Выбрать главу

— Może mógłbym sprawdzić, czy na „Bahrainie” pójdzie nam lepiej? — Bendarek nie mógł powstrzymać zapału.

— Siwsp? — Fandarel był szlachetnym człowiekiem. Jeśli Bendarek może rozpocząć operację, to niech działa.

— Nie znalazłem usterki w programie komputerowym — oznajmił Siwsp. — Niech „Bahrain” rozpoczyna oddzielanie.

Bendarek miał nieco więcej szczęścia niż Fandarel.

— Mój ekran pokazuje: „Usterka znaleziona”. Usterka czego? Evan, na „Buenos Aires”, włączył program i otrzymał przekaz: „Usterka mechaniczna”.

— Która informacja jest prawdziwa? — spytał Fandarel, czując się lepiej, gdyż nie tylko jemu się nie powiodło.

— Wszystkie mogą być prawdziwe — odrzekł Siwsp. — Sprawdzam.

Fandarel pomyślał, że to dobry pomysł i przećwiczył bez przyciskania klawiszy sekwencję, którą wprowadził.

— To mechaniczna usterka — zadecydował Siwsp.

— Jasne — ryknął Fandarel, bo nagle zrozumiał, co się stało. — Te statki były w kosmosie przez dwa i pół tysiąca lat, i przez ten cały czas nikt nie konserwował ich elementów mechanicznych.

— Masz rację, Mistrzu Fandarelu — potwierdził Siwsp.

— Co was opóźnia tam na górze? — dopytywał się F’lar z ładowni.

— Drobna usterka — powiadomił go Fandarel. Zamilkł. — Gdzie? — zapytał Siwspa.

— Klamry się zacięły z braku okresowych przeglądów.

— Ale nie zamarzły? — zaniepokoił się Fandarel.

— Wiele się nauczyłeś, Mistrzu Fandarelu. Na szczęście klamry mogą być smarowane od wewnątrz, przez ten wąski otwór. — Na ekranie pojawił się schemat przestrzeni między pancerzami „Yokohamy”. — Jednakże będzie konieczne użycie specjalnego smaru, gdyż jest tam bardzo zimno i oleje, których zwykle używacie, nie odniosą skutku. Potrzebna jest mieszanka płynnego neonu, wodoru i helu z dodatkiem niewielkiej ilości smaru silikonowego. To będzie dobry równoważnik smaru penetracyjnego, używanego w bardzo niskich temperaturach. Niski ciężar cząsteczkowy tych gazów spowoduje, że będą wyparowywać w pierwszej kolejności, ale ich lepkość jest bardzo niska i pary tych gazów będą transportować cięższy smar silikonowy aż do najmniejszych szczelin. To powinno rozwiązać ten niewielki problem.

— Niewielki problem? — Tym razem Fandarel stracił cierpliwość. — Nie mamy tych cieczy.

— Macie środki do ich produkcji, jeśli pamiętasz eksperymenty z ciekłym helem.

Fandarel pamiętał.

— To zabierze trochę czasu.

— Mamy czas — zapewnił go Siwsp. — Przewidziałem szerokie okno startowe dla tego transportu. Mamy czas.

Jeźdźcy smoków nie byli zadowoleni z opóźnienia. Przygotowali siebie i smoki do tego niezwykłego lotu i niecierpliwili się.

— Jeśli nie jedno, to coś innego — wściekał się N’ton.

— Jutro? — spytał Jaxom uśmiechając się, żeby uśmierzyć irytację F’lara. — O tej samej porze, na tych samych stanowiskach?

F’lar odgarnął z czoła włosy i ze złością pstryknął palcami.

— Siwspie, musimy porozmawiać z jeźdźcami.

Pomimo lekkiego tonu, Jaxom był bardzo rozczarowany opóźnieniem ekspedycji. Od niego i od Rutha Siwsp wymagał specjalnego wysiłku.

Dzień nie sprawi mi różnicy, Jaxomie, powiedział Ruth spokojnie. Posiłek, który zjadłem wczoraj, wystarczy na dłużej niż do jutra.

To dobrze, odparł Jaxom bardziej ponuro niż wymagały tego okoliczności, ale przecież przygotował się na wylot już dzisiaj. Cóż, wracajmy do Wschodniego i przekażmy eskadrom, żeby odpoczęły.

Upłynęło jednakże kilka dni, zanim wyprodukowano smar. Jaxom dopilnował, żeby Ruth jadł przynajmniej jednego małego whera każdego wieczora, a Ruth skarżył się, że z przejedzenia nie będzie w stanie wykonać nawet jednego skoku, a co dopiero dwóch.

— To lepsze niż żebyś mi padł, kiedy znajdziemy się pomiędzy czasem — odparł Jaxom.

Przeczekiwał opóźnienie w Warowni Cove z Sharrą, która dochodziła do siebie po intensywnych godzinach pracy w laboratorium. Straciła na wadze i miała podkrążone oczy. Przynajmniej mógł dopilnować, żeby miała wszystko, czego potrzebowała do odzyskania sił. I on sam. I Robinton.

Jaxoma niepokoiła zmiana, jaka zaszła w Mistrzu Harfiarzu, choć była subtelna. Lytol i D’ram też zdawali sobie z niej sprawę. Robinton chyba nie doszedł do siebie po psychicznym szoku. W towarzystwie zachowywał się jak dawniej, ale zbyt często Jaxom przyłapywał go na głębokim zamyśleniu, poruszonego i nieszczęśliwego, sądząc po smutku w jego oczach. A także, jak się wydawało, pił mniej i z mniejszą radością. Życie już go nie cieszyło.

Zair też się martwi, powiedział Ruth Jaxomowi.

— Być może Robinton potrzebuje więcej czasu, by całkowicie wyzdrowieć — odparł Jaxom, próbując dodać sobie otuchy. — Nie jest już taki młody, ani tak odporny. A to było okropne przeżycie. Kiedy skończymy pracę, wymyślimy coś, co go wyrwie z apatii. Sharra też to zauważyła. Naradzi się z Oldivem. Wiesz, jak Robintona drażni, że za bardzo się nim przejmujemy. Zrobimy coś. Powiedz to Zairowi. A teraz raz jeszcze, sprawdźmy układ gwiazd, którym będziemy się kierować podczas pierwszego lotu pomiędzy czasem.

Obaj znamy te gwiazdy lepiej niż te, które teraz są ponad nami, powiedział Ruth, ale posłusznie zrobił to, o co prosił Jaxom.

Wezwanie nadeszło późnym popołudniem. Fosdak, najszczuplejszy z czeladników kowalskich, wcisnął się w skafander i wpompował smar i olej w maleńkie szczeliny każdej wielkiej klamry, które mocowały silniki do podłogi. Zanim skończył na „Buenos Aires” i wrócił na „Yokohamę”, żeby sprawdzić czy ciecz wlała się na miejsce, był dość pewien sukcesu.

Jeszcze raz Fandarel użył kodu i sekwencji, wcisnął WPROWADŹ i czekał. Tym razem komputer rozpoznał komendę i odpowiedział: GOTÓW DO WYKONANIA.

— Jestem gotów — oznajmił Fandarel.

— Więc zrób to, człowieku, zrób! — krzyknął F’lar.

Fandarel włączył program. Nie wiedział, czy ktoś jeszcze usłyszał metaliczne popiskiwanie i stukania, i wreszcie końcowe szczeknięcie, gdy zaciski puściły. W przedziale silników hałas był dość głośny.

— Oddzieliły się — powiadomił, a potem przypomniał sobie, żeby włączyć zewnętrzne czujniki, by obejrzeć wynik operacji.

— Weyr, uwaga! — zawołał F’lar, i Fandarel zobaczył, jak pojawia się masa smoków, a każdy opada na wcześniej ustaloną pozycję na górnych belkach. — Doskonale!

— Na „Bahrainie” oddzielone! — krzyknął Bendarek.

Fandarel nie widział „Bahrainu”.

Natomiast Jaxom go widział, gdyż to on nadzorował tamten statek. Kiedy F’lar wezwał swoje eskadry, z Bendenu, Igen i Telgaru, Jaxom wezwał swoje, ze Wschodniego, Południowego i Isty. Grupa, która odpowiedziała na jego wezwanie, była największa jaką widział przez wszystkie Obroty swojego życia. Smoki przybyły na miejsce w tym samym momencie, tak jak to ćwiczyły. Ich szpony uchwyciły długie belki, a wszyscy jeźdźcy zwrócili się twarzą w stronę miejsca na końcu, gdzie znajdował się on z Ruthem.

Ruth, przekaż smokom drogę do Czerwonej Gwiazdy. Pamiętaj, że nie będzie krateru na tamtym krańcu rozpadliny.

Pamiętam, bo przecież my go zrobimy! Ruth aż kipiał z entuzjazmu.

Ruth dobrze znał swoje zadanie, a smoki spodziewały się, że otrzymają od niego wskazówki co do celu podróży. Żaden z nich nie był na Czerwonej Gwieździe. Jeźdźców uprzedzono, że będzie to dłuższy skok niż te, do których byli przyzwyczajeni, i że powinni pamiętać o regularnym oddychaniu.