Выбрать главу
Wstawaj, odwagi — ruszaj, naprzód, Wyśpiewaj prawdę, po którą przybyłeś. A kiedy umrzesz, twe serce uleci do miejsc jeszcze nie nazwanych.

Gdy ostatnie dźwięki ucichły, zapadła pełna szacunku cisza zanim publiczność w końcu wybuchnęła aplauzem. Robinton i Piemur skromnie wzbraniali się przed pochwałami. Robinton powiedział, że taką muzykę każdy harfiarz zagrałby świetnie.

— Kto następny? — spytał Piemur, wygrywając skomplikowaną sekwencję molowych i durowych akordów.

Kolejna godzina upłynęła dość wesoło, i Jaxom uspokoił się. Trzymał rękę żony, bawił się jej długimi palcami i próbował ignorować dystans, jaki wyczuwał pomiędzy nimi. Talia zwinęła się na ramieniu Sharry, ale nie widział nigdzie Meera.

Ruth, czy Meer się wygadał? spytał, kiedy Sharra zajęta była śpiewaniem jednej ze swoich ulubionych pieśni.

Zwinął się w kłębek na plaży i udaje, że śpi. Co sensownego mógłby po wiedzieć?

Sharra jest bystra, Ruth!

Wie, że ze mną jesteś zawsze bezpieczny.

Ale nie chce, żebym narażał się na większe niebezpieczeństwo… niż do tej pory.

Nie zabroni ci, uspokajał go Ruth, chociaż w jego tonie brzmiał cień wątpliwości.

W końcu Lessa zakończyła wieczorne rozrywki, mrucząc coś o tym, że nigdy nie potrafiła się przyzwyczaić do tak długich dni południowego kontynentu. Robinton w roli gospodarza doskonałego, z pomocą Jancis upewnił się, że wszyscy goście mają wygodne kwatery. Zachowywał się tak swobodnie i zwyczajnie, że kiedy Jaxom z żoną znaleźli się sami w narożnym pokoju, który na ogół im przydzielano, Sharra zmarszczyła brwi w zamyśleniu.

— Jaxomie, dlaczego Meer był taki podniecony?

— Podniecony? Nie wiem. Dziś nie wydarzyło się nic specjalnego. — Zaczął ściągać koszulę, co pomogło stłumić jego głos i zakryło twarz, na wypadek, gdyby jej wyraz miał go zdradzić. Sharra stała się zręczna w odczytywaniu jego myśli. Umiejętność ta zazwyczaj pomagała im się pogodzić, ale tym razem nie chciał ryzykować, że zmartwi ją niepotrzebnie. Napisał listy do Branda i do niej i przekazał je Piemurowi. Był pewny, że Piemur nie będzie musiał ich przekazać, ale jednak na wszelki wypadek wolał to zrobić. — Ktoś w Ruathcie ma zieloną lub złotą jaszczurkę w porze rui? — mówił dalej tak nonszalancko jak tylko mógł.

Widział, że zastanawiała się nad tym.

— Nie sądzę — odparła w końcu. — Lecicie jutro wszyscy na „Yokohamę”?

— Tak — Jaxom uśmiechnął się i ziewnął wskazując gestem, żeby weszła pierwsza do łóżka. Kiedy się ułożyła, również się położył i objął ją, układając jej głowę na swoim ramieniu, tak jak to często robił, tylko że tym razem postąpił tak świadomie, a nie z przyzwyczajenia nabytego przez pięć Obrotów.

— Co macie w planie? — spytała.

— Ciągle to samo. Przyzwyczajanie się do stanu nieważkości.

— Dlaczego?

— Siwsp zdradził nam dzisiaj część swojego pomysłu — powiedział Jaxom dobierając ostrożnie słowa. — Wygląda na to, że wszystkie Weyry Pernu będą potrzebne, żeby przenieść silniki ze statków do tej wielkiej szczeliny na Czerwonej Gwieździe.

— Co takiego?

Pchnął ją na łóżko uśmiechając się na widok jej zdumionego wyrazu twarzy, dobrze widocznego w świetle księżyca, zalewającego pokój.

— To co powiedziałem. Chce sprawdzić ile prawdy jest w tym, co mówimy, że smoki mogą unieść wszystko to co myślą, że mogą unieść.

— Ale… ale… w jakim celu?

— Te silniki zostaną wysadzone, a siła eksplozji wytrąci Czerwoną Gwiazdę na nową orbitę.

— Coś takiego!

Jaxom uśmiechnął się. Dopiero coś tak fantastycznego sprawiło, że jego ukochana nie była w stanie zrobić nic więcej, jak tylko w zdziwieniu wyszeptać pytanie. Przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło, by dodać jej pewności. Ale gdy jego usta do tknęły jej jedwabistej skóry, a nozdrza wchłonęły korzenne perfumy, jakich zawsze używała, poczuł wzbierające pożądanie. I chociaż z początku oddawała mu pieszczoty obojętnie, gdyż nadal zastanawiała się nad najnowszymi wiadomościami, chwilę później już nie miał kłopotu z przyciągnięciem jej całkowitej uwagi.

W środku nocy obudziło go skrobanie szponu jaszczurki o policzek. To Meer, powiedział mu zmysł węchu, a był to Meer zmartwiony i zaskoczony.

Jaxomie! Niespokojny głos Rutha wzmocnił ostrzeżenia Meera. Ktoś jest w holu przy twoich drzwiach. Meer wyczuwa niebezpieczeństwo. Idę!

Na Jajo, z którego się wyklułeś, uspokój go, powiedział Jaxom do Rutha. I zachowuj się najciszej, jak możesz.

Wiesz jak cicho mogę się poruszać, żachnął się Ruth.

Chcę go żywego i w takim stanie, żeby go można było zidentyfikować!

Ostrożnie, żeby nie obudzić Sharry, ani nie zaalarmować intruza, Jaxom wytoczył się z łóżka i sięgnął po swój pas, w którym ukrywał nóż. W ciemności widać było pomarańczowoczerwone oczy Meera, obracające się coraz szybciej, ale mała spiżowa jaszczurka tkwiła nieruchomo na miejscu.

Poruszenie cieni w pokoju powiedziało Jaxomowi, że drzwi zostały otwarte. Pozostał przykucnięty, z rozluźnionymi mięśniami, ale każdym nerwem był gotowy do akcji.

Cień przy drzwiach ruszył do przodu i Jaxom mógł dostrzec, że to mężczyzna z uniesionym nożem. Intruz skradał się w stronę łóżka, a potem stanął. Jaxom uświadomił sobie, że mężczyzna widzi Sharrę. Skoczył do przodu i otoczył napastnika ramionami.

— Nie zrobisz tego! — krzyknął chrapliwym szeptem, nadal nie chcąc obudzić żony. Ale oczywiście, obudziła się.

Meer spadł z rykiem na twarz mężczyzny, nie mając względów dla śpiących ludzi. Na zewnątrz zaryczał Ruth, a połowa jaszczurek zamieszkujących Cove próbowała wfrunąć przez otwarte okno. Napastnik usiłował się wyrwać, oddychając chrapliwie, ale Jaxom zwyciężył w zbyt wielu zapasach, by teraz pozwolić wrogowi umknąć. Jednak nie udało mu się do końca uniknąć ostrza, które przeszyło jego nagi bark. Przeklinając, złapał rękę przeciwnika trzymającą nóż, wykręcił ją ruchem, którego nauczył go F’lessan, i złamał napastnikowi nadgarstek. Ten zwinął się z bólu, i głośno krzyknął. W tej samej chwili F’lar, Piemur, Lessa i D’ram wpadli do pokoju. Ktoś za nimi niósł otwarte kosze żarów. Światło ukazało twarz mężczyzny, którego powalił Jaxom.

— G’lanar! — Jaxom cofnął się ze zdumienia i szoku.

Stary jeździec spiżowego smoka warknął coś do niego, jednocześnie z całej siły odpychając wrzeszczące jaszczurki, które nadal atakowały go z wystawionymi szponami.

— G’lanar? — D’ram chwycił mężczyznę za ramię i z pomocą F’lara pociągnął go na nogi.

Jaxom polecił Ruthowi, żeby odwołał jaszczurki i krzyczące stado wyleciało przez okno.

Sharra patrzyła na to wszystko siedząc nieruchomo w łóżku. Chwilę później do pokoju wpadły Jancis i Lessa, każda z jasnym koszem żarów.

— Co chciałeś zrobić, G’lanarze? — spytał F’lar zimnym, nieubłaganym głosem.

— To jego wina… — krzyknął G’lanar, plując z furią i przyciągając złamany nadgarstek do piersi.

Jaxom wpatrywał się w starego jeźdźca.

— Wina?

— Ty! Wiem teraz, kto to był! To ty… i ten biały bękart, który powinien był zdechnąć zanim się Wykluł! — Na zewnątrz Ruth zaryczał protestując przeciwko zniewagom, a potem wepchnął głowę przez okno. — Gdyby nie ty, mielibyśmy naszą płodną królową. Mieliśmy szansę!