Выбрать главу

Kiedy Lord Begamon zawiadomił, że nie może być obecny, F’lar wysłał F’nora i dwie eskadry, by dopilnowały jego przybycia, gdyż Lord Neratu też był w to zamieszany. Służkę zwolniono. Sharra, Lessa i Menolly rozmawiały z nią, i zorientowały się, że naprawdę jest słaba na umyśle. Mężczyzna w „pięknych nowych ubraniach” powiedział jej, żeby dobrze nakarmiła Mistrza Harfiarza specjalnymi smakołykami, które sprowadzono z daleka, tylko dla niego. Pokazał jej bukłaki tylko dla Mistrza i poinformował, że ma karmić jaszczurkę mięsem ze specjalnej miski.

— To jasne, że nie wiedziała, co robi — stwierdziła Lessa po rozmowie. Potem jej rysy stwardniały. — Jak mogli użyć tego biednego dziecka do swoich niecnych celów?

— Ale postąpili sprytnie — powiedziała Menolly, a jej usta zadrżały. — Zair wyczułyby, że Robintonowi coś grozi, więc musieli użyć niewinnego pionka.

— Ale nie dość sprytnie, Menolly — orzekł Jaxom. — Skąd ona pochodzi?

— Z Warowni w górach — wyjaśniła Sharra wzdychając. — Była tak podekscytowana, że pozwolono jej przyjść na Zgromadzenie i usługiwać komuś tak miłemu jak ten mężczyzna w błękicie. Zatrzymałam ją tutaj. W Ruathcie będzie bezpieczna. Kucharz mówi, że dojrzę sobie radzi z rożnem.

Lord Corman przybył wieczorem i od razu podszedł do Jaxoma, który stał z Groghem, Ranrelem, Asgenarem i Laradem.

— Nie zgadzam się z tym, co robicie z Pernem. Nie podoba mi się, że tak wiele tradycji i wartości zanika z powodu tego, czego… ta maszyna was uczy, ale to co robicie to wasza sprawa. Ja będę postępował po swojemu.

Larad poważnie skinął głową.

— To twoje prawo.

— I macie się do tego stosować — oświadczył Corman, a jego brwi złączyły się w ponurym grymasie.

— Nikt nie wątpi w prawość twojego charakteru, Lordzie Cormanie — zapewnił go Jaxom.

Gorman uniósł brwi, już miał się obrazić z powodu słów najmłodszego z Lordów Warowni, ale potem zmienił zdanie i, rzucając jeszcze jedno spojrzenie spode łba, pozwolił Brandowi zaprowadzić się na miejsce.

Wcześniej tego dnia naprędce zbudowano podium w kształcie zaokrąglonego V: jedna strona przeznaczona był dla Lordów Warowni, druga dla Mistrzów Cechów. W centrum miał siedzieć Jaxom jako lokalny Lord z Lytolem po jednej i D’ramem po drugiej stronie. Robinton miał usiąść obok nich, na wprost oskarżonych, których miano posadzić na ławach pomiędzy skrzydłami. Lytol usiłował znaleźć bezstronnego rzecznika oskarżonych, bo w historycznych katalogach Siwspa wyczytał, że jest to normalna praktyka podczas procesów sądowych. Zazwyczaj tę rolę pełnili harfiarze, ale w tej sprawie żaden harfiarz nie mógł być bezstronny. Jednak ponieważ nie znaleziono nikogo innego, kto chciałby się podjąć tej funkcji, zadecydowano, że oskarżeni będą musieli mówić sami za siebie, jeśli, jak zauważył Piemur, znajdą się okoliczności łagodzące, skoro wina już została udowodniona.

Punktualnie o ustalonej godzinie oskarżeni zostali sprowadzeni przed sąd, a zgromadzony tłum powitał ich wyzwiskami. Potrzeba było dłuższej chwili, by przywrócić spokój, ale w końcu ludzie trochę się uspokoili, a Lordowie i Mistrzowie zajęli swoje miejsca.

Jaxom wstał i uniósł ręce prosząc o ciszę. Potem przemówił.

— Wczoraj wieczorem Mistrz Robinton został odurzony narkotykami i zabrany ze Zgromadzenia bez swojej zgody i wiedzy. Na jego miejscu pozostawiono ubranego w podobny strój martwego mężczyznę, którego do tej pory nie zidentyfikowano. Dokonano więc dwóch przestępstw, które dzisiaj trzeba ukarać: porwania i morderstwa.

— Ci trzej mężczyźni — Jaxom wskazał trzech pierwszych oskarżonych, unosząc dłoń, by uciszyć groźne pomruki tłumu — powozili wozem, który wiózł Mistrza Robintona bez jego wiedzy i zgody. Tych sześciu mężczyzn — Jaxom również ich wskazał — czekało na nich na statku, którym mieli zabrać Mistrza Robintona do ukrytego miejsca bez jego wiedzy i zgody. Odczytam teraz zeznania, spisane w obecności harfiarza, mnie jako Lorda Warowni, i Mistrza Fandarela, reprezentującego Cechy.

Każde zeznanie rozpoczynało się od podania imienia i miejsca pochodzenia zeznającego. Potem przedstawiało zadanie, do którego został wynajęty. Lord Sigomal i Mistrz Norist zostali wymienieni jako ci, którzy wydali rozkazy i dostarczyli marek oraz wyposażenia. Z zeznań wynikało, że Mistrzowie i czeladnicy szklarscy przekazywali najemnikom wiadomości i zapłatę. Natomiast Mistrz Idarolan dostarczył dowodu nielegalnej sprzedaży statku, podpisanego przez niejakiego Federena, Mistrza szklarskiego, teraz siedzącego wśród oskarżonych. Okazało się, że to on poprowadził atak na baterie dostarczające mocy Siwspowi, i był starszym bratem jednego z mężczyzn, których napad Siwsp udaremnił ultradźwiękami. Był bardzo rozgoryczony faktem, że brat poniósł za to karę, a na dodatek ogłuchł. Lord Begamon też był w to wmieszany: oskarżono go o dostarczenie marek, koni użytych przy ataku na Siwspa, oraz bezpiecznego schronienia dla statku porywaczy.

Czeladnik Tosikin, łagodny i tępy chłopak, najwyraźniej przerażony tym, co się wydarzyło, wskazał na Gomalsiego, syna Lorda Sigomala oraz na kapitana statku jako tych, którzy zamówili dziwny wóz. Czeladnik nie miał pojęcia, jakiemu celowi wóz miał służyć i próbował zaproponować im inny rodzaj pojazdu do przewożenia „delikatnego ładunku”. Nie, nie wiedział, że tym ładunkiem miał być człowiek.

Brestolli poprosił o pozwolenie opowiedzenia o tym, co słyszał. Poza tym zidentyfikował trzech Bitran ze statku jako tych, których podsłuchał, gdy spiskowali, co wywołało wśród sądzonych konsternację i wzajemne oskarżenia.

— Każdy z was ma prawo zabrać głos w swojej obronie i będzie mógł poinformować sąd o okolicznościach łagodzących — powiedział Jaxom, wskazując najpierw trzech mężczyzn, którzy porwali Robintona. Ale zanim któryś z nich mógł przemówić, Lord Sigomal zerwał się na równe nogi, nagle przezwyciężając apatię.

— Jestem niewinny, niewinny, mówię wam! Mój syn wpadł w złe towarzystwo i został sprowadzony na błędną drogę, a błagałem go, żeby zrezygnował z ich towarzystwa, chociaż nie wiedziałem, w co go mieszają…

— Tak nie było! — wykrzyknął Gomalsi. Również zerwał się na nogi i rzucał ojcu wściekłe spojrzenia. — Ty mi mówiłeś, co robić, żeby zdyskredytować maszynę. Ty kazałeś mi zniszczyć baterie… i powiedziałeś, gdzie ich szukać.

— Ty głupcze! Idioto! — krzyknął Sigomal. Wyskoczył do przodu i uderzył Gomalsiego w twarz tak mocno, że młodzieniec przewrócił się na ławę.

Jaxom natychmiast dał znak, żeby strażnicy posadzili Sigomala na jego miejscu i pomogli Gomalsiemu.

— Jeszcze raz tak się zachowasz, a mimo swojej godności Lorda zostaniesz związany — zapowiedział surowo Sigomalowi, i kazał strażnikom stanąć między oboma Bitranami. Potem wskazał na pierwszego z trzech porywaczy.

— Możesz przemówić w swojej obronie. Najpierw podaj imię i rangę.

Po cichej naradzie z kompanami najstarszy z mężczyzn powstał.

— Nazywam się Halefor. Nie posiadam rangi, ani Warowni, ani rzemiosła. Wynajmuję się tym, co mi płacą dobrymi markami. Tym razem był to Lord Sigomal. Trzech z nas umówiło cenę i dostaliśmy połowę jako zaliczkę za zabranie harfiarza wozem na statek. Po to nas wynajęto. Nie żeby mordować. To był przypadek. Biswy miał wypić to wino. Ale nie umrzeć od niego. Nie chcieliśmy też skrzywdzić Mistrza Robintona. Nie podobało mi się to, ale Lord Sigomal powiedział, że to musi być on, bo wszyscy go kochają. Rozwalą maszynę, żeby dostać Mistrza z powrotem. — Rozejrzał się, spoglądając wpierw na Lordów, a potem na Mistrzów, skinął gwałtownie głową i usiadł.