— Tak, mapy tu pasują, prawda? Nie tylko jako dekoracje. — Lessa uśmiechnęła się do Jancis i Menolly. Pracując z młodą żoną Piemura upewniła się, że czeladnik harfiarski i wnuczka Fandarela stanowią dobraną parę. W pierwszej chwili wahała się, czy należy włączyć Jancis do rejestru Siwspa, ale dziś rano pozbyła się wszelkich wątpliwości. Jancis zasługuje na miejsce na liście nie tylko dlatego, że to dzięki niej znaleziono ten pokój, a potem ciężko pracowała. Miała też odpowiedni stosunek do Siwspa i do przyszłości.
Oczy Jancis lśniły, gdy przyglądała się mapie.
— Stworzyli tyle cudownych rzeczy. Takich, które przetrwały tysiące Obrotów. Materiały opierające się Nici. Przedmioty, które wzbogacą też nasze życie.
— To prawda, ale jak mam to opisać — Menolly machnęła ręką w stronę Siwspa — w balladzie, która wyjaśni ludziom wydarzenia?
— Zmiana w twoich zwykłych tematach, co? — roześmiała się Lessa. — Poradzisz sobie, Menolly, kochanie. Zawsze sobie świetnie radzisz. I nie trudź się wyjaśnianiem. Wątpię, by nawet Mistrz Robinton mógł wyjaśnić fenomen taki jak Siwsp. Przedstaw to jako wyzwanie, które wyrwie nas wszystkich z śród-Przejściowej chandry. — Przysunęła krzesło, odruchowo przetarła je szmatką, i usiadła z głośnym westchnieniem. — Nie wiem jak wam, ale mnie z pewnością przydałby się kubek gorącego klahu.
Jancis zerwała się na równe nogi.
— I owoce, a także paszteciki z mięsem. Kucharz wstał przed świtem, skarżąc się na tłumy do wykarmienia w tak krótkim czasie. Ale przygotował wystarczającą ilość jedzenia, zupełnie jak na Zgromadzenie. Zaraz wrócę.
Menolly nadal rozmyślała o swoich sprawach.
— Lesso — spytała poważnie — czy ludzie mogą potraktować Siwspa jak wyzwanie? Jaxom opowiedział nam niewiarygodne rzeczy. Niektórzy po prostu nie zaakceptują ich, nawet nie spróbują. — Myślała o swoich ograniczonych rodzicach i innych osobach o równie ciasnych umysłach, które spotkała podczas Obrotów spędzonych jako harfiarka.
Lessa machnęła z rezygnacją ręką.
— Ale znaleźliśmy tę maszynę i musimy brnąć dalej, nawet jeżeli nasze odkrycie oznacza, że trzeba będzie dokonać bolesnych korekt w wiedzy o przeszłości. Słuchanie o tym, jak osadnicy dotarli tutaj, było fascynujące. Te obrazy Pernu w kosmosie są naprawdę niesamowite. Nie miałam pojęcia, że to tak wygląda! A potem cała drżałam słysząc, jak odważnie nasi przodkowie walczyli z Nićmi. My jesteśmy przyzwyczajeni do walki z nimi nawet, jeśli niektórzy myśleli, że Przejście sprzed czterystu Obrotów było ostatnie. — Jej usta wykrzywiły się ze złości na wspomnienie wątpiących. — Ale dla osadników musiał to być okropny szok. — Z przepraszającym uśmiechem lekko dotknęła dłoni Menolly. — Jesteś jedną z tych, którzy naprawdę zasługują na usłyszenie tej historii, Menolly, ale gdy posłano po nas, nie mieliśmy pojęcia, o co dokładnie chodzi. Może Siwsp powtórzy ją dla ciebie i innych Mistrzów Harfiarzy, ponieważ jest to coś, co wasz Cech ma obowiązek rozpowszechniać. Wszystkie dzieci muszą się dowiedzieć o naszym prawdziwym pochodzeniu. Będziemy potrzebować nowych Ballad Nauczających. Ale to Sebell o tym zadecyduje, prawda? — Wyraz twarzy Lessy znowu się zmienił, najpierw odmalował się na niej zachwyt, potem nieufność. — Mówię ci, nie wierzyłam własnym oczom i uszom, kiedy Siwsp powiedział, że to osadnicy, dzięki — jak to nazwał — inżynierii genetycznej, stworzyli nasze smoki. — Jej uśmiech zabarwiony był rozgoryczeniem. — Prawie czuję ulgę, że tak niewielu jeźdźców z przeszłości pozostało przy życiu. Im rzeczywiście byłoby bardzo trudno to zaakceptować.
— A tobie ciężko jest pogodzić się z tym, że smoki są przekonstruowanymi genetycznie jaszczurkami ognistymi? — spytała Menolly. Celowo zachowała się złośliwie, bo Lessa otwarcie przyznawała, że nie lubi jaszczurek ognistych. Menolly zawsze musiała trzymać swoje z dala od Władczyni Weyru.
Lessa znów się skrzywiła, bardziej z przyzwyczajenia, niż ze złości.
— One naprawdę są czasem okropnym uprzykrzeniem, Menolly. Czy dzisiaj zostawiłaś swoje w Cechu Harfiarzy?
— Nie. — Menolly spojrzała wyzywająco na Lessę. — Ale tylko Piękna, Skałka i Nurek przybyły tu ze mną. Dotrzymują towarzystwa Ruthowi. Zawsze go uwielbiały.
Lessa zamyśliła się.
— Siwsp wspominał o Ruthcie, ale zdziwił się widząc Ramoth, Mnementha i Cantha. Przy okazji zapytam go o to. Przynajmniej jest coś, co my możemy wyjaśnić Siwspowi. — Westchnęła głęboko. — Ale jeśli może pomóc wykończyć Nici na zawsze… Mam tylko nadzieję, że może!
Wrażliwe harfiarskie ucho Menolly wychwyciło w głosie Lessy ton rozpaczy. Władczyni Weyru zauważyła jej spojrzenie i skinęła powoli głową, a jej oczy były pełne smutku.
— W tym okresie Przejścia, Menolly, bardzo potrzebujemy nadziei, że zdołamy oczyścić niebo z Nici i żyć tak, jak zamierzali osadnicy.
— Według Jaxoma Siwsp twierdzi, że istnieje taka możliwość!
— Przynajmniej Jaxom powtarza wszystko dokładnie — powiedziała Lessa sucho. — Powinnaś była usłyszeć niektóre z plotek w Weyrze dziś rano. Harfiarz Weyru dopilnuje, by zostały stłumione i by rozpowszechniano dokładne informacje. Nadzieja musi opierać się na prawdziwych przesłankach.
— Ale przecież Siwsp uważa, że uda nam się wytępić Nici!
Lessa skinęła głową.
— Tak. Będziemy jednak musieli bardzo ciężko pracować i wiele się nauczyć.
— Nawet to mogłoby poprawić morale. I — Menolly dodała żywiej — jakie to cudowne, że nasi przodkowie zdołali przeżyć każde Przejście tracąc tak niewiele.
— Musieli sobie jakoś radzić, tak jak i my musimy. Ale wiemy, że mimo wszystko utraciliśmy wiele z naszej kultury. Gdyby Nici zostały unicestwione… Och, jaką cudowną przyszłość moglibyśmy planować!
Spojrzenie Menolly napotkało szeroko otwarte, rozgorączkowane oczy Lessy.
— Cudowną także dla smoków i Weyrów?
— Tak! — Gwałtowna odpowiedź Lessy zdziwiła Menolly. — Tak, przyszłość bez Nici byłaby nawet lepsza dla smoków i Weyrów. — Lessa wzięła głęboki oddech i postukała palcem w mapę. — Znowu mamy nowy świat do odkrycia. — Pochyliła się i wpatrzyła w oznaczenia. — Ciekawe, co to było Honsiu.
Właśnie wtedy wróciła Jancis, niosąc koszyk z dzbankiem klahu, kubkami i jedzeniem. Przynosiła też wiadomości.
— Powinnyście zobaczyć co zrobiono, kiedy sprzątałyśmy — powiedziała z radosnym uśmiechem. — A także tłum, który chce się pogapić na Siwspa. — Lessa zerwała się na równe nogi, ale Jancis machnęła ręką, żeby znowu usiadła. — F’lar, Sebell i Mistrz Robinton mają wszystko pod kontrolą. Lepiej coś zjedzmy. Proszę, Lesso, świeże owoce i smaczne, ciepłe paszteciki. Menolly, nalej proszę klah — powiedziała rozdając owoce i paszteciki.
— Jesteś tak samo skuteczna jak twój dziadek — zauważyła Lessa z aprobatą, sadowiąc się z powrotem na krześle. Zapach ciepłego pieczywa i mięsa przypomniał jej, że upłynęło dużo czasu od pospiesznie zjedzonej w Weyrze Benden owsianki. — Menolly, jak tylko zjesz, wpiszemy cię do rejestru Siwspa. Jancis, od kiedy Siwsp jest znów… dostępny?
Jancis uśmiechnęła się znad swojego kubka.
— Wystarczająco długo, żeby zaaprobować lub odrzucić to, co dziadek sprowadził z jaskiń. Mistrzowie Wansor i Terry usiłują zrozumieć rysunek pokazujący, jak złożyć… komponenty. — Zawahała się przez chwilę używając nieznanego słowa. — Posłali po Mistrza Szklarza Norista, gdyż dwa ekrany pękły. Siwsp chce się dowiedzieć, czy mamy umiejętność, „technologię”, aby powielać materiał. Zachowuje się bardzo dyplomatycznie, ale z pewnością trzyma wszystkich na najwyższych obrotach. On… to… — Jancis speszyła się i niepewnie popatrzyła na Lessę. — Jak mamy nazywać to coś? Siwsp mówi, że jest maszyną, ale gdy słyszy się jego piękny głos, wydaje się, że to człowiek.