Jaxom posłyszał oburzenie w głosie Rutha i stłumił śmiech.
— Najszczęśliwsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć, drogi przyjacielu. I oczywiście nie ma najmniejszego znaczenia, w jaki sposób ty i inne smoki powstaliście — odrzekł zdecydowanie. — Poza tym, zawsze wiedzieliście lepiej niż ktokolwiek inny na Pernie, że smoki są kuzynami jaszczurek ognistych. Więc dlaczego miałoby cię dręczyć to, jak zostałeś stworzony?
Nie wiem, odpowiedział Ruth dziwnie przyciszonym, niepewnym tonem. Czy ten Siwsp to dobra rzecz?
— Mam nadzieję, że tak. — Jaxom musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią. — Myślę, że od nas będzie zależało, jak wykorzystamy jego wiedzę. Jeśli dzięki niemu Pern pozbędzie się Nici…
Wtedy smoki nie byłyby więcej potrzebne, prawda?
— Nonsens! — Jaxom powiedział to ostrzej niż zamierzał. Zarzucił ramię wokół szyi Rutha, by dodać mu otuchy. Pogłaskał go po policzku, a potem przytulił się do jego barku. — Pern zawsze będzie potrzebował smoków. Gdyby Nici zniknęły, moglibyście zająć się o wiele ważniejszymi i mniej niebezpiecznymi pracami, niż wypalanie ich z nieba. Nie martw się o przyszłość, przyjacielu.
Jaxom zastanawiał się, czy F’lar, Lessa i F’nor słyszeli już, że smoki niepokoją się o to, co będzie z nimi dalej. Ale nawet gdyby takie wiadomości już do nich dotarły, nie przejęliby się tym. Jeźdźcy smoków byli całkowicie oddani sprawie pozbycia się Nici z Pernu, a dla F’lara stało się to wprost obsesją.
— Ruth, proszę, nie warto, byś się tym zadręczał. Niebo bez Nici to, obawiam się, daleka przyszłość. Siwsp może wiedzieć o wiele więcej od nas o obłokach Oorta, planetach i innych rzeczach, ale jest tylko maszyną, która mówi. A mówić jest łatwo.
Ciągle gładząc policzek Rutha, Jaxom rozglądał się po osiedlu, które niegdyś zamieszkiwali jego przodkowie. Tam, gdzie pospiesznie odkopano budynki, powstały nieforemne pagórki. Tak ciężko pracowali, a wszystkie pomieszczenia okazały się puste. Dopiero w ostatnim odkopanym budynku znaleźli prawdziwy skarb, który ukazał im prawdę o ich przeszłości. Czy będzie to również klucz do przyszłości? Jaxom pocieszał swojego smoka, ale w głębi duszy żywił te same wątpliwości, które trapiły Rutha.
Może F’lar popełniał błąd pragnąc ostatecznie wytępić Nici. Przecież mogłoby to nieuchronnie oznaczać koniec przydatności smoków. A jednak… zobaczyć ostatnią Nić za swojego życia. Co ważniejsze, dzięki wiedzy Siwspa życie na Pernie mogłoby stać się o tyle łatwiejsze. Kto by tego nie chciał? Rozmyślając o tym wszystkim, Jaxom zobaczył, że w budynkach, których zespoły kopaczy używały jako sypialni, zapalają się światła. Słońce jeszcze nie wzeszło, ale najwidoczniej było wielu innych, którzy, tak jak on sam, spali niewiele tej nocy, podnieceni niesamowitym odkryciem.
A co z obietnicą pomocy, którą złożył im Siwsp? Złożył, czy złożyło? Mówienie o Siwspie jak o urządzeniu wydawało się niegrzeczne, bo jego niewątpliwie męski głos był tak głęboki i pełen życia. Jednak Siwsp sam nazywał… nazywało się urządzeniem, produktem nowoczesnej technologii i, pomimo całej jego wiedzy, był to tylko nieożywiony przyrząd. Tym niemniej Jaxom stwierdził, że woli myśleć o Siwspie jako o istocie z krwi i kości, podobnej do niego samego. Zdał sobie zarazem sprawę, że będzie musiał zmienić wiele z uprzednio zaakceptowanych poglądów, a to może okazać się trudne. Znajome warunki życia są takie wygodne! Ale istnienie nowego wyzwania sprawiało Jaxomowi przyjemność. Poczuł niewiarygodne podniecenie na myśl o przyszłości, której nie mógłby sobie nawet wyobrazić dwa dni wcześniej, kiedy on i Ruth pomagali Piemurowi i Jancis odkopywać ten budynek. Zmęczenie pierzchło, ustępując miejsca radosnemu oczekiwaniu na nowe wydarzenia.
— To będzie ekscytujące, Ruth. Pomyśl o tym w ten sposób: właśnie jak o ekscytującym wyzwaniu. — Potarł palcami wyrostki nad okiem Rutha. — Nam obu przyda się wyzwanie, coś nowego. Życie stawało się nudne.
Lepiej nie mów tego Sharrze — ostrzegł go Ruth.
Jaxom uśmiechnął się radośnie.
— Jak znam swoją żonę, dla niej to też będzie wyzwanie.
Zbliżają się Ramoth, Mnementh, Canth, Lioth, Golanth i Moranth, oznajmił Ruth weselszym tonem.
— Posiłki, co? — Jaxom jeszcze raz mocno potarł wyrostki nad okiem Rutha. — Przynajmniej będziesz miał towarzystwo.
Ramoth jest naburmuszona, stwierdził Ruth, nagle ostrożny. Canth mówi, że w weyrze Lessy światła paliły się całą noc, a Ramoth rozmawiała długo z innymi królowymi. Jego głos brzmiał niespokojnie.
— Nie martw się Ruth, proszę. Wszystko będzie dobrze. To jest nowy początek, taki jak przy Naznaczeniu. Chociaż lepszego dnia niż tamten już nigdy nie przeżyję.
Ruth uniósł głowę, jego oczy nie były już pociemniałe z żalu, lecz mieniły się radosnymi, niebiesko-zielonymi barwami.
Nadciągające smoki krążyły w górze, ich fasetowe oczy jaśniały zielenią i błękitem na tle szarego światła świtu.
Gdy pochyliły się do lądowania, Jaxom zauważył, że każdy smok przywiózł dodatkowych pasażerów. Niektóre zatrzymywały się tylko na tak długo, żeby ludzie mogli zsiąść, po czym startowały znowu znikając pomiędzy, jak tylko uzyskały odpowiednią wysokość. Inne układały się wygodnie na ziemi, podczas gdy ich jeźdźcy i pasażerowie kierowali się w stronę budynku administracyjnego.
Jaxom westchnął, serdecznie poklepał Rutha na pożegnanie i zsunął się po pylistym zboczu, aby powitać nowo przybyłych. Kiedy F’lar, Lessa i Mistrz Fandarel spotkali go w drzwiach, poinformował ich, że Siwsp odpoczywa.
— Odpoczywa? — żachnęła się Lessa, zatrzymując się w pół kroku tak nagle, że F’lar musiał uskoczyć, by na nią nie wpaść.
— Wyczerpała mu się energia z ogniw słonecznych — wyjaśnił Jaxom.
— Ale… przecież mówił, że można zbudować dwanaście dodatkowych stanowisk. — Mistrz Fandarel zaniepokoił się, choć jednocześnie trudno mu było uwierzyć w niewydolność Siwspa.
— Ciszej, proszę, Mistrzu Fandarelu. Mistrz Robinton wciąż śpi. — Jaxom mówił cichym głosem, aby dać przykład innym. — Sprowadziłem Sebella i Menolly, przywiozłem też Kroniki, które Mistrz Robinton chciał pokazać Siwspowi. Jancis i ja doszliśmy do szóstego Obrotu, zanim się wyłączył. Mówi, że będzie w porządku po paru godzinach słońca.
— Więc gnaliśmy tu na złamanie karku, a to coś nie działa — oburzyła się Lessa.
— Jest mnóstwo rzeczy, które możemy zrobić czekając na jego ożywienie — odrzekł Fandarel łagodząco.
— Na przykład co? — zapytała Lessa. — Nie chcę, żeby ludzie rozbijali się po ciemku w jaskiniach. A F’lar i ja mamy pytania nie cierpiące zwłoki. Obietnica cudu to jedno, a pokazanie go, to coś zupełnie innego. Zgodnie z zasadami uprzejmości powinniśmy pozwolić wszystkim Przywódcom Weyrów zobaczyć i usłyszeć tego Siwspa gdyż, zapewniam was — dodała kpiąco — nie wierzyli w to, co się tutaj stało. A jeśli przyjdą, a tu nie będzie nic do zobaczenia… — Urwała znacząco.
— Ja sam ledwo w to wierzę — zauważył F’lar, rzucając Jaxomowi krzywy uśmieszek — więc nie mogę winić innych.
— Mamy więcej koszy z żarami niż potrzeba, żeby oświetlić jaskinie — powiedział Mistrz Fandarel głosem, który w jego własnym mniemaniu był tak cichy, że nikogo by nie obudził — i świt jest już blisko. Moi rzemieślnicy mogą zacząć montować instalację. Macie te rysunki? Fandarel jest zafascynowany opisem drukowanych stron wypadających ze ściany. O, właśnie nadchodzi. — Było oczywiste, że Mistrz Fandarel z zachwytem przyjął ofertę Siwspa, który obiecał przywrócić Kroniki do stanu czytelności.