— Moja droga Władczyni Weyru — zaczął Robinton, prostując się. — Nic, absolutnie nic, włączając twoje najstraszniejsze groźby, nie zmusi mnie… — I nagle zwiotczał i osunął się.
Piemur złapał kielich, zanim zdążył wypaść mu z dłoni. Podtrzymując Mistrza, uśmiechał się z zadowoleniem.
— Oprócz, oczywiście, fellisowego soku, który dodałem do jego ostatniego kielicha wina — dokończył za Robintona. — Zabierzmy go do łóżka.
F’lar i Larad natychmiast rzucili się na pomoc, ale Fandarel zatrzymał ich gestem wielkiej dłoni. Uniósł długie ciało harfiarza w ramionach i skinął na Jancis, żeby pokazała, gdzie go ułożyć.
— Piemurze, nic się nie zmieniłeś, prawda? — powiedziała Lessa oskarżycielsko, usiłując spiorunować go wzrokiem. Jednak nie wytrzymała i rozpłynęła się w szerokim uśmiechu. Potem, ponieważ zastanawiała się, co maszyna pomyśli o tym, co zobaczyła, dodała:
— Siwspie, Mistrz Harfiarz Robinton często pozwala entuzjazmowi wziąć górę nad troską o swoje zdrowie.
— Mogę monitorować stan zdrowia ludzi — powiedział Siwsp. — Mistrz Harfiarz objawiał znaczne podniecenie, ale to nie było nic groźnego.
— Jesteś też uzdrowicielem? — wykrzyknął F’lar.
— Nie, Przywódco Weyru, ale jestem wyposażony tak, aby nadzorować życiowe funkcje osób obecnych w pokoju. Przed startem do tego systemu gwiezdnego uaktualniono moją wiedzę medyczną. Może wasi specjaliści zechcą skorzystać z tych plików?
— Mistrz Oldive musi tu przyjść gdy tylko będzie mógł! — zachwycił się F’lar.
— Połowa planety musi tu przyjść — powiedziała Lessa cierpko i głośno westchnęła. — Wątpię, czy nawet dwanaście Siwspów wystarczy do wykonania wszystkich prac, które nas czekają.
— A więc zorganizujmy się — zaproponował Fandarel, który właśnie wrócił po odniesieniu Robintona do łóżka. — Musimy opanować podniecenie i ukierunkować energię w najbardziej skuteczny sposób. — Rozległy się śmiechy, bo użył swojego ulubionego zwrotu. — Możecie się śmiać, ale wiecie, że skuteczna praca jest rozsądna i oszczędza czas, a dziś wieczorem zajęliśmy się zbyt wieloma sprawami naraz. Ten niespodziewany dar naszych przodków jest bardzo stymulujący, ale nie powinniśmy robić niczego pospiesznie. Wrócę teraz do telgarskiej siedziby Cechu, jeżeli F’nor i Canth będą tak uprzejmi i mnie zawiozą. Poczynię odpowiednie przygotowania, poszukam ludzi, którzy najlepiej się nadadzą do badania jaskiń i szukania potrzebnych materiałów, oraz takich, którzy być może zrozumieją rysunki, jakie otrzymaliśmy od Siwspa. Ale na dobre zaczniemy pracę dopiero jutro. F’norze, idziemy? — Unosząc pytająco krzaczaste brwi w kierunku jeźdźca brązowego smoka, uprzejmie kiwnął wszystkim głową, skłonił się przed ekranem, i wyszedł.
— Chwileczkę, F’norze — powiedział Larad. — Ja też wracam do Telgaru. Asgenarze, przyłączysz się do nas?
Asgenar rozejrzał się i uśmiechnął ze smutkiem.
— Tak, lepiej też odjadę. Mam tyle pytań do Siwspa, jednak nie sądzę, bym w tej chwili potrafił sformułować rozsądnie choć jedno. Jutro sprowadzę ze sobą Bendarka.
Lord Groghe, który mówił niewiele, ale przez cały czas był głęboko zamyślony, poprosił N’tona, żeby odwiózł go do Warowni Fort.
— Jancis i ja zostaniemy tu na wypadek, gdyby Mistrz Robinton się obudził — powiedział Piemur Lessie i F’larowi. Na jego twarz powrócił łobuzerski uśmiech. — Ale nie martwcie się, nie zamierzam zadać moich ośmiu tysięcy pięciuset trzydziestu dwóch nie cierpiących zwłoki pytań za jednym zamachem.
— W takim razie życzymy ci wszyscy dobrej nocy, Siwspie — rzekł F’lar, zwracając się do ciemnego ekranu.
— Dobranoc. — W pokoju ściemniało do ledwie widocznej poświaty, ale w lewym dolnym rogu ekranu pozostało jedno pulsujące zielone światełko.
Dwie godziny później Jaxom i Ruth przybyli z obydwoma Mistrzami Harfiarzami, Sebellem i Menolly. Biały smok był obwieszony torbami. Dzięki klanowi, którego znacznie ubyło z dzbanów dostarczonych przez Esselina, Piemur zdołał nie zasnąć, ale Jancis drzemała.
— Jedno z nas musi być jutro przytomne i zorganizować ludzi — powiedziała do swojego męża, młodego czeladnika harfiarskiego. — Radzę sobie z tym lepiej niż ty, kochany. — Pocałowała go, aby osłodzić tę dość nieprzyjemną uwagę.
Piemur nie miał nic przeciwko temu: udając ojcowski pocałunek ułożył żonę na posłaniu w pokoju obok tego, w którym odpoczywał Mistrz Robinton, a potem wrócił do pokoju Siwspa.
Wprawdzie Piemur obiecywał, że nie zarzuci Siwspa pytaniami, ale teraz, gdy został sam, nie mógł powstrzymać ciekawości. Jednak w pierwszej chwili nie potrafił sklecić nawet najprostszego zdania. Siedział więc niemy w półmroku pomieszczenia, z kubkiem klahu w jednej dłoni i dzbankiem obok, na stoliku.
— Siwspie? — zaczął w końcu ostrożnie.
— Słucham, Czeladniku Piemurze?
Pokój pojaśniał wystarczająco, aby Piemur mógł widzieć wyraźnie.
— Jak ty to robisz? — spytał, zaskoczony.
— Panele, które ty i Mistrz Jancis odsłoniliście wczoraj, służą do pobierania energii słonecznej. Kiedy wszystkie panele zostaną odsłonięte, jedna godzina ostrego słońca dostarczy mi mocy na dwanaście godzin.
— I od tej chwili twoja praca nie będzie przypominała niczego, do czego jesteś przyzwyczajony — zaśmiał się Piemur.
— Mogę zadać pytanie? Zdaje się, że w ręcznych latarkach używacie świecącego żyjątka. Ale czy nie macie jakiegoś rodzaju elektrowni, na przykład wodnej?
— Elektrowni? — czuły słuch Piemura pozwalał mu powtarzać poprawnie nieznane słowa.
— Elektrownia wodna to duże urządzenie przetwarzające energię ruchomej wody w prąd elektryczny.
— W telgarskiej siedzibie Cechu Kowali Mistrz Fandarel używa kół wodnych do poruszania wielkich młotów i miechów, ale „elektryczny” jest nie znanym mi słowem. Chyba że to jest to, co Fandarel robi ze swoimi pojemnikami kwasu.
— Pojemniki kwasu? Ma baterie?
Piemur wzruszył ramionami.
— Nie wiem jak to nazywa. Jestem harfiarzem. Cokolwiek znaczy termin „elektryczny”, Mistrz Fandarel będzie go uwielbiał, jeśli tylko tak nazwane narzędzie okaże się skuteczne.
— Czy wyposażenie Mistrza Fandarela jest podobne do tego urządzenia?
Ekran rozjaśnił się nagle ukazując rysunek koła wodnego.
— Jest dokładnie takie samo. Skąd wiedziałeś?
— To najprostsze rozwiązanie i dlatego najczęściej sieje stosuje. Czeladniku Piemurze, czy zbadałeś teren Lądowiska?
— Nie musisz mnie tak tytułować, Siwspie. Proszę, zwracaj się do mnie po imieniu.
— Nie będzie to odebrane jako brak szacunku?
— Nie przeze mnie. Niektórzy Lordowie Warowni są trochę przeczuleni, ale nie dotyczy to Jaxoma, ani Larada, czy Asgenara. Lessa może być trudna, ale nie F’lar, czy F’nor, albo N’ton. Tak, zbadałem Lądowisko. Czego jeszcze powinienem szukać?
Ekran pokazał skomplikowany mechanizm, umieszczony u stóp nadrzecznego wzgórza.
— Nie ma tam teraz nic podobnego — powiedział Piemur.
— Skoro Mistrz Kowal Fandarel już używa kół wodnych, można zbudować dalsze instalacje i nie będę musiał być uzależniony wyłącznie od ogniw słonecznych. Nowa instalacja pozwoli mi pobrać tyle mocy, ile będzie potrzeba do wykonania wszystkich prac, o których wspominaliśmy.
— Nie przechowali twoich paneli w jaskiniach?