Od załogi Gomalsiego usłyszano tę samą historię: wynajęto ich do obsługi statku na czas rejsu do wyspy na wschodnim wybrzeżu Neratu. Lord Begamon jęknął słysząc to i ukrył głowę w dłoniach. Pojękiwał przez resztę przesłuchania. Kiedy Mistrz Idarolan zapytał ich ostrym tonem czy byli uczniami lub czeladnikami, dwóch odparło, że żeglowali przez parę sezonów we flotach rybackich, ale nie podobała im się praca zajmująca tyle godzin. Mistrz Idarolan odczuł widoczną ulgę, że żaden z jego rzemieślników nie brał udziału w spisku.
Jaxom rozumiał Mistrza Idarolana, który chciał ustalić fakty w obecności równych jemu samemu Mistrzów, a także Lordów. W wielu nadbrzeżnych Warowniach młodzież szybko uczyła się pływać niewielkimi łodziami. Nie było nic złego w takiej wiedzy. Jednak Idarolana obrażał fakt, że Gomalsi, który nie był wyuczonym żeglarzem, miał śmiałość sądzić, iż potrafi bezpiecznie popłynąć małym statkiem do wschodniego wybrzeża Neratu, przez Prądy i najtrudniejsze wody planety, a przecież z każdym uderzeniem fali ryzykował życiem Robintona.
W przeciwieństwie do pozostałych oskarżonych, Mistrz Norist przybrał dumną i wyzywającą postawę.
— Postąpiłem zgodnie z własnym sumieniem, żeby uwolnić nasz świat od tej „Obrzydliwości” i jej zła. Zachęca ona młodych do niechlujstwa i lenistwa, odciągając ich od tradycyjnych obowiązków. Obrzydliwość niszczy całą strukturę naszych Cechów i Warowni. Zanieczyszcza nasz Pern podłymi wyrobami, które pozbawiają uczciwych ludzi pracy i dumy z rzemiosła. Powoduje, że całe rodziny odchodzą od tego, co było dobre i zdrowe przez dwa i pół tysiąca Obrotów. Zrobiłbym to jeszcze raz. I zrobię wszystko, by zniszczyć urok, który ta „Obrzydliwość” na was rzuciła! — wyciągnął ręce i wskazał Mistrzów, którzy go sądzili. — Zostaliście oszukani. Będziecie cierpieć. I cały Pern będzie cierpiał z powodu waszej ślepoty, waszego odejścia od czystości naszej kultury i wiedzy.
Dwóch z jego Mistrzów i pięciu czeladników poparło go okrzykami.
Jaxom widział zaszokowane miny innych Mistrzów. Wszyscy Lordowie mieli poważne twarze. Torik z pogardą patrzył na Sigomala i Begamona. Corman był zdegustowany i nie silił się na ukrywanie tego tak samo, jak nie ukrywał swojej nieufności wobec Siwspa.
Lord Neratu nie powiedział nic w swojej obronie. Kiedy Jaxom poprosił go o to ponownie, potrząsnął tylko głową i jęczał odmawiając odpowiedzi.
— Lordzie Jaxomie — odezwał się Mistrz Oldive wstając — moi koledzy właśnie wręczyli mi swoją opinię dotyczącą przyczyny zgonu mężczyzny, który zajmował miejsce Mistrza Robintona.
— I?
— Jest dość dowodów sugerujących, że jego śmierć spowodowana była atakiem serca. Nie znaleziono ran czy uszkodzeń czaszki. Jego usta i paznokcie zsiniały, ale to jest zwykłe następstwo ataku serca. — Oldive odchrząknął. — W jego żołądku znaleziono ogromną ilość soku fellisowego, który mógł spowodować atak serca.
— W tych okolicznościach wydaje się, że był to nieszczęśliwy wypadek, więc zarzut morderstwa z premedytacją zostaje oddalony. — Jaxom zauważył widoczną ulgę na twarzy Robintona. — Pytam was teraz, czy została udowodniona zbrodnia umyślnego porwania Mistrza Harfiarza Robintona?
Zignorował gwałtowne obelgi wykrzykiwane przez publiczność. Wszyscy Lordowie unieśli zgodnie dłonie, nawet Corman. Brand zapisał ich liczbę. Potem Jaxom powtórzył pytanie zwracając się do Mistrzów. Oni też jednomyślnie podnieśli ręce, Idaloran uniósł swoją tak wysoko jak mógł, zaciśniętą w pięść.
— A więc udajcie się do Wielkiej Sali i zastanówcie się nad wyrokiem.
Mistrz Robinton nagle podniósł rękę. Zaskoczony Jaxom pozwolił mu mówić. Jako ofiara przestępstwa, harfiarz miał prawo żądać, by go wysłuchano. Jaxom martwił się, że Robinton może prosić o łagodny wyrok, co jego zdaniem tylko zwiększyłoby kłopoty, zwłaszcza z ludźmi tak ograniczonymi i mściwymi jak Norist.
— Wy, którzy jesteście świadkami tych wydarzeń… — zaczął Robinton, zwracając się nie do Lordów czy Mistrzów Cechów, lecz do ludzi poza terenem sądu, opierających się o ściany, rampę i dachy pobliskich szop. Jego głos był słaby, lecz szczery. Odchrząknął i zaczął od nowa. — Wy, którzy jesteście tu obecni, pozwólcie mi powiedzieć, że Siwsp nie nauczył nas niczego, czego nie wiedzieli już nasi przodkowie. Nie dał nam maszyn i narzędzi lub udogodnień, których oni nie mieli czy nie używali, kiedy zjawili się na Pernie. Jedynie przywrócił Cechom wiedzę, którą traciliśmy wraz z upływem czasu, z powodu zapomnienia albo niemożności odczytania starych Kronik. Tak więc, jeśli ta wiedza jest zła, to my wszyscy też jesteśmy źli. Ale ja nie sądzę, by ktoś z nas wierzył, że jesteśmy źli lub że to, co robimy w Cechach, jest złe. Gdy chodzi o Warownie, Siwsp wypełnił luki w ich historii i teraz wszyscy mieszkańcy Warowni znają swoją przeszłość, a także poznali dzieje osadników, którzy przylecieli na Pern, by zbudować tu Warownie i rozpocząć nowe życie. I nie ma powodu, by mieszkańcy Warowni uważali się za złych lub zrodzonych przez złych mężczyzn i kobiety. — Mistrz Robinton wpatrzył się w Norista, który nie odpowiedział mu spojrzeniem.
— Naszym Weyrom dał obietnicę uwolnienia od odwiecznej walki. Osiągniemy to dzięki umiejętnościom smoków, które zostały stworzone przez naszych przodków, a także dzięki odwadze ich jeźdźców. Jeźdźcy nie są źli, bo inaczej użyliby mocy smoków przeciw nam i uczynili z nas niewolników. Ale nie zrobili tego.
— Zło, które wyrządzili mi ci mężczyźni, wydarzyło się z najgorszego powodu. Ich zleceniodawcy chcieli zmusić innych ludzi, by zniszczyli nasz związek z przeszłością, naszą szansę na uczynienie tego świata takim, jakim nasi przodkowie mieli nadzieję, że się stanie: pokojowym, zasobnym, przyjaznym. Nie wyrządziłem krzywdy żadnemu z tych mężczyzn — mówił dalej Robinton machnięciem dłoni wskazując Sigomala, Begamona i Norista — nie życzyłem im niczego złego, ani też nie chcę teraz ich skrzywdzić. Żal mi ich, gdyż boją się nieznanego, niezwykłego, są gwałtowni i bezmyślni. Mają ciasne umysły i są małego ducha.
Mistrz Robinton spojrzał teraz na trzech porywaczy:
— Ja wybaczam wam, ale wzięliście marki, żeby uczynić zło, co samo w sobie jest wielkim złem. I byliście gotowi uciszyć harfiarza, a to jest jeszcze większym złem, gdyż kiedy mowa zostanie powstrzymana, cierpią wszyscy ludzie, nie tylko ja.
Usiadł, i wyglądał tak, jakby nie mógł ustać dłużej, ale kiedy Menolly podeszła do niego, potrząsnął głową.
Groghe pochylił się poprzez Warberta i szeptał coś do niego i Asgenara. Torik, który stał za daleko, by słyszeć, podszedł do nich. Ranrel, Deckter i Laudey poszli za jego przykładem. Nessel czuł się bardzo niepewnie mając Asgenara z jednej i Larada z drugiej strony, a Sangel i Toronas dyskutowali.
Mistrzowie Cechów także zebrali się razem. Fandarel, stojący w środku, ściszył głos do chrapliwego pomruku. Morilton przemówił tylko raz, a potem siedział cicho, chociaż słuchał uważnie innych. Reprezentował w sądzie Rzemiosło Szklarskie, gdyż żaden inny szklarz nie chciał wziąć na siebie tego obowiązku.
— Lordowie i Mistrzowie, możecie odejść jeśli chcecie — powtórzył Jaxom.
— Tu nam jest całkiem wygodnie — odpowiedział mu głośno Groghe.