Выбрать главу

— Tak, to powinno poprawić mi humor, ale tak nie jest. Przejdźmy jednak do ważniejszych spraw, dobrze, Siwspie?

— Oczywiście, Mistrzu Oldive.

— Mamy kilku chorych, ale trzech z nich odczuwa silne, wyniszczające bóle, których nie jesteśmy w stanie uśmierzyć, i to są najpilniejsze przypadki. Czy będziesz mógł postawić diagnozę, jeśli przedstawię ci objawy?

— Opowiedz mi o nich ze szczegółami. Jeżeli będę mógł je porównać z zarejestrowanymi przypadkami, postawię diagnozę i zaproponuję ci odpowiednią terapię. W moich bankach pamięci zapisano trzy miliardy dwieście milionów przypadków chorobowych, więc najprawdopodobniej znajdziemy również choroby, na które cierpią twoi pacjenci.

Drżącymi z nadziei palcami Mistrz Oldive otworzył notatnik na stronie z opisem choroby pierwszym dwóch pacjentów Sharry. Winien był Jaxomowi tę grzeczność.

— Co robicie? — spytał Jaxom, zaintrygowany sposobem, w jaki inni patrzyli z napięciem na szare ekrany. Główny ekran Siwspa już nie przypominał tych mniejszych.

Benelek prychnął ze zniecierpliwieniem i pochylił się niżej nad klawiaturą. Stukał wskazującymi palcami bez jakiegokolwiek porządku, który Jaxom mógłby odkryć.

— Zapoznajemy się z układem klawiatury — wyjaśnił Piemur, śmiejąc się złośliwie z niewiedzy Jaxoma. — Uczymy się komend. Ale nie zajmuj się nami, lecz zabierz się za składanie twojego własnego terminalu. Jesteś już opóźniony o pół dnia.

— To wredne, Piemurze — ofuknęła go Jancis. Wzięła Jaxoma za rękę i pociągnęła go w stronę częściowo rozpakowanych pudeł i kartonów. — Weź klawiaturę, jedno z tych dużych pudeł, postaw to na stole, i przynieś jeden z ekranów na ciekłych kryształach.

— Co takiego?

— Jeden z tych — wskazała ręką. — I uważaj. Siwsp powiedział, że są delikatne, a nie mamy ich wiele. Zdejmij plastik. Posłuż się nożem, bo opakowanie jest niesamowicie mocne. Teraz — mówiła dalej, wręczając mu malutki śrubokręt i szkło powiększające — zdejmij śruby z dużego pudła. Za pomocą szkła powiększającego obejrzyj, czy nie widać jakichś uszkodzeń.

Benelek nagle głośno zaklął i walnął pięścią w stół.

— Straciłem wszystko! Wszystko!

Piemur uniósł wzrok znad swojej roboty, zdumiony niezwykłym wybuchem Benelka.

— No to zastartuj ponownie. — Pamięć, wytrenowana w Cechu Harfiarzy, natychmiast podpowiedziała mu to nowe słowo.

— Nic nie rozumiesz! — Benelek wymachiwał rękami nad głową. — Straciłem wszystko, co napisałem. A prawie już skończyłem!

— Zapamiętałeś? — spytała Jancis współczująco.

— Tak, aż do ostatniego słowa — odpowiedział Benelek uspokajając się.

Jaxom patrzył zafascynowany, jak Benelek uderza w różne miejsca klawiatury, a potem wydaje długie, pełne satysfakcji „ach”.

— Jaxom, zajmij się swoją nauką — powiedział złośliwie Piemur — bo inaczej nigdy nie dołączysz do naszej wesołej gromadki, gdzie jeden źle wciśnięty klawisz może zniszczyć pełną godzinę ciężkiej pracy.

— Siwsp powiedział, że musimy nabyć wiele nowych umiejętności — odparowała Jancis rozsądnie. — Och, na Skorupy! Teraz ja też zrobiłam coś źle. — Wpatrywała się w swój pusty ekran, potem pochyliła się nad klawiaturą i zmarszczyła brwi. — Zaraz, który klawisz wcisnęłam, a nie powinnam była?

Wyciągając nóż, Jaxom zastanawiał się, dlaczego właściwie chciał uczestniczyć w czymś, co najwyraźniej przyprawiało wszystkich o irytację.

Nawet nie spostrzegli, kiedy nadszedł szybki, tropikalny zmierzch. Piemur, przeklinając pod nosem nieuniknioną przerwę w pracy, biegał wokół pokoju otwierając kosze z żarami. Ale żary nie oświetlały ekranu pod właściwym kątem, więc, nadal klnąc, ustawił inaczej krzesło. Benelek poszedł za jego przykładem nie odrywając jednej ręki od klawiatury. Jancis i Jaxom, siedzący pod właściwym kątem, kontynuowali lekcję.

— Kto tu jest? — dobiegł z korytarza głos Lessy. Otworzyła drzwi i wetknęła głowę do środka. — Ach, tu siedzicie. Jaxomie, Mistrz Oldive znowu potrzebuje ciebie i Rutha, a ja sądzę, że już najwyższy czas, abyś odpoczął. Twoje oczy wyglądają jak wypalone dziury. Pozostali też nie wyglądają lepiej.

Benelek tylko na chwilę oderwał wzrok od ekranu.

— To nie jest odpowiednia pora, aby przerwać pracę, Władczyni Weyru.

— To jest odpowiednia pora, Benelku — odparła nie znoszącym sprzeciwu tonem.

— Ależ, Władczyni Weyru, muszę przyswoić sobie te wszystkie nowe terminy i umieć…

— Siwsp! — Lessa podniosła głos. — Czy możesz to wyłączyć? Twoi uczniowie są zbyt pracowici. Oczywiście to bardzo chwalebne, ale przyda im się dobry nocny wypoczynek.

— Nie zapamiętałem… — krzyknął Benelek, rozpościerając ręce, pełen najwyższej urazy. Z przerażeniem zobaczył, że ekran pociemniał, a maszyna nie reaguje na jego komendy.

— Twój zapis został zapamiętany — zapewnił go głos Siwspa. — Pracowałeś przez cały dzień bez chwili przerwy, Czeladniku Benelku. Nawet maszyny muszą od czasu do czasu odnawiać zasoby energii. Twoje ciało może być uznane za miękką maszynę, która często potrzebuje nowego paliwa. Zjedzcie i odpocznijcie, a jutro powróćcie z nowymi siłami.

Przez chwilę wydawało się, że Benelek zaprotestuje. Potem westchnął i odepchnął się od stołu, nad którym pochylał się od tak wielu godzin. Uśmiechnął się nieprzytomnie do Lessy.

— Zjem i odpocznę. A jutro znowu zacznę… Ale jest tyle do nauczenia się, o tyle więcej, niż sobie wyobrażałem.

— Rzeczywiście, to prawda — potwierdził Mistrz Oldive wyłaniając się z pokoju Siwspa. W jednej ręce ściskał gruby plik papierów, w drugiej niósł tornister. W oszołomieniu powiódł wzrokiem po obecnych. — O tyle więcej, niż marzyłem. — A potem westchnął z wielką satysfakcją, unosząc notatki w górę. — Ale to dobry początek. Bardzo dobry początek.

— Wypij trochę klahu zanim Jaxom cię zabierze, Mistrzu Oldive — zaproponowała Lessa. Ujęła uzdrowiciela mocno za ramię i kiwnęła na Jancis i Jaxoma, żeby odebrali mu bagaż.

Oldive z chęcią pozbył się tornistra, ale plik kartek przycisnął do piersi.

— Pozwól mi je przynajmniej uporządkować, Mistrzu Oldive — poprosiła Jancis. — Nie zrobię bałaganu.

— Nic by się nie stało — odparł Oldive machając ze zmęczeniem dłonią. — Są ponumerowane i podzielone na kategorie. — Jancis jednak musiała delikatnie odgiąć jego długie palce. — Nauczyłem się tak wiele, tak wiele — zamruczał uśmiechając się z zachwytem, gdy Lessa prowadziła go korytarzem. Inni udali się w ich ślady, nagle zdając sobie sprawę z własnego zmęczenia.

Jaxomie, spędziłeś tam sześć godzin, więc lepiej coś zjedz, bo inaczej Sharra będzie miała do mnie pretensję, powiedział Ruth. Jesteś bardzo zmęczony.

— Och, tak, jestem naprawdę zmęczony. — Jaxom zastanawiał się, czy klah wystarczy, aby go pobudzić.

— Czy teraz nasza kolej? — zapytał Terry, wychodząc wraz z innymi pełnymi zapału czeladnikami zza rogu korytarza. Kiedy Lessa skinęła głową, popędził truchtem za innymi.

Ich energia wydała się Jaxomowi wręcz nieprzyzwoita. Nikt nie ma prawa być tak żywotny pod koniec dnia. Poznał po ich supłach na ramionach, że pochodzą z Tilleku, daleko na zachodzie. Różnica czasu powodowała, że dla nich było jeszcze wcześnie. Westchnął.

Lessa usadowiła Mistrza Oldive’a na krześle przy stole i kazała służącym podać klah, półmiski pieczonego mięsa i bulwy. Nigdy jeszcze tak prosty posiłek nie pachniał Jaxomowi aż tak apetycznie. Jadł prawie bez gryzienia, a kiedy zaoferowano mu dokładkę, nałożył sobie drugie tyle.