Fandarel zamrugał usiłując przyswoić sobie te informacje.
— Cóż, sam pytałeś Mistrzu Fandarelu — zauważył Piemur złośliwie. — Siwspie, twoje wyjaśnienia tylko mieszają nam w głowach, gdyż nikt z nas nie posiada wystarczającej wiedzy, aby je zrozumieć — odezwał się F’lar, unosząc dłoń na znak, by mu nie przerywano. — Ale skoro ty, i jak przypuszczam nasi przodkowie, wiedzieliście, czym są Nici i skąd pochodzą, dlaczego nie zniszczyliście ich źródła?
— Zanim doszedłem do powyższych wniosków, Przywódco Weyru, wasi przodkowie przenieśli się na Północny Kontynent i nie powrócili, żeby przyjąć raport.
Pokój wypełniła cisza pełna poczucia rozpaczy i przegranej.
— Ale my tu jesteśmy — powiedział Robinton, prostując się na stołku. — I możemy wysłuchać raportu.
— Jeśli go zrozumiemy — dodał F’lar żartobliwie.
— Mam programy edukacyjne ze wszystkich dziedzin nauki, chociaż nadrzędnym rozkazem, wydanym mi przez kapitanów Keroona i Tilleka, jak również admirała Bendena i gubernator Boli, było zbieranie informacji i odkrycie sposobu zniszczenia Nici.
— Czyli usunięcie zagrożenia jest możliwe? — zapytał F’lar, zachowując obojętny wyraz twarzy, by nie zdradzić nadziei, którą odczuwał.
— Taka możliwość istnieje, Przywódco Weyru.
Wszyscy obecni spojrzeli na maszynę z niedowierzaniem.
— Taka możliwość istnieje, Przywódco Weyru — powtórzył Siwsp — ale będzie wymagać olbrzymiego wysiłku zarówno od was, jak i od wszystkich mieszkańców Pernu. Najpierw musicie przyswoić sobie język naukowy i nauczyć się wykorzystywać nowoczesną technologię. Następnie trzeba uzyskać dostęp do głównych banków pamięci „Yokohamy”, aby poznać nowe pozycje asteroidów. Dopiero wtedy będzie można przystąpić do likwidacji Nici. Najprawdopodobniej zdołamy tego dokonać.
— Mówisz o możliwości, o prawdopodobnym rezultacie? — F’lar podszedł do maszyny i oparł ręce po obu stronach delikatnie jarzącego się ekranu. — Zrobiłbym wszystko, absolutnie wszystko, aby uwolnić Pern od Nici!
— Jeśli jesteście przygotowani na to, aby odzyskać utraconą wiedzę i doskonalić ją, będzie można tego dokonać.
— A ty nam pomożesz?
— Likwidację Nici na Pernie zaprogramowano mi jako najwyższy priorytet.
— Na pewno nie jest dla ciebie tak ważny, jak dla nas! — wykrzyknął F’lar, a F’nor gorąco mu przytaknął.
Lordowie Warowni wymienili spojrzenia, wyrażające nadzieję walczącą ze zdumieniem. Całkowite zniszczenie Nici było tym, co F’lar obiecał im dziewiętnaście Obrotów temu, zanim został Przywódcą jedynego Weyru Pernu, jaki wówczas istniał. Tylko eskadry odważnych smoków i jeźdźców Bendenu broniły ludzkości na Pernie przed zagładą lub powrotem do prymitywnego myślistwa i zbieractwa, gdy po upływie czterystu Obrotów od ostatniego bliskiego Przejścia Czerwonej Gwiazdy Nici niespodziewanie znów zaczęły opadać. Zrozpaczeni Lordowie Warowni w pierwszej chwili obiecali pomoc i zastosowanie się do wszystkich wymagań F’lara. Jednak borykając się z naglącymi potrzebami wymuszanymi przez Przejście, szybko o tym zapomnieli i zaczęli się buntować. Ale potem jeszcze szybciej pojęli, że tylko jeźdźcy smoków, pełniąc swoją odwieczną służbę, mogą uratować planetę. Jaxom, jako jeździec smoka i zarazem Lord Warowni, najlepiej rozumiał F’lara. Nie miał wątpliwości, że Przywódca Weyru Benden rzeczywiście zamierza dokonać tego, co obiecał, i że zrobi wszystko, aby na zawsze uwolnić Pern od Nici.
— Czeka nas dużo pracy — powiedział żwawym tonem Siwsp.
„Zachowuje się tak”, pomyślał Mistrz Robinton „jakby odczuwał ulgę mając zajęcie po tej długiej przerwie.”
— Wasze Kroniki, Mistrzu Robintonie i Mistrzu Fandarelu, będą miały niezmierną wartość przy ocenie zarówno tego, co się zdarzyło w przeszłości, jak i obecnego poziomu wiedzy. Gdy poznam historię osadnictwa, będzie mi łatwiej przystosować programy edukacyjne.
— Cech Harfiarzy pilnie prowadził Kroniki — oznajmił Robinton z zapałem — chociaż najstarsze z nich są już nieczytelne. Przecież minęły tysiące Obrotów. Ale uważam, że Kroniki z ostatnich dwudziestu Obrotów obecnego Przejścia dostarczą ci wystarczająco wiele informacji. Jaxom, czy ty i Ruth zechcielibyście polecieć po nie do siedziby Cechu Harfiarzy?
Młody Lord Warowni Ruatha natychmiast wstał.
— Sprowadź też Sebella i Menolly — dodał Robinton, rzucając spojrzenie na F’lara, który potwierdził jego prośbę, stanowczym skinieniem głowy.
— W Kronikach mojego Cechu — zaczął Fandarel, pochylając się do przodu i wykręcając wielkie dłonie w niezwykłym dla niego geście napięcia — brakuje tak wielu słów i wyjaśnień… Być może nawet zapisano w nich coś o tym obłoku Oorta, ale nie zrozumieliśmy tego. Gdybyś potrafił nam powiedzieć, jakich słów brakuje lub co zostało przeinaczone, udzieliłbyś nam olbrzymiej pomocy w doskonaleniu naszej wiedzy. — Chciał mówić dalej, ale Mistrz Robinton położył mu dłoń na ramieniu nakazując milczenie, gdyż w korytarzu rozległ się głos zaaferowanego Mistrza Esselina. Słyszano, jak poleca sługom, by dostarczyli Jancis i Piemurowi jedzenie, kubki i bukłaki, a także zanieśli materace i koce do mniejszych pokoi. Jednak zobaczywszy, że F’nor odprawia go skinieniem głowy, pospieszył z powrotem korytarzem, poza zasięg słuchu.
— Chwileczkę, drogi przyjacielu — powiedział Robinton, kiedy Fandarel chciał kontynuować swą prośbę o pomoc, i zwrócił się do maszyny:
— Siwspie, zapewne posiadasz wszystkie informacje, które koloniści uważali za istotne, ale naprawdę nie sądzę, byśmy powinni udostępniać je bez właściwej rozwagi.
— Chciałem powiedzieć to samo — przytaknął F’lar.
— Rozwaga jest wbudowaną cechą tego modelu Siwspa, Mistrzu Harfiarzu, Przywódco Weyru. Musicie ustalić między sobą, komu udostępnić moje banki pamięci, i w jaki sposób może to być wam przydatne.
Mistrz Harfiarz nagle jęknął i złapał się za głowę. Natychmiast podeszli do niego Lessa, Piemur i Jaxom, niespokojni o jego samopoczucie.
— Czuję się dobrze, naprawdę — bronił się Robinton, machając z rozdrażnieniem rękami, by się cofnęli. — Czy zdajecie sobie sprawę z tego, czym będzie dla nas to źródło wiedzy? — Z emocji jego głos brzmiał ochryple. — Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, jak bardzo może ono zmienić nasze życie.
— Cały czas się nad tym zastanawiałem — odparł F’lar z ponurym uśmiechem. — Jeśli ten Siwsp wie o Niciach i Czerwonej Gwieździe coś, co może nam pomóc… — F’lar urwał, nadzieja była zbyt cenna, żeby głośno o niej mówić. — Potem uśmiechnął się krzywo i uniósł dłoń. — Przede wszystkim trzeba zdecydować, komu będzie wolno tu wchodzić. Tak jak zaznaczyłeś, Robintonie, Siwsp nie może być dostępny dla każdego.
— To oczywiste — przytaknął Mistrz Robinton. Nalał sobie wina i pociągnął długi łyk. — Koniecznie musimy podjąć jakieś postanowienie. Jednak, biorąc pod uwagę ten tłum w pokoju, nie ma mowy, byśmy mogli ocenzurować odkrycie Siwspa, ani — dodał unosząc dłoń, aby uciszyć protesty — nie sądzę, że powinniśmy tak postąpić. Tym niemniej… — zakończył z przebiegłym uśmiechem — nie możemy pozwolić, aby każdy, kto tego zechce, wpadał tu i monopolizował… to…
— Urządzenie — podpowiedział Piemur. — Kiedy plotka się rozejdzie, mnóstwo ludzi będzie chciało porozmawiać z Siwspem tylko po to, by móc się chwalić, że to zrobili, a nie dlatego, że doceniają jego znaczenie.