Jaxom zapukał, grzecznie zapowiadając swoje nadejście, i wszedł. Zobaczył ludzi bez reszty zajętych pracą, co jeszcze bardziej wzmocniło w nim poczucie niechęci. Piemur, Jancis i Benelek siedzący za stołem zrobionym z kartonowych pudeł, pochylali się nad urządzeniami, które pomógł sprowadzić z Jaskiń Katarzyny. I, rozżalił się Jaxom, te skorupiaste przedmioty już działały. Trójka jego przyjaciół pracowicie stukała w klawiatury. Jaxom głęboko zaczerpnął powietrza, aby pozbyć się uczucia żalu; nie powinien reagować tak niegodnie.
Piemur wyciągnął szyję, żeby zobaczyć, kto wszedł.
— Dzień dobry, Mistrzu Oldive. Witamy w siedzibie Siwspa. Jaxomie, gdzie się podziewałeś przez cały dzień?
— Widzę, że wy nie marnowaliście czasu — odparł Jaxom, próbując bez skutku uwolnić się od zazdrości. Napotkał ukośne spojrzenie Oldive’a i zmusił się do uśmiechu. — Ale już tu jestem, i możecie mnie wszystkiego nauczyć.
— Nie licz na to — odparł Piemur ze swoją zwykłą bezczelnością. — Musisz zacząć od tego samego, co my. To polecenie Siwspa.
— Bardzo chętnie — zgodził się Jaxom, usiłując zobaczyć napisy na ekranie Jancis, który był najbliżej.
Jancis oderwała się od swojego zajęcia, powitała Mistrza Oldive’a, z którym od dawna była zaprzyjaźniona, a potem ostro ofuknęła Piemura:
— Czasami posuwasz się za daleko. — Zwróciła się następnie do Jaxoma: — Części składowe znajdują się w pokoju obok, Jaxomie. Pomogę ci, nawet jeśli on tego sobie nie życzy.
— Musi sam przez to przebrnąć, Jancis, inaczej się nie nauczy — przypomniał jej twardo Benelek, nie podnosząc głowy znad pracy.
Jancis przewróciła oczami. Benelek zawsze był taki zasadniczy.
— Och, oczywiście, że będzie musiał uczyć się wszystkiego od początku, ale równie dobrze mogę mu pomóc. Poza tym wolałabym przenieść się do innego pokoju. Nie znoszę, kiedy Mistrz Oldive wdaje się w te wszystkie krwawe szczegóły. A to właśnie ma tu robić ze Siwspem. — Mrugnęła do uzdrowiciela. — Przypuszczam, że każde rzemiosło ma swoje nieprzyjemne strony.
— Och, tak, z pewnością powinniśmy zapewnić mu trochę prywatności — zgodził się Piemur, wstając ze stołka.
— Ciągle jakieś przeszkody — mruczał kwaśno Benelek. Ale też wstał i ostrożnie zaczął się przenosić.
— Słyszałem Przywódców Weyrów w drugim końcu korytarza — odezwał się Jaxom, chcąc przypomnieć Siwspowi swój głos. — Czy mam sprowadzić jednego z nich?
— To nie będzie potrzebne — wyjaśnił mu Piemur. — Siwsp już zarejestrował specjalne złagodzenie początkowych rygorów. Po prostu przedstaw Mistrza Oldive’a.
Jaxom czym prędzej to uczynił, niezmiernie wdzięczny, że nie czekają go dalsze opóźnienia w doganianiu przyjaciół.
— Z prawdziwą przyjemnością poznaję człowieka tak bardzo przez wszystkich cenionego — powiedział Siwsp.
Głęboki, pełen ludzkiego wyrazu głos sprawił, że Mistrz Oldive w milczeniu wpatrywał się w maszynę, nie mogąc wykrztusić słowa.
— Siwsp znajduje się, że tak powiem, wszędzie w tym pokoju — tłumaczył Jaxom kiedy zobaczył, jak zażenowany jest uzdrowiciel. Rzeczywiście, z początku trochę trudno się do niego przyzwyczaić. W pierwszej chwili przeraził nas wszystkich.
Piemur, zajęty rozbieraniem prowizorycznego stołu, rzucił Mistrzowi Oldive pobłażliwy uśmiech.
— Szybko przywykniesz do tego bezcielesnego głosu. Siwsp wyraża się tak rozsądnie.
— Młody Piemurze, sam się naucz przemawiać rozsądnie — powiedział Siwsp żartobliwym tonem, który zaskoczył wszystkich.
— Tak jest, Mistrzu Siwspie, tak jest, panie — dowcipkował Piemur. Złożył kilka pokornych ukłonów i wyszedł z pokoju, potykając się w progu, gdyż kartonowy stół zasłaniał mu widok.
Jancis, podążając za Piemurem i Benelkiem, zamknęła za sobą drzwi.
— Rozgość się, proszę, Mistrzu Oldive — zaproponował Siwsp. — Czy przyniosłeś ostatnie Kroniki twojego Cechu? Wprowadziłem już Kroniki Cechu Harfiarzy oraz Mistrza Kowala i Cieśli, ale dla właściwej oceny osiągnięć waszego społeczeństwa potrzebowałbym Kronik z każdego Cechu, Warowni i Weyru.
Mistrz Oldive, ciągle jeszcze nie mogąc dojść do siebie, z roztargnieniem usadowił się na stołku, a jego wypchany notatkami tornister zaczął mu się zsuwać z ramienia. Złapał za pasek i, potrząsając głową, wreszcie się opanował.
— Lord Groghe mówił, że… — Mistrz Oldive zawahał się przez chwilę, nie znając odpowiedniej formy, w jakiej należało się zwracać do tej istoty — …ty wiesz, no, wszystko.
— Moje banki pamięci zawierają najbardziej nowoczesne dane dostępne w czasie, gdy statki kolonizatorów wyruszyły w drogę do systemu Rukbatu. Włączono do nich również informacje medyczne.
— Czy mogę spytać, jak zorganizowana jest ta informacja?
— Anatomia, mikroanatomia, fizjologia, hibernacja, biochemia medyczna, i wiele innych dziedzin, takich jak immunologia i neuropatologia, które, mówiąc szczerze, mogą nie być ci już znane.
— Niestety masz rację. Utraciliśmy tak wiele z dawnej nauki, tak wiele umiejętności. — Oldive nigdy nie był bardziej świadomy istnienia luk w wiedzy swojego Cechu.
— Niepotrzebnie się martwisz, Mistrzu Oldive, gdyż wszyscy ci, których dotychczas spotkałem, cieszą się doskonałym zdrowiem, a ich wzrost i waga są wyższe od tego, co wasi przodkowie uważali za normę. Okazuje się, że nieuprzemysłowiona cywilizacja ma wiele zalet.
— Uprzemysłowiona? Nie znam tego terminu, chociaż rozpoznaję jego źródłosłów.
— Uprzemysłowić — zaintonował Siwsp — czasownik przechodni; rozwinąć przemysł, uczynić kraj, obszar, przemysłowym; jak również, uprzemysławiać społeczność: wprowadzać ekonomiczny system uprzemysłowienia; a także, uprzemysławiać naród. Uprzemysłowione społeczeństwo, w przeciwieństwie do rolniczego, jak wasze.
— Dziękuje… Dlaczego w uprzemysłowionym społeczeństwie ludność jest mniej zdrowa?
— Z powodu zanieczyszczenia atmosfery i środowiska spowodowanego przez odpady, trujące dymy, chemiczne ścieki, skażenie produkowanej na polach żywności, oraz innych negatywnych zjawisk.
Mistrz Oldive oniemiał.
— Ludzie, którzy zasiedlili Pern, chcieli założyć społeczeństwo rolnicze. Przed odlotem z Ziemi zbadali wiele kultur i sposobów życia nie bazujących na przemyśle, takich jak kultura starożytnych Cyganów, czy rolnicze posiadłości emerytowanych wojskowych. Wy osiągnęliście ich cel — wyjaśnił Siwsp.
— Naprawdę? — Mistrz Oldive był zaskoczony, że Pern osiągnął sukces w czymkolwiek innym niż przeżycie dziewięciu Przejść Nici.
— W o wiele większej liczbie spraw niż możesz sobie wyobrazić, Mistrzu Oldive. Sam żyjesz w tym środowisku, więc nie jesteś zdolny do obiektywnej oceny. Osiągnęliście bardzo wiele, mimo że przez długie okresy musieliście walczyć z Nićmi.
— Ale widzę również, że bardzo wiele utraciliśmy.
— Być może nie aż tyle, ile ci się wydaje, Mistrzu Uzdrowicielu.
— Jednak wiem, że mój Cech stracił zdolność przynoszenia ulgi w licznych chorobach, a także zapobiegania epidemiom, które od czasu do czasu nas dziesiątkują…
— Silni przeżyli, a wasza populacja stała się bardziej odporna.
— Ale tak wiele wiedzy zostało bezpowrotnie stracone, zwłaszcza w moim Cechu.
— Temu można zaradzić. Czy poprawię ci nastrój, jeśli powiem, że nawet najlepsi lekarze spośród twoich przodków czasami byli bezradni wobec epidemii? Że stale poszukiwali nowych metod ulżenia bólowi i uzdrawiania chorych?