Выбрать главу

— Czeladnik Piemur powiedział, że twój biały smok jest wyjątkowym zwierzęciem i wykazuje wiele niezwykłych umiejętności — nawiązał rozmowę Siwsp nie przerywając skanowania.

— To prawda. I tym kompensuje fakt, że jest mały, biały i nie interesuje się łączeniem w pary. — Jaxom zastanawiał się, czy Piemur nie powiedział czegoś złego o Ruthcie, chociaż wiedział, że czeladnik darzy wielką sympatią zarówno jego samego, jak i białego smoka.

— Czy to prawda, że Ruth zawsze wie kiedy jest, i że podróżował w czasie?

— Wszystkie smoki mogą podróżować w czasie, przynajmniej w przeszłość — odparł Jaxom nie zastanawiając się nad swoimi słowami, gdyż cała jego uwaga skupiona była na ostrożnym i szybkim odwracaniu stron.

— Ale podobno loty pomiędzy w czasie są zabronione.

— Przede wszystkim są niebezpieczne.

— Dlaczego?

Jaxom wzruszył ramionami i dalej odwracał strony.

— Smok musi wiedzieć dokładnie, do kiedy się udaje, bo inaczej może wyjść z pomiędzy w tym samym miejscu, w którym się znajdował w tym wcześniejszym czasie. Uważa się, że wtedy zarówno smok jak i jeździec zginą. Poza tym lepiej nie udawać się w miejsce, w którym się jeszcze nie było, czyli nie powinno się lecieć w przyszłość, ponieważ nie wiadomo czy przypadkiem nie spotka się tam samego siebie. — Jaxom przerwał, by rozprostować strony tam, gdzie oprawa trzymała je szczególnie ciasno. — Lot Lessy był nadzwyczajnym wyczynem.

— To samo powiedział mi czeladnik Piemur. Odważny wyczyn, ale obawiam się, że mógł mieć również negatywne konsekwencje. Teleportacja nigdy nie została w pełni wyjaśniona, jednak z opowieści czeladnika wnioskuję, że nienormalnie długi okres spędzony w takiej podróży powoduje zakłócenia świadomości. Czy ty i twój biały smok także lataliście pomiędzy czasem?

— Tak — powiedział Jaxom obojętnie, mając nadzieję, że w ten sposób zakończy dyskusję. Ale zaraz zdał sobie sprawę, że Siwsp, nie będąc człowiekiem, nie wyczuje niechęci w jego tonie. — Jednak nie rozpowszechnialiśmy informacji o tym epizodzie.

— Zrozumiałem — odrzekł Siwsp, zaskakując Jaxoma. — Lordzie Jaxomie, czy zechciałbyś opowiedzieć mi o obowiązkach różnych grup społecznych, które zostały wspomniane w Kronikach? Na przykład, jakie są obowiązki i przywileje Lorda Warowni? Albo Przywódcy Weyru? Mistrza Cechu? Niektóre sprawy są dla skrybów tak oczywiste, że nie opisywali ich szczegółowo. Muszę dobrze poznać te zasady, żeby móc zrozumieć obecne polityczne i społeczne struktury waszego systemu.

Jaxom zaśmiał się cicho.

— Lepiej będzie, jeśli spytasz o to jednego z bardziej doświadczonych Lordów Warowni, na przykład Groghego albo nawet Larada czy Asgenara.

— Lordzie Jaxomie, w tej chwili mam sposobność rozmawiać z tobą.

— No, tak. — Zręczność Siwspa rozbawiła Jaxoma. A skoro rozmowa z pewnością zapobiegnie nudzie, jaką napawało go kładzenie kolejnych stron Kronik, z przyjemnością urozmaicał sobie czas gawędząc z Siwspem. Dopiero później zdał sobie sprawę, jak sprytnie został wypytany, i jak cenne okażą się jego wyjaśnienia.

Jaxom zdołał wprowadzić Kroniki pięciu Obrotów Obecnego Przejścia, zanim osłabł ze zmęczenia. Potrzebował przerwy. Tak więc, gdy usłyszał, że ktoś się porusza na korytarzu, ucieszył się i cicho spytał:

— Kto tam?

— Jancis. Wróciłeś… Och! — Uśmiechnęła się wchodząc do pokoju. — Zastąpić cię? Jesteś wyczerpany. Czy Sebell albo Menolly nie mogli się tym zająć?

— Nie, ponieważ Siwsp nie będzie z nimi rozmawiał dopóki nie zostaną wpisani na jego listę.

Jancis posmutniała.

— Czasem sami się przechytrzamy. Jaxomie, daj, teraz ja popracuję. Weź sobie klahu. Powinien być nadal smaczny i gorący. — I biorąc Kroniki z jego rąk, zaczęła rozkładać strony na panelu. — Uważasz, że Mistrz Robinton i inni mieli rację, ograniczając dostęp do Siwspa?

— Chyba tak, bo nie wiadomo o co ludzie będą go pytać. — Jaxom pomyślał o tym, jak sam się rozgadał, chociaż to Siwsp zadawał pytania. Wypił klah, który nie był tak gorący jak lubił, ale mimo to poczuł się mniej zmęczony.

Pijąc zastanawiał się, jak załatwić dopisanie do listy imienia swojej żony, Sharry. Była niezwykle podekscytowana, kiedy powiedział jej, że Siwsp posiada wiedzę medyczną. Miała dwóch pacjentów cierpiących tak silne bóle, że nawet sok fellisowy nie mógł ich uśmierzyć. Mistrz Oldive, proszony o radę, także nie potrafił im pomóc. Oczywiście Oldive, jako Mistrz Uzdrowiciel, będzie miał pierwszeństwo w dostępie do Siwspa. Jaxom rzadko używał swoich przywilejów Lorda Warowni, tu jednak chodziło o sprawę życia i śmierci, więc nie zawaha się i uczyni wyjątek dla żony.

— To będzie na razie wszystko, Mistrzu Jancis — odezwał się Siwsp przytłumionym głosem. — Energia jest prawie wyczerpana. Potrzebuję godziny dobrego słońca, aby odnowić jej zasoby. Gdy odsłonicie pozostałe ogniwa, będę mógł pracować dłużej.

— Czy zrobiłam coś źle? — wystraszyła się Jancis.

— Nie — uspokoił ją Jaxom. — Maszyna pobiera energię słoneczną z tych paneli, które ty i Piemur odsłoniliście na dachu, a słońce zaszło już dawno temu. — Ziewnął szeroko. — Jest późno. Oboje powinniśmy iść spać.

Jancis zastanowiła się nad tym, potem sięgnęła po prawie pusty dzbanek.

— Nie, ja się rozbudziłam. Ty odpocznij, a ja przygotuję więcej klahu. Będziemy go potrzebowali mnóstwo, kiedy rano ludzie zaczną się schodzić. — Mówiąc to, wybiegła z pokoju.

Jaxom lubił Jancis. Nie tak dawno temu uczyli się razem w Cechu Kowali. Jancis pracowała o wiele ciężej niż on i wykazywała ogromny talent w dziedzinie projektowania i rysunków. Zasługiwała na tytuł Mistrza. Był trochę zaskoczony, kiedy ona i Piemur doszli do porozumienia, chociaż Sharra zaaprobowała to z całego serca. Twierdziła, że samotne wędrówki po Południowym Kontynencie zachwiały równowagę psychiczną Piemura i teraz potrzebuje on solidnego związku, który skieruje go na właściwą drogę. Z drugiej strony, Jancis też to wyjdzie na dobre, bo bezczelny młody harfiarz pomoże jej nabrać pewności siebie i wyzbyć się części kompleksów spowodowanych dorastaniem w cieniu wielkiego dziadka, Fandarela.

Jaxom był zmęczony, lecz wiedział, że nie zaśnie. Poszedł więc przewietrzyć się. Skinął głową znudzonym wartownikom, wyszedł na chłodne, nocne powietrze, i wspiął się na hałdę rozkopanej ziemi. Ruth czule do niego mruknął z innego pagórka, a Jaxom posłał swojemu białemu smokowi pieszczotliwą myśl.

Jaxom nawet nie wspomniał o tym Sharrze, ale odczuwał dziwne poczucie własności w stosunku do tego płaskowyżu, który on i Ruth pierwsi odkryli, a w szczególności w stosunku do maszyny, którą odkopali. Usłyszawszy, jak Siwsp wymieniał imiona pierwszych kolonistów, Jaxom zastanawiał się, kim byli jego właśni przodkowie. Wstydził się, że jest potomkiem Faxa i może właśnie dlatego tak rzadko korzystał z tradycyjnych przywilejów Lorda Warowni. Inni Lordowie mieli większe powody do chwały. Larad, Lord Telgaru, chociaż z natury skromny, teraz, gdy dowiedział się, że pochodzi z rodu, któremu dali początek Sallah Telgar Andiyar i Tarvi Andiyar, musi czuć niezmierną dumę. Groghe, Lord Warowni Fort, odznaczający się zdrowym rozsądkiem, też będzie się cieszył, że jego przodek był bohaterem. Ale dlaczego Warownia Fort nie została nazwana imieniem walecznego admirała Bendena? Dlaczego Warownia Benden znajduje się na wschodzie? I dlaczego Siwsp wie tak mało o smokach? Fascynujące. A przecież to dopiero początek rewelacyjnych odkryć.

Słuchałem, powiedział Ruth szybując ze swojej grzędy na hałdę, na której stał Jaxom, tego, co mówiło to stworzenie, Siwsp. To prawda, że powstaliśmy w wyniku eksperymentu? Ruth zbliżył się i przytulił do swojego jeźdźca. Co to jest eksperyment?