Выбрать главу

— Zajmę się tym natychmiast.

— Gdybyś ty nie miał zbytniej ochoty tym pokierować, być może moglibyśmy poprosić o to D’rama, jeźdźca spiżowego smoka. On także cieszy się wielkim szacunkiem zarówno wśród swoich towarzyszy, jak i w Cechach i Warowniach. Czy to prawda, że przeleciał czterysta Obrotów w przyszłość, by walczyć z Nićmi? I że już przedtem poświęcił znaczną część życia temu niebezpiecznemu zadaniu?

— To prawda.

— Współczesne pokolenie, a także tamto, są zdumiewające, Mistrzu Robintonie. — Chociaż słowa zostały wypowiedziane lekkim tonem, nie było żadnej wątpliwości, że podziw jest szczery, i Robinton dumnie się wyprostował.

— Zgadzam się z tobą. — Potem szybko dodał: — Jako twój pomocnik, Mistrzu Siwspie, wyjaśnię Mistrzowi Esselinowi sprawę przydzielania czasu na konsultacje z tobą. Możesz być pewien, że będzie ci tak samo posłuszny, jak jest posłuszny mnie lub Przywódcom Weyrów.

Poszukawszy Esselina, Robinton natychmiast powiedział mu, jak ma postępować i uciął wszystkie jego wyjaśnienia i przeprosiny. Potem odnalazł D’rama w pokoju, w którym Piemur, Jancis, Jaxom i Benelek odrabiali lekcje korzystając z małych ekranów. Jak zauważył, każde z nich pracowało nad innym tematem. Jancis odtwarzała jeden z rysunków, który Siwsp pokazał górnikom.

— Wejdź, Mistrzu Robintonie — zaprosił go Piemur podnosząc wzrok znad ekranu. — Złożyłem dla ciebie stanowisko, przy którym możesz poeksperymentować.

Robinton uniósł ręce i cofnął się.

— Nie, nie, obiecałem, że na jakiś czas zostanę pomocnikiem Mistrza Siwspa. Nie uwierzysz, jak głupi jest Esselin.

— Ha! Jasne, że uwierzę! — zawołał Piemur ze współczuciem.

— Jest głupi jak but — mruknął Benelek. — I nie podoba mu się, że przychodzimy i wychodzimy nie prosząc go o pozwolenie.

— Ja nie mam z nim kłopotów — powiedziała Jancis, ale w jej oczach zatańczyła wesoła iskierka. — Wystarczy, że dam mu kubek klahu czy czegoś do jedzenia z tacy, kiedy ją przynoszę.

— I to jest jeszcze jeden powód do wyrównania rachunków ze starym, nadętym Esselinem — żachnął się Piemur. — Nie jesteś służącą. Czyżby on nigdy nie zauważył węzłów Mistrza na twoim kołnierzu? Czy nie wie, że jesteś wnuczką Fandarela i najlepsza w swoim rzemiośle?

— Och, myślę, że to zauważy — powiedział Jaxom nie podnosząc wzroku znad swojej klawiatury, po której niemal fruwał palcami. — Przyłapałem go na tym ojcowskim zachowaniu dziś rano i przypomniałem, że właściwą formą zwracania się do Jancis jest „Mistrzu Kowalu”. Wiecie, nie sądzę, że on dostrzegł węzły na jej kołnierzu.

— Tym nie może się tłumaczyć — odparł Piemur. Miał zamiar złościć się do czasu, gdy osobiście wyrówna rachunki z Esselinem.

— Może Mistrz Esselin powinien wrócić do swoich archiwów… — zaproponował D’ram.

— I to wszystko, do czego się nadaje — przerwał mu Piemur.

— Jednak, skoro ktoś musi zajmować się tutaj tym, co on do tej pory robił, wyznaczę siebie samego na jego miejsce.

— Cudowny pomysł, D’ramie — powiedział Robinton, a inni wykrzyknęli na zgodę. — Właściwie Siwsp już cię zarekomendował na to stanowisko. Słyszał, że cieszysz się dużym szacunkiem, a także o twojej uczciwości. Oczywiście, nie zna cię tak dobrze jak ja. — Kiedy D’ram spojrzał na niego z przestrachem, Robinton roześmiał się na znak, że żartuje. — Sądzę, że powinniśmy tu zwabić również Lytola. A może trzech uczciwych ludzi to za dużo do tej pracy?

— Nigdy nie może być zbyt wielu uczciwych ludzi — powiedział Jaxom stanowczo, odrywając wreszcie wzrok od ekranu. — Uważam, że takie wyzwanie dobrze Lytolowi zrobi. — Wyraz jego twarzy odzwierciedlał głęboki niepokój o starzejącego się wychowawcę. — Wy dwaj już wyglądacie lepiej dzięki temu, że wasze długoletnie doświadczenie jest właściwie wykorzystywane. No i powinien tu pracować ktoś, kto posiada zdrowy rozsądek Lytola.

— W pełni się z tym zgadzam — powiedział jakiś głos od drzwi. Do pokoju wszedł Mistrz Kowal Hamian. — Musiałem odepchnąć tego starego głupca na bok, żeby tu wejść z powrotem. Jaxomie, rozumiem, co miała na myśli Sharra, kiedy powiedziała, że jesteście wszyscy tym pochłonięci — dodał, uśmiechając się tolerancyjnie. Uśmiechnął się do męża swojej siostry, a potem uprzejmie skinął głową pozostałym osobom. — Mistrzu Robintonie, nie chciałem wcześniej sprawiać niepotrzebnego zamieszania wśród moich towarzyszy, ale czy Mistrz Siwsp będzie w stanie powiedzieć nam, w jaki sposób nasi przodkowie wykonywali wiecznotrwałe plastiki? Muszę koniecznie sam poznać ten sposób.

— Hurra! — wykrzyknęli razem Piemur i Jancis. Piemur zeskoczył ze swojego stołka i walnął Hamiana w plecy.

Kowal z Południowej Warowni nie był tak wysoki, ani tak mocno zbudowany jak Mistrz Fandarel, ale i tak nie ugiął się pod serdecznym ciosem Piemura. Uśmiechnął się do przyjaciela, ukazując duże, równe zęby, które na tle opalonej twarzy wydawały się jeszcze bielsze.

— Cieszę się, że ktoś aprobuje mój pomysł. A ty? — zwrócił się do harfiarza.

Robinton spojrzał pytająco na D’rama.

— Może wypróbujemy naszą władzę?

— Powiedziałbym, że Hamian dostarczył nam najlepszej okazji do wypróbowania czegoś tak nowego, nowego przynajmniej dla nas — zgodził się D’ram.

— No więc idźmy do tego, który wie wszystko — powiedział Robinton, wskazując głową w stronę pokoju Siwspa. — Zapytajmy go.

Benelek został przy ekranie, a reszta popędziła dowiedzieć się co powie Siwsp. Robinton skinął na Hamiana, aby stanął na wprost ekranu, potem musiał go szturchnąć, gdyż kowal miał trudności ze sformułowaniem pytania.

— Spytaj go. Nie widziałem, by kogoś ugryzł — zażartował Robinton.

— Jeszcze nie — dodał Piemur, udając zmartwionego.

— Yhm, Mistrzu Siwsp… — Hamian zupełnie zaniemówił.

— Chcesz się nauczyć jak robić plastik z takich samych silikatów, jakich twoi przodkowie używali w narzędziach budowlanych, Mistrzu Hamianie?

Hamian tylko kiwnął głową i uniósł brwi w komicznym zdziwieniu.

— Skąd on to wie? — spytał cicho harfiarza.

— Ma długie uszy — odparł rozbawiony Robinton.

— Błąd, Mistrzu Robintonie — powiedział Siwsp. — Moje receptory dźwięku są o wiele bardziej wrażliwe niż uszy, Mistrzu Hamianie, i skoro drzwi do przyległego pokoju były otwarte, słyszałem rozmowę. Wracając do tematu, twoim życzeniem, Mistrzu Hamianie, jest nauczyć się, jak produkować plastiki, których używali przodkowie.

Hamian wyprostował się i podniósł wysoko głowę.

— Tak, Mistrzu Siwsp, takie jest moje życzenie. Wielu moich towarzyszy pragnie udoskonalić jakość żelaza, stali, mosiądzu i miedzi, ale ja, widząc długowieczność plastiku przodków, chciałbym się specjalizować w ich wytwarzaniu. Wierzę, że może to być dla nas materiał tak samo użyteczny, jak dla naszych przodków.

— W czasach waszych przodków wytwarzanie plastiku było skomplikowaną umiejętnością. Z polimerów o zróżnicowanym składzie chemicznym otrzymywano bardzo rozmaite produkty końcowe, plastyczne, twarde albo pośrednie. Ponieważ jednak w pobliżu Jeziora Drake’a odkryto sadzawki ropy naftowej, nie ma powodu, byście nie mogli znów wytwarzać organicznych plastików. Ale najpierw musicie przejść o wiele pełniejszy kurs chemii, niż to, co obecnie wchodzi w zakres programu dla mistrzów. Samo wytwarzanie to ciągły proces rozpuszczania jednych składników w drugich. Joel Lilienkamp zostawił dwa komplety aparatury w Jaskiniach Katarzyny.