Jaxom i Ruth wyszli z pomiędzy nad wielkim podwórcem połączonych Cechów Harfiarzy i Uzdrowicieli w Warowni Fort. Rutha natychmiast otoczyły ćwierkające jaszczurki ogniste, wykonujące swój zwyczajowy powietrzny taniec radości, ale w ich głosach brzmiało ostrzeżenie.
— Ruth, o co im chodzi? — spytał Jaxom.
Mistrz Oldive nie chce, byśmy lądowali na podwórcu, odparł Ruth. Mówi, że wszyscy harfiarze zaczną cię wypytywać i nigdy się stąd nie wydostaniemy. W tonie Rutha zabrzmiało zdziwienie, ale Jaxom się roześmiał.
— Sam powinienem był o tym pomyśleć. Więc gdzie Mistrz Oldive chce, byśmy lądowali?
Nie wiem. Jaszczurki powiadomią go o naszym przybyciu.
Ruth poleciał w odległy zakątek wielkiej siedziby Cechu Harfiarzy, gdzie nie byli aż tak widoczni.
Idzie, powiedział po chwili, gdy znów otoczyły ich jaszczurki, tym razem radośnie świergocząc. Zobaczono nas z Warowni, dodał, bo zaczęły się nad nimi gromadzić kolejne stadka jaszczurek, które niecierpliwie popiskiwały. Nie, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia niż zatrzymywanie się w Warowni w tej chwili, oznajmił im Ruth, popierając to ostrzegawczym ryknięciem, które odesłało nowo przybyłe z powrotem. Piszczały, przerażone jego reprymendą.
— Lord Groghe jest na Lądowisku — powiedział Jaxom, próbując nie czuć się winnym zignorowania prośby. — Gdy wróci, opowie im wszystko co jego zdaniem powinni wiedzieć.
Jego królowa jaszczurka ognista bez przerwy latała z wiadomościami do Warowni, więc tu już wiedzą wszystko to, co potrzebują wiedzieć o tym Siwspie, mruknął Ruth z delikatnym wyrzutem.
Jaxom serdecznie poklepał swojego białego smoka po karku.
— Nie zmieściłbyś się w pokoju, drogi przyjacielu. A poza tym Piemur powiedział, że jego Farli zasnęła, zupełnie nie zainteresowana Siwspem.
Ruth, niezadowolony, jeszcze chwilę pomarudził, ale zaraz wrócił do swoich obowiązków.
Nadchodzi Mistrz Uzdrowiciel. Zakręcił ostro i zanurkował pod takim kątem, że Jaxom odruchowo chwycił lejce i wygiął się do tyłu.
— Mógłbyś mnie ostrzec — skarcił łagodnie smoka. Ruth miał kłopotliwy zwyczaj sprawdzania instynktu swojego jeźdźca za pomocą nieoczekiwanych manewrów. Biały smok mruknął z satysfakcją widząc, że jego podstęp się udał, odchylił skrzydła i wylądował miękko na długość smoka od Mistrza Oldive’a, który powlókł się do nich zdumiewająco szybko jak na człowieka z nogami nierównej długości i garbatymi plecami. Na prostym ramieniu niósł ogromny tornister, ale mimo tych utrudnień pomachał im na powitanie i radośnie się uśmiechnął.
— Witaj, Jaxomie! Obawiałem się, że w całym tym zamieszaniu zapomniałeś o mnie. — Przez chwilę opierał się o Rutha, by złapać oddech. — Nie jestem tak sprawny, jak mi się wydaje. — Obaj usłyszeli okrzyki i zobaczyli ludzi w harfiarskim błękicie wypadających z bramy podwórca. — Szybko. Jeśli nas złapią, nigdy stąd nie wylecimy.
Ruth przykucnął na tylnych nogach i ugiął lewą przednią łapę, tworząc schodek dla Mistrza Uzdrowiciela. Jaxom pochylił się, chwytając pomocnym gestem Oldive’a za ramię a ten, chociaż stary, mocno się przytrzymał, wciągnął na grzbiet Rutha i usadowił za Jaxomem.
Ruth natychmiast skoczył w górę, jego białe skrzydła wykonały pierwsze, najważniejsze uderzenie w dół i w górę. Po chwili nie słyszeli już z dołu okrzyków rozczarowania.
— Ruth, leć, gdy tylko będziesz gotów — rozkazał Jaxom, wyobrażając sobie budynek Siwspa i bardzo uważnie wskazując cienie rzucane przez hałdy popiołu, żeby Ruth wylądował w odpowiednim kiedy. Odkąd zaczęto wykopki, odsłonięte wystarczająco dużą powierzchnię, żeby mogło tam lądować kilka smoków.
Zimno pomiędzy wyssało ciepło z ich ciał, a potem znaleźli się nagle w jasnym, gorącym, popołudniowym słońcu Południowego Kontynentu. Na powitanie Rutha podleciało natychmiast spore stadko jaszczurek ognistych, bo był ich szczególnym ulubieńcem. Jak zwykle na Południowym, było tam równie wiele dzikich, jak i tych z szyjami pomalowanymi barwami ludzi, którzy je Naznaczyli.
— Na pierwsze Jajo, nie rozpoznałbym tego miejsca — powiedział Oldive z przejęciem, gdy Ruth szybował do lądowania.
— Nie jestem pewien, czy ja je rozpoznaję. — Jaxom uśmiechnął się przez ramię do Oldive’a. — Mistrz Esselin już postawił jedną przybudówkę. Wskazał grupę mężczyzn pracujących z zapałem przy wznoszeniu ściany po prawej stronie budynku Siwspa.
— Och, używacie części starego budynku! — wykrzyknął Oldive.
— F’lar to zaproponował. No i dobrze, po co ściągać materiały budowlane, kiedy mamy do dyspozycji te wszystkie puste budynki.
— Tak, tak, to prawda. — Jednak Oldive nie w pełni aprobował takie rozwiązanie.
— Bierzemy materiały tylko z mniejszych budynków, segmentów rodzinnych, jak nazwał je Siwsp. Jest ich parę tysięcy — mówił pocieszająco Jaxom. Podczas poszukiwania kabli w Jaskini;… Katarzyny, Terry zdał Jaxomowi raport z porannej sesji z Siwspem i opowiedział o planowanych renowacjach.
— Czyżby przylecieli tu wszyscy Przywódcy Weyrów? — dopytywał się Oldive, bo nagle uświadomił sobie, że patrzy na długą linię smoków wygrzewających się na wzgórzach za budynkami.
Jaxom roześmiał się.
— Skoro Siwsp obiecuje pomoc w zlikwidowaniu Nici, czekają na jego każde słowo. — Podtrzymał Oldive’a, który pospiesznie zsiadał z grzbietu Rutha.
— Jak chce to osiągnąć? — Stary człowiek zachwiał się ze zdumienia. Jaxom objął go i złapał tornister, który pod wpływem gwałtownych ruchów Oldive’a kołysał się tak, że jego właściciel stracił równowagę.
— Nie wiem. — Jaxom wzruszył ramionami, doświadczając kolejnego przypływu niezadowolenia z powodu odsunięcia od wydarzeń tego dnia. — Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej dziś rano, ale byłem ciągle zajęty.
Oldive ze współczuciem położył dłoń na ramieniu Jaxoma i uśmiechnął się przepraszająco.
— Przenosząc ciekawskich do nowego cudu?
— Och, nic nie szkodzi — Jaxom zbył swoje zmartwienia ruchem ręki, bo chciał poprosić Mistrza Uzdrowiciela o przysługę. — Czy zechciałbyś zapytać Siwspa, jak leczyć tych dwóch pacjentów, o których Sharra tak bardzo się martwi?
— Zrobię to w pierwszej kolejności. Sharra to wspaniała kobieta, zawsze taka energiczna i bezinteresowna, jak ty sam!
Jaxom odwrócił wzrok. Był zakłopotany, bo przecież wolałby spędzić ranek ucząc się nowych rzeczy. Ale w końcu się tu znalazł, i z zaciekawieniem oczekiwał reakcji Mistrza Oldive’a na Siwspa.
W budynku rzemieślnicy Esselina robili potworny hałas. Wszędzie było pełno kurzu. Jaxom zdumiał się, że już tak wiele osiągnięto. Ściany zostały umyte i ukazały się jasne, wesołe barwy. Przez krótką chwilę zastanawiał się, w jaki sposób impregnowano kolory, gdyż nie przypominało to żadnej pomalowanej powierzchni, jaką kiedykolwiek widział. Z lewej strony słyszał ożywioną rozmowę. Rozpoznał głosy F’lara, T’gellana i R’marta. Poprowadził Mistrza Oldive’a w przeciwnym kierunku i, gdy stanęli na wprost zamkniętych drzwi do pomieszczenia Siwspa, jeszcze raz przeżył dreszcz odkrycia z poprzedniego dnia.