— Piemurze, przynajmniej raz się z tobą zgadzam — odezwała się Lessa i rozejrzała się po pokoju. — Uważam, że już teraz znajduje się tu dość osób, które potrzebują dostępu do Siwspa. — Przerwała i popatrzyła surowo na Mistrza Robintona, który spojrzeniem pokazał, że podtrzymuje jej opinię. — Z pewnością my, Przywódcy Weyrów, Mistrzowie Cechów i Lordowie Warowni, jesteśmy reprezentantami ludności planety. Nikt nie może więc powiedzieć, że Siwsp jest zmonopolizowany przez jedną grupę. A może jest nas zbyt wielu. Siwsp, co o tym myślisz?
— Nie. — Słysząc tak łatwą akceptację, Mistrz Harfiarz uradował się. A Siwsp mówił dalej: — W razie potrzeby zakres upoważnień może być rozszerzony lub ograniczony. A więc jeszcze raz. Następujące osoby — i tu przyjemnym barytonem wymienił imiona wszystkich obecnych w pokoju…
— Oraz Jaxom — szybko dodał Piemur przypomniawszy sobie, że młody Lord Warowni Ruatha poleciał wypełnić polecenie Robintona, a przecież ktoś musiał się upomnieć o prawa jednego z trzech odkrywców tej niesamowitej maszyny.
— … i Lord Jaxom z Warowni Ruatha — uzupełnił Siwsp — są upoważnieni do wydawania mi rozkazów. Czy to się zgadza? Bardzo dobrze. Wzory głosów zostały zarejestrowane, łącznie z głosem Lorda Jaxoma, który zarejestrowałem wcześniej. Nie będę reagował na inne głosy, ani w obecności osób nieupoważnionych, chyba że rozkazy zostaną zmienione.
— Jako dodatkowe zabezpieczenie — zaproponował Mistrz Robinton — przy zmianie tej listy muszą być obecni: jeden z Przywódców Weyru, jeden Mistrz Cechu i jeden Lord Warowni. — Rozejrzał się, aby sprawdzić, czy taka formuła zostanie zaakceptowana.
W tym momencie wpadł Esselin, by zapytać o rozkazy na noc.
— Esselinie, przydziel najrozsądniejszych i najmniej ciekawskich z twoich ludzi do pilnowania drzwi budynku. Tylko Lord Jaxom i jego towarzysze mogą tu wejść dziś wieczorem.
Zanim Esselin zdążył zapewnić F’lara o pełnej gotowości do wypełnienia poleceń, Fandarel i Larad wdali się w nerwową dyskusję o tym, który z Cechów będzie miał pierwszeństwo w nauce u Siwspa.
— Musicie wiedzieć — odezwał się Siwsp głośno, zaskakując ich wszystkich — że stosunkowo łatwo można mnie rozbudować tak, abym wykonywał jednocześnie wiele prac. — Kiedy cisza się przedłużała, Siwsp dodał łagodniejszym, prawie przepraszającym tonem: — Oczywiście jeżeli zawartość Jaskiń Katarzyny jest nadal nienaruszona.
— Masz na myśli jaskinie na południu? — zapytał Piemur.
— Tak. — Na ekranie pojawiła się oszołamiająca różnorodność przedmiotów. — Tego właśnie potrzebujemy do zbudowania dodatkowych terminali.
— Piemurze, twoje koralikowe płytki! — zawołała Jancis, łapiąc męża jedną ręką za rękaw, a drugą w podnieceniu wskazując ekran.
— Masz rację — przyznał Piemur. — Siwspie, co to jest? Zdaje się, że są tam tego całe pudła, każde innego rodzaju.
— To są karty komputerowe z układami scalonymi. — Słuchającym wydawało się, że wyważony ton Siwspa zdradza lekkie podniecenie. — Czy były tam także któreś z tych przedmiotów? — Na ekranie Siwspa pokazały się ekrany, które wyglądały jak jego mniejsze kopie, oraz prostokątne przedmioty podobne do tego, co Siwsp nazwał klawiaturą.
— Owszem — powiedział Mistrz Robinton ze zdumieniem. — Kiedy zobaczyłem te rzeczy, owinięte grubą folią, nie miałem pojęcia, co to może być.
— Jeśli zostało ich wystarczająco dużo, nie będzie sporów o dostęp do moich terminali. To resztki zwykłych procesorów. Wszystkie inne jednostki uruchamiane głosem zostały zapakowane w celu przetransportowania na północ i, jak się wydaje, zaginęły, ale te podstawowe modele doskonale posłużą naszym obecnym celom. Jeżeli napięcie będzie odpowiednie, można zmontować do dwunastu stacji, i wszystkie będą w stanie współpracować ze swoimi użytkownikami tak samo szybko, jak ze mną.
Obecni znowu popadli w milczenie.
— Czy dobrze cię rozumiem? — zaczął Fandarel, odchrząknąwszy, bo z wrażenia zachrypł. — Możesz się podzielić na dwanaście części?
— Tak.
— W jaki sposób? — Fandarel domagał się wyjaśnień, z niedowierzania rozpościerając szeroko ramiona.
— Mistrzu Kowalu, z pewnością nie ograniczasz się do jednego paleniska, albo kowadła, jednej kuźni, jednego ognia?
— Oczywiście, że nie, ale mam wielu ludzi…
— Urządzenie, które masz przed sobą również nie musi być pojedyncze. Można je powielić, i potem każdy nowy element będzie pracował samodzielnie.
— Bardzo trudno to zrozumieć — przyznał Fandarel, rozcierając łysiejącą czaszkę i potrząsając głową.
— Mistrzu Kowalu, przed tobą znajduje się maszyna, którą można podzielić, a każda część będzie działała samodzielnie.
— Nie potrafię zrozumieć, jak to zrobisz, Siwspie, ale jeśli tak jest, z pewnością rozwiązałoby to problem priorytetów — powiedział Mistrz Robinton uśmiechając się radośnie. — Och, kwestie paradoksów z przeszłości, które teraz uda się poznać dzięki temu wspaniałemu urządzeniu! — Pociągnął długi łyk wina.
— Już samo tworzenie osobnych narzędzi — mówił dalej Siwsp — dostarczy wam sporo wiedzy, którą będziecie musieli sobie przyswoić zanim będziecie gotowi do podjęcia głównej pracy, czyli zaplanowania, jak zniszczyć Nici.
— W takim razie, zaczynajmy — wykrzyknął F’lar zacierając ręce. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich wyczerpujących Obrotów obecnego Przejścia poczuł cień nadziei na lepszą przyszłość.
— To pomieszczenie jest za małe, by mogło w nim pracować dwanaście osób — zauważył rozsądnie Lord Larad z Telgaru.
— W tym budynku jest wiele pokoi — poinformował go Siwsp. — W istocie, byłoby dobrze, gdyby każdy mógł pracować ze mną w osobnym gabinecie, ale warto również przygotować jedną większą salę, poświęconą na wspólną naukę. Będziemy postępować systematycznie, zaczynając od początku — dodał, i nagle z otworu z boku głównego ekranu zaczęły się wysuwać karty z rysunkami. — Tego będziemy potrzebować do zainstalowania dodatkowych stanowisk, a to są plany przebudowy budynku, potrzebnej do ich pomieszczenia.
Piemur, stojący najbliżej, brał kartki w miarę jak wysuwały się z maszyny. Jancis przyszła mu z pomocą.
— Wkrótce będziemy również potrzebowali materiału do drukarki — mówił dalej Siwsp. — Rolki powinny znajdować się w Jaskiniach Katarzyny z innymi częściami zamiennymi. Ale na razie możemy użyć papieru.
— Papieru? — wykrzyknął Larad. — Papieru z miazgi drzewnej?
— Jeśli nie ma niczego innego, taki papier też się nada.
— Asgenarze, wydawałoby się — powiedział F’lar ze zduszonym śmiechem — że Mistrz Bendarek zdobył swoje umiejętności w samą porę.
— Nie potraficie już uzyskiwać plastiku z silikatów? — zapytał Siwsp. Mistrz Robinton pomyślał, że usłyszał nutę zdziwienia w jego głosie.
— Silikaty? — Mistrz Fandarel powtórzył nieznane słowo.
— To tylko jedna z wielu umiejętności, jakie utraciliśmy — rozżalił się Robinton. — Ale będziemy się pilnie uczyć.
Wypływ kart ustał, i sortując je, Piemur i Jancis zdali sobie sprawę, że było tam sześć kopii każdego rysunku. Kiedy ułożyli karty, popatrzyli po sobie z wyczekiwaniem.
— Już nie dzisiaj — powiedziała Lessa stanowczo. — Skręcicie karki potykając się po ciemku w tych jaskiniach. Czekaliśmy tysiące Obrotów, więc możemy poczekać jeszcze do rana. I myślę, że wszyscy powinniśmy… — obróciła się na pięcie, aby przyszpilić Mistrza Harfiarza surowym wzrokiem — albo udać się do łóżka, albo wracać do domu.