Oldive chwycił go za ramię. Oczy miał rozmyte łzami.
— Jaxomie, na każdy czyn jest czas wyznaczony. Już nic nie możemy dla niego zrobić. Czas Robintona się dopełnił.
— Nie pozwolił nikomu się domyślać, jak bardzo jest chory — mówiła Sharra Jaxomowi.
— To była tylko kwestia czasu — szeptał Oldive, a jego długa twarz była zalana łzami. — Porwanie wyczerpało jego serce. To była dobra śmierć, Jaxomie, chociaż tak nagła i niespodziewana.
— Wiedziałem, że Robinton nie czuł się dobrze — mówił Jaxom potrząsając głową, a łzy spływały mu po policzkach. — Ale nie rozumiem, dlaczego Siwsp też…
— Wyjaśnię to — odezwał się D’ram, który już trochę się uspokoił. Wskazał napis na ekranie. — Miał swoje rozkazy, więc musiał pomóc nam zniszczyć Nici. Z czasem zrozumiesz, jakie to było mądre ze strony Siwspa. Zaczynaliśmy za bardzo na nim polegać.
— Maszyny nie mogą umrzeć! — rozpaczał Jaxom.
— Wiedza, którą nam ofiarował, nie zginie — pocieszał go F’lar. Potem odsunął się, przepuszczając Menolly i Sebella. — A teraz pozwól im uhonorować Mistrza Harfiarza Robintona.
Pogrzeb odbył się w cudownie piękny dzień. Mistrz Robinton, otulony całunem w barwach harfiarskiego błękitu, został złożony na wieczny spoczynek w spokojnych, niebiesko-zielonych wodach swojej ukochanej Warowni Cove.
Mistrz Idarolan wysłał swój najszybszy statek, a sam przybył na smoku, aby wypłynąć z ciałem Mistrza Harfiarza. Mistrz Rybak Alemi przypłynął łodzią z Rajskiej Rzeki, wiodąc za sobą łódki poławiaczy z zatoki Monako, by zabrać ludzi, którzy chcieli towarzyszyć Mistrzowi Robintonowi na miejsce spoczynku.
Gdy statek wypłynął z Warowni Cove, wszystkie Weyry Pernu unosiły się na niebie, a jaszczurki ogniste krążyły nad smokami. Lordowie Warowni i Mistrzowie Cechów ustawili się na pokładzie pośród harfiarzy wszystkich stopni.
Sebell i Menolly zaśpiewali wszystkie pieśni, które uczyniły Harfiarza tak kochanym przez wszystkich. Menolly przypominała sobie dzień, w którym śpiewała na pożegnanie swojemu ojcu, Petironowi, dzień który rozpoczął wielką zmianę w jej życiu.
Gdy statek, nurkując i kołysząc się na falach wpłynął w morski prąd, prowadziły go flotylle łodzi rybackich.
Złożono ciało w morzu, a wtedy smoki po raz ostatni zaryczały w hołdzie dla Mistrza Harfiarza Pernu.
Jaxom, unosząc się w górze na Ruthcie, przyglądał się żałobnej uroczystości. Po nocy rozpaczy pogodził się z żalem. Nie mógł jednak pogodzić się z ciosem, jakim była utrata Siwspa. Siwsp opuścił go właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebował jego mądrości i poparcia. Czy nie zrobił wszystkiego, czego od niego żądał? Czyż on i Ruth nie narażali się na niebezpieczeństwa, żeby wypełnić cholerne zamówienia niewdzięcznej maszyny?
Rozumiem twój smutek, Jaxomie, powiedział Ruth łagodnie, oglądając tak samo jak smoki scenę poniżej, podczas gdy łodzie zawracały do Warowni Cove. Ale dlaczego przepełnia cię gniew i niechęć?
— Zostawił nas, a skoro Mistrz Robinton odszedł, potrzebujemy go bardziej niż przedtem.
Nie my, lecz wy. Ale nie powinieneś tak myśleć. Siwsp pozostawił całą wiedzę, jakiej potrzebujesz. Musisz tylko do niej dotrzeć, a wtedy uporasz się z kolejnymi kłopotami.
Po raz pierwszy w ich długim związku, Jaxom odniósł się z niechęcią do słów Rutha.
Wiesz, że mam rację, pocieszał go Ruth. Siwsp był tak samo zmęczony jak Mistrz Harftarz. Tysiące Obrotów czekał na możliwość wypełnienia swojego zadania i dotrzymania wiary swoim twórcom.
Choć Jaxom opierał się tej myśli, słowa ostatniego przesłania rozbrzmiewały w jego głowie. Robinton tak bardzo radował się ze współpracy z Siwspem. Czy Siwsp zakończył swoje istnienie przed, czy po tym jak Mistrz Robinton zapadł w swój ostatni sen? Gdyby Siwsp zdawał sobie sprawę ze stanu zdrowia Mistrza Robintona, na pewno wezwałby kogoś na pomoc. Wczoraj wszyscy się nad tym zastanawiali. Ale w końcu zgodzili się z D’ramem, że Siwsp wypełnił swoje rozkazy.
Więc oddaj Siwspowi cześć, jaka mu się należy, Jaxomie Gniew i niechęć zaciemniły twój umysł i serce.
Jaxom westchnął.
Pomyśl o tym co razem zrobiliśmy, ty i ja, żeby pokazać Siwspowi, że mogliśmy to zrobić. Dokonywaliśmy niemożliwego, ponieważ wiedziałem kiedy i gdzie to zrobić. Dobrze, że stłukłeś moją skorupę w ten Dzień Wylęgu, Jaxomie, bo inaczej co by się stało z Pernem?
Jaxom roześmiał się, sprowokowany sprytnymi słowami swojego smoka. Ze zdumieniem zorientował się, że rozumowanie Rutha poprawiło mu humor.
— I na wszystko jest czas! — wykrzyknął głośno. To, co powiedział Ruth było prawdą. Tylko oni: Jaxom, Lord Warowni Ruathy, i Ruth, biały smok, mogli dokonać tego, czego trzeba było dokonać aby na zawsze uwolnić Pern od Nici. Służyli swojemu światu tak, jak tylko smok i jego jeździec mogą służyć, zjednoczeni myślą i sercem dla osiągnięcia celu.
Jaxom i Ruth, już pogodzeni, zawrócili w stronę Warowni Cove, gotowi przejąć dziedzictwo wiedzy pozostawione im przez Siwspa.