— Dobrze wiedzieć — powiedział w zamyśleniu Mistrz Oldive — że w takich warunkach to jest bezradne.
— Na naszej łasce — dodała Sharra uśmiechając się.
— Obserwacje będą kontynuowane — oznajmił Siwsp.
— Powiadom nas, jeśli jego stan ulegnie zmianie — poprosiła Sharra.
Oprócz Caselona, Sharry, Mirrim i Oldive’a, zgłosiła się także Brekke. Sprowadziła do pomocy Tumarę, kandydatkę do Naznaczenia królewskiego jaja, która nie odniosła sukcesu, gdyż wykonywanie monotonnych czynności nie nużyło jej tak bardzo jak innych. Resztę zespołu badawczego stanowili dwaj uzdrowiciele, Sefal i Durack, oraz Manotti, czeladnik kowalski. Czasami przydałoby im się drugie tyle pomocników, ale wszyscy byli wyszkoleni przez Siwspa i wkrótce zgrali się, pracowali sprawnie i skutecznie, a humory im dopisywały.
Laboratorium składało się z dwóch pomieszczeń. Początkowo mieli tylko najpotrzebniejsze narzędzia. Stoły robocze oświetlone były lampami w kształcie tarcz, dającymi takie światło, na jakie pracownicy je nastawiali. Sefal, człowiek ponury lecz pracowity, był zafascynowany efektami świetlnymi, które uzyskiwali, gdy zaczęli się tym zabawiać.
Jednak najważniejszy był dwuokularowy stereoskopowy mikroskop. Wszyscy musieli nauczyć się nim posługiwać. Zrozumienie znaczenia współrzędnych X i Y nie stanowiło problemu, natomiast współrzędna Z z początku sprawiała im sporo kłopotu. Aby im to zademonstrować, Siwsp poprosił Sharrę, żeby wyrwała sobie włos, włożyła go pod okular i spróbowała zawiązać na nim węzełki. Nie było to takie łatwe jak się wydawało, i wszyscy się o tym przekonali po kolei, gdy sami próbowali to wykonać.
Po jednej stronie mikroskopu umieszczona była szuflada z przesuwną pokrywą, w której znaleźli dziwaczne szklane przyrządy z ostrymi krawędziami. Siwsp powiedział im, że muszą nauczyć się je produkować, gdyż jeden komplet to za mało, a będzie im to potrzebne do badania Nici.
Znaleźli jeszcze dwa stoły robocze oraz stołki i przeciągnęli je do obu pomieszczeń, chociaż było tam niewiele przestrzeni.
Gdy Sharra wiązała pod mikroskopem supełki na włosach, Sefal i Manotti na prośbę Siwspa rozkładali na części zamrażarkę, żeby uzyskać z niej części do naprawy drugiej, w której trzeba było uzyskać temperaturę minus 150 stopni Celsjusza, niezbędną do badania Nici. Być może okaże się potrzebne, by obniżyli temperaturę aż do poziomu panującego w obłoku Oorta, skąd Nić pochodziła, to jest do minus 270 stopni Celsjusza, czyli trzech stopni w skali bezwzględnej, ale na razie mogli się zadowolić temperaturą panującą na orbicie Pernu.
— Nie wiem, po co to robię — poskarżył się Manotti, gdy rozbierali zbędną zamrażarkę.
— Nie szkodzi — zapewnił go Siwsp. — Musisz tylko wykonać instrukcje, gdyż nie ma czasu, by nauczyć was kriogeniki czy inżynierii zamrażania. Róbcie to, o co was proszę.
— Dobrze, dobrze — mruknął Manotti, i wykrzywiając się z napięcia ostrożnie wyjął cewkę z pleców pierwszej zamrażarki. — Gdzie to włożyć?
Siwsp wyjaśnił. Kiedy zamiana została ukończona i włączono mechanizm, Manotti wydał okrzyk triumfu. Następnie przystosowano kilka kapsuł hibemacyjnych do przechowywania próbek w temperaturze trzech stopni Kelvina. Do tej pory mieli tylko jeden owoid, ten, który złapała Farli, ale będą ich potrzebować o wiele więcej. Jak się wkrótce dowiedzieli, owoidy różniły się między sobą rozmiarem i kształtem, a także, ku ich zdumieniu, temperaturą.
— A wydawałoby się, że jeden owoid wystarczy — mruknęła Mirrim do Sharry.
— Ludzie też nie są kopiami innych — odezwał się Siwsp. Żałowała, że ją usłyszał. Przewróciła oczami do Sharry. — Wygląda na to, że Nici również wykazują anomalie: zwykłe różnice osobnicze i mutacje. Są taką samą formą życia jak ludzie, a przebywając tak blisko Rukbatu znajdują się w bardzo nieprzyjaznym środowisku.
— To ustawia nas na właściwym miejscu — powiedział Oldive z uśmiechem.
Przez następnych parę dni każdy członek zespołu musiał nauczyć się radzić sobie z mikroskopem. Wiązanie węzełków na włosach ustąpiło miejsca wycinaniu wzorów w niemal niewidocznych gołym okiem drzazgach i składaniu kwiatów z papieru o średnicy milimetra. Sharra okazała się najzręczniejsza, a zaraz po niej szły Brekke i Mirrim.
Caselon i Manotti z pomocą Sefala i Duracka sporządzili mikro-kowadło z płomieniem o długości dwóch milimetrów, w którym rozgrzewali specjalne szkło wytwarzane przez Mistrza Moriltona. Miało tak dużą zawartość ołowiu, że nawet spokojny Morilton zaprotestował, kiedy Siwsp podał mu wzór mieszanki. Ale gdy Siwsp wyjaśnił mu, że dzięki temu uzyska szkło na tyle twarde, by wytwarzać z niego noże zdolne do krojenia metalu, Morilton wykazał zainteresowanie i zaczął eksperymentować. W ten sposób Siwsp i Caselon otrzymali niezwykły materiał.
Pracując ostrożnie, Caselon wydmuchiwał maleńkim płomykiem szklane rurki, a potem ochładzał je do trzech stopni Kelvina, w której to temperaturze narzędzie miało być używane. Kiedy pierwszy egzemplarz pękł, odruchowo odskoczył, chociaż miał na sobie maskę i strój ochronny. Ze strachem rozejrzał się wokoło.
— To dobry zwyczaj, Caselonie — zauważył Siwsp z aprobatą. — Spróbuj jeszcze raz.
Kiedy pękł czwarty egzemplarz, Caselon był rozgoryczony.
— Składniki mogły być nie dość dobrze wymieszane, Caselonie. Mistrz Morilton dostarczył ci różne mieszanki. Użyj tej z najwyższą zawartością ołowiu. Narzędzia muszą być giętkie, ale nie pękać — pouczał go Siwsp tak pewien końcowego sukcesu, że Caselon nabrał odwagi.
Piąta próba: rurka troszkę się zgięła w najniższej temperaturze, ale nie rozprysła się, ani nie popękała.
— A teraz, używając tej mieszanki, wydmuchaj więcej rurek, z których później wykonasz trzonki, gwoździe i ostrza. Każdy musi mieć własne narzędzia, a ty, Caselonie, będziesz instruktorem. Do dalszego badania Nici będziecie potrzebować najzwyklejszych narzędzi: piły do metali, dłut, przecinaków, młotków, pobijaków, tyle że miniaturowych. Będzie się je ostrzyło na kamieniu z węglika krzemu.
Wszyscy podziwiali komplet narzędzi Caselona, chociaż Mirrim uznała je za nieeleganckie. Więc kiedy przyszła jej kolej, zrobiła dłuższe narzędzia, ale odkryła, że są zbyt giętkie, by móc ich używać skutecznie.
— Jest tyle do zrobienia, zanim w ogóle poważnie zabierzemy się do głównej pracy — poskarżyła się. — Tylko na to zmarnowaliśmy całe tygodnie!
— I spędzicie kolejne tygodnie na kolejnych przygotowaniach, Mirrim. — Siwsp zganił ją za niecierpliwość. — Pracowaliście bardzo pilnie i uzyskaliście umiejętności, o których dwa Obroty temu nawet nie moglibyście marzyć. Nie martwcie się. Wkrótce rozpoczniecie niezmiernie interesujący etap badań.
— To znaczy? — spytała Mirrim wprost.
— Sekcję Nici.
— Ale przecież już zaczęliśmy to robić! — wykrzyknęła Sharra, wskazując kapsuły hibernacyjne, w których przechowywali pocięte Nici.
— Pocięliście owoidy na części, ale nie zbadaliście ich dokładnie. Wkrótce to zrobicie. A teraz sprawdzimy, czy komora niskich temperatur nadal działa.
Caselon był zafascynowany urządzeniami, które pozwolą im pracować w niezmiernie niskich temperaturach, w jakich przechowywano próbki Nici. Zgłosił się jako pierwszy na ochotnika, ale Siwsp wybrał Sharrę, gdyż miała większe doświadczenie w pracy z mikroskopem. Umieszczono próbki i szklane narzędzia oraz mikroskop w komorze i włączono ją.
Zdecydowanym ruchem Sharra włożyła ręce w rękawice manipulatorów i poczuła lekki dreszcz.
— Zimno! — zawołała i spróbowała poruszyć palcami. — Mówiłeś, że manipulatory podążą za moimi ruchami, a tu nic się nie dzieje.