— Tak, wszyscy zostaliście niewybaczalnie obrażeni — powiedział Robinton pojednawczo. — Ci z nas, którzy mieli szczęście usłyszeć Siwspa wiedzą, że zobaczenie go to pierwszy krok do uwierzenia w to, co może uczynić dla nas wszystkich, Warowni, Cechów i Weyrów. Cóż, nawet mnie dopiero co pozwolono na powrót. — Udał, że jest głęboko urażony takim niedbalstwem. Fakt, że tak bardzo szanowany Harfiarz Pernu też został pozbawiony dostępu do Siwspa, chyba ich ułagodził. — Ale musicie wiedzieć, że Siwsp zainstalowany jest w bardzo niewielkim pokoju chociaż jak widzę, poczyniono starania, by go powiększyć. — Wyciągnął szyję, jak gdyby próbował zobaczyć, o ile powiększono pomieszczenie. — Hm. Tak, wygląda na to, że robotnicy pracowali dzień i noc. Jest to godne najwyższej pochwały. Jeśli zaczekacie tu, zorientuję się, co można zrobić, by spełnić wasze słuszne żądanie. Rzeczywiście powinniście zobaczyć Siwspa.
— Nie chcę tylko go widzieć — poskarżył się górnik. — Chcę, żeby mi powiedział, jak znaleźć główne złoże bogatej rudy. Przodkowie zlokalizowali kopaliny istniejące na Pernie. Chcę, żeby mi powiedział, gdzie kopać, skoro wie wszystko.
— Nie wszystko, mój drogi — odrzekł Robinton, wcale nie zdziwiony faktem, że Siwsp już jest uważany za wszystkowiedzącego. Czy powinien zaznaczyć, że Siwsp jest tylko… — pomyślał zmieszany — tylko maszyną, urządzeniem, które służyło ich przodkom jako przechowalnia informacji? Nie. Chociaż wielu z otaczających go ludzi to rzemieślnicy, ich rozumienie maszynerii jest zbyt prymitywne. Nie pojęliby idei tak skomplikowanego urządzenia, nie mówiąc już o idei sztucznej inteligencji. Westchnął z rezygnacją. — Niezbyt wiele wie o dzisiejszym Pernie, chociaż dużo o tym, co się tu działo dwa i pół tysiąca Obrotów temu. Czy powiadomiono was, że macie przywieźć ze sobą Kroniki? Siwsp chce dowiedzieć się wszystkiego o dzisiejszych Cechach, Warowniach i Weyrach.
— Nikt nie wspominał o Kronikach — powiedział zdumiony górnik. — Słyszeliśmy, że wie wszystko.
— Siwsp poinformuje was, że chociaż jego wiedza obejmuje wiele dziedzin, nie jest on, na szczęście, wszystkowiedzący. Jest… mówiącą Kroniką.
— Powiedziano nam, że wie wszystko! — upierał się górnik.
— Nawet ja nie wiem wszystkiego — odparł Robinton łagodnie. — Siwsp też nigdy nie twierdził, że wie wszystko. Jednak wie o wiele więcej niż my. I wszyscy powinniśmy się od niego uczyć. A teraz pozwólcie, że w waszym imieniu porozmawiam z Mistrzem Esselinem. Ilu was jest? Zobaczmy. — Szybko policzył obecnych. — Trzydziestu czterech. Niestety, zbyt wielu, byście mogli wejść wszyscy naraz. D’ramie, ty losuj, kto wejdzie pierwszy. Wszyscy wiecie, że D’ram jest uczciwym człowiekiem. Potem wejdą pozostali. Zobaczycie Siwspa, chociaż może tylko przez chwilę.
Mistrz Esselin był zachwycony widząc harfiarza, ale przerażony rozwiązaniem, które ten zaproponował.
— Esselinie, nie możemy pozwolić, by odeszli stąd niezadowoleni. Mają takie samo prawo do zobaczenia Siwspa, jak którykolwiek z Lordów Warowni. Większe nawet, gdyż to oni będą wykonywać przez następnych kilka lat nasze wielkie plany. Kto tam teraz jest?
— Mistrz Terry z mistrzami i czeladnikami z każdego Cechu Kowali na świecie — Esselin przewrócił niespokojnie oczami. — I Mistrz Hamian z Południowej Warowni oraz jego dwóch uczniów.
— Ach, Torik wreszcie przysłał emisariusza? — Robinton nie był pewien, czy ta wiadomość sprawiła mu przyjemność, czy też go zmartwiła. Miał nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie musiał stawić czoła kłótliwości i pazerności Torika.
— Nie sadzę, by przybyli w imieniu Torika. — Esselin potrząsnął głową, wyraźnie był przestraszony. — Słyszałem, jak Mistrz Hamian mówił Mistrzowi Terry’emu, że siostra Torika, Lady Sharra z Ruathy zasugerowała, by rzucił wszystko i przybył tu natychmiast.
— I tak powinien był zrobić — zgodził się uprzejmie Robinton. Hamian doskonale się tu nada. Był sprytnym wynalazcą, używał już przedmiotów pozostawionych przez przodków w południowej kopalni. — Sprawdzę, kiedy będzie można im przerwać na parę mi nut. Wierz mi, Esselinie, rozsądniej jest dać tym chłopcom szansę zobaczenia Siwspa na własne oczy.
— Ale to tylko zarządcy i nie liczący się górnicy…
— Jest ich więcej niż Lordów Warowni, Mistrzów Cechów i Przywódców Weyrów, Esselinie. A każdy z nich ma prawo zobaczyć Siwspa.
— Nie dostałem takich poleceń. — Mistrz Esselin przyjął znów swój zwykły nieprzyjemny sposób bycia i wysunął kłótliwie brodę do przodu.
Robinton mierzył go wzrokiem przez długą chwilę, aż wreszcie Esselin mimo swojej gruboskórności zdał sobie sprawę, że jego zachowanie jest niewłaściwe w stosunku do Mistrza Harfiarza Pernu.
— Zdaje mi się, że zanim ten dzień się skończy, dostaniesz inne polecenia, Mistrzu Esselinie. A teraz, wybacz…
Zbliżając się do pomieszczenia Siwspa, Robinton słyszał jego dźwięczny głos. Przekonujący ton świadczył, że maszyna zwraca się do dużej grupy. Kiedy Robinton cicho otworzył drzwi zaskoczyło go, jak wielu ludzi znajduje się w pokoju, a jeszcze więcej zajmuje nowe przybudówki, do których drzwi były szeroko otwarte. Mimo iż dwie ściany otaczające Siwspa pozostały nietknięte, uzyskano znaczną przestrzeń dla licznej publiczności.
Obecnie przebywali tu kowale, z których większość była wielkimi, mocno zbudowanymi mężczyznami. Nicat, Główny Mistrz Górnik, siedział na pierwszej ławie z Terrym i dwoma ze swych najlepszych Mistrzów, którzy pilnie kopiowali rysunki z centralnego ekranu. Była tam również Jancis, siedziała w kącie, pochylona nad blokiem rysunkowym, który trzymała na kolanach. Inni obecni w pokoju starali się jak mogli, by też rysować, niektórzy musieli opierać swoje bloki na plecach innych. Robinton nie rozumiał skomplikowanej konstrukcji, ale natężona uwaga, jaką jej poświęcano świadczyła, że jest niezmiernie ważna dla rzemieślników kowalskich. Siwsp wyjaśniał, dodając ponumerowane specyfikacje, które także nic harfiarzowi nie mówiły. Wyważony głos zapraszał słuchaczy, by pytali o każdy niejasny punkt.
— Twoje wyjaśnienia są tak szczegółowe — powiedział Mistrz Nicat z wyrazem najwyższego szacunku na twarzy — że nawet najgłupszy uczeń by je zrozumiał.
— Ach, przepraszam, Siwspie… — Mistrz Górnik, który, jak wiedział Robinton, pracował jako majster w jednej z największych telgarskich hut, uniósł dłoń. — Jeśli można naprawić źle wykonane kadzie, to czy możemy naprawić również te, które już dawno wyrzucono?
— Tak. Z tego samego sposobu można korzystać przy używanych metalach. Musicie też wiedzieć, że dodanie starego metalu często polepsza jakość końcowego produktu.
— Nawet metalu zrobionego przez przodków? — spytał Mistrz Hamian. — W Stalowni Andiyara w Dorado znaleźliśmy coś, co podobno jest oryginalnym dziełem pierwszych osadników.
— W tyglu, przy powstawaniu stopu, wypalają się wszelkie zanieczyszczenia. — Potem, ku zdumieniu Robintona, Siwsp dodał: — Dzień dobry, Mistrzu Robintonie. Czym mogę ci służyć?
— Nie zamierzałem przeszkadzać… — wyjąkał zażenowany Robinton.
— Wcale nam nie przeszkadzasz — powiedział Terry wstając i przeciągając się. — Prawda, Nicacie? — zwrócił się do Mistrza Górnika, który wyglądał jak człowiek mający nadzieję, że zrozumiał polecenia.
Inni rzemieślnicy zaczęli ciche rozmowy z sąsiadami, a ci najbliżej drzwi zaczęli wychodzić, ostrożnie składając swoje rysunki i notatki.
Idąc ku środkowi pokoju, Robinton poczuł silny zapach spoconych ciał zmieszany z kwaśnym, metalicznym i dziwnym, wilgotnym zapachem głębokich szybów kopalnianych. Gdy wszyscy wyszli, mógł docenić, o ile powiększono przez noc pomieszczenie Siwspa.