— Ruth też tu jest? — spytał w końcu.
Jaxom wskazał miejsce, gdzie biały smok, otoczony pracowitymi jaszczurkami ognistymi, chlapał się w płytkiej wodzie.
— Przy nim mogę się kąpać, prawda? — spytał Readis ojca, odchylając głowę do tyłu w sposób, który przypominał Jaxomowi Jayge’a.
— Teraz mu nie przeszkadzaj. Chciałbym, żebyś opowiedział Jaxomowi co przydarzyło się tobie i Alemiemu tamtego dnia — powiedział Jayge.
— Czy po to tu przyleciałeś? — W uśmiechu małego Readisa był lekki odcień dumy. Jaxom zdał sobie nagle sprawę, jak bardzo brakuje mu jego syna, Jarrola, dziarskiego chłopczyka, który właśnie skończył dwa Obroty.
— Tak to jeden z powodów — odpowiedział Jaxom dyplomatycznie. — A więc, co przydarzyło się tobie i Alemiemu?
Aramina wyszła z domu, niosąc pod jednym ramieniem popłakującą córkę, a w wolnej ręce tacę. Jayge poderwał się by odebrać od niej tacę, ale podała mu Aranyę, która też kończyła dwa Obroty, a Jaxomowi wręczyła wysoką szklanicę z chłodnym napojem i kilka świeżo upieczonych słodkich ciasteczek. Upłynęło jeszcze parę minut zanim Readis został usadzony na swoim krześle z kubeczkiem i dwoma ciastkami. Gdy Aramina sama usiadła, Readis spojrzał na ojca czekając znaku, by zacząć.
— Trzy dni temu wujek Alemi zabrał mnie na ryby. Popłynęliśmy łódką. Widzieliśmy całe ławice wielkich czerwonych. — Brązowe ramię Readisa wskazało gdzieś na północ. — Mieliśmy urządzić sobie piknik na plaży, z pieczeniem ryb, bo to były imieniny Swacky’ego. Ale przy brzegu ławicy znaleźliśmy tylko małe kałamarnice. Potem, zupełnie nagle, wielka ryba złapała się na haczyk wujka i pociągnęła nas, łódkę i wszystko… — Oczy Readisa zalśniły na wspomnienie tamtego podniecenia — prosto w środek prądu morskiego. Ale wujek Alemi wciągnął rybę na pokład, była taaaka — rozpostarł ramiona tak szeroko jak tylko mógł. — Nie zmyślam — rzucił spojrzenie na ojca, który zakrył dłonią uśmiech. — Była naprawdę ogromna. Spytaj wujka! Ale utrzymał ją i pomagałem ułożyć ją na pokładzie. Potem mój kołowrotek zaczął się obracać, i wujek Alemi i ja musieliśmy naprawdę się starać, aby wciągnąć tę drugą rybę. Dlatego nie zauważyliśmy nadciągającej burzy.
Jaxom spojrzał z niepokojem na Jayge’a i Araminę. Alemi znał swoje rzemiosło i nigdy nie naraziłby nikogo na niebezpieczeństwo.
— To dopiero była burza, mówię ci — kontynuował Readis, wysuwając brodę w przód, by podkreślić szczegóły na sposób dobrego bajarza. — Rzucało nami i obracało w koło, bo poszarpało żagle. A potem wielka fala wywróciła łódź i wypłynąłem na powierzchnię kaszląc i plując. Wujek Alemi trzymał mnie za ramię, jakby chciał je złamać. — Z drobnej, brązowej twarzy spoglądały na Jaxoma poważne oczy. — Nie boję się przyznać, że byłem przestraszony. Niebo zrobiło się całkiem czarne, a deszcz padał tak mocno, że nie widzieliśmy brzegu. Ale jestem dobrym pływakiem. Rozumiem teraz, dlaczego wujek Alemi zawsze zmuszał mnie bym nosił kapok, nawet gdy było gorąco i ocierał mi plecy. Widzisz? — Obrócił się unosząc jedno ramię ponad głowę, aby pokazać Jaxomowi miejsce, gdzie skóra została obtarta. — Wtedy to się stało!
— Co się stało? — ponaglił go Jaxom.
— Wyciągnąłem ramiona, starając się utrzymać głowę nad powierzchnią, kiedy nagle coś uderzyło wprost w moją rękę i zaczęło ciągnąć. Wujek Alemi krzyknął, że wszystko w porządku i jesteśmy bezpieczni. Starałem się trzymać, tak jak on.
— Ryby okrętowe? — spytał Jaxom rzucając niedowierzające spojrzenie na rodziców Readisa. Wiedział, że Jayge i Aramina zawdzięczali życie rybom okrętowym, nawet Mistrz Idarolan przysięgał, że smukłe wielkie stwory morskie ratują ludzi podczas burzy.
— Całe stado — wykrzyknął Readis z dumą. — A za każdym razem, kiedy ześliznęła mi się ręka, następna ryba była tuż za mną i mogłem się jej schwycić. Wujek Alemi mówi, że musiało ich być dwadzieścia czy trzydzieści. Ciągnęły nas tak długo, aż zobaczyliśmy plażę i mogliśmy sami dotrzeć do brzegu. I — dodał, zatrzymując się, by podkreślić ostatnie słowa — następnego ranka łódź została znaleziona na plaży koło osady rybaków, tak jakby wiedziały, gdzie jest jej miejsce.
— To dopiero opowieść, młody Readisie. Jesteś urodzonym harfiarzem. Cudowne ocalenie. Naprawdę zadziwiające — powiedział Jaxom z uczuciem. Spojrzał na Jayge’a, który kiwnął głową z aprobatą. — A przypadkiem razem z łodzią nie zwrócono wam czerwonej ryby? — spytał.
— Nie — Readis dłonią odsunął tak niedorzeczne przypuszczenie. — Utonęły, więc musieliśmy jeść starego włóknistego whera zamiast dobrego, soczystego steku z czerwonej ryby. I wiesz coś jeszcze?
— Co takiego? — spytał Jaxom uprzejmie.
— Ryby okrętowe mówiły przez cały czas, kiedy nas ratowały. Wuj Alemi też je słyszał.
— Co mówiły?
Readis zmarszczył czoło koncentrując się.
— Nie pamiętam dokładnie słów. Wiatr wył tak głośno. Ale wiem, że krzyczały do nas. Jakby dodając nam otuchy.
Dopóki Jaxom nie napotkał spojrzenia Jayge’a myślał, że było to dziecięce upiększanie opowieści o wyprawie ratunkowej, ale Jayge kiwnął głową potwierdzając słowa syna.
— Readis, mógłbyś pobiec i zobaczyć, czy jaszczurki ogniste porządnie szorują Rumowi grzbiet? — poprosił Jayge.
Chłopiec zerwał się na równe nogi.
— Mogę? Naprawdę? — i uśmiechnął się radośnie do Jaxoma.
— Naprawdę możesz — zapewnił go Jaxom, zastanawiając się czy za trzy Obroty Jarrol też będzie tak samo rozkoszny jak Readis.
— Juhu — krzyknął Readis, rzucając się po stoku do rzeki, gdzie pływał Ruth.
— Opowiedział dokładnie, co zdarzyło się jemu i Alemiemu? — spytał Jaxom.
— Niczego nie zmyślił — zapewniła go Aramina, dumna z syna. — Alemi mówił, że Readis nie wpadł w panikę i posłuchał go natychmiast. Inaczej… — urwała, a jej twarz zbladła pod ciepłym tonem opalenizny.
Jayge pochylił się ku Jaxomowi.
— Zastanawiałem się, czy mógłbyś spytać tego Siwspa. Może on coś wie o rybach okrętowych. Alemi także przysięga, że wypowiadały słowa, chociaż poprzez wiatr i hałas morza nie mógł ich rozróżnić. Sądzi, że dawały im wskazówki lub dodawały otuchy. Piemur wspomniał kiedyś o wielkich rybach, delfinach, które według Siwspa zostały sprowadzone tu z Ziemi. Prosiłem go, żeby o nie spytał, ale widocznie umknęło to jego pamięci.
Od jakiegoś czasu Jaxom zawsze nosił notes i ołówek w torebce przy pasie. Zrobił notatkę.
— Nie zapomnę — zapewnił ich.
Gdy tylko Ruth wysechł na słońcu, Jaxom przywołał go z plaży. Readis piszczał z radości, gdyż Ruth pozwolił mu wspiąć się na swój grzbiet i przywiózł go do domu. Aramina dała Jaxomowi pełną siatkę świeżych owoców dla Sharry i Jarrola.
W powietrzu Jaxom, pełen poczucia winy z powodu długiej nieobecności w Ruathcie, podjął pewną decyzję.
Ruth, cofnijmy się o trzy godzny w czasie. To dość bezpieczne, a w ten sposób przylecimy do Ruathy rano.
Wiesz, że Lessa nie lubi kiedy latamy pomiędzy w czasie.
Och, Ruth, nie robiliśmy tego od wielu Obrotów.
Sharra będzie wiedziała.
Ale z radości, że nas widzi nie nakrzyczy na nas, przynajmniej tym razem. Jaxom pospiesznie pogładził szyję Rutha. Pozwól, że sam zajmę się moją małżonką. Ruth nie lubił oszukiwać ani Sharry, ani Lessy. To nie jest oszukiwanie. Tylko wracamy wcześniej do domu. Nie proszę o wiele.