dnie, miękko wyłożone i dość długie dla tak wysokiego mężczyzny jak Mistrz Robinton. Spójrz na zamykaną górę, te dodatkowe sprężyny, nowe osie, większe, wzmocnione koła. Przeznaczono go do szybkiej, ostrej jazdy. — Potem Bendarek skrzywił się, bo zobaczył marnie wygładzone krawędzie i gwoździe wbite tak, że z desek wystawały główki. — Do jednorazowego użytku. Że też nie wstydził się oznaczyć tego bubla swoim imieniem.

— Wezwiemy go tutaj, żeby zeznawał? — spytał Fandarel, a jego oczy błyszczały, kiedy zacierał ręce.

— Może i warto. Sigomal na pewno będzie próbował się wyśliznąć, więc każdy dowód się przyda.

— Wątpię, by mu się udało tym razem — powiedział Fandarel poważnie.

Początkowo postanowiono, że zebranie Lordów i Mistrzów odbędzie się w Wielkiej Sali Ruathy. Jednak do Warowni przybyły takie tłumy, które dołączyły do równego mnóstwa ludzi zdecydowanych pozostać po Zgromadzeniu, że Jaxom, po naradzie z Groghem, Lytolem, D’ramem i F’larem, przeniósł proces na zewnętrzny podwórzec. Mimo jesiennego chłodu niebo było czyste, pogoda pozostawała bezchmurna, a gdyby sprawa przeciągnęła się do wieczora, można było użyć oświetlenia, którego jeszcze nie sprzątnięto z tanecznego placu. Smoki zebrały się na Wzgórzach Ogniowych, ich oczy wirowały i lśniły jaskrawymi kolorami, a stada niespokojnie latających jaszczurek potęgowały jeszcze dziwną atmosferę.