— Naprawdę to dziwne — powiedziała Sharra, kiedy opowiedział jej o wszystkim podczas obiadu. — Dlaczego, mimo dokładnych wyjaśnień, ludzie nie rozumieją tego co ty i Weyry zrobiliście, i jakie będą wyniki waszych działań.
Jaxom uśmiechnął się.
— Prawdopodobnie przestali słuchać po słowach: Nici zostaną zniszczone. — W zamyśleniu popijał klah.
F’lar i Lessu są na „Yokohamie”, powiedział Ruth rozespanym głosem. Ramoth mówi, że Siwsp uważa, że eksplozja nastąpi wkrótce.
Sharra uprzejmie zwróciła się w stronę Jaxoma, wiedząc, że Ruth się do niego odezwał.
— Co go obudziło?
— To już za chwilę. Wybuch. Chcesz lecieć?
— A ty?
— Och, nie bawmy się teraz w takie grzeczności. Chcesz tam być?
Sharra zamrugała szybko zastanawiając się. Wyglądała w tej chwili tak samo dziecinnie jak Jarrol. Jaxom musiał się uśmiechnąć.
— Nie — zdecydowała z westchnieniem. — Mam dość „Yokohamy” na całe życie. I wszyscy będą się tam tłoczyć. Ale jeśli ty chcesz…
Jaxom zaśmiał się sięgając po jej dłoń i unosząc ją do ust.
— Chyba raczej nie. Ta chwila należy do F’lara.
Sharra przyglądała mu się przez długą chwilę w zamyśleniu, jej oczy zabłysły.
— Jesteś dobrym człowiekiem, ale nie zgadzam się, że cały splendor należy się F’larowi.
— Nie bądź niemądra — odparł. — Wszystkie Weyry Pernu brały w tym udział.
— I biały smok!
Gdy wróciła do swojej zupy, Jaxom zastanawiał się, co dokładnie miała na myśli. Czyżby Sharra odgadła, jak niezwykła rola przypadła Ruthowi?
Po tak wielu dniach ciągłej obserwacji Czerwonej Gwiazdy, eksplozja, kiedy już stała się widzialna, rozczarowała wszystkich. Po prostu, na powierzchni wędrownej planety rozkwitła pomarańczowo-czerwona kula ognia.
— Tylko jedna? — wykrzyknął F’lar z żalem, że co najmniej połowa planety nie wybuchła mimo tego, co Siwsp mówił o potędze antymaterii.
— Tak to wygląda z dużej odległości — odparł Siwsp.
— Mimo wszystko jest to dość spektakularne — mruknął Robinton.
— Więc wszystkie trzy silniki wybuchły w tym samym czasie? — spytał Fandarel.
— Na to wygląda — powiedział Siwsp.
— Dobra robota, Siwsp, dobra robota. — Fandarel rozpogodził się, najwyraźniej już pogodzony z odrobiną rozczarowania. — Dobrze przyłączyliśmy zbiorniki kwasu azotowego do pokryw silników.
— I skutecznie — dorzucił D’ram, nie mogąc powstrzymać się od podrażnienia się z Fandarelem.
— Wiecie, to dziwne — odezwał się Piemur, zwracając się bardziej do Jancis niż do innych. — Urabiasz sobie ręce po łokcie, żeby osiągnąć cel, i nagle, udało się! I już po podnieceniu, niepokojach, bezsennych nocach i poświęceniu! Ot, tak: skończone! — pstryknął palcami. — Dzięki jednej, wielkiej, wspaniałej kuli ognia! No i dysponujemy nadmiarem czasu. Co będziemy robić?
— Ty — powiedział Robinton wskazując surowo palcem na czeladnika, masz teraz przed sobą zadanie nie do pozazdroszczenia. Będziesz wyjaśniał znaczenie tego, co osiągnęliśmy tym, którzy nie rozumieją, że nasz wysiłek nie powstrzyma Nici przez całą resztę Przejścia. — Ku zdumieniu Lytola, raport Jaxoma nie zaniepokoił Robintona. Wydawało się nawet, że stary harfiarz spodziewał się takich reakcji. — Menolly już komponuje balladę — mówił dalej Robinton — która wbije ludziom do głów, że jest to ostatnie Przejście Nici, a gdy ono dobiegnie końca, Pern już zawsze będzie od nich wolny.
— Czy to pewne, Siwspie? — spytał Piemur.
— Gwarantuję ci to, Piemurze. Oczywiście musicie zdać sobie sprawę z tego, że nie od razu zauważycie zmianę orbity Czerwonej Gwiazdy — dorzucił Siwsp. — Potrwa to kilka dziesięcioleci.
— Dziesięcioleci? — wykrzyknął F’lar ze zdumieniem.
— Naturalnie. Jeśli weźmiesz pod uwagę rozmiar obiektu, który próbowaliście poruszyć — powiedział Fandarel — i rozmiar systemu słonecznego, zrozumiesz, że nie może zajść nagła zmiana. Nawet na powstanie chaosu potrzeba trochę czasu. Ale za parę dziesiątek lat będzie już można mierzyć zmiany.
— Tak właśnie się stanie, Przywódco Weyru — oznajmił Siwsp z taką pewnością, że F’lar mu uwierzył.
— Szkoda, że nie ma Jaxoma i Sharry — odezwała się Lessa, lekko poirytowana ich nieobecnością. — Wiedziałam, że Ruth wziął na siebie zbyt wiele, lecąc z drugim transportem.
— Moja droga, Jaxom potrafi już sam decydować o swoich sprawach — odparł F’lar, rozbawiony jej pełnym poczucia własności niepokojem o Lorda Ruathy.
— Jest jeszcze jedna drobna rzecz do zrobienia — przerwał Siwsp. — Można to zlecić mniejszym smokom.
— Naprawdę? — Lessa i F’lara zdawali sobie dobrze sprawę, że jeźdźcy brązowych, niebieskich i zielonych smoków byli rozczarowani wyłączeniem z planu, chociaż rozumieli, że na belkach brakowało miejsca dla wszystkich smoków, które chciałyby wziąć udział w wyprawie, a także nie wyprodukowano dostatecznej liczby skafandrów, by wszyscy jeźdźcy też mogli uczestniczyć w locie na Czerwoną Gwiazdę. „Wszystkie Weyry Pernu” zostały ograniczone głównie do spiżowych i tylko paru w innych kolorach.
— To dotyczy „Buenos Aires” i „Bahrainu”.
— O co ci chodzi? — spytał F’lar, gdy Fandarel wydał pełne zrozumienia „Ach”.
— Odczyty z dwóch mniejszych statków pokazują, że coraz częściej komputery muszą dokonywać drobnych poprawek kursu, by utrzymać je na właściwej orbicie. Te poprawki kursu zabierają coraz więcej energii, a przewiduję, że ich kurs będzie coraz bardziej odbiegał od ustalonej, synchronicznej orbity, i w ciągu kilku następnych dziesięcioleci osiągną punkt krytyczny. „Yokohama” oczywiście ma paliwo, które pozwoli jej pozostać na stałej orbicie i musi być utrzymana na niej tak długo jak to możliwe, gdyż teleskopy będą potrzebne do obserwacji Czerwonej Gwiazdy. Ale inne statki powinny być usunięte.
— Usunięte? — powtórzył F’lar.
— Dokąd?
— Niewielka zamiana w ich szybkości i wysokości wytrąci je z orbity i wyśle w przestrzeń kosmiczną.
— A w końcu dostaną się w zasięg przyciągania Rukbatu i spadną na naszą gwiazdę — wyjaśnił Fandarel.
— Spalą się? — spytał Lytol.
— Bohaterski koniec dla takich statków — mruknął Robinton.
— Do tej pory nic o tym nie mówiłeś — powiedział F’lar.
— Były ważniejsze sprawy — odparł Siwsp. — Ale z całą pewnością trzeba się za to zabrać, raczej wcześniej niż później, bo orbity będą się coraz bardziej odkształcać. A teraz wasze smoki mają jeszcze w pamięci wszystkie nowe umiejętności.
— To z pewnością zmniejszy napięcie w Weyrach — ucieszyła się Lessa. — Nie przewidzieliśmy, że zapanują tak złe nastroje.
— Siwspie, co dokładnie musimy zrobić, by odepchnąć mniejsze statki? — spytał F’lar.
— Jak powiedziałem, smoki mają zmienić kierunek obu statków i popchnąć je, to znaczy, przetransportować je w pomiędzy w tym samym kierunku i chwili. Smoki znajdą wiele występów, których będą mogły się chwycić na zewnątrz obu statków. Sądząc po tym, co osiągnęliście przenosząc silniki, taki manewr może być wykonany przez mniejsze smoki.
F’lar uśmiechnął się.
— A więc wreszcie uwierzyłeś w ich możliwości?